Pogadajmy o wielodzietnych

Krzysztof Wołodźko

Dane Głównego Urzędu Statystycznego od lat pokazują ten sam trend: rodziny wielodzietne są w większym stopniu zagrożone ubóstwem. Warto żeby nasi hierarchowie i kapłani, a także katolickie media często i dobrze mówiły o wielodzietnych.

Analizy GUS dotyczące problemu zagrożenia ubóstwem rodzin wielodzietnych nie pozostawiają złudzeń. W materiałach internetowych tej instytucji czytamy jasno: "grupę najbardziej zagrożoną ubóstwem stanowią rodziny wielodzietne".

Zdaję sobie sprawę, że nie istnieje jeden model rodziny wielodzietnej, że w obrębie tej mini-grupy społecznej zachodzą zróżnicowania: zarówno co do zasobności portfela, kapitału społecznego i kulturowego. Są rodziny wielodzietne wierzących i niewierzących, część z nich żyje w (wielkich) miastach, część wybudowała sobie lub kupiła domy na wsi, jako reprezentanci zasobnej klasy średniej. Są także rodziny z wieloma dziećmi wśród "wielkomiejskiej biedoty", wielodzietne domy "od zawsze" żyjące na wsi: popeegerowskiej, zwykle bezrolnej, czy "typowo rolniczej". Stąd część ich trosk i radości jest różnych, właściwych także społecznościom, w których żyją. Wiele jednak ich łączy, na dobre i złe.

Wielodzietni nie są grupą zupełnie bierną - mają swoje portale internetowe, inicjatywy, które podejmują: to ważnych znak ich samoświadomości i samopomocy społecznej. Bo przecież, wbrew stereotypom, są to coraz częściej ludzie z całą świadomością podejmujący decyzje o wielodzietności. To wybór życia, hojności, obdarowania, nieraz z taką dozą zaufania, które osobom postronnym wydaje się - powiem to mocno - czystym idiotyzmem. Takie świadome rodziny wielodzietne to w Polsce często domy katolickie, gdzie wiarę traktuje się serio, gdzie katolicyzm, w całym bogactwie swoich form, był/jest często elementem formacyjnym najpierw zakochanych, później narzeczonych, wreszcie małżonków i rodziców.

DEON.PL POLECA

Są jednak także te rodziny, o których mówi się "patologia", gdzie wielodzietność bardziej wynikła z natury niż z rozpoznanej łaski. W ich przypadku opory opuszczają także ludzi, którzy wobec "wielodzietnych" z "wyższej półki" mają jeszcze jakieś zahamowania. Tutaj już nie ma przebacz: są czyste drwiny i jakaś dziwna, irracjonalna niechęć, złośliwa satysfakcja z faktu, że "dzieciorobom jest źle": że biedniej, że któreś dziecko "przygłupie", że korzystają z "socjalu", że "chłop pije", itd., itp. Nie ma w tym troski, zdolności do pomocy, tylko obmowa i poczucie wyższości. Najdziwniejsze gdy mówią to ludzie głośno twierdzący, że każdy ma prawo żyć jak mu się podoba - z kim chce i jak chce. Szkoda, że tego prawa odmawiają akurat wielodzietnym. Choć, w gruncie rzeczy, nie jest to dziwne: to raczej syndrom tego, że wzorce kulturowe przekazują wizję świata, w którym przedmioty liczą się więcej niż ludzie, a ubrana w różne racjonalizacje "ksobność" bardziej niż otwartość.

Wielodzietność jest dla naszego egoistycznego świata tajemnicą i krzyżem. I radością, osobistą, domową - o tym także nie można zapominać, żeby nie tworzyć dziwnego obrazu rodzin wielodzietnych jako tych "stachanowców płodności", co to "Alleluja i do przodu!": ratują pikujące w dół statystyki polskiej demografii od zderzenia z zerem. Zresztą, prawdę mówiąc, nikt im za to i tak nie dziękuje.

Gdyby w Polsce istniała lewica moich marzeń, na swoich sztandarach miałaby jako jedno z głównych haseł życzliwość i pomocniczość wobec rodzin wielodzietnych, w całej ich różnorodności. Chciałbym takiej lewicy, która bardziej się troszczy o to, żeby kobieta mogła urodzić pierwsze, drugie, trzecie, czwarte, piąte dziecko i korzystać - nie, nie z "socjalu" - z całej bogatej sieci infrastruktury społecznej, kulturowej niż takiej lewicy, która wciąż wrzeszczy, że najlepszym sposobem na "niechciane dziecko" jest skrobanka. Ale to temat na osobny felieton.

Z drugiej strony może warto, żeby nasi hierarchowie częściej zachęcali swoich kapłanów i wiernych, katolickie media do budowania pozytywnego obrazu rodzin wielodzietnych, gdyby uświadamiali nam wszystkim, jak wiele dobrego może wnosić rodzina wielodzietna do życia Kościoła i do życia społecznego.

