Pożegnanie z poetą

(fot. wwarby/flickr.com)

Smutno jest żegnać się czytelnikowi ze Stanisławem Barańczakiem. Smutno żegnać w myślach kogoś, komu zawdzięcza się sporo wtajemniczeń nie tylko w ojczysty język.

Pierwsze spotkanie z wierszami Stanisława Barańczaka zawdzięczam tomikowi "159 wierszy", wydanemu przez ZNAK w 1990 roku. Brzydka, szara okładka ozdobiona grafiką - ciemne, przytłaczające wnętrze pomieszczenia rozjaśnia smuga światła płynąca z uchylonych drzwi. Czy to była metafora tamtych czasów, czy może czegoś znaczniejszego - ludzkiej kondycji w świecie? Jedno nie wyklucza drugiego.

Najważniejsze były same wiersze, autorski wybór poezji z lat 1968-1988, w tym utworów "nieoficjalnych", wcześniej nie zaaprobowanych przez PRL-owską cenzurę.  Pamiętam, że zafrapowała mnie wówczas w poezji Barańczaka zdolność do włączania mowy potocznej w język literacki. To czyniło jego wiersze bliższymi świata, dawało im moc opisywania rzeczywistości: "ci, którzy biją czołem, będą bić / w twarz, ale nic się nie zmieni; / ci wszyscy, / co nie umieją dzisiaj / spoglądać w oczy, będą strzelać jutro / pomiędzy oczy".

Ale chyba najbardziej intrygujący był wiersz dość oczywisty do odczytania dla każdego, kto wychował się w tamtych czasach. Wiersz - brzydko mówiąc - podręcznikowy, czyli "Określona epoka", naśladujący styl przemówień wygłaszanych wówczas przez ludzi władzy:

"Żyjemy w określonej epoce (odchrząknięcie) i z tego /
trzeba sobie, nieprawda, zdać z całą jasnością. /
Sprawę. Żyjemy w (bulgot /
z karafki
) określonej, nieprawda /
epoce, w epoce /
ciągłych wysiłków na rzecz, w /
epoce narastających i zaostrzających się i /
tak dalej (siorbnięcie), nieprawda. Konfliktów. /

(…)

Kto ma pytania? Nie widzę. /
Skoro nie widzę, widzę, że będę wyrazicielem, /
wyrażając na zakończenie przeświadczenie, że /
żyjemy w określonej epoce, taka /
jest prawda, nieprawda, /
i innej prawdy nie ma".

Twórczość Barańczaka z tamtych lat miała swoje "kulturalne stronnictwo", czyli Nową Falę, kojarzoną z Pokoleniem 1968 roku. Do Nowej Fali należeli twórcy także dziś kojarzeni całkiem nieźle: Leszek A. Moczulski, Ewa Lipska, Ryszard Krynicki, Adam Zagajewski, ale też niemal zupełnie zapomniani: Stanisław Stabro, Jacek Bierezin, Marianna Bocian. Co ich łączyło? Przekonanie, że sztuka ściśle wiąże się z życiem, że nie może być "czystym estetyzowaniem", że aby sztuka i rzeczywistość "nawiązały ze sobą kontakt" trzeba opowiedzieć się choćby przeciw językowi propagandy, przeciw rozlicznym przemilczeniom i kłamstwom swoich czasów. Nie bez przyczyny głośny manifest Nowej Fali, pióra Adama Zagajewskiego i Juliana Kornhausera nosił tytuł "Świat nie przedstawiony".

A zatem - rzeczywistość. Ta siermiężna, peerelowska. Ale gdyby była to tylko publicystyka poetycka to nie przetrwałaby próby czasu. Było coś więcej - refleksja moralna, egzystencjalna. Były pytania o człowieka jako istotę rozdartą między prawdą a fałszem; pytania o człowieka wobec Boga, czy może - pytania o sens wiary w Boga w świecie "oficjalnie bezbożnym" (czy tak odległym od naszego?). Stąd choćby wiersz "NN próbuje sobie przypomnieć słowa modlitwy" (notabene jest to jeden z utworów poety znanych także z wyśpiewanej interpretacji Jana Krzysztofa Kelusa):

"Ojcze nasz, którego nie ma, /
Którego imienia nikt nawet nie wzywa /
prócz dydaktycznych broszur piszących Cię z małej litery, /
bo świat radzi sobie bez Ciebie, /
bądź: /
ten człowiek, który kładzie się spać i przelicza /
wszystkie te dzisiejsze /
kłamstwa, lęki, zdrady, /
wszystkie hańby konieczne i usprawiedliwione /
musi wierzyć, żeś jednak jest, /
musi wierzyć, żeś jest, aby przespać /
tę jeszcze jedną noc".

Barańczak nie skończył się na Nowej Fali. Na początku lat 80. XX w., przymuszony do emigracji, tworzył i tam, w Stanach Zjednoczonych, na własnej skórze przekonując się o bolączkach i dylematach życia na obczyźnie, znanych chyba każdemu pokoleniu Polaków (polecam świetny wiersz "Garden Party"!). To jemu zawdzięczamy "Antologię angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia", liczne przekłady dzieł Szekspira, ale także tłumaczenie jednej z powieści fantasy Ursuli Le Guin - "Czarnoksiężnik z Archipelagu" (z cyklu "Ziemiomorze") i przekłady rosyjskich poetów: Osipa Mandelsztama, Josifa Brodskiego. Oto próbka tłumaczenia tego ostatniego, fragment wiersza "Sonet":

"Do okna obrócony twarzą /
jeszcze opijasz się ciepłym powietrzem. /
A ja w zadumie korytarzem błądzę /
i z przesłuchania brnę na przesłuchanie,
póki nie trafię w ten odległy kraj, /
gdzie nie ma stycznia, lutego, ni marca".

