Paplanina o prawach człowieka

Paplanina o prawach człowieka
(fot. PAP/Tomasz Gzell)

W debacie publicznej politycy i komentatorzy często odwołują się do praw człowieka, które mają uzasadnić niemalże wszystko. Tę retorykę zastosowali wczoraj także zwolennicy legalizacji związków partnerskich, mówiąc o równości człowieka, o jego prawie do godności.

Ewa Siedlecka w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" również powtarza, że zalegalizowanie związków partnerskich to "sprawa godności i równości Polaków". Ma to być główny argument przemawiający za ustanowieniem nowego postępowego prawa. Ale pojęć: "godność", "równość" , "prawa człowieka" już się nie wyjaśnia. Traktuje się je jak oczywiste prawdy, fakt zastany, własność zdobytą bądź wypracowaną przez człowieka, z którą można sobie robić, co się komu podoba.

Dlatego, niestety, często słowa te funkcjonują jak banały, których użycie ma ukrócić światopoglądowe dyskusje i otworzyć furtkę dla wszelkich roszczeń człowieka. Dochodzi do tego, że jeśli, np. nie potrafi się przekonująco uzasadnić, dlaczego związki partnerskie należy zrównać z małżeństwem opartym na relacji kobiety i mężczyzny, od razu włącza się płytę o prawach człowieka. No bo przecież człowiek ma prawo do tego czy owego.

Niedawno szerokim echem odbił się precedensowy wyrok Trybunału w Strasburgu w związku z niemieckim organistą, który został zwolniony z funkcji kierownika chóru parafialnego, ponieważ żył w konkubinacie z kobietą. Decyzję władz kościelnych potwierdziły sądy niemieckie.

DEON.PL POLECA

Tymczasem Trybunał w Strasburgu - współczesna wyrocznia delficka - skasował wyroki sądów niemieckich, orzekając, że władze kościelne zwolniły organistę bezprawnie, ponieważ prawo państwowe stoi ponad prawem Kościoła. W domyśle: Kościół arbitralnie mnoży jakieś nieżyciowe regulacje, łamiąc "prawa człowieka".

Prof. Genowefa Grabowska, komentując ten wyrok w radiu TOK FM, przyznała słuszność Trybunałowi i stwierdziła, że prawa człowieka są nadrzędne wobec wszystkiego. Czyżby?

Nie jestem przeciwnikiem praw człowieka. Uważam ich skodyfikowanie za jedno z największych osiągnięć ludzkości. Ale jestem przeciwny ich nadużywaniu, kiedy czyni się z nich ideologiczny absolut, ostateczną instancję, której strażnikiem jest sam człowiek. Dzieje się tak, ponieważ dyskretnie przemilcza się pytanie, skąd się te prawa wzięły i jaki jest ich rodowód.

Jeszcze Deklaracja Niepodległości USA z 1776 roku stanowiła, że to "Stwórca obdarza człowieka pewnymi nienaruszalnymi prawami". Tekst przytacza "prawo natury i jej Boga" - jako ostateczne źródło praw człowieka. Wśród nich wymienia jednak tylko trzy prawa: do życia, wolności i ubiegania się o szczęście.

Po II wojnie światowej sytuacja w tej materii się zmieniła. Wbrew pozorom znacznie. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ z 1948 roku mówi o "przyrodzonej godności i niezbywalnych prawach wszystkich członków wspólnoty ludzkiej". Według tego dokumentu, ludzie są równi pod względem godności, wolni, obdarzeni rozumem i sumieniem. W sumie Deklaracja wylicza aż 30 artykułów, kodyfikujących najróżniejsze prawa człowieka, obowiązujące wszystkich. Jednak próżno nam szukać, na jakiej podstawie możemy twierdzić, że mamy takie prawa. Czy to wynik pragnień i marzeń człowieka? A może to rezultat ewolucji? Rodzaj intelektualnej utopii?

W tym tekście odwołanie do prawa natury lub Boga już się nie pojawia. Czy dotknęła ludzi zbiorowa amnezja? Słusznie więc pyta Leszek Kołakowski w swoim słynnym tekście "Po co nam prawa człowieka": "Skąd oni wiedzą, że ja jako uczestnik gatunku ludzkiego jestem nosicielem tych 30 cech, podobnie jak nosicielami są wszyscy inni ludzie"? No właśnie, skąd?

Po przeczytaniu Deklaracji bądź wysłuchaniu mów wielu współczesnych myślicieli i polityków, można odnieść wrażenie, że człowiek sam sobie te prawa stworzył. Jakoś wypadło im z głowy, że źródłem tych praw jest Bóg, Ewangelia i chrześcijaństwo, a ludzkość jedynie je właściwie odczytała i zapisała. Powoli nastąpiło oderwanie praw człowieka od ich prawdziwego źródła, czego świadkami jesteśmy także we współczesnej debacie publicznej. Wskutek tego człowiek przypisuje sobie funkcję najwyższej instancji, odcina się od historii, tradycji, kultury, która go ukształtowała. Puszcza w niepamięć długowieczne przecież dojrzewanie do właściwego odczytania i zrozumienia tego, co dał nam Stwórca.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Paplanina o prawach człowieka
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.