Opinie w sprawie przyszłorocznego budżetu
Kopacz: przyszłoroczny budżet - odpowiedzialny i stabilny
Budżet na przyszły rok jest bardzo odpowiedzialny i stabilny, ale też niepozbawiony elementów prospołecznych - powiedziała premier Ewa Kopacz dziennikarzom w środę w Sejmie. Zapowiedziała, że w toku prac nad projektem nie przewiduje "rozdawnictwa regionalnego".
Jak podkreśliła szefowa rządu, przyszłoroczny budżet, nad projektem którego debatuje w środę Sejm, jest oszczędny. "Nie (jest) budżetem, który mógłby być określony jako budżet wyborczy, czyli budżet rozdawnictwa" - oceniła.
Premier oceniła, że projekt ustawy budżetowej na 2015 r. został w środę w Sejmie "bardzo konkretnie" zaprezentowany przez ministra finansów Mateusza Szczurka.
Pytana, czy przewiduje jeszcze jakieś zmiany w projekcie, odparła: "Jesteśmy przed procedowaniem budżetu w komisjach, a potem oczywiście przyjęciem go (...). Myślę, że nie będzie niespodzianek".
Kopacz wyjaśniła, że poprawki do projektu - np. dotyczące dofinansowania z budżetu jakiejś regionalnej inwestycji - są zgłaszane podczas prac komisji. Zaznaczyła jednak, że tak jak w przypadku poprzednich budżetów będzie obowiązywała zasada "bardzo restrykcyjnej polityki". "Nie ma rozdawnictwa regionalnego" - podkreśliła.
"Budżet ma być realizowany tak, jak został wydyskutowany na Radzie Ministrów" - wskazała.
Resort finansów założył, że w przyszłym roku deficyt nie powinien przekroczyć 46 mld 80 mln zł.
Zgodnie z projektem w przyszłym roku dochody budżetu państwa zaplanowano w wysokości 297 mld 252 mln 925 tys. zł (wobec 277 mld 782,2 mln zł zaplanowanych na bieżący rok), a wydatki w kwocie 343 mld 332 mln 925 tys. zł (wobec 325 mld 287,4 mln zł przewidzianych w tym roku).
Opracowując projekt MF założyło, że polska gospodarka będzie się rozwijać w tempie 3,4 proc., a średnioroczna inflacja wyniesie 1,2 proc.
Według resortu finansów najważniejszą zmianą systemową, której efekty wpłyną zarówno na przyszłoroczne dochody państwa z PIT, jak i na budżety gospodarstw domowych, ma być zwiększenie o 20 proc. ulgi podatkowej na wychowanie trzeciego i kolejnego dziecka. Zmiana ta ma też umożliwić wykorzystanie pełnej kwoty ulgi tym osobom, które dotychczas wykazywały zbyt mały podatek, aby w pełni ją rozliczyć.
Istotne znaczenie po stronie wydatkowej budżetu będzie też miała zapowiedziana przez byłego premiera Donalda Tuska waloryzacja emerytur i rent o wskaźnik w wysokości 101,08 proc., wraz z gwarantowaną podwyżką nie mniej niż 36 zł.
Rząd po raz kolejny zdecydował się natomiast na zamrożenie funduszu płac w sferze budżetowej.
Do istotnych dla budżetu i podatników zmian zaliczono także nowe zasady odliczania podatku VAT od samochodów osobowych i innych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony oraz innych wydatków związanych z tymi pojazdami. Zmiany te zostały wprowadzone w 2014 r. z tym, że niektóre będą miały zastosowanie od 1 lipca 2015 r.
Przewidziano także obniżenie stawek akcyzy od paliw silnikowych w zależności od rodzaju paliwa odpowiednio o 25 zł/1000 l lub 25 zł/1000 kg. Kierowcy nie zauważą jednak różnicy w cenach paliw na stacjach benzynowych, bowiem obniżenie akcyzy wiąże się z jednoczesnym podwyższeniem stawek opłaty paliwowej dla poszczególnych paliw o te same wartości.