Barańczak tak pisał o swojej pracy tłumacza i statusie emigranta w książce "Tablica z Macondo. Osiemnaście prób wytłumaczenia, po co i dlaczego się pisze" (Londyn 1990): "Kiedy przenosi się za granicę tę prywatną firmę, jaką jest własne życie, jednym z głównych kosztów operacyjnych staje się w większości wypadków kolosalny wydatek wysiłku potrzebnego do opanowania nowego języka - to wydaje się dość oczywiste. Trudniej pojąć, że wysiłek bynajmniej nie ustaje w momencie, gdy imigrant osiągnął podstawową biegłość, czy nawet płynność, w języku kraju swojego osiedlenia. Przeciwnie: również wtedy, a może nawet właśnie wtedy okazuje się - ku nieustającej udręce przybysza - jak niezliczone są okoliczności, w których język ten rozmija się z jego wcześniejszym systemem nazywania świata czy wyrażania siebie, i jak nieustannie ów nowy system znaczeń ugniata i odkształca jego dawno uformowaną świadomość. (…) Imigrancki Syndrom Wieży Babel to może po prostu inna nazwa dla momentu iluminacji, w którym pojmujemy, że pomieszanie ludzkich języków jest tylko najłatwiej dostrzegalnym objawem irytującej i upajającej wielości wszystkiego, co nas otacza".

I jest również Barańczak - autor limeryków, najradośniejszy, w takim wydaniu najbardziej chyba podobny do swojej siostry Małgorzaty Musierowicz.
  
Jak pożegnać poetę, krytyka literackiego, jednego ze współtwórców Komitetu Obrony Robotników? Poetę prozy życia i tłumacza metafizycznych fraz angielskich liryków? Może fragmentem jednego z jego wierszy, wskazaniem dla nas, jeszcze tutaj żyjących:

"kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać? /
kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze? /
czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy /
w świecie /
czuł się jak u siebie w domu?".

Stanisław Barańczak: 13 listopada 1946 - 26 grudnia 2014  r.

R.I.P. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pożegnanie z poetą
Komentarze (6)
Olinka
1 stycznia 2015, 18:33
Dziękuję za to wspomnienie Poety, bo... Brańczak był, jest nadal wielki i bliski.
S
Słaba
31 grudnia 2014, 15:32
Z wierszy samego Barańczaka, może na dzisiaj "Ja wiem, że to niesłuszne": Tak, ja wiem, ale kiedy ocknąłem się przed włączonym telewizorem, kiedy mignęła na ekranie ta twarz (ja wiem) ogłuszona dziecięcym zdumieniem bólu, kiedy przez parę sekund (ja wiem, że) w moich oczach to przetrącone wybuchem ciało czołgało się jak najdalej od linii okopów, kiedy (ja wiem, że to) jeszcze w chwilę potem w moich oczach płynęły jego łzy po umazanej błotem czy krwią twarzy - ja wiem, że to niesłuszne, że niesłuszny był kształt hełmu, niewłaściwy model karabinu, nie ten okop, nieprawidłowy kierunek pełzania, nie na miejscu te łzy, a nade wszystko, nade wszystko niesłuszne było wszystko, co widziałem, co widziałem, ogłuszony dziecięcym zdumieniem nie mojego, nie naszego bólu, ale mimo to (ja wiem, że to niesłuszne) widziałem, mimo to widziałem (ja wiem, że), mimo to byłem nim przez chwilę (ja wiem) i bardzo chciałem, przysięgam, tylko przez chwilę, żeby nie trafił mnie nowy odłamek, żeby udało mi się dotrzeć do swoich i żebym wrócił cały do domu, ja wiem, że to było, ja wiem, przysięgam, ja wiem.
S
Słaba
31 grudnia 2014, 15:27
Świetne przekłady Szekspira. Może na dzisiaj do refleksji z przekładów: - z Brodskiego ("Część mowy"): (... )  Życie, któremu – ponieważ darowanie – patrzeć w pysk się nie da, obnaża zęby przy każdym ponownym spotkaniu. I z człowieka zostaje część jego mowy. Część mowy w ogóle. Część mowy. - z angielskich poetów metafizycznej XVII wieku: z Georga Herberta („Dźwig” - ładunek, lina, przeciwwaga): „Jeśli”, rzekł Pan, „dołożę I ten ostatni klejnot – ród człowieczy Nie mnie czcić będzie, ale dary Boże, Spokój Wszechrzeczy miast Pana Wszechrzeczy: Tak szkodę wspólną stworzę. Choć mu dobra przystoją Inne – niepokój zaspokojenia Niech pcha człowieka ku trudom i znojom; Jeśli nie dobroć, to ciężar znużenia Wzniesie go na pierś moją”.
G
Gosha
30 grudnia 2014, 14:46
Wielka strata. Wielki Mistrz. Zanim wpadły mi w ręce dzieła Sheakspeare, w tłumaczeniu Barańczaka, twierdziłam że to staroć, nie wart uwagi. Jego talent, wrażliwość, przywrócił tego autora Polakom. A Dr. Seuss, pisany przecież dla dzieci, w tłumaczeniu Barańczaka zachwyca, śmieszy, czaruje. Dziękuję. Spoczywaj z Pokoju.
MR
Maciej Roszkowski
30 grudnia 2014, 09:40
BNardzo wiele skorzystałem z lektury Jego książki na temat sztuki przekładu
M
Margi
30 grudnia 2014, 23:05
Oj, tak - wybitny talent translatorski; przekłady czesto lepsze od oryginału...