Nie będzie żadnych reform, to tylko gra Tuska?

(fot. PAP/Tomasz Gzell)
Money.pl

Obcięcie becikowego i ulg na dzieci oraz reformy równoważące finanse publiczne, a przede wszystkim te dotyczące emerytur mundurowych i rolniczych. Według przecieków do mediów, takie - ambitne plany ma ogłosić Donald Tusk podczas piątkowego expose. - Premier jest jak rabin z anegdoty o kozie - komentuje dla Money.pl europoseł Marek Migalski. - Trzeba przyznać, że ma wystarczająco dużo sprytu, by utrzymać władzę, ale nie jest zdolny do reformowania kraju - dodaje. - Te przecieki to skuteczna strategia marketingowa i wierzę, że jednak tym razem za zapowiedzią pó jdą ciosy i reformy zostaną przeprowadzone - uważa z kolei specjalista od wizerunku Piotr Tymochowicz.

Jak wynika z informacji częściowo potwierdzonych przez Waldemara Pawlaka i Grzegorza Schetynę, propozycje będą uzależnione od wzrostu PKB i tego, czy kraj dotknie recesja. Wariant najbardziej optymistyczny zakłada, że z ulgą pożegnają się rodzice jednego dziecka lub dwójki.

Donald Tusk ma także zastanawiać się nad podniesieniem wysokości składek dla samozatrudnionych oraz likwidacją 50-procentowych kosztów uzyskania przychodu dla twórców czy dziennikarzy.

DEON.PL POLECA

W przypadku, gdy ziści się czarny scenariusz i PKB spadnie o 1 procent, może dojść do podniesienia składki rentowej, wzrostu akcyzy i zmiany stawek VAT. Już wcześniej mówiło się o zmianach w KRUS i dokończeniu reformy emerytalnej. Wszystkie te działania - jak oszacowano w Ministerstwie Finansów - miałyby przynieść budżetowi nawet 60 mld zł.

Czy to oznacza rzeczywistą determinację ze strony nowej drużyny Donalda Tuska, forsowania pakietu głębokich reform, czy jest to tylko próba wyczucia nastrojów i reakcji na rzucone pomysły?

Za druga tezą przemawiają dość liczne przykłady podobnych, szumnych zapowiedzi zmian, które przy różnych okazjach pojawiały się po 2007 roku, a także najnowsze prognozy NBP, według, których Polska gospodarka dobrze radzi sobie z trudną sytuacją gospodarczą, choć eksperci banku centralnego przyznali jednocześnie, że utrzymuje się niebezpieczeństwo związane z wysoką inflacją.

Jednak jak czytamy w raporcie banku, polska gospodarka stosunkowo dobrze znosi wyjątkowo trudną sytuację polityczną, gospodarczą i finansową poza granicami naszego kraju. Zdaniem jego analityków, wzrost PKB w 2012 roku wyniesie 3,1 proc. Wynika więc tego, że wizja ziszczenia się najczarniejszego, recesyjnego scenariusza, przedstawionego przez Jacka Rostowskiego wydaje się mało realna.

W przeszłości wielokrotnie przedstawiciele rządu lub Platformy Obywatelskiej ogłaszali plany, których potem nie realizowano. Większość wiązała się z bolesnymi dla kieszeni Polaków cięciami przywilejów, ulg lub z windowaniem obciążeń. Później forsowano tylko część z tych zapowiedzi albo nie robiono nic. Money.pl podsumował najgłośniejsze przypadki wywołania przez PO szumu medialnego, z którego jednak niewiele wynikało:

Najbardziej spektakularne zapowiedzi ekipy Donalda Tuska, z których się wycofano

Deklaracja wejścia do strefy euro do 2011 roku - wrzesień 2008 rok
Podczas otwarcia Forum Ekonomicznego w Krynicy, premier Tusk zadeklarował, że jego rząd będzie dążył do przyjęcia euro już w 2011 roku. Już wtedy, zdaniem większości ekonomistów, data podana przez premiera była kompletnie nierealna.
Od momentu podjęcia strategicznej decyzji potrzeba około pół roku na przygotowanie kraju do wejścia do mechanizmu kursowego ERM2, dla którego minimalny okres weryfikacyjny to dwa lata, a następnie pół roku na weryfikację i ocenę spełnienia kryteriów z Maastricht oraz procedury związane z przygotowaniem do przyjęcia euro. Łącznie daje to właśnie 3 lata i to pod warunkiem, że wszystkie zaangażowane w ten projekt instytucje dogadają się w ekspresowym tempie.

