Pani doktor ma majówkę
Jeśli czcicie swoją żonę jak należy, jeśli macie czułość do jej ciała, pomyślcie o tym. Wielki szpital, wiele istnień w nim uratowanych, wspaniały profesor, a poza tym rzeczywistość w jak każdym innym szpitalu. Przez całą młodość chodziliście na kursy, czytaliście nabożną prasę i jeszcze bardziej nabożne książki. Z nich nauczyliście się, że ludzkie ciało jest święte, wmawiali wam, że Pismo nazywa je nawet świątynią i że nie da się kochać człowieka, pomijając jego ciało. Douczaliście się na św. Tomaszu i wszystko wydawało się jasne. Nie da się odłączyć ludzkiej godności od cielesności.
Więc tak naładowani ideami musicie się spotkać ze szpitalem. Na początku mówicie szpitalowi "Część, to ja, katolik wychowany na szacunku do ciała. Ty też, jak słyszałem, naładowany jesteś katolskimi ideami". Potem poznajesz koleżanki żony. W tym jedną, której przez tydzień w szpitalu nikt nie zbadał.
Jeździsz tam i z powrotem. Aż za badanie twojej żony bierze się pani doktor. Więc ty, nauczony, że ciało jest jednak święte, a tam gdzie najintymniejsze, najdelikatniejsze, najbardziej przez ciebie czczone, spotyka się z brutalną panią doktor. Lektura prof. Fijałkowskiego i innych twoich mistrzów leży w gruzach.
Skomentuj artykuł