Polska w podwyżkach

(fot. Centrum im. Adama Smitha / flickr.com)

Troszkę się zaniedbałem w minionym tygodniu z komentowaniem doniosłych reform ekonomicznych podejmowanych przez rząd, specjalnością którego stały się podwyżki.

A to cen lekarstw, a to wieku emerytalnego, a to podatków. Kraj obiegła wiadomość, że rząd, któremu nie udało się zniszczyć lekarzy i aptekarzy przy pomocy ustawy refundacyjnej, ani internautów przy pomocy umowy ACTA, wziął się za niszczenie przedsiębiorców przy pomocy podwyższenia podatków nazywanych dla zmyłki "składkami na ubezpieczenie emerytalne". Przynajmniej tak zapowiedział Pan Premier Tusk podczas jakiegoś spotkania z kobietami. Wyszedł widocznie z założenia, że "prywaciarze" nie będą mieć czasu żeby protestować, bo muszą pracować. Nikt im bowiem pensji nie wypłaca, sami ją muszą zarobić.

Przy okazji wyszło na jaw, że nie chodzi o żadne "oszczędzanie" na nasze przyszłe emerytury tylko o bieżące dochody państwa. "Prywaciarz" nie liczy przecież na emeryturę od państwa tylko na swoją własną firmę. Woli inwestować w jej rozwój, niż płacić tak zwane "składki" na emeryturę państwową. Bo perspektywa, że o wiele większe dochody na starość uzyska jak swoją firmę rozbuduje, jest o wiele bardziej realna niż perspektywa wysokiej emerytury z ZUS i OFE. Co więcej - nikt mu nie będzie dyktował, czy ma w swojej firmie pracować do lat 65, 67, czy może tylko do 50 - jeśli działalność firmy na to pozwoli.

Jak pisał ojciec socjologii - Aleksander de Tocqueville - nie ma takiego bezeceństwa, którego nie popełniłby skąd inąd nawet najbardziej liberalny rząd jak mu w kasie zabraknie pieniędzy. A zważywszy, że nasz rząd liberalny bynajmniej nie jest, to i bezeceństwa przychodzą mu łatwiej.

DEON.PL POLECA

Jerzy Urban powiedział kiedyś nieopacznie na jednej z konferencji prasowych, gdy pełnił funkcje rzecznika stanu wojennego, że "rząd się sam wyżywi". No właśnie. Musi jednak w tym celu podwyższyć podatki. Ale podatki są różne i mają różne konsekwencje.

Najgorsze są podatki dochodowe i inne podatki bezpośrednie obciążające pracę - w tym składki ubezpieczeniowe. Piszą już o tym nawet eksperci OECD w swoim oficjalnym raporcie "Taxing Wages 2009-2010". Niestety, od czasów upadku komunizmu, te akurat podatki były w Polsce najczęściej i najbardziej podwyższane. W 1989 roku tak zwana składka na ZUS wynosiła 38%. Potem wszystkie składki obciążające pracę podwyższono okresowo nawet do 47,5%. Ale w międzyczasie gdy wprowadzano podatek dochodowy to "ubruttowiono" wynagrodzenia o 20%. Oczywiście tylko na papierze. Ale konsekwencje dla płacących składki wcale nie były papierowe, tylko jak najbardziej realne. Podwyższone składki zaczęły być bowiem naliczane od sztucznie podwyższonej podstawy.

