Ogromne wsparcie Polaków i szybka odbudowa fabryki paluszków "Beskidzkich"
W połowie lipca doszło do pożaru fabryki firmy Aksam, produkującej znane paluszki "Beskidzkie". Żaden z pracowników przedsiębiorstwa nie stracił pracy, a szef firmy zapowiedział, że wkrótce zostaną wznowione prace w jednej ze spalonych hal.
Pożar fabryki paluszków "Beskidzkich"
W nocy z 12 na 13 lipca w małopolskiej miejscowości Malec pożar strawił fabrykę produkującą m.in. paluszki "Beskidzkie". "Po kilku godzinach zawalił się dach hali. Również druga z hal produkcyjnych została potężnie uszkodzona, a zdołano uratować tylko trzecią — największą — z nich" – podaje businessinsider.com.pl.
Mimo ogromnych strat Adam Klęczar, prezes spółki Aksam zapowiedział, że żaden z jego pracowników nie straci pracy. - Nawet jak ktoś nie pracuje, to dostanie pełną pensję – zaznaczył.
- Chcę, żeby każdy miał pracę. Pracownicy będą zatrudniani w systemie dwutygodniowym, potem będzie wymiana załogi. Nie oznacza to zmniejszenia wynagrodzenia. Będzie ono pełne. W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy człowieka i to się nie zmieni – dodał Klęczar.
Jego słowa wywołały falę wsparcia dla przedsiębiorstwa. Polacy masowo wykupywali paluszki "Beskidzkie" i inne produkty, a tysiące internautów zachęcało w sieci innych do podobnego działania.
Miesiąc po pożarze firma przekazała pozytywne informacje. W poniedziałek 12 sierpnia w największej hali zostanie wznowiona produkcja. "Trzeba było odbudować ścianę i całkowicie oddzielić budynek od spalonej części. Wszystkie hale na terenie zakładu były z sobą połączone" - podaje "Gazeta Krakowska".
Źródło: businessinsider.com.pl / tk
Skomentuj artykuł