Na embargu najwięcej stracą producenci serów
Na rosyjskim embargu na produkty mleczarskie najbardziej stracą producenci serów. Branża szacuje straty i szuka nowych rynków zbytu - mówią PAP przedstawiciele organizacji i firm mleczarskich. Minister rolnictwa Marek Sawicki wierzy, że branża sobie poradzi.
Minister rolnictwa Marek Sawicki, pytany w poniedziałek przez dziennikarzy o branżę mleczarską, powiedział, że "wierzy w zdolności promocyjne i kontraktowe naszych eksporterów w tym segmencie rolniczej produkcji". Dodał, że eksport tej branży jest już mocno zdywersyfikowany. Polskie produkty mleczarskie są już obecne na rynkach Afryki i w Chinach. Zdaniem ministra "jakaś przejściowa pomoc" będzie potrzebna branży. Ocenił, że polskie mleczarstwo jest mobilne, dlatego szybko dostosuje się do obecności na rynkach trzecich.
W ubiegłym roku Polska wyeksportowała produkty mleczarskie za 1,6 mld euro, z tego 10 proc. trafiło do Rosji. Według rosyjskiej służby celnej, import produktów mleczarskich z Polski wyniósł 193 mln dolarów. Oprócz serów, do Rosji sprzedawane jest mleko, masło, śmietana i tzw. galanteria mleczarska: jogurty, twarożki itp.
Jak powiedział PAP prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich Waldemar Broś, już w ubiegłym roku branża odczuła ożywienie w handlu produktami mleczarskimi z Federacją Rosyjską. A na początku tego roku dynamika wywozu wzrosła dwukrotnie, po czym w ostatnim okresie nieco spadła.
"Ponad 70 proc. z całego eksportu branży mleczarskiej do Rosji stanowią sery, na embargu najbardziej stracą ich producenci" - mówił Broś. Podkreślił, że do Rosji trafiała co piąta wyprodukowana w kraju tona sera.
Według danych Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa, od lat najważniejszymi odbiorcami serów i twarogów z Polski były państwa UE, jednak w 2013 r. na skutek wzrostu popytu na polskie artykuły mleczarskie z Rosji, to ten kraj stał się głównym odbiorcą serów z Polski. Wywóz w tym kierunku zwiększył się w ujęciu wartościowym o ponad 51 proc., do 107,3 mln euro przy ponad 36 proc. wzroście wolumenu do 28,9 tys. ton.
Jak zaznacza szef KZSM, pocieszająca wiadomość jest taka, że embargo ma trwać tylko rok. W jego opinii, rosyjscy konsumenci przyzwyczaili się do polskich produktów mleczarskich, cenią ich jakość i smak. "A zatem może sami konsumenci będą wywierać nacisk, by te produkty ponownie znalazły się w rosyjskich sklepach" - mówił.
Pytany, czy branża w związku zamknięciem eksportu do Rosji będzie starała się ograniczać produkcję, powiedział, że "nie da się jej zmniejszyć, gdyż ilość produkowanego mleka rośnie". Natomiast spółdzielnie mleczarskie raczej nie będą zwiększać produkcji serów. Obecnie jest ona na poziomie ubiegłego roku - dodał. Największa dynamika produkcji dotyczy mleka w proszku - wytwarza się go o 70 proc. więcej niż rok temu.
Agencja Rynku Rolnego niedawno podała, że produkcja mleka w pierwszych trzech miesiącach roku kwotowego 2014/2015 (kwiecień-czerwiec) jest o 8 proc. wyższa niż rok wcześniej, co oznacza, że prawdopodobnie Polska przekroczy krajowy limit produkcji mleka.
Jak zapewnił Broś, branża mleczarska od kilku lat aktywnie szuka nowych rynków zbytu dla swoich produktów. Za kilka dni odbędą się targi żywności w Hongkongu. Polscy producenci będą chcieli zbadać rynek chiński pod kątem eksportu.
W ocenie Brosia perspektywiczne są też kraje Ameryki Południowej i Łacińskiej. Duże zainteresowanie polskimi produktami mleczarskimi wykazuje także Wenezuela. Niedawno mleczarnie kontrolowali Brazylijczycy, interesują się też nimi inspektorzy z Kuby. W sumie mają oni sprawdzić 32 mleczarnie, a wszystkie dotychczasowe już sprawdzone, zostały przez nich zaakceptowane.
O poszukiwaniu nowych rynków mówi też dyrektor Polskiej Izby Mleka Agnieszka Maliszewska. "Wstrzeliliśmy się z kampanią na rynek chiński i rosyjski" - powiedziała. Wyjaśniła, że unijna kampania na rynku rosyjskim będzie skierowana głównie do handlowców. "Będziemy podtrzymywać kontakty, podobnie jak inne kraje UE, które mają podobna sytuację. Jeżeli ich nie będzie, to trudno będzie po roku wrócić na tamten rynek " - zaznaczyła.
Wyraziła też nadzieję, że embargo zostanie zniesione wcześniej niż za rok, jak również podkreśliła, że liczy, iż rosyjscy konsumenci będą nalegali na otwarcie rynku, bo ceny w Rosji niewątpliwie wzrosną, jak to było w przypadku warzyw. Dodała, że branża będzie chciała wzmocnić działania na rynku chińskim i choć on nie zastąpi rosyjskiego, to jest bardzo chłonny i wyraża duże zainteresowanie produktami mlecznymi w proszku.
Wiceprezes Spółdzielni mleczarskiej "Ryki" Grzegorz Kapusta przyznał w rozmowie z PAP, że dla jego spółdzielni embargo rosyjskie jest bardzo niekorzystne, ponieważ ok. 10 proc. produkcji zakładu wysyłane było do Rosji. Głównie były to sery żółte. Dodał, że w ostatnich miesiącach - z powodu uraty rynku na Ukrainie - firma zaczęła wysyłać więcej do Rosji - ok. 15 proc. produkcji. Zaznaczył, że w planach było zwiększenie produkcji do tego kraju.
Jak mówił Kapusta, kiedy Rosja wprowadziła embargo, zostały zawrócone z granicy samochody z 20 tonami serów. Kierownictwo mleczarni było kompletnie zaskoczone, ponieważ nie pojawił się nawet okres przejściowy. Pytany o straty powiedział, że w skali roku można mówić o startach w wysokości milionów zł. Podkreślił jednak, że firma ma zdywersyfikowaną sprzedaż eksportową, ale 30 proc. skierowana była na rynki wschodnie.
Zdaniem Kapusty celowe byłoby uruchomienie wykupu interwencyjnego, ponieważ każdy producent "będzie się rozpychać na rynku krajowym". Siłą rzeczy, spowoduje to spadek cen - powiedział.
Także prezes spółdzielni mleczarskiej Mlekpol Edmund Borawski powiedział, że produkty mleczarskie jego firmy od dawna były obecne na rosyjskim rynku. "Dużo zainwestowaliśmy, w tej chwili wypadniemy z tego rynku i ciężko będzie na niego wrócić" - ocenił. Powiedział, że produkty, które były przeznaczone na eksport do Rosji teraz będą musiały zostać zagospodarowane na rynku wewnętrznym.
Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił w ubiegły czwartek, że jego kraj wprowadza zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z UE, Stanów Zjednoczonych, Australii, Kanady i Norwegii. W ten sposób Rosja odpowiedziała na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z rolą Moskwy w konflikcie na Ukrainie. Rosyjski zakaz wszedł w życie w czwartek i ma obowiązywać przez rok.
Skomentuj artykuł