Zgodnie z konstytucją parlament może pracować nad budżetem cztery miesiące. Senat ma na zgłoszenie swoich poprawek 20 dni od dnia przekazania ustawy przez Sejm. Jeżeli w ciągu czterech miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu budżetu ustawa nie zostanie przedstawiona prezydentowi do podpisu, może on w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.
Prezydent ma siedem dni na podpisanie ustawy budżetowej; może też - przed jej podpisaniem - zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności budżetu z konstytucją. Trybunał musi orzec w tej sprawie w ciągu dwóch miesięcy.
PSL: budżet jest realny w wykonaniu i umiarkowanie optymistyczny
Projekt budżetu należy ocenić jako realny w wykonaniu, umiarkowanie optymistyczny i racjonalny - powiedział wiceszef klubu PSL Jan Łopata w środę w Sejmie. Jak mówił, konstruując go, trzeba było uwzględnić trudną sytuację na Wschodzie i stagnację w strefie euro.
Łopata złożył wniosek o przekazanie projektu budżetu do dalszych prac w komisjach sejmowych.
Polityk podkreślił, że ramy do planowania projektu budżetu i bazę do budowania wpływów budżetowych stanowiły "trudne uwarunkowania makroekonomiczne o charakterze międzynarodowym". "Przez kilka ostatnich lat odmienialiśmy przez różne przypadki +kryzys finansowy, kryzys gospodarczy+ w kontekście raczej świata zachodniego, UE, kłopotów państw strefy euro, innych potężnych gospodarek świata" - zaznaczył wiceszef klubu PSL.
Łopata zauważył, że kryzys gospodarczy nie w pełni został zażegnany, a wydarzenia na Ukrainie i "narastająca wojna handlowa między Rosją a Unią Europejską" spowodowały osłabienie dynamiki eksportu na Wschód, co "musi wpływać i wpływa" na dynamikę wzrostu gospodarczego w Polsce w obecnym roku.
"Z tej m.in. przyczyny w drugim kwartale bieżącego roku gospodarka strefy euro znalazła się nieoczekiwanie w stagnacji" - wskazał Łopata.
Zaznaczył też, że "wolniejsze niż oczekiwano tempo ożywienia w strefie euro" niekorzystne wpływa na gospodarki krajów Europy Środkowo-Wschodniej. "A wszystko to powoduje negatywny wpływ na wzrost gospodarczy w Polsce w 2014 roku" - podsumował polityk PSL.
"Przedstawiony dziś projekt ustawy budżetowej przy tego rodzaju uwarunkowaniach należy ocenić jako realny w wykonaniu, umiarkowanie optymistyczny i racjonalny, umożliwiający polskiej gospodarce nadal wykazywać się dużą odpornością na światowe spowolnienie gospodarcze" - powiedział wiceszef klubu PSL.
SLD: nie poprzemy przyszłorocznego budżetu
Klub SLD zapowiedział, że nie poprze projektu przyszłorocznego budżetu. Szef Sojuszu Leszek Miller wskazywał m.in., że poziom deficytu budżetowego w projekcie jest zaniżony i trudno spodziewać się, by Polska rozwijała się w 2015 r. tak szybko, jak szacuje rząd.
Miller dowodził na briefingu prasowym w Sejmie, że niektórych wskaźników zawartych w przyszłorocznym budżecie nie uda się zrealizować. Nawiązał w tym kontekście m.in. do wypowiedzi ministra finansów Mateusza Szczurka, że w 2015 roku wzrost gospodarczy wyniesie 3,4 proc.
Zdaniem szefa Sojuszu to wskaźnik zbyt optymistyczny i trudno się spodziewać, że nasz kraj będzie rozwijał się w takim tempie. Polityk uzasadniał, że PKB powstaje z trzech czynników - inwestycji, popytu wewnętrznego i eksportu. Jak mówił, nie usłyszał w środę żadnej propozycji dotyczącej inwestycji.
"Jeśli chodzi o popyt wewnętrzny, to od kilku lat on jest dławiony, a nie pobudzany, chociażby podwyższeniem VAT na 23 proc." - wytykał. Podkreślił ponadto, że szacunki rządu nie uwzględniają skutków rosyjskiego embarga oraz spadku produkcji w całej UE.
Miller ocenił, że szacowany przez rząd poziom deficytu budżetowego jest zaniżony. Resort finansów założył, że w przyszłym roku deficyt nie powinien przekroczyć 46 mld 80 mln zł.
"Uważam, że on (deficyt - PAP) jest zaniżony, bo od trzech mniej więcej lat dochody do budżetu każdego roku są mniej więcej o 8-9 mld zł niższe niż planowano. W tym roku będzie tak samo" - przekonywał lider Sojuszu. "Te dochody budżetowe, według naszych wyliczeń, będą co najmniej o 20 mld zł mniejsze" - dodał.
Wcześniej podczas debaty budżetowej w Sejmie poseł Sojuszu Ryszard Zbrzyzny wskazywał, że Polska rozwija się zbyt wolno. Jak uzasadniał, przy obecnych wskaźnikach poziom rozwiniętych krajów UE osiągniemy dopiero za 20 lat i to przy założeniu, że tamte gospodarki nie będą się rozwijać. Zbrzyzny przestrzegał, że za 2-3 lata powrócimy do poziomu deficytu finansów publicznych i zadłużenia sprzed zmian w OFE, które poprawiły sytuację. "Tylko nie będzie drugiego OFE, żeby wtedy ustabilizować budżet" - podkreślił.
"Posługując się slangiem młodzieżowym - rządowe +tłuste misie+ - czas obudzić się ze snu i wziąć do roboty. Polskiej gospodarce i polskim finansom potrzebne są radykalne zmiany i precyzyjny plan ratunkowy" - ocenił. "Niestety plany rządowe na 2015 r. nie idą w tym kierunku, przeciwnie - nie załatwiają żadnego istotnego problemu" - dodał.
Przypomniał, że koalicja PO-PSL miała komfortową sytuację, bo dysponowała do tej pory sześcioma budżetami oraz środkami z UE. "Niestety niewiele to poprawiło naszą sytuację" - mówił Zbrzyzny. W ocenie SLD mimo zmiany rządu nad Izbą i nad budżetem unosi się "duch Donalda Tuska i (Jacka) Rostowskiego". "Minister (finansów) Szczurek różni się od swojego poprzednika tym, że raczej nie uprawia taniej propagandy, jest bardziej pragmatyczny" - powiedział Zbrzyzny.
W jego ocenie "płomienne i pełne obietnic" expose premier Kopacz w niewielkim stopniu ma się do projektu budżetu państwa na 2015 r.
Zbrzyzny przypomniał o postulatach społecznych SLD i przekonywał, że jedynym rozsądnym wyjściem dla poprawy sytuacji jest głosowanie na Sojusz w nadchodzących wyborach. Ocenił, że w czasach rządów SLD "to, co miało rosnąć - rosło, a to, co miało maleć - rzeczywiście malało".
PiS wnioskuje o odrzucenie projektu przyszłorocznego budżetu
Klub PiS złożył wniosek o odrzucenie projektu przyszłorocznego budżetu w pierwszym czytaniu. Wiceprezes partii Beata Szydło przekonywała w środę w Sejmie, że to budżet psujący finanse publiczne i oznaczający stagnację. Zarzuciła też rządowi zadłużenie państwa.
"Nie możemy poprzeć budżetu, bo nie możemy poprzeć stagnacji, apatii i bierności państwa. Nie możemy popierać obojętności państwa na sprawy Polaków. Chcemy Polaków słuchać i razem z nimi zmieniać Polskę. Zmiana będzie możliwa, kiedy usuniemy najpoważniejszą przeszkodę, a jest nią trwająca koalicja Platformy i PSL" - oświadczyła posłanka podczas pierwszego czytania projektu budżetu.