Podobno dla koncernów zachodnich praca w Polsce i tak jest tania. Być może w porównaniu z pracą w Niemczech, Francji, czy Wielkiej Brytanii. Ale już nie z Dalekim Wschodem. Polskich przedsiębiorców nie interesuje zresztą koszt pracy za granicą, tylko różnica między wynagrodzeniem netto, a podatkami i składkami, które trzeba oddać państwu. A ta różnica należy do najwyższych w Europie. A to przecież mali i średni przedsiębiorcy zatrudniają 75% legalnie pracujących Polaków. I oczywiście 100% tych, którzy pracujących nielegalnie. To w tych przedsiębiorstwach powstaje ponad 65% PKB. Jak zatem nazwać działania rządu? Jakbym nie wiedział, że głupota, pomyślałbym że sabotaż. Część przedsiębiorców przeniesie się bowiem do szarej strefy, część za granicę - na przykład na coraz bardziej popularną Słowację. Tego co planuje rząd nie zrobili "prywaciarzom" nawet komuniści! Jak to wytłumaczyć? W Ministerstwie Finansów twierdzą, że nic o planach podwyższania składek nie wiedzą. Może wiec Pan Premier tak tylko sobie "chlapnął"? Ale ostatnio wola Pana Premiera ma siłę przeistaczania się w prawo. Tak było z ustawą refundacyjną, tak było z umową ACTA. Zobaczymy jak będzie tym razem. W każdym razie Pan Premier nie będzie mógł powiedzieć, że nikt nie ostrzegał - jak próbował się tłumaczyć przy poprzednich wpadkach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polska w podwyżkach
Komentarze (26)
AZ
Artur z daleka
25 lutego 2012, 15:55
Bardzo lubię słuchać Pana wypowiedzi jak również czytać Pana artykuły.
STANISŁAW SZCZEPANEK
24 lutego 2012, 23:23
Ciekawe, jaki ułamek procennta haraczu od paliwa trafia na budowę i remont dróg ,przecież za autostrady musimy słono płacić.
24 lutego 2012, 21:11
Niestety, ale zrozumienie tego wyraźnie przekracza możliwości doktora habilitowanego i doradcy podatkowego. [...] Tak jak pisałem, to Twój sposób patrzenia na ten artykuł. Ze względu na to, co piszesz o kwalifikacjach Autora, być może powinieneś go zrewidować.
24 lutego 2012, 21:10
Ale rząd ma przenieść system podatkowy Danii, Singapuru czy Sudanu. Wszystkie jednocześnie czy tylko jeden wybrany?Sudan już mieliśmy. Może tak przeanalizować kraje, w których HDI i GNI per capita ma wyższą wartość? Składka ubezpieczeniowa czy zdrowotna to nie jest "dochód rządu" i nie wynika z tego, że "rząd potrzebuje pieniędzy".[...]Problem tu polega na tym, że nie chcesz dostrzec sensu zdania "rząd potrzebuje pieniędzy" z innego punktu widzenia. Rząd potrzebuje. Na emerytów, kosztem pracujących, co oczywiście da się uzasadnić. Nie zwracasz uwagi na to, że powstają problemy: - ten rząd ma wyjątkowo duży apetyt na dochody pracujących, którym stopniowo kończą się pieniądze, które można opodatkować (poprzednie podatki nie były w ogóle uzasadniane), - brak wiarygodnej analizy ze strony rządu, więc to obciążenie też nie jest uzasadnione, - pieniądze przejdą przez ZUS, którego operacje są mało przejrzyste i trudno mieć do nich zaufanie; obecnie ZUS wysyła sprawozdania sprzed 8 czy 10 lat, dostałem jedno niedawno. Z rok temu. Autorowi chodzi zapewne o pierwsze 2 kwestie. Dla mnie istotny jest równiez problem 3. Jeśli chodzi o NFZ, o którym piszesz, to szczerze mówiąc mam go w niewielkim poważaniu. Pieniądze, które na niego tracę wystarczyłyby na prywatne ubezpieczenie całej rodziny, z najwyższej półki, i dużo jeszcze zostanie. Dałoby się pokombinować z najdroższym ubezpieczeniem dla tych, co nie pracują (a powinni dostać minimalne) i też by jeszcze zostało. To na tym polega problem centralnego rozdawnictwa. Ta różnica, to jest to, co zabiera mi państwo. Na koszt funkcjonowania swoich, zbędnych dla mnie, instytucji. Zabiera mi rząd - bo tego nie reformuje. To samo dotyczy reszty obciążeń. Akcyza w paliwie na dziurawe drogi. Akurat tu widać pewien postęp, ale daleko nam na przykład do Chorwacji. cd..