Przy ówczesnym oporze ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ówczesnego prezesa NBP Sławomira Skrzypka, rzucona przez Tuska data wydała się tym bardziej abstrakcyjna. Niemniej po blisko roku rządów i braku widocznych sukcesów, potrzebna była głośna wizja lub projekt, który zelektryzowałby opinie publiczną i choć częściowo spacyfikował oskarżenia ze strony opozycji o nic nie robienie. Chwilę później upadł Lehman Brothers i kryzys pokrzyżował walutowe strategie Tuska.

Zapowiedź ze strony PO powrotu do trzeciej stawki podatkowej oraz składki rentowej dla najlepiej zarabiających - lipiec 2009 rok
- Najbogatsi Polacy powinni płacić składki emerytalne przez cały rok - oświadczył nagle w lipcu 2009 roku szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski. Wtedy przestawali je płacić, jeśli ich roczne zarobki przekraczały 95 tys. zł. Jak zapowiedziano, rząd miał na tej zmianie zyskać nawet 3 mld zł.

Równolegle lansowanym pomysłem na ratowanie budżetu pieniędzmi najlepiej zarabiających było wtedy podniesienie najwyższej skali podatku PIT do 40 procent, pojawiały się również sugestie, aby zastosować w Polsce wariant brytyjski i stawkę podnieść do 50 procent. Mimo deklaracji ze strony PSL i SLD, poparcia dla tych zmian, skończyło się na szumnych zapowiedziach i robieniu groźnych min.

Zapowiedź likwidacji ulgi podatkowej przysługującej zatrudnionym na umowy zlecenia oraz twórcom - październik 2010 rok
Ogłaszając likwidację przywilejów podatkowych rząd ogłosił, że wpływy do budżetu wzrosną rocznie o 800 mln złotych. Plany te ogłoszono tuż po tym, jak pojawiły się alarmujące doniesienia, że dług publiczny urośnie w 2011 roku do ponad 55 procent wartości rocznego PKB.

Zatrudnieni na umowy zlecenia mieli stracić prawo do odliczenia od przychodu przed opodatkowaniem 20 procent kosztów jego uzyskania. Twórcy, czyli dziennikarze, informatycy tworzący programy komputerowe, nauczyciele akademiccy, twórcy reklamy, pisarze ale też artyści piszący teksty piosenek, czy komponujący muzykę, stracili by prawo do 50-proc. ulgi. Po burzy jaka przewaliła się przez media, plany zmian odłożono do szuflad w Ministerstwie Finansów.

Zapowiedź przekazywania składek do OFE na okres co najmniej trzech lat, a nawet ich likwidacji - grudzień 2010 rok
Taki pomysł ogłosili niespodziewanie pod koniec ubiegłego roku, szefowa resortu pracy Jolanta Fedak i minister finansów Jacek Rostowski. Propozycja pojawiła się, gdy coraz bardziej zaczęła narastać krytyka stanu finansów państwa ze strony ekonomistów, a szczególnie prof. Leszka Balcerowicza.

Wprawdzie wspaniałomyślnie zrezygnowano z wariantu całkowitego zamrożenia przelewów do OFE , ale od maja tego roku do OFE trafia nie jak poprzednio 7,3 proc. naszego wynagrodzenia, ale 2,3 proc. W kolejnych latach wielkość ta ma rosnąć, ale nie więcej niż do 3,5 procent do 2017 roku. Być może teraz wariant zostanie powtórzony: zapowiedź zabrania wszystkiego skończy się wspaniałomyślnym zabraniem tylko części pieniędzy.

Zapowiedzi podniesienia składki rentowej - kilkakrotnie po 2007 roku, w trakcie publicznej debaty nad nowelizacją budżetu
O takiej możliwości Jacek Rostowski wspomina za każdym razem, gdy pojawia się kwestia konieczności zmian założeń w projekcie budżetu. Takiej możliwości nie wykluczył i teraz, w razie gdyby doszło do zrealizowania gorszych wariantów budżetu, czyli przy wzroście PKB w wysokości 2,5 proc. w przyszłym roku, albo jego spadku o 1 proc.

Zwykle jest to pomysł do powrotu sprzed obniżki tej składki w 2007 roku, czyli z obecnych 6 proc. do poziomu 13 proc. Oznaczałoby to wpływy większe do budżetu nawet o blisko 20 mld zł. Wielu ekonomistów opowiada się za tym rozwiązaniem argumentując, że obecne - ich zdaniem - absurdalnie niskie składki nie mają ekonomicznego uzasadnienia.