I krytykowała: "Wam i członkom waszych partii żyje się dobrze, usłyszeliśmy to na +taśmach prawdy+. Ale wy to nie cała Polska". Jak mówiła, Polska, która "chce się rozwijać, której trzeba dać realny i spójny program, plan wykorzystania najbliższych 10 lat w taki sposób, by dorównać do najlepszych", "przekracza możliwości i wyobrażenia" rządu. "A ten budżet jest tego najlepszym dowodem" - skwitowała.
Stwierdziła również, że słuchając przedstawicieli PO, można odnieść wrażenie, że "żyjemy w kraju jak z powieści Harlequin", a - jej zdaniem - "realnie żyjemy tymczasem w kraju raczej jak z filmu katastroficznego".
Szydło zwróciła uwagę, że to siódmy autorski budżet rządu PO-PSL. "Siódmy, w którym nie ma odpowiedzi na najważniejsze bolączki Polaków, siódmy, który psuje finanse publiczne, wreszcie siódmy, który nie oznacza rozwoju, tylko oznacza bierność, stagnację i niezdolność do równania się z najlepszymi" - mówiła.
Według posłanki PiS to budżet, który nie daje nadziei na rozwój, "budżet samozadowolenia z trwania, bierności, obliczony na małe aspiracje, zaspokajający jedynie oczekiwania rządu PO i PSL, czyli dotrwania do wyborów". "(To) typowy budżet wyborczy" - oceniła.
Szydło zarzuciła też rządowi, że przez siedem lat rządów proponował, by kraj "rozwijał się w najprostszy, a zarazem najbardziej destrukcyjny z możliwych sposobów - czyli poprzez zadłużanie". "W stosunku do bogatszych krajów UE przypominamy raczej zabiedzonego dłużnika ze smutną miną. W ciągu ostatnich siedmiu lat zadłużyliście nasze państwo niemiłosiernie" - wytykała posłanka PiS. Według posłanki zadłużenie jest znakiem firmowym rządzącej koalicji PO i PSL.
Posłanka oceniła, że wybiórcze przedstawianie wskaźników i statystyk co - jej zdaniem - zrobili minister finansów Mateusz Szczurek i Krystyna Skowrońska (PO) to "sposób, żeby wmówić Polakom, że jest inaczej niż jest w rzeczywistości".
"Polska za czasów waszych rządów stała się jednym z liderów spośród światowych dłużników; jesteśmy zadłużeni po uszy" - krytykowała. Jak podkreśliła, nikt z PO nie wspomina np. o fatalnej międzynarodowej pozycji inwestycyjnej Polski. "To jest wskaźnik, którego nie pokazujecie i specjalnie się nim nie chwalicie, bo nie jest tak korzystny, żeby móc waszą narrację o zielonej wyspie szczęśliwości snuć" - dodała.
"Wasi propagandyści przekonują, przytaczając różne statystyki, że Polakom dobrze się żyje. (…) Tylko tyle, że to tak oddaje rzeczywistość, jakbyśmy powiedzieli, że ktoś wychodząc do parku z psem, ma statystycznie trzy nogi - że on i pies mają po trzy nogi" - powiedziała.
Uznała ponadto, że projekt budżetu został napisany pod dyktando kampanii wyborczej. "Donald Tusk na odchodne mówił o nadwyżce, która miałaby stanowić dodatkowe środki do podziału. Gdzie jest owa nadwyżka? Czy to minister tak sprytnie ukrył ją przed światem? Czy to Donald Tusk oszukał na do widzenia nas wszystkich?" - pytała posłanka. "Ja tej nadwyżki nie dostrzegam. Widzę za to rosnący kolejny rok z rzędu deficyt" - dodała.
Tymczasem - wskazała - obecna koalicja, jak żaden rząd do tej pory, dysponuje ogromnymi środkami unijnymi. "Te pieniądze miały dać rozwój, to miało być koło zamachowe polskiej gospodarki, to miała być nasza szansa na przyszłość. W większości te pieniądze zostały przejedzone" - stwierdziła.
Skomentuj artykuł