"Patrzcie, jak umierają polskie świnie, które udzielały schronienia Żydom!". Kat Ulmów nigdy nie odpowiedział za zbrodnie

Fot. EpiskopatNews / Flickr / CC BY-NC-SA 2.0
PAP / pk

"Patrzcie, jak umierają polskie świnie, które udzielały schronienia Żydom!" - krzyczał pomagający mordować Ulmów, Joseph Kokott. Wyrok na rodzinę Ulmów, która ratowała Żydów przed Niemcami wydał Eilert Dieken. Zaraz po zamordowaniu polskiej rodziny i Żydów, Dieken i Kokott przy świetle latarki przeszukali zastrzelonych w poszukiwaniu kosztowności. Dieken nigdy nie został za zbrodnie skazany. Do śmierci żył w spokoju pracując jako policjant.

Pochodzący z Esens (Dolna Saksonia) niemiecki porucznik żandarmerii niemieckiej Eilert Dieken był odpowiedzialny za rozstrzelanie w Polsce 16 osób, w tym 8-osobowej rodziny Ulmów. Do zbrodni doszło 79 lat temu - opisuje portal NordWest Zeitung Online (NWZ Online), opierając się na ustaleniach niemieckiego historyka i publicysty Elmara Luebbersa-Paala.

Krwawa zbrodnia miała miejsce 24 marca 1944 roku. Patrol niemieckiej żandarmerii, wspierany przez tzw. granatowych policjantów, otoczył wczesnym rankiem dom rodziny Ulmów, położony na obrzeżach wsi Markowa w południowo-wschodniej Polsce. Na rodzinę Ulmów prawdopodobnie doniósł jeden z granatowych policjantów.

- Żandarmi po wtargnięciu do domu zastali ukrywających się sześciu członków żydowskiej rodziny Szallów (Saul Goldmann z dziećmi), oraz dwie Żydówki z Markowej: Gołdę Gruenfeld i Leę Didner z małą dziewczynką - mówi niemiecki historyk.

Już w 1942 roku Ulmowie byli świadkami egzekucji prawie stu miejscowych Żydów, dokonanej przez niemieckich policjantów. Niektórym Żydom udało się wówczas uciec, podczas zamieszania jakie wybuchło w trakcie masowych aresztowań i mordów. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, niektórzy z rolników zdecydowali się udzielić schronienia przed Niemcami ocalałym Żydom.

- Mieszkańcy dzielili się z prześladowanymi swoimi skromnymi racjami żywnościowymi. Okupanci przez półtora roku nie zauważyli tego - dodał historyk. Jednak 24 marca 1944 roku Żydów, znalezionych w domu Ulmów, rozstrzelano natychmiast.

- Egzekucji musieli przyglądać się mieszkańcy. Najpierw rozstrzelano ojca rodziny, 44-letniego Józefa, jego 32-letnią żonę Wiktorię, będącą w zaawansowanej ciąży, a następnie płaczące dzieci - opisuje Luebbers-Paal.

Z ustaleń wynika, że porucznikowi Eilertowi Diekenowi pomagał Joseph Kokott (1921-1980), Niemiec sudecki, który podczas egzekucji zastrzelił troje lub czworo dzieci.

- Według relacji naocznych świadków, kiedy rozstrzelano wszystkich szesnaścioro mieszkańców domu, Kokott wykrzyknął: "Patrzcie, jak umierają polskie świnie, które udzielały schronienia Żydom!". Podczas gdy policjanci plądrowali dom, Dieken i Kokott przy świetle latarki przeszukali zastrzelonych w poszukiwaniu kosztowności. Podzielili się zawartością pudełka z kosztownościami, znalezionymi przy zwłokach jednej z kobiet - dodał historyk.

Jak podkreślił, pomimo tej makabrycznej zbrodni i ryzyka wykrycia, we wsi byli nadal rolnicy, którzy ukrywali Żydów przed Niemcami. Wojnę udało się przeżyć dwudziestu z nich.

Eilert Dieken nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności za zastrzelenie rodziny Ulmów i Żydów; jego zbrodnia pozostała bezkarna. Po zakończeniu wojny alianckie władze denazyfikacyjne uznały Eilerta Diekena za wolnego od zarzutów (Entlastet) - w związku z tym mógł po powrocie do rodzinnego Esens spokojnie kontynuować pracę w policji - najpierw jako inspektor, a później jako komisarz.

Dieken "nigdy nie ukrywał, że w latach 1940-1944 był szefem krakowskiej żandarmerii okręgowej" - wyjaśnia Elmar Luebbers-Paal.

Dieken zmarł 23 września 1960 roku - jeszcze przed zakończeniem wstępnego śledztwa w sprawie sprawowania przez niego funkcji szefa żandarmerii w okręgu krakowskim. Jego pomocnik Joseph Kokott został ujęty na terenie Czechosłowacji, wydany Polsce i skazany na 25 lat więzienia. Zmarł w więzieniu w 1980 roku.

Źródło: PAP / pk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Patrzcie, jak umierają polskie świnie, które udzielały schronienia Żydom!". Kat Ulmów nigdy nie odpowiedział za zbrodnie
Komentarze (3)
XZ
~XY Z
12 września 2023, 14:33
Natomiast drugi z morderców, który wypowiedział słowa o polskich świniach, był Czechem w hitlerowskich formacjach. Osobiście rozstrzelał dzieci Ulmów, miał na sumieniu też kilkuset Żydów czym się chełpił. Miejscowa ludność bała się go i nazwała "diabłem z Łańcuta". Po wojnie odnaleziono go w bratniej Czechosłowacji, po procesie w Rzeszowie skazano na śmierć ale wyrok zamieniono na dożywocie. Zmarł w więzieniu w 1980 r. Ale to był Czech, Niemiec natomiast skutecznie schował się za żelazną kurtyną.
AS
~Antoni Szwed
11 września 2023, 11:02
No właśnie tak trzeba z imienia i nazwiska wskazywać na zbrodniarzy niemieckich. Są męczennicy, to muszą być ich mordercy. Nie możemy zapomnieć, ani my ani tym bardziej przyszłe pokolenia, o tych bestiach niemieckich, tej dziczy hitlerowskiej (ok. 90% Niemców popierało Hitlera w czasie wojny), tych "nadludzi", którzy dawali sobie diabelskie prawo do nieograniczonego mordowania osób podbitych narodów. Dieken był okrutny wobec "podludzi": Polaków i Żydów, wobec swoich dzieci był ciepłym, miłym tatusiem. Takich Niemców, "miłych tatusiów" były całe legiony w III Rzeszy. Ludobójstwo nie ulega przedawnieniu, zaś niewinni, dobrzy ludzie nie muszą zostawać męczennikami, bo nie ma takiego "prawa" historii. Jest tylko diabelska wola "miłych" bestii, którzy samych siebie uważali za "nadludzi". Hitler nie popełniał zbrodni sam, do tego potrzebował dziesiątków tysięcy Diekenów.
XZ
~XY Z
12 września 2023, 14:37
Drugi oprawca był Czechem i nazywał się Józef Kokott. Więc nie tylko Niemcy. Dosięgnęła go sprawiedliwość.