"Płaca minimalne w 2011 r. wyniesie 1386 zł"

(fot. PAP/Radek Pietruszka)
PAP / mik

Płaca minimalna w przyszłym roku wyniesie 1386 zł - poinformował we wtorek premier Donald Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

- Przyjęliśmy propozycję rządu, a więc niższą niż ta, która narodziła się w czasie negocjacji Komisji Trójstronnej - powiedział Tusk. Dodał, że wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak oraz minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak "mieli odrębne zdania w tej kwestii".

DEON.PL POLECA


- Rząd przyjął rekomendację ministra finansów i moją, aby utrzymać płacę minimalną na poziomie takim, jakim zaproponował rząd - podkreślił Tusk.

W ubiegłym tygodniu w Sejmie Fedak powiedziała dziennikarzom, że rząd rozważa dwie wielkości - 1386 zł i 1408 zł.

Związkowcy i pracodawcy negocjujący w Komisji Trójstronnej długo nie mogli dojść do konsensusu w tej sprawie. Fiaskiem zakończyło się poświęcone temu problemowi ostatnie spotkanie w ramach Komisji Trójstronnej z 13 września b.r. Związki zawodowe były skłonne zgodzić się na najniższe wynagrodzenie w wysokości 1408 zł. Ich zdaniem oznaczałoby to, że w przyszłym roku stosunek płacy minimalnej do średniego wynagrodzenia byłby na poziomie podobnym jak obecnie, czyli ok. 41 proc.

Natomiast pracodawcy godzili się na płacę minimalną w wysokości 1400 zł. 14 września poinformowali jednak, że akceptują propozycję związków zawodowych i płacę w wysokości 1408 zł. Zastrzegli przy tym, że warunkiem są negocjacje w ramach Komisji Trójstronnej dotyczące przepisów o zamówieniach publicznych. Chcą, by kontrakty zawarte na podstawie zamówień publicznych mogły być renegocjowane w przypadku, gdy czynniki wpływające na kształt umowy, w tym wysokość płacy minimalnej, zmieniłyby się w istotnym stopniu.

Zgodnie z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, wynagrodzenie to jest negocjowane w Komisji Trójstronnej i przyjmowane przez rząd. W przypadku, gdy strony do 15 lipca nie dojdą do porozumienia, rząd określa płacę minimalną w rozporządzeniu, które ma wydać do 15 września.

15 września Komisja Trójstronna przyjęła, w drodze korespondencyjnego głosowania, uchwałę w sprawie zmiany terminów ustalenia wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę na 2011 r.

- W myśl przyjętej uchwały terminy dotyczące uzgodnienia wysokości płacy minimalnej zostały przesunięte do dnia 29 września 2010 r. Powodem zmiany terminów była konieczność oszacowania skutków finansowych dla budżetu państwa wynikających z ewentualnego podwyższenia kwoty minimalnej do 1408 zł z pierwotnie proponowanej 1386 zł - napisano wówczas w komunikacie KT.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Płaca minimalne w 2011 r. wyniesie 1386 zł"
Komentarze (5)
T
teresa
6 października 2010, 08:35
Ewo- jak to bywa w przyrodzie- problem rozwiąże się sam.
E
Ewa
5 października 2010, 19:50
No cóż znam takich co po 35 latach ciezkiej pracy maja emeryturę 900-1000 zł. Ciekawe jak to "tuski" chcą rozwiazac
C
cvbgnh
5 października 2010, 19:46
Heh kolejna ściema tuskomatołków. Ja na pełnym etacie w szkole jako konserwator mając najniższą krajową do rąk otrzymuje 1044zł (łącznie z premią i wysługą lat) parodia a nie zarobki. Sprzataczki w szkole na pełnym etacie dostają po 700-800zł. I nie piszcie bzdur że trzeba było się uczyć a nie sprzatać. To normalny pełen etat w legalnej budżetowej firmie a nie obóz pracy gdzies na wschodzie.
TW
teresa woźniak
5 października 2010, 19:37
Naturalnie ta kwota to na umowie widnieje- brutto.Teraz ponoć kontrakty i sumy bardziej poważne.Kto się przyzna ile zarabia na etacie?
Z
Zdrówka
5 października 2010, 19:32
Około 1400 zł wynosiło moje uposażenie podstawowe wraz z wysługą lat w roku 2000. To było już 8 lat pracy w zawodzie lekarza,I stopień specjalizacji. Przeciętnie 4 dyżury w dni powszednie oraz  1 raz sobota i niedziela pod rząd / miesiąc. Praca na dyżurach dawała dodatkowy zarobek- ale nie wliczała się do czasu pracy[emerytura,renta] a przecież przeliczając to na etat- pracowałam 2 tygodnie dodatkowo w miesiącu.W sezonie urlopowym było to czasem osiem dyżurów. No i oczywiście zaraz usłyszę,że nie musiałam dyżurować. A kto niby miał to robić?  A później słychać jaki opryskliwy,niemiły lekarz,znowu się spóźnia do przychodni[ trzeba zdać raport po dyżurze w szpitalu,zebrać siły i myśli do obchodu własnych pacjentów, popędzić na drugi koniec miasta do poradni.] I kiedy tu się uczyć? Państwo jest samo sobie winne. Szkoda tylko ,że kara spotyka pacjentów, bo urzędnicy wiedzą jak stawiać nogę na gardle,żeby być natychmiast obsłużonym  i to tak, JAK SOBIE ŻYCZĄ [ diagnostyka,zaświadczenia,pobyt w izolatce].