L
leszek
24 lutego 2012, 18:24
 Czemu nie przenieść sprawdzonych rozwiązań? I to w momencie, gdy mamy "wzrost gospodarczy". Ale rząd ma przenieść system podatkowy Danii, Singapuru czy Sudanu. Wszystkie jednocześnie czy tylko jeden wybrany ? Rząd potrzebuje pieniędzy. To jest przyczyna. Jeśli chodzi o twoje uwagi pod adresem Autora, to zapomniałeś o pojęciu autorytetu. Ze względu na to, co napisałeś: "tytułem naukowym doktora habilitowanego i doradcy podatkowego", musisz się bardziej postarać, żeby udowodnić Autorowi niekompetencję.  ..... Jeśli potrafisz udowodnić, że nie mam racji, to oczywiście przyznam się do błędu. Składka ubezpieczeniowa czy zdrowotna to nie jest "dochód rządu" i nie wynika z tego, że "rząd potrzebuje pieniędzy". Dochody rządu to podatki (dochodowy i obrotowy czyli VAT), cła, akcyza, zysk z państwowych przedsiębiorstw itdp itd. Składka emerytalna trafia ZUS i są z niej finansowane bieżące i przyszłe wypłaty oraz do OFE. Podobnie składka rentowa. To nie są dochody ani wydatki rządu i nie sa wykazywane w budżecie. Co najwyżej podniesienie składki powoduje zmniejszenie rządowej dotacji do ZUS. Składka zdrowotna trafia z kolei do NFZ, to także nie sa dochody i wydatki rządu. Te opłaty zabezpieczają określone portrzeby społeczne, gdyż z czegoś trzeba ludziom wypłacać emerytury, renty (gdy nie moga pracować i nabyli uprawnień do emetytury) i trzeba ich leczyć.  Niestety, ale zrozumienie tego wyraźnie przekracza możliwości doktora habilitowanego i doradcy podatkowego. Niestety, ale zyjemy w kapitaliźmie. Więc chcąc komuś wypłacić w lutym emeryturę 1000 złotych, to ktoś wcześniej musi wpłacić kwotę 1000 złotych + koszt obsługi świadczenia. W kapitalizmie inaczej się nie da. Zaś płacić moga tylko ci, którzy osiągają dochody. Chyba, że autor domaga się, żeby rząd po prostu dodrukowal pieniędzy i je rozdał.
24 lutego 2012, 17:51
Jeśli autor tego artykułu uważa, że przyczyną wysokiej składki emerytalnej jest rząd, który rzekomo ustalił sobie za wysoki poziom tej składki, to mogę się tylko zastanawiać, kto temu panu dał tytuł naukowy dokotora i doradcy podatkowego. Jeśli tak uważa, to masz rację. Ale nie sądzę, że o to mu chodzi. Jeśli analiza systemu emerytalnego (gdzie ona jest - to wygląda na kolejną akcję premiera w rodzaju dopalaczy) wskazuje, że należy podnieść składkę emerytalną, to należy przeanalizować, jaki ma to wpływ na społeczeństwo. Jak już pisałem, to nie jest obojętne. Tu podniesienie VAT i akcyzy, tu składki rentowej. A teraz emerytalnej. Za chwilę będę musiał dopłacać do tego, że pracuję. Tak było w Szwecji. To budzi sprzeciw. Mi to przypomina mentalnośc z epoki socjalizmu, gdzie wszystkiemu był winien rząd i ustrój. Ale tak było :)
G
Groszek
24 lutego 2012, 17:50
Nie interesuje mnie co jest w Danii, ani tym bardziej co jest na Malce, w Nigerii czy w Singapurze. Raczej mnie interesuje co jest tutaj. Nie intetesuje mnie system podatkowy w Sudanie. Zaś od autora tego artykułu, który się chwali tytułem naukowym doktora habilitowanego i doradcy podatkowego można chyba oczekiwać czegoś więcej, niż narzekania, że podatki są za wysokie i podawania plotek z jakiegoś nieznanego "spotkania z kobietami". I jeszcze wmawiania, że nie ma znaczenia z jakiego tytułu są obciążnie. I nawet bez próby refleksji, jaka jest przyczyna tak wysokiego obciążenia składką emerytalną. A mnie interesuje co jest w Danii, nawet na Malcie, czy w Singapurze. Jeśli są kraje gdzie lepiej rozwiązano system podatkowy niż u nas, to powinniśmy chociaż go poznać, a nie odrzucać, bo w "Polsce jest inaczej". To że Tusk coś wygaduje, bo tak "powiedział Rostowski" nie oznacza wcale, że to są jedyne dobre rozwiązania dla Polski. Zamiast produkować nowe rzesze biurokratów i co się z tym wiąże podnosić podatki niech rząd zajmie się redukcją przepisów, którę wzrost urzędniczych etatów wymuszają. Obawiam się jednak, że do takich decyzji Tusk nie jest zdolny. Podcinałby gałąź na której siedzą jego wyborcy. Wszechwiedzący ~leszek jesteś doradcą Rostowskiego, Tuska, czy Boniego???
