Prokuratura szuka dowodów

Małgorzata Bilska

Matce Madzi z Sosnowca, Katarzynie W., po dwóch miesiącach od śmierci dziecka, prokuratura stawia kolejne zarzuty. Pierwszy dotyczy zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie, jakim było rzekome porwanie. Drugi to tworzenie fałszywych dowodów. Dopiero kilka dni temu, z przyczyn proceduralnych, umorzono śledztwo w sprawie porwania. Kobieta jest podejrzana o nieumyślne spowodowanie śmierci córki. Sprawa wciąż budzi wielkie emocje, co może utrudniać dojście do pełnej prawdy.

Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w środę 21 marca przez katowicką prokuraturę, jej rzeczniczka poinformowała, że badane są różne wersje wypadków, w tym mówiąca o morderstwie celowym i zaplanowanym. Śledczy sprawdzają, czy ktoś pomagał Katarzynie W., co najmniej w ukryciu ciała dziecka". Jedna z osób, członków rodziny, nie zgodziła się na badanie wariografem. Zabezpieczono komputery rodziców Madzi. Zbadano przewody kominowe w ich mieszkaniu. Itd.. Oglądałam konferencję - całość sprawiała wrażenie sugestii, że zeznania rodziców nie są wiarygodne. Co prawda dopiero pod koniec marca spłyną ostatnie wyniki badań ciała dziecka, ale... Nic dziwnego, że od razu w mediach pojawiły się nagłówki "Zwrot w śledztwie w sprawie Madzi" (TVN24.pl) lub "Czy to mogło być morderstwo?" (Jan Dziadul w "Polityce" z 22 marca).

DEON.PL POLECA


Oliwy do ognia dodały informacje, które wyciekły dzień później. W mieszkaniu znaleziono kartkę z wyliczonymi powodami, dla których warto pozbyć się dziecka. Ktoś z rodziców szukał w komputerze informacji na temat cen trumien. W domu byli wtedy oboje, tam logowały się ich telefony. Próbowano zatrzeć ślady, czyszcząc pamięć komputera. To Bartek W. odmówił badania wariografem. W domyśle - podobnie jak żona, która kłamała. Jednym słowem, zabili z wyrachowania. Problem w tym, że nie ma na to dowodów. Będzie śledztwo w sprawie przecieków. Prokurator Generalny Andrzej Seremet, po burzy medialnej, sam zainteresował się sprawą. Według niego (za Radiem RMF FM) zeznania świadków w kwestii śmierci dziecka i kwestii ukrycia ciała są sprzeczne. Pewności co do przyczyn śmierci dziecka nie ma. Tylko, że to nic nowego! Co chce osiągnąć prokuratura, wciągając w śledztwo opinię publiczną?

Wpadka psychologa

Opinia prokuratury już raz wywołała lawinę skutków. Pamiętam, jak to się stało, że cała Polska, w tym ja (artykuł "Kto porwał Madzię?") uwierzyła w porwanie. Przez długie 9 dni, od wtorku 24 stycznia, aż do chwili przyznania się przez matkę, policja za najpewniejszą uważała wersję o uprowadzeniu. Mimo, że od początku pewne rzeczy dziwiły. Teza opierała się na opowieści kobiety, która po uderzeniu w głowę przez porywacza, straciła przytomność. Nie miała żadnych obrażeń. Policja zamiast "prześwietlić" osobę, która ostatnia widziała dziecko, jeszcze ją tłumaczyła. Siłę uderzenia miał zamortyzować kaptur...

Punktem zwrotnym był komunikat policji dla mediów: w opinii biegłego psychologa "przedstawiana przez matkę wersja o porwaniu jest wiarygodna, a kobieta nie ma skłonności do konfabulacji". Psycholog był z prokuratury. Przekonał i mnie. Skoro policja po tylu dniach przesłuchań i analiz podaje do wiadomości, że matka jest wiarygodna, to widać tak jest. Kto mógł przypuszczać, że choć podejrzewano porwanie dziecka - a wtedy liczy się każda godzina - przez kilka dni porządnie jej nawet nie przesłuchano. Choćby wariografem. Policyjna specgