Minister Rostowski manipuluje deficytem?

(fot. FriendsofEurope / flickr.com)
Money.pl / pz

Komisja Europejska ogłosiła, że jest z Polski zadowolona - zmierzamy do obniżenia deficytu. Rodzi się jednak pytanie, czy minister Rostowski nie zmanipulował naszych wyników, wykorzystując kreatywną księgowość. Jeśli tak, to wykorzystał już prawie wszystkie chwyty, a my ciągle balansujemy na granicy wymaganego 3-procentowego deficytu. Nie jesteśmy więc przygotowani na wstąpienie do unii fiskalnej, bo każde przekroczenie limitów będzie nas słono kosztować. A zagrożeń jest wiele, choćby kurs złotego.

Łamanie dyscypliny finansowej to grzech powszechny w Unii Europejskiej. Polsce też zdarzało się znaleźć w grupie krajów zbyt zadłużonych. W 2009 przekroczyliśmy wymagany poziom deficytu publicznego i wszczęto wobec nas karną procedurę. Komisja Europejska zdążyła już zresztą objąć nią większość państw Unii Europejskiej. W tej chwili przygląda się uważniej 23 krajom UE.

Co więcej, oba te kraje pozwalały sobie na wielkie nadużycia i prezentowały Komisji Europejskiej zmanipulowane dane. Na przykład Włosi sprzedawali Wall Street swoje obligacje, ale formalnie nie zapisywali ich do długu publicznego, tylko księgowali jako pozabudżetową operację na instrumentach finansowych. Grecy natomiast posunęli się nawet do tego, że wysyłali do Eurostatu fałszywe dane o gospodarce. Na przykład w 2009 roku o połowę zaniżyli wskaźniki deficytu finansów publicznych. Podali, że sięgnął 6 proc. wartości rocznego PKB, a w rzeczywistości było ponad 13 procent.

DEON.PL POLECA

Teraz jednak sytuacja się zmienia. Polska po raz pierwszy była badana według zasad tzw. sześciopaku, czyli zestawu dyrektyw znaczniej ostrzej regulujących sprawę długu, który może zaciągnąć kraj. Do tego zobowiązaliśmy się wejść do unii fiskalnej, w której kary dla niezdyscyplinowanych będą wymierzane automatycznie, nie będzie trzeba podejmować politycznych decyzji. A zagrożeń, które mogą nas popchnąć powyżej limitów wynikających z członkostwa w nowym klubie, jest wiele.

- Wejście do unii fiskalnej rodzi zagrożenia dla polskiej gospodarki. Nie wolno lekceważyć ryzyka wynikającego z wahań kursu złotego, bo jedna trzecia naszego długu jest denominowana w walutach obcych - mówi Money.pl prof. Ryszard Bugaj, ekonomista.

Złoty w ostatnich tygodniach ciągle spada. Rośnie dolar i euro. Aktualnie trzeba za nie płacić odpowiednio 3,49 i 4,46 złotego (według kursu NBP). Im słabszy złoty tym bardziej rośnie zagrożenie przekroczenia kolejnych progów naszego zadłużenia.

Do tej pory, gdy bilans naszych finansów był zagrożony przekroczeniem wewnętrznej bariery ustawowego progu 55 proc., minister Rostowski uciekał się do kreatywnej księgowości. Tak było, gdy utworzył fundusz drogowy. Tym samym wszystkie kredyty, które zaciągali na budowę autostrad i ekspresówek zarządzający nim urzędnicy, nie były księgowane w budżecie. Aczkolwiek, to państwo będzie musiało je spłacać.

Podobnie zachował się, gdy sięgnął po pieniądze z OFE. Rząd postanowił, że do Otwartych Funduszy Emerytalnych trafia nie - jak wcześniej - 7,3 procent, a jedynie 2,3 procent ubruttowionej pensji. Pozostałe 5 procent trafia na indywidualne konto, zarządzane przez ZUS, który ma ogromne długi i trzeba go dotować z budżetu. Tym samym z kasy państwa idzie na ten cel mniej pieniędzy, co powoduje zmniejszenie deficytu.

- Dzięki tej operacji, kasa państwa może zyskać nawet do 200 miliardów złotych. To pieniądze z naszych kieszeni - mówi prof. Krzysztof Rybiński, ekonomista. - Rostowski zabrał nam je w dobrym momencie, gdy na giełdzie panuje bessa, fundusze tracą i to przesunięcie pieniędzy nie robi na ludziach wrażenia - dodaje.

Profesor Rybiński przypomina o jeszcze jednej zmianie, którą można uznać za kreatywną księgowość. Rząd tak zmienił funkcjonowanie Banku Gospodarstwa Krajowego, że może zaciągać w nim pożyczki, które nie są klasyfikowane jako deficyt. Według niego, Rostowski ma możliwość pozyskania aż 75 miliardów złotych wsparcia.

- Pogarszająca się koniunktura i słabnący złoty mogą sprawić, że dotychczasowe działania ministra mogą nie wystarczyć - mówi natomiast prof. Bugaj. - Obawiam się, że fatalna sytuacja gospodarcza i wiszące nad Rostowskim sankcje przyszłej unii fiskalnej, mogą skłonić go do sięgania do węgierskich metod. Nie trudno wyobrazić sobie, że rząd likwiduje OFE i przesuwa ich środki do ZUS. Rada Ministrów może też targnąć się na niezależność NBP - dodaje.

Węgierski rząd wymienił bowiem szefa swojego banku centralnego na osobę związaną z rządzącą partią Fidesz. Profesor Bugaj uważa, że minister Rostowski może pokusić się o naciski na Radę Polityki Pieniężnej i prezesa Marka Belkę, by NBP wpłacił do kasy państwa więcej niż dotychczas środków zaksięgowanych jako zysk z obrotu walutami.

Utopią nas w studni, czy podniosą podatki

Opozycja też widzi zagrożenie w przystąpieniu Polski do unii fiskalnej. Przemysław Wipler, poseł PiS i członek sejmowej komisji finansów, uważa że mechanizmy stojące za nią służą do pogrążania słabszych państw w długach i odbierania im suwerenności.

- Jeśli jakieś państwo jest na granicy poważnych kłopotów, to według przygotowywanych przepisów, Komisja Europejska jeszcze dokłada mu kolejnych zobowiązań. To tak jakby stojącemu w studni, który ledwo wystaje nosem ponad taflę wody, dolać tam jeszcze jedno wiadro - mówi poseł PiS. - Moim zdaniem unia fiskalna ma za zadanie wykorzystać kłopoty finansowe mniejszych narodów, by wymóc na nich rezygnację z suwerenności, dokładnie tak jak teraz w Grecji - argumentuje.

Według niego, w sytuacji, gdy znajdziemy się w zagrożeniu przekroczenia unijnych pułapów, to rząd nie sięgnie po kreatywną księgowość, ale znacznie podwyższy podatki. - To tam będzie szukał pieniędzy minister Rostowski, w naszych kieszeniach. Już to zresztą zaczął robić - dodaje.

Innego zdania jest główny analityk DM BOŚ Marek Rogalski. Według niego, unia fiskalna nie jest zagrożeniem, a szansą na utrzymanie w ryzach finansów publicznych całej Unii.

- Co więcej sześciopak i spodziewana unia fiskalna są wprowadzane za późno, bo należało powołać je do życia przed kryzysem. W tych rozwiązaniach upatruję więcej pozytywów niż zagrożeń - tłumaczy.

Również Paweł Zalewski, europoseł Platformy Obywatelskiej jest zadowolony z faktu, że przystąpimy do unii fiskalnej. Według niego na nasz budżet nałożyliśmy wewnętrzne obostrzenia podobne do tych, których będzie przestrzegać ta unia. Progi ostrożnościowe powodują, że nie możemy się nadmiernie zadłużać nawet bez zewnętrznej kontroli.

- Jedyne, co ważne, to byśmy pamiętali o ograniczaniu wydatków. Myślę, że jest to do zrobienia. Mam tylko nadzieję, że zmiana w ustawie o refundacji, na którą zdecydował się minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, nie stanie się precedensem. Liczę, że Rada Ministrów konsekwentnie będzie realizowała plan poważnych reform, gwarantujących duże oszczędności - kwituje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Minister Rostowski manipuluje deficytem?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.