24 lutego 2012, 17:42
Nie interesuje mnie co jest w Danii, ani tym bardziej co jest na Malce, w Nigerii czy w Singapurze. Raczej mnie interesuje co jest tutaj. Nie intetesuje mnie system podatkowy w Sudanie. Widzisz, to niedobrze, że cię to nie interesuje. Skoro można zrobić to dobrze w innych krajach, to czemu nie można zrobić tego dobrze w naszym kraju? Czemu nie przenieść sprawdzonych rozwiązań? I to w momencie, gdy mamy "wzrost gospodarczy". Zaś od autora tego artykułu, który się chwali tytułem naukowym doktora habilitowanego i doradcy podatkowego można chyba oczekiwać czegoś więcej, niż narzekania, że podatki są za wysokie i podawania plotek z jakiegoś nieznanego "spotkania z kobietami". I jeszcze wmawiania, że nie ma znaczenia z jakiego tytułu są obciążnie. I nawet bez próby refleksji, jaka jest przyczyna tak wysokiego obciążenia składką emerytalną. Rząd potrzebuje pieniędzy. To jest przyczyna. Jeśli chodzi o twoje uwagi pod adresem Autora, to zapomniałeś o pojęciu autorytetu. Ze względu na to, co napisałeś: "tytułem naukowym doktora habilitowanego i doradcy podatkowego", musisz się bardziej postarać, żeby udowodnić Autorowi niekompetencję. Dla mnie twoje argumenty są nieprawdziwe. Autor wskazuje, jak zostało nazwane dodatkowe obciążenie podatkowe i w jakiej chwili ono powstanie. I zgadzam się z nim, że dla podatnika nie ma znaczenia, jak je nazwiemy i kiedy powstanie. Dostanę na konto mniej pieniędzy, w zamian za obietnicę bez pokrycia. W zamian za emeryturę, której albo nie dożyję, albo która będzie śmieszna, albo którą mi zabierze któryś z następnych rządów. Co z ubezpieczeniem rentowym? Jaką mam z niego korzyść? Co z wyższym VATem? Te wszystkie obciążenia mają wspólną cechę: nie ma z nich wymiernej korzyści dla płacącego. To, w którym miejscu są zabierane pieniądze - ma znaczenie drugorzędne, żeby nie powiedzieć: żadne. Jeśli potrafisz udowodnić, że nie mam racji, to oczywiście przyznam się do błędu.
L
leszek
24 lutego 2012, 17:31
 Jeśli autor tego artykułu uważa, że przyczyną wysokiej składki emerytalnej jest rząd, który rzekomo ustalił sobie za wysoki poziom tej składki, to mogę się tylko zastanawiać, kto temu panu dał tytuł naukowy dokotora i doradcy podatkowego. Mi to przypomina mentalnośc z epoki socjalizmu,  gdzie wszystkiemu był winien rząd i ustrój.
24 lutego 2012, 17:29
Z punktu widzenia ekonomii istnieje zasadnicza różnica między podatkiem dochodowym, VAT, akcyzą, składką na ubezpieczenie emerytalne lub zdrowotne. itp itd. Jak komuś to wszystko jedno i się upiera, że się zna na ekonomii, to serdeczenie współczuję. Ktoś taki niewiele z tego świata rozumie. A już zdecydowanie odradzam zajmowania się biznesem, to dobrze nie rokuje. Tak, jest różnica polegająca na tym, w jakiej chwili powstaje obowiązek podatkowy i czemu jest przyporządkowany. To jednak nie o to chodzi, bo to dość oczywiste. Elementarne pytanie dotyczy czego innego: jaka jest korzyść dla płacącego podatki. Mogę zaakceptować socjalizm i płacić nawet 100% podatku, jeśli dostanę od państwa wszystko, czego chcę i na co zapracowałem. Wygodne mieszkanie, dobre jedzenie, porządne ubranie, samochód jaki chcę, wakacje, emeryturę, rozrywkę, leczenie, dobre drogi i co tam jeszcze sobie wymyślę. Tak jednak nie jest. Nie dostaję nic. A do 100% coraz bliżej.
L
leszek
24 lutego 2012, 17:24
Nie interesuje mnie co jest w Danii, ani tym bardziej co jest na Malce, w Nigerii czy w Singapurze. Raczej mnie interesuje co jest tutaj. Nie intetesuje mnie system podatkowy w Sudanie. Zaś od autora tego artykułu, który się chwali tytułem naukowym doktora habilitowanego i doradcy podatkowego można chyba oczekiwać czegoś więcej, niż narzekania, że podatki są za wysokie i podawania plotek z jakiegoś nieznanego "spotkania z kobietami". I jeszcze wmawiania, że nie ma znaczenia z jakiego tytułu są obciążnie. I nawet bez próby refleksji, jaka jest przyczyna tak wysokiego obciążenia składką emerytalną.  Obciążenia "państwowe" w naszym kraju są bardzo wysokie. Rząd je podnosi. To powoduje sprzeciw. Są inne opcje, których rząd nie wprowadza. Dania uchodzi za państwo opiekuńcze. Czy wiesz, że pomimo tego, że VAT w Danii jest wyższy, niż w Polsce, to łączne opodatkowanie w Danii jest niższe? Porównaj to, co oferuje Dania obywatelom, i to, co oferuje Polska. Łączne opodatkowanie w krajach takich jak w Unii - Malta, czy poza Unią - np. Singapur, są śmieszne w porównaniu z tym, co zabiera nam nasze państwo. W przeciwieństwie do Polski, w tych krajach obywatele czerpią jakąś korzyść ze swoich podatków. Jeśli zestawić relację PKB na osobę do tego, co zostaje w kieszeni podatnika, to jesteśmy bliżej Nigerii czy Sudanu niż krajów rozwiniętych. To należy zreformować, niezależnie od tego, czy lubi się PO, czy nie. Nie pamiętam rządu, no może poza drobnym epizodem w przypadku PiS, zaplanowanym chyba przez SLD, który obniżyłby daniny w naszym kraju. Wszystkie rządy są równie złe, jeśli chodzi o historię naszej gospodarki w ciągu ostatnich 20 lat.
L
leszek
24 lutego 2012, 17:16
Czy do tego ca pisze autor tego artykułu, które nie widzi róznicy między podatkami i składkami, składkami sprzed reformy emerytalnej i po reformie [...] i nie wie, co z tych składek jest finansowane. Z punktu widzenia ekonomii nie ma znaczenia, jak nazwiemy obowiązkowe daniny. Efekt jest taki sam. A co do celów. Hm... Jeśli jest Pan przekonany, że ktoś inny potrafi zadbać o Pana lepiej niż Pan sam o siebie, to nie mam nic do dodania. Z punktu widzenia ekonomii istnieje zasadnicza różnica między podatkiem dochodowym, VAT, akcyzą, składką na ubezpieczenie emerytalne lub zdrowotne. itp itd.  Jak komuś to wszystko jedno i się upiera, że się zna na ekonomii, to serdeczenie współczuję. Ktoś taki niewiele z tego świata rozumie. A już zdecydowanie odradzam zajmowania się biznesem, to dobrze nie rokuje.
