"Nieludzkie warunki w więzieniu można wytrzymać, bo człowiek wierzy w Boga"

Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz poinformował o uwolnieniu trzech działaczek polskiej mniejszości na Białorusi (fot. Marcin Obara / PAP)
PAP/mk

Trzy działaczki mniejszości polskiej - Anna Paniszewa, Maria Tiszkowska i Irena Biernacka, po uwolnieniu z białoruskiego więzienia, przebywają w Polsce.

- Chciałam przekazać podziękowanie państwu polskiemu, które uratowało mnie z więzienia - powiedziała Anna Paniszewa, szefowa Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych w Brześciu, na popołudniowej konferencji prasowej zorganizowanej przed siedzibą MSZ w Warszawie.

Paniszewa, która porusza się o kulach, powiedziała, że wyjście z więzienia uratowało jej zdrowie, bo została poturbowana podczas aresztowania i przez dwa miesiące nikt nie udzielił jej pomocy lekarskiej, a przechodziła podczas pobytu w więzieniu również liczne psychiczne tortury.

DEON.PL POLECA

Zaznaczyła, że nie może zbyt wiele powiedzieć o okolicznościach uwolnienia, bo na Białorusi toczy się jeszcze sprawa karna. Nie ukrywając poruszenia powiedziała, że oskarżono ją o gloryfikację nazizmu, co było dla niej "okrutnym oskarżeniem", bo również jej rodzina ucierpiała w tamtym okresie.

- Przed przyjazdem do Polski nie wiedziałyśmy dokąd jedziemy, nie podpisywałyśmy na granicy żadnych dokumentów – powiedziała Irena Biernacka. Jak dodała, gdy była aresztowana, do więzienia przyjeżdżał polski konsul i pytał przetrzymywane kobiety, czy byłyby gotowe przyjechać do Polski.

- Oczywiście nam nie chciało się wyjeżdżać, ale jak wyszło tak wyszło, jesteśmy już tu, nie widziałyśmy żadnych dokumentów, nie podpisywałyśmy na granicy, że chcemy wyjechać – relacjonowała. Dodała, że w dniu uwolnienia przedstawiono im do podpisania dokument o zmianie aresztu, nie znały jednak miejsca przeznaczenia.

- Gdzie nas wieziecie? "Pani zobaczy". I przywieźli nas na granicę. Mnie przywieźli nawet bez paszportu i tak się tu zjawiłyśmy – mówiła.

- Nieludzkie warunki w więzieniu można wytrzymać, bo człowiek wierzy w Boga; naprawdę odczuwałyśmy, że strona polska nie pozostawi nas samych - powiedziała prezes oddziału ZPB w Wołkowysku Maria Tiszkowska.

W środę MSZ poinformowało, że dzięki działaniom polskich służb dyplomatyczno-konsularnych 25 maja do Polski przyjechały trzy działaczki mniejszości polskiej z Białorusi, które w ostatnim czasie przetrzymywane były w areszcie.

Tiszkowska podkreśliła, że spędziła dwa miesiące w białoruskim więzieniu pod absurdalnym zarzutem, w który - jak mówiła - nie wierzyli nawet pracownicy więzienia.

- Nienawiść między narodami, między religiami - to było absurdalne - stwierdziła Maria Tiszkowska.

Dodała, że ona i pozostałe uwolnione działaczki mniejszości polskiej na Białorusi tęsknią za domem. Podkreśliła, że ma nadzieję, iż sprawa szybko się wyjaśni i będą mogły wrócić do domu rodzinnego, choć - jak zaznaczyła - w Polsce również czują się jak w domu.

- Bardzo szkoda, że Polacy na Białorusi są traktowani w taki sposób. Urodziliśmy się Polakami na tej ziemi, uczyliśmy dzieci języka polskiego, pamiętaliśmy o miejscach pamięci narodowej, o żołnierzach, którzy polegli na kresach. Nic złego nie robiliśmy - powiedziała Tiszkowska.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nieludzkie warunki w więzieniu można wytrzymać, bo człowiek wierzy w Boga"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.