Niepokoje w Egipcie wpłyną na cenę ropy
Inwestorzy wycofują się z akcji spółek z Bliskiego Wschodu i wolą kupować ropę naftową - uważają eksperci. Dlatego - jak dodają - ceny tego surowca będą rosnąć, w miarę pogłębiania się niepokojów w tym regionie.
W Egipcie w antyrządowych demonstracjach od początku tego tygodnia zginęło ponad sto osób. Demonstranci domagają się ustąpienia rządzącego krajem od niemal 30 lat prezydenta Hosniego Mubaraka. We wtorek w Kairze ma się odbyć "marsz milionów", w którym wezmą udział przeciwnicy rządów Mubaraka.
Ekspert rynku paliw i gazu Andrzej Szczęśniak podkreślił we wtorkowej rozmowie z PAP, że w ciągu ostatnich dwóch dni cena amerykańskiej ropy WTI, notowanej na giełdzie Nymex, wzrosła o 7 dolarów z 85 do 92 za baryłkę. Egipt - jak zaznaczył - nie jest dostawcą tego surowca na rynki międzynarodowe i dlatego - jego zdaniem - nieprawdą jest, iż główną przyczyną wzrostu cen ropy jest niepokój na Bliskim Wschodzie. To wynik raczej tego, że inwestorzy wycofują się z akcji spółek z Bliskiego Wschodu, w tym głównie z Egiptu, ale także na przykład z Izraela i pozbywają się papierów dłużnych emitowanych przez te kraje.
"Na światowych giełdach tracą akcje firm tego regionu. Dlatego inwestorzy naturalnie zabezpieczają się i kupują inne aktywa, na przykład ropę naftową. To towar, którego cena może wyraźnie rosnąć w razie pogłębienia się niepokojów na Bliskim Wschodzie" - powiedział Szczęśniak.
Według niego, jeżeli konflikt będzie się dalej rozwijał, a inwestorzy nadal będą wycofywać się z walorów tamtejszych spółek, to ropa będzie drożała. "A to spowoduje naturalny skok cen w górę" - zaznaczył.
Zdaniem głównego ekonomisty Domu Maklerskiego X-Trade Brokers Przemysława Kwietnia, wyższym cenom ropy "służyły dobre nastroje na rynkach globalnych, a zamieszki w Egipcie, które miały negatywny wpływ na inne aktywa wysokiego ryzyka, cenie tego surowca pomogły dodatkowo".
Analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku Kamil Klisz ocenił, że rosnące ceny ropy to "efekt ryzyka politycznego, szczególnie w regionie najbardziej wrażliwym z punktu widzenia rynku ropy". "To się przekłada na ceny tego surowca. Na rynku pojawiają się bardziej pesymistyczne scenariusze na temat zamknięcia Kanału Sueskiego, przenoszenie się niepokojów na inne kraje regionu. To powoduje, że ceny ropy na giełdach rosną. Wszystko zależy od tego, jak szybko zostanie zniesione całe zarzewie niepokojów w tym regionie" - powiedział PAP.
Eksperci zwracają uwagę na Kanał Sueski, przez który jest transportowana ropa do Europy i Azji. "Egipt pełni dość istotną rolę w tranzycie tego surowca. Ponadto eskalacja zamieszek mogłaby zagrozić stabilności w krajach arabskich" - powiedział Kwiecień.
W opinii Szczęśniaka, niezależnie od tego, jaka będzie panowała władza w Egipcie, to kanał raczej nie powinien być zamknięty. "To ostatnie narzędzie, po które Egipt mógłby sięgnąć. Niezrozumiałe byłoby zablokowanie kanału, gdyż kraj ten czerpie z przepływu nim statków bardzo poważne pieniądze. Obawy w tym zakresie są na wyrost" - powiedział.
Notowana na londyńskiej giełdzie ropa Brent z Morza Północnego jest obecnie droższa od ropy WTI, bo przekracza poziom 100 dolarów za baryłkę.
"Warto zwrócić jednak uwagę, iż tak silna hossa nie dotyczy wszystkich gatunków ropy. Brent zyskuje najwięcej, z kolei amerykański WTI, który historycznie był nieco droższy od Brenta, zachowuje się względnie słabo. Różnica w notowaniach najbliższych kontraktów oscyluje w ostatnich dniach w okolicach 10 dolarów, zbliżając się nawet do 12 dolarów" - zaznaczył Kwiecień.
"Należy zwrócić uwagę na okresowo niskie moce przerobowe amerykańskich rafinerii ze względu na przeprowadzane remonty. W efekcie w USA gromadzone są zapasy WTI, a ropa Brent przerabiana w europejskich rafineriach trafia do USA. To sugeruje, iż po ustaniu tych anomalii gatunek WTI powinien podrożeć, ale niewykluczone, że również Brent stanieje" - dodał Kwiecień.
Szczęśniak wyjaśnił, że obecnie istnieją problemy z magazynowaniem amerykańskiej ropy w Oklahomie, gdzie są przechowywane towary amerykańskiej giełdy Nymex.
Ocenił, że niepokoje na Bliskim Wschodzie nie dotyczą gazu, bo nie jest to towar notowany na światowych giełdach. "Problem z gazem może mieć tylko Izrael. Egipt jest dużym eksporterem gazu dla Izraela, przesyła kilka miliardów metrów sześciennych tego surowca rocznie częściowo podmorskim rurociągiem Arab Gas Pipeline. Pytanie, czy Izrael będzie otrzymywał gaz na skutek zmian w egipskich władzach. To jest zagrożenie, ale raczej o charakterze sąsiedzkim, ale nie największe. Bo to najistotniejsze dotyczy ewentualnego poparcia Palestyńczyków przez Egipt, choć dzisiaj takiego zagrożenia nie ma" - powiedział.
Dodał, że Izrael zwiększył zachęty dla firm, które zdecydowałyby się na wydobywanie gazu ze złóż izraelskich.
Skomentuj artykuł