24 lutego 2012, 17:08
Obciążenia "państwowe" w naszym kraju są bardzo wysokie. Rząd je podnosi. To powoduje sprzeciw. Są inne opcje, których rząd nie wprowadza. Dania uchodzi za państwo opiekuńcze. Czy wiesz, że pomimo tego, że VAT w Danii jest wyższy, niż w Polsce, to łączne opodatkowanie w Danii jest niższe? Porównaj to, co oferuje Dania obywatelom, i to, co oferuje Polska. Łączne opodatkowanie w krajach takich jak w Unii - Malta, czy poza Unią - np. Singapur, są śmieszne w porównaniu z tym, co zabiera nam nasze państwo. W przeciwieństwie do Polski, w tych krajach obywatele czerpią jakąś korzyść ze swoich podatków. Jeśli zestawić relację PKB na osobę do tego, co zostaje w kieszeni podatnika, to jesteśmy bliżej Nigerii czy Sudanu niż krajów rozwiniętych. To należy zreformować, niezależnie od tego, czy lubi się PO, czy nie. Nie pamiętam rządu, no może poza drobnym epizodem w przypadku PiS, zaplanowanym chyba przez SLD, który obniżyłby daniny w naszym kraju. Wszystkie rządy są równie złe, jeśli chodzi o historię naszej gospodarki w ciągu ostatnich 20 lat.
24 lutego 2012, 17:08
Ale do czego się ta uwaga odnosi. Zarówno do treści artykułu, jak i do próby porównania PRL i obecnego ustroju gospodarczego. Czy to takie ogólne biadolenie, że ceny są wysokie i płace niskie i wszystkiemu winien ustrój czy rząd ? Leszku drogi, nic nie pisałem o płacach ani o cenach. Czy do tego ca pisze autor tego artykułu, które nie widzi róznicy między podatkami i składkami, składkami sprzed reformy emerytalnej i po reformie. Czy jesteś pewien, że Autor nie widzi tej różnicy? Nie wydaje ci się, że ten zarzut jest trochę nierealny? I który pisze o jakiś nieistniejących planach podwyżek zapowiedzianych na "spotkaniu z kobietami". Zapomniałeś o podwyżkach VAT, akcyzy i podniesieniu składki rentowej. Odniosłem wrażenie, że Autor ma za złe rządowi te wszystkie podwyżki. I który zdaje się, że głęboko wierzy, ze wysokość składek ubezpieczeniowych to rząd sobie ustala z powietrza i mimo posiadania doktoratu i habilitacji nie wie, co z tych składek jest finansowane. No właśnie, może zdaje się. I może tobie się tak zdaje. Odniosłem odmienne wrażenie. Nie rozmawiajmy o tym, co się zdaje, tylko o problemach, o których mówi ten artykuł. cd..
P
Paweł
24 lutego 2012, 16:46
 Czy do tego ca pisze autor tego artykułu, które nie widzi róznicy między podatkami i składkami, składkami sprzed reformy emerytalnej i po reformie [...] i nie wie, co z tych składek jest finansowane. Z punktu widzenia ekonomii nie ma znaczenia, jak nazwiemy obowiązkowe daniny. Efekt jest taki sam. A co do celów. Hm... Jeśli jest Pan przekonany, że ktoś inny potrafi zadbać o Pana lepiej niż Pan sam o siebie, to nie mam nic do dodania.
L
leszek
24 lutego 2012, 15:45
 Ale do czego się ta uwaga odnosi. Czy to takie ogólne biadolenie, że ceny są wysokie i płace niskie i wszystkiemu winien ustrój czy rząd  ? Czy do tego ca pisze autor tego artykułu, które nie widzi róznicy między podatkami i składkami, składkami sprzed reformy emerytalnej i po reformie. I który pisze o jakiś nieistniejących planach podwyżek zapowiedzianych na "spotkaniu z kobietami". I który zdaje się, że głęboko wierzy, ze wysokość składek ubezpieczeniowych to rząd sobie ustala z powietrza i mimo posiadania doktoratu i habilitacji nie wie, co z tych składek jest finansowane.