- Jestem skory uwierzyć premierowi Donaldowi Tuskowi, że tym razem jest gotowy na głębokie reformy - deklaruje Piotr Tymochowicz, specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego związany obecnie z Ruchem Palikota. - Szef Platformy jest tuż po wygranych, kolejnych wyborach. Ma całe trzy lata do następnych. Jeżeli ma reformować, to właśnie teraz. Lepszy moment może się już nie pojawić.

Zdaniem byłego doradcy Andrzeja Leppera, a obecnie Janusza Palikota, premier umiejętnie stosuje przy tym metody, które są podstawą marketingu politycznego.

- Zapowiedź wachlarza cięć ulg, przywilejów i podwyższenia podatków, czyli te przecieki przed expose, to typowa strategia black-white. Po kasandrycznych zapowiedziach, twardym wystąpieniu w Sejmie, zapadną decyzje, które będą tylko częściową realizacją tych wszystkich zapowiedzi uderzających w kieszenie Polaków. Wtedy wszyscy będą wdzięczni tylko za podwyższenie podatków, bo przecież mogło być gorzej - tłumaczy.

Tymochowicz przyznaje jednocześnie: proszę pamiętać, że o swoich nadziejach na realizację reform mówię nie ukrywając swoich związków z Ruchem Palikota.

O tym, że zapowiedzi reform to tym razem nie są polityczne wrzutki, jest przekonany dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego: Wydaje mi się, że ten przeciek nie pojawił się po to, byśmy mieli efekt pozytywnej niespodzianki przed Mikołajkami. Chodzi raczej o oswajanie ludzi z trudnymi tematami i klimatem expose, który będzie zupełnie inny od wystąpienia z 2007 roku. Nazbyt optymistyczny Tusk, czy też mówiący w takim samym tonie, jak przed czterema laty, gdy z expose wynikało, że mieliśmy budować nie tyle drugą Irlandię, co wręcz raj na ziemi, zostałby dziś wyśmiany przez media. Spodziewam się, że przemówienie tym razem będzie krótkie i dość brutalne.

Jego zdaniem Tusk już nie potrzebuje sondować, czy jest przyzwolenie na cięcia, bo są nim wygrane ponownie wybory. Jak uzasadnia, do tej pory stosowano wrzutki, by odwrócić uwagę od realnych problemów. Chodzi o takie tematy jak walka z pedofilami, czy dopalaczami. Według politologa to były tematy, które nie licowały ze stanowiskiem premiera. Platformerskim strategom chodziło o to, by wyprzedzić medialną burzę, którą mogła się rozpętać nad rządem.

- Dziś sytuacja się zmieniła i jest chyba na tyle poważna, że wrzutki funkcjonują na zasadzie przecieków i to niespecjalnie przyjemnych. Widać, że wariant kreatywnej księgowości Rostowskiego, który był entuzjastycznie witany przez media przychylne Tuskowi, będzie zastępowany przez sączenie tematów trudnych. Taki przeciek ma pozwolić na zdominowanie debaty i zamknięcie ust opozycji. Tusk szedł w 2007 roku do władzy z hasłem: By żyło się lepiej wszystkim. Teraz zostanie to zastąpione hasłem: Będzie nam się żyło gorzej. Wszystkim. Premier będzie dobrym wujkiem poklepującym naród po finansowych plecach, które będą coraz bardziej pochylone - mówi Jabłoński.

Przekonany o dobrych zamiarach rządzącej ekipy jest socjolog prof. Ireneusz Krzemiński. W przeciekach nie dopatruje się wcale przemyślanej strategii.

- Te przecieki o cięciach ulg i reformach mają charakter nieżyczliwy rządowi. Pokazują jakie to złe wieści ma dla nas premier. Można zastanawiać się komu to służy i interpretować jakie poglądy mają dziennikarze, którzy za tym stoją. Balony medialne? Wrzutki? Jeżeli ktoś coś mówi, a potem tego nie uzasadnia to jest to Jarosław Kaczyński, który stosuje insynuacje - tłumaczy Krzemiński.

Część polityków i ekspertów bardzo sceptycznie ocenia cały szum wokół tworzenia nowego rządu Donalda Tuska.

- Taki przeciek to forma testowania opinii publicznej i sprawdzenia reakcji. Chodzi też o zebranie wiatru przed expose. Jego treść nie będzie już zaskoczeniem - mówi prof. Kazimierz Kik, politolog.

Nie ma jednak złudzeń, co do zamiarów ekipy z PO: Na to expose patrzę przez pryzmat tego, co się dzieje w UE. Donald Tusk został wytrącony z polityki tzw. ciepłej wody w kranie przez to, co się dzieje w Unii. Jest zmuszony do podejmowania działań porządkujących finanse. Zapomina jednak o tym, że w krajach starej Unii zarobki są wyższe. U nas pensje i emerytury są na tyle niskie, że margines reformowania jest dużo mniejszy. To zresztą trudno nazwać reformami, bo reformy niosą z sobą jakąś wartość dodaną. A tu mamy tylko zabieranie z kieszeni obywateli i przekładanie do kasy państwa - tłumaczy.

Kik z rozbawieniem reaguje na pytanie o sprawność PR-ową ekipy PO: To było emocjonalne reagowanie - jak z pedofilami czy dopalaczami - a nie kreowanie i wyprzedzanie wydarzeń. Dlatego te zapowiedzi to nie jest robienie czegoś z własnej woli. To jest wymuszone przez sytuację w Europie. Do tego widzę wewnętrzną sprzeczność w tym, że PO mówi o reformach, a zawiera koalicję z najbardziej niereformatorskim ugrupowaniem, czyli z PSL.

Jego zdaniem PO uznawana jest do tej pory za sprawną partię, bo na tle destrukcyjnego Jarosława Kaczyńskiego i rozbitej opozycji wydaje się oazą spokoju. Poza tym ten spokój został kupiony za cenę zwiększenia długu Polski o 400 mld zł. - Żaden premier nie zadłużył nas tak bardzo i tak szybko. PO okazała się świetna nie w reformowaniu, a w pożyczaniu - mówi politolog.

Marek Borowski - senator niezależny i były minister finansów - nie wyklucza, że przeciek na temat treści expose ma na celu tylko testowanie reakcji opinii publicznej. Nie wyklucza działania, za sprawą którego Donald Tusk, w którego expose może znaleźć się mniej radykalnych zapowiedzi, niż wynikałoby to z przecieków, będzie mógł odgrywać rolę dobrego premiera, który choć mógł głębiej sięgnąć do naszej kieszeni, nie zdecydował się na to, więc de facto ochronił nas przed złym losem.

Najbardziej radykalny w ocenach jest europoseł Marek Migalski, kiedyś w PiS a dziś w PJN. - Donald Tusk przypomina mi rabina, który poradził Żydowi kupno kozy, gdy ten poskarżył mu się, że ma bardzo ciasno w domu. Premier wypuszczając te przecieki o cięciach i windowaniu podatków funduje nam taką kozę, by potem doradzając jej sprzedaż, czyli dementując najbardziej drastyczne zapowiedzi, sprawić nam ulgę i radość.

Jego zdaniem obecna ekipa dowiodła co prawda skuteczności, wygrywając kolejne wybory i utrzymując poparcie na ponad 40-procentowym poziomie: W miarę sprawne administrowanie okupiono gigantycznym zadłużeniem kraju oraz rozrostem administracji. I tym razem Donald Tusk skończy tylko na szumnych obietnicach, a kolejne pokolenia będą płaciły rachunki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nie będzie żadnych reform, to tylko gra Tuska?
Komentarze (3)
G
gosc
16 listopada 2011, 14:26
dnek i tak nic nie umie robic ,za co sie zabierz to spartaczy,lepiej niech nic nie robi bo cala gospodarke do konca rozwali, zaczal cztery lata temu ,teraz tylko pol roku mu wystarczy ,a my bedziemy zebrakami gorszymi od grekow .
SA
Stanisław Andrzej Gumny
16 listopada 2011, 14:25
Stara sprawdzona zasada materialistów opierała się na pewniku - nie pracować, wytwarzać, wystarczy zabrać tym co mają. "Wybraliśmy" ich niech nas "doją". Serdeczne pozdrowienia dla fanów PO.
P
PL
16 listopada 2011, 13:08
Kazdy chlop wie, ze krowa ktora duzo ryczy - malo mleka daje.O kompleksowych reformach mozna zapomniec. Ci panowie reform nie przeprowadza- zabiora tym ktorzy beda najmniej pyszczyc.... ciemna masa wszystko kupi- a salonowe media zadbaja o wlasciwa otoczke