Komisja Dyscyplinarna PZN nie doszła prawdy

PAP/PR

Komisja Dyscyplina Polskiego Związku Narciarskiego, którą powołano do wyjaśnienia sprawy stosowania przez Kornelię Marek dopingu na igrzyskach w Vancouver, nie jest w stanie dociec prawdy - oświadczył w poniedziałek jej przewodniczący Zbigniew Waśkiewicz.

"Nie dowiedzieliśmy się dziś żadnych nowych rzeczy, przełomu nie było" - poinformował. Dodał, że członkowie zespołu nie są w stanie stwierdzić, kto mija się z prawdą w tej sprawie: Kornelia Marek, Witalij Trypolski czy też oboje. Komisja ma zakończyć pracę w środę, gdy złoży raport Polskiemu Związkowi Narciarskiemu. "Nie jesteśmy w stanie udowodnić nikomu winy. Mamy jednak protokoły rozmów, które rzucają pewne światło na sprawę. Możemy się jednak opierać tylko na odczuciach, domysłach, a te raczej wskazują na Trypolskiego jako osobę pozytywną w tym całym procederze, a zawodniczkę troszkę mniej. Jednak konkretnych wniosków nie jesteśmy w stanie wysnuć" - powiedział Waśkiewicz zapytany o to, co znajdzie się w raporcie.

W poniedziałek komisja, obradująca w krakowskiej siedzibie PZN, zaczęła pracę od przesłuchania fizjoterapeuty kadry biegaczek Witalija Trypolskiego. Według Waśkiewicza, nie przyznał się on do podawania niedozwolonych środków Kornelii Marek. "Takiej odpowiedzi spodziewaliśmy się" - zaznaczył.

Trypolski podczas spotkania z dziennikarzami (po przesłuchaniu) stanowczo oświadczył: "Nie podawałem jej nie tylko EPO, ale żadnych innych niedozwolonych środków". Przyznał jednak, że podawał Marek jakieś specyfiki (według niego dozwolone), ale nie chciał ujawnić nazwy. "To moja sprawa i zawodniczki".

Trypolski nie ma jednak żalu, pretensji do PZN, że stracił pracę. "Na miejscu prezesa Apoloniusza Tajnera pewnie każdy zachowałby się tak samo" - dodał Ukrainiec, podkreślając, że w całej sytuacji jest niewinny. "Jak się teraz czuję? Bywało lepiej" - przyznał.

Oprócz niego komisja wysłuchała sześć osób - pozostałych olimpijczyków z kadry biegaczek i biegaczy (oprócz Justyny Kowalczyk i Kornelii Marek) oraz innych członków ekipy. "Z ich słów wynika, że doktor Trypolski jest raczej pozytywną osobą" - dodał Waśkiewicz. Przewodniczący komisji zaznaczył, że według słów zawodników jest raczej niemożliwe, aby Trypolski podał jakiś specyfik bez konsulatcji z zawodniczką. "Podkreślali, że zawsze, gdy dawał im jakiś preparat, mówił co to jest i w jaki sposób działa. Najczęściej też, aby nie powstały jakieś nieporozumienia 'językowe' - przekazywał im ulotki o aplikowanych lekach, poczynając od najprostrzych preparatów witaminowych" - przekazał Waśkiewicz.

Przed rozmową z członkami komisji Sylwia Jaśkowiec powiedziała dziennikarzom: "Prawdy i tylko prawdy - tego spodziewam się po poniedziałkowym posiedzeniu komisji. Mam nadzieję, że cała sprawa zostanie zamknięta. Generalnie ona mnie nie dotyczy, więc nie wiem jak odpowiedzieć na pytanie czy jest coś ukrywane. Co do pana Trypolskiego uważam, że to profesjonalista, ale mój kontakt z nim był bardzo ograniczony".

W podobny sposób wypowiedziała się jej koleżanka z kadry Paulina Maciuszek: "Mam nadzieję, że w końcu poznamy prawdę, w końcu ktoś zacznie ją mówić. Nie wiem czy dużo jest ukrywanych spraw. Ja już nic z tego nie rozumiem."

Serwismen reprezentacji Andrzej Michałek stanowczo oświadczył dziennikarzom, że jego zdaniem, nie ma możliwości, aby zawodnik stosował doping, nie wiedząc o tym. "Czuję niesmak tą całą sprawą".

Jak poinformował wchodzący w skład komisji Szymon Krasicki, oprócz wspomnianej czwórki, w poniedziałek wysłuchano członków kadry narodowej biegaczy narciarskich - Macieja Kreczmera i Janusza Krężeloka oraz przedstawiciela Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej doktora Jarosława Krzywańskiego. Zarówno Krasicki jak i Trypolski mówili, że istnieje techniczna możliwość, aby wspomniany środek dopingujący (EPO) zaaplikowała sobie sama zawodniczka. Nie musi być do tego potrzebna druga osoba.

W minionym tygodniu przed specjalną Komisją Dyscyplinarną składała wyjaśnienia Kornelia Marek i jej szkoleniowiec Wiesław Cempa. "Trener Cempa po raz kolejny podkreślił, że nic nie wiedział, by ktoś z jego grupy stosował doping i jest zaskoczony całą sytuacją. Natomiast Marek podtrzymała wcześniejsze stanowisko, że świadomie nie stosowała żadnych środków dopingujących, a zastrzyki przed i podczas igrzysk robił jej wyłącznie doktor Witalij Trypolski" - poinformował po rozmowach komisji z tymi osobami Waśkiewicz.

Badanie antydopingowe Kornelii Marek, które przeprowadzono podczas igrzysk po biegu sztafetowym 4x5 km - dało wynik pozytywny. 12 marca, na żądanie zawodniczki, w laboratorium w Richmond rozpoczęła się analiza próbki B. 16 marca MKOl potwierdził obecność niedozwolonej substancji w organizmie Polki. To jedyny przypadek stosowania dopingu wykryty na tegorocznej olimpiadzie.

Komisja Dyscyplinarna rozpoczęła pracę 24 marca. W jej skład wchodzą: wiceprezes PKOl, prezes Polskiego Związku Biathlonu, rektor AWF Katowice Zbigniew Waśkiewicz, kierownik Katedry Teorii i Metodyki Sportów Zimowych AWF Kraków Szymon Krasicki, przewodnicząca Komisji Rewizyjnej PZN Maria Twardoch oraz przedstawiciel Ministerstwa Sportu i Turystyki Rafał Piechota.

Wcześniej zarząd Polskiego Związku Narciarskiego postanowił nie przedłużać wygasającej w czerwcu umowy z Trypolskim.(

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Komisja Dyscyplinarna PZN nie doszła prawdy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.