W 2013 roku życzę Wielodzietnym nadziei, wiary i miłości. Pracy i chleba. I zdrowia. Łask bożych. Trzymajcie się!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pogadajmy o wielodzietnych
Komentarze (16)
LG
~Lola Gość
1 września 2020, 20:10
Jestem szczerze antyklerykalna i "wiarosceptyczna", do tego jestem zadeklarowaną feministką i anty-patriotką. Jestem też chyba trochę wielodzietna bo na razie 3+ ale nie zakładam, że to już koniec. Aktywna zawodowo i raczej nie uboga. I muszę przyznać, że wyjątkowo lubię Was czytać. Nie tylko w tym temacie ;))
:
:)
9 stycznia 2013, 10:00
Ja pochodzę z rodziny w której jest czworo rodzeństwa. To nie wiele, a jednak też czasami pamiętam, móno, nawet krewni, że nas za dużo. Nie wyobrażam sobie aby mogło być mniej. W mojej rodzinie chyba jest to tradycją. Nie które kuzynostwo ma 4 i więcej dzieci, Jedni są zamożni inni nie. Jednych dzieci już studiują innych są jeszcze małe. Wszystkim jest ciężko i na pewno nie są patologią. Są zdrowymi moralnie rodzinami. Na alkochol tam po prostu nie ma pieniędzy. 
LG
~Lola Gość
1 września 2020, 20:13
Mam trójkę na razie i mówią zgodnie"im więcej dzieci tym lepiej". Rodzice za to jedynacy...
UW
ur. wielodzietny - ojciec 4ki
8 stycznia 2013, 16:10
http://www.dobremie.webd.pl/index.php?option=com_events&task=view_detail&agid=338&year=2013&month=01&day=13&Itemid=5 Wielodzietni potrafią też takie rzeczy robić, bez łaski państwa... :)
8 stycznia 2013, 15:32
Ale od zawsze pamiętam, że traktowanao nas jako patologię, choć alkoholu w naszym domu nie było Też jestem z rodziny wielodzietnej i dokładnie tak samo nas traktowano - jak patologię, chociaż alkoholu w naszym domu nie było, a rodzice do nikogo o pomoc nie wyciągali ręki. Nieśmiertelne stereotypy. Myślę, że takiej właśnie rodzinie zawdzięczam wiarę. Nie dlatego, żeby w domu było jakoś szczególnie pobożnie. Raczej dlatego, że widziałam ciężko pracujących rodziców wierzących w Bożą Opatrzność.
MR
Maciej Roszkowski
7 stycznia 2013, 16:35
         Rodziny wielodzietne i dzieci z tych rodzin powinniśmy otaczać miłością i opieką, choćby w modlitwie. A może czasem  po prostu uśmiech na widok rodziców i gromadki dzieci. Prześmiewcom trzeba przypomnieć, że  te dzieci są jedyną realną szansą na ich emerytury, bo między bajki włóżmy nasze emerytury z pieniędzy odłożonych z naszych składek.          Ale opieka materialna nad nimi to obowiązek państwa. To na nim spoczywa obowiązek pomocy słabszym. To nie obowiązek moralny rządu, a obowiązek prawny wynikający z Konstytucji i wielu aktów prawnych.  "Polityka prorodzinna" państwa to kpiny. Kretyńskie "becikowe", które ma zachęcić rodziny do dzietności? VAT na produkty  dziecinne, a VAT na środki antykoncepcyjne? Przykłady mozna mnożyć. Nie liczę na wiele ze strony mojego państwa, ale w tym przypadku ani kroku w tył. Tylko stały nacisk wszystkich środowisk przy każej okazji moe coś zmienić.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
7 stycznia 2013, 15:59
Kontakt z rodzinami wielodzietnymi mam przede wszystkim poprzez Drogę neokatechumenalną. W Polsce, a teraz we Woszech. Są dla mnie umocnieniem i zbudowaniem. Każdemu kapłanowi, szczególnie młodemu, polecałbym znajomości i bywanie u wielodzietnych.
7 stycznia 2013, 13:11
Po prostu prowadzona jest niezdarna polityka żywnościowa, olbrzymie ilości żywności są nieracjonalnie niszczone dla podtrzymania ceny, żywność jest też narzędziem manipulacji w rękach możnych tego świata. O tym prawie nikt nie mówi głośno. @~Tadeusz Dlaczego niezdarna? Maksymalizująca oczekiwane przez prowadzących ją zyski, według założonego kryterium. Jak to sie o tym nie mówi? To poprostu umieszcza się w raportach o zmiaie stanu zapasów ;-)
T
Tadeusz
7 stycznia 2013, 12:59
Do Marty - świat wcale nie jest przeludniony, to bajka wymyślona przez lewackich propagandystów. Ziemia jest w stanie nakarmić bez problemu około 10 razy więcej ludzi niż żyje na niej obecnie. W wielu krajach UE płaci się rolnikom za to by ziemia leżała odłogiem. Po prostu prowadzona jest niezdarna polityka żywnościowa, olbrzymie ilości żywności są nieracjonalnie niszczone dla podtrzymania ceny, żywność jest też narzędziem manipulacji w rękach możnych tego świata. O tym prawie nikt nie mówi głośno.