24 lutego 2012, 15:25
Wydaje mi się, że fakt, że za PRLu były złe warunki dla rozwoju przedsiębiorczości nie usprawiedliwia faktu, że obecnie są również złe. To jak dyskusja nad tym, co jest lepsze, dżuma czy trąd. Oba systemy są chore. Łączne obciążenia fiskalne pracownika sięgają 70-80% w zależności od tego, na co przeznacza dochody i jaki jest poziom jego zarobków. Składają się na to: podatek dochodowy (18%), ubezpieczenia społeczne i składki (32%, w tym sam koszt utrzymania ZUS można szacować na 3%), VAT (23%), akcyzy. Jeśli prowadzę działalność i dzięki dobrym zyskom na pracownika mogę przeznaczyć 10000zł miesięcznie, co się wydaje dość dużą sumą, to z tego, w formie różnych obciążeń, do "państwa" wraca 7000-8000zł, z czego mój pracownik nie ma nic. Niemal nic. Ma dziurawe drogi i prywatnych lekarzy, za których płaci z własnej kieszeni. O emeryturach lepiej nie mówmy bo po co się denerwować :) To, że kiedyś było źle w inny sposób, nie zmienia faktu, że obecnie też jest źle. Nie tak źle, jak za PRL, ale nie mogę nazwać choroby państwa - stanem normalnym. Konieczne są reformy. Zresztą obecny rząd prezentował się jako "liberalny" przed pierwszymi wygranymi wyborami. Z tego "liberalizmu" pozostał jedynie niesmak.
L
leszek
24 lutego 2012, 14:51
 Natomiast można się zgodzić z poglądem, ze pewnej grupie przedsiębiorcom się cąłkiem nieźle żyło za PRL. I wcale nie piali z zachwytu po nastaniu kapitalizmu, zwłascza gdy się okazało, że wraz z tym kapitalizmem do Polski zawitał import z Chin i gdy się okazało, że Chińczycy tez potrafią robić taką samą tandetę, tyle tylko, że dużo taniej.
L
leszek
24 lutego 2012, 14:46
W roku 1992 podniesiono składkę ZUS z 43 na 45%. Nic więcej się nie zmieniło. Zaś pogląd, że za PRL się lepiej przedsiębiorcom żylo pod "względem podatkowym" to pominę litościwie milczeniem, ale tak dobrego dowcipu to dawno nie słyszałem. Przecież w roku 1999 miało miejsce nie tyle "ubruttowienie", ale przede wszystkim całkowita zmiana systemu emerytalnego w Polsce. Autor tego nie wie ? A przedstawia się doktor habilitowany nauk prawnych i doradca podatkowy. To chyba kolejny dowód na głęboki kryzys polskiej nauki. Rzyczywiście mamy kryzys polskiej nauki skoro ludzie nie potrafią przeczytać krótkiego tekstu ze zrozumieniem. Prof. Gwiazdowski określenia "ubruttowienie" stosuje do wprowadzenia podatku dochodowego, a nie reformy emerytalnej z 1999. Ponadto to, że sposób naliczania składki emerytalnej się zmienił nie znaczy wcale, że nie można porównywać faktycznej wysokości kwot jakie obciążają przedsiębiorców w róznych systemach naliczania składek. Na koniec dodam, że z tekstu Gwiazdowskiego można co najwyżej wywnioskować, że przedsiębiorcom żyło się lepiej za "komunizmu" pod względem podatkowym, a nie, że było lepiej w ogólności.
D
Desmond
24 lutego 2012, 11:54
 Leszek znowu trolluje? Eh, co za czasy. Z prof. Gwiazdowskim jak i z prof. Rybińskim zgadzam się jak mało z kim. Wybitni naukowcy i chyba jedni z nielicznych, którzy naprawdę chcą dobra Polski. Tylko co z tego, skoro głupi lud i tak wybierze tę samą klikę do sejmu. Tę samą, która rządzi Polską od 20 lat. Ot choćby taki Pawlak, z kim on nie był w koalicji? Jest taka partia z którą nie byłby w stanie zawiązać sojusz byle tylko utrzymać się przy stołkach? Niestety, ludzie nie rozumieją, że im mniej państwa w państwie, tym lepiej dla ludu. W Ameryce ludzie zaczynają się budzić, co widać choćby po coraz większym poparciu dla Rona Paula. A u nas? U nas dalej najwyższe popracie mają dalej te same cwaniaki. O reformie systemu emerytalnego mówił pewien pan z muszką od kilkunastu lat, ale gdyby tam słuchał tego oszołoma...
T
tak
24 lutego 2012, 11:39
To  nie pierwszy raz , kiedy leszek nie rozumie co czyta.
N
nasciturus
24 lutego 2012, 11:17
Przecież w roku 1999 miało miejsce nie tyle "ubruttowienie", ale przede wszystkim całkowita zmiana systemu emerytalnego w Polsce. Autor tego nie wie ? A przedstawia się doktor habilitowany nauk prawnych i doradca podatkowy. To chyba kolejny dowód na głęboki kryzys polskiej nauki. Rzyczywiście mamy kryzys polskiej nauki skoro ludzie nie potrafią przeczytać krótkiego tekstu ze zrozumieniem. Prof. Gwiazdowski określenia "ubruttowienie" stosuje do wprowadzenia podatku dochodowego, a nie reformy emerytalnej z 1999. Ponadto to, że sposób naliczania składki emerytalnej się zmienił nie znaczy wcale, że nie można porównywać faktycznej wysokości kwot jakie obciążają przedsiębiorców w róznych systemach naliczania składek. Na koniec dodam, że z tekstu Gwiazdowskiego można co najwyżej wywnioskować, że przedsiębiorcom żyło się lepiej za "komunizmu" pod względem podatkowym, a nie, że było lepiej w ogólności.
P
POfil
24 lutego 2012, 10:47
Przecież w roku 1999 miało miejsce nie tyle "ubruttowienie", ale przede wszystkim całkowita zmiana systemu emerytalnego w Polsce.  ...Ale jak tam - w odróżnieniu od autora - za Gomułką nie tęsknię. Fakt, że odbiorcą tego tekstu jest portal o treści religijnej, przecież nie oznacza, że zaraz trzeba podsyłać jakieś dyrdymały i banialuki. Leszku- czy ty tylko tak udajesz czy nie wiesz rownie podstawowych spraw a sam przytaczasz .Pewnie komunisci w 1999 roku zrobili tzw. reforme emerytalna i pewnie Kaczynski teraz na nowo wprowadza"nowy lepszy lad jednynie slusznej partii" Odrobina dobrej woli. Rzad szuka roboli Mysl sam - to nie boli.
L
leszek
24 lutego 2012, 09:57
 Przecież w roku 1999 miało miejsce nie tyle "ubruttowienie", ale przede wszystkim całkowita zmiana systemu emerytalnego w Polsce.  Autor tego nie wie ? A przedstawia się doktor habilitowany nauk prawnych i doradca podatkowy. To chyba kolejny dowód na głęboki kryzys polskiej nauki. Na szczeście na dobór doradcy podatkowego mam wpływ i na pewno wiem u kogo porady lepiej nie szukać. Przecież składki na ubezpieczenia społeczone przed  reformą i po reformie to zupełnie rózne rzeczy, to tak jakby porównywać liczbę gruszek i jabłek w sadzie. Odmienne są zasady opodatkowywania i zupełnie gdzie indziej te składki trafiają i inne rzeczy się z nimi dzieją. Przed reformą przedsiębiorstwo przecież liczyło składkę od całego funduszu płac na poziomie zakładu, bez podziału na pracowników. Stosując tę dziwaczną metodę proponowaną przez autora, to można powiedziec, że najlepiej w Polsce przedsiębiorcom było za Gomułki, gdzie przecież składka wynosiła 2-4 %. Ale jak tam - w odróżnieniu od autora - za Gomułką nie tęsknię. Fakt, że odbiorcą tego tekstu jest portal o treści religijnej, przecież nie oznacza, że zaraz trzeba podsyłać jakieś dyrdymały i banialuki.
H
HK
24 lutego 2012, 06:04
To by nie było takie "wesołe", gdyby nie jego realne skutki, które przyniosą nie tylko narzekania na zdzierstwo w imię "dobra dla biednych", ale całkiem zmieli nadzieję na lepsze czasy. A bez nadziei człowiek nie potrafi żyć. Nic dziwnego, że Polacy uciekają tam, gdzie jest chociaz nadzieja. A nasz rzad nazywa się "naszym", który o nas dba. O kogo więc on dba? Nawet nie o siebie?
STANISŁAW SZCZEPANEK
24 lutego 2012, 04:30
 "Polska nierządem stoi" Nasze Słoneczko Peru wykończyło już na polecenie Drogiej Pani Anieli stocznie, cukrownie i wszystkie konkurencyjne gałęzie przemysłu, teraz kolej przyszła na prywaciarzy...