T
Tadeusz
7 stycznia 2013, 12:49
"Warto, żeby nasi hierarchowie częściej zachęcali swoich kapłanów i wiernych, katolickie media do budowania pozytywnego obrazu rodzin wielodzietnych". Panie Krzysztofie na jakiej żyje pan planecie, czy w naszym kraju? To chyba pan pozostaje głuchy na wiele wypowiedzi naszych biskupów, proszę dokładnie poszukać. Pana apel raczej należy skierować do rządzących, by się przejeli tym problemem. Proszę apelować nie tylko do lewicy, ale też do libertynów i liberałów. Co do lewicy, to trafnie określa jeden z wpisów - jest pan naiwny, lewica nigdy nie wspierała rodzin wielodzietnych, one były potrzebne tylko na plakat reklamowy. Tak więc pomysł pana Tuska by występować na tle uśmiechniętej rodziny, nota bene irlandzkiej, wcale nie jest taki nowy.
ZW
Z wielodzietnej jestem ;)
7 stycznia 2013, 12:42
Mam 33 lata, 4 wspaniałe siostry i 3 wspaniałych braci. Wychowali nas kochajćy rodzice w 2 malutkich pokojach w bloku. Brakowąło czasami jedzenia, czasami było bardzo ciężko, ale dzisiiaj, mam na świecie ludzi, na których mogę zawsze liczyć, moje rodzeństwo. Caritas... hmmm, nie pomaga, nie wierzę w ta jednostkę , chcieliśmy się ubiegać o dofinansowanie na wakacyjne rekolekcje dla dziewczyn - ale nie ma szans. Bez znajomości nie podchodź. Dziewczyny są oazaowiczkami, grają na instrumentach, chodzą do szkoły muzycznej, chłopcy są dorośli, ale też utalentowani, zaradni i samodzielni - bo my musieliśmy szybko się usamodzielnić. Co dała mi wielodzietność rodziców - zaradność i to, że potrafię stawiać czoła problemom w życiu. Że mam prosty kręgosłup i dobrze wypracowaną moralność. Że widze drugiego człowieka i  jestem gotowa mu podac pomocną dłoń, bo my sobie nawzajem pomagaliśmy zawsze.  A świąt, kiedy zjeżdżamy z rodzinami, można nam pozazdrościć - 20-25 osób z dziećmi gitary, flet, skrzypce, pianino i śpiew... Ale od zawsze pamiętam, że traktowanao nas jako patologię, choć alkoholu w naszym domu nie było. Moich rodziców wyśmiewano - "co rok, to prorok" a różnica wieku między nami to około 3 lata... uśmieszki, drwiny - wtłaczano im, że powinni się wstydzć, a nie cieszyć i Bogu dziękowac za nas... a oni na przekór, mimo licznych problemów do dziś, bo jeszcze 4 się uczy, Bogu dziękują  i bez Caritasu sobie radzą.... A przy okazji, szkoda, że organizacja Caritas jest tak skorumpowana i ograniczona do "znajomości"
M
marta
7 stycznia 2013, 11:35
A ja mam wątpliwości , czy w dobie i tak już mocno przeludnionej Ziemii powinniśmy aż tak hołdować wielodzietności??? ale co do zmiany postrzegania rodzin wielodzietnych zgadzam się z autorem.
4
4zaby
7 stycznia 2013, 11:27
Wazne jest, zeby Kosciol otwarcie wyrazal szacunek dla, tych, ktorymi swiat gardzi. Nie tylko w deklaracjach. Pomagalismy kiedys finansowo wspanialej, 11-osobowej rodzinie (9-cioro dzieci). Namawialam ich do ubiegania sie o pomoc w instytucjach koscielnych. Niestety w Caritasie uslyszeli, od pani, ktora ich nie znala, ze sa rodzina pijacka. Proboszcz z ich parafii wyslal list, w ktorym zaprzeczyl rzekomemu alkoholizmowi w tej rodzinie. Serce boli, kiedy takie niesluszne oskarzenia  slyszy sie od osob pracujacych w Caritasie. Zaraz niestety przychodzi mysl o obludzie...
MW
mama wielodzietna :)
7 stycznia 2013, 11:22
Bardzo dziękuję za ten felieton !
M
Marcin
7 stycznia 2013, 11:20
W 2013 roku życzę Wielodzietnym nadziei, wiary i miłości. Pracy i chleba. I zdrowia. Łask bożych. Trzymajcie się! ------ Bóg zapłać!
7 stycznia 2013, 11:08
@Krzysztof Wołodźko "Najdziwniejsze gdy mówią to ludzie głośno twierdzący, że każdy ma prawo żyć jak mu się podoba" To nie jest dziwne bą oni mówią: "każdy ma prawo żyć jak nam się podoba" ---------------------------- "Lewica moich marzeń" - jest Pan młodym człowiekem ;-) (tylko to daje Pansę szansę zgodnie ze słowami Pisłudskiego ;-) ) Z calej lewicowości da się uratować uratować tylko spojrzenie na drugiego człowieka jako bliźniego, wobec którego ma się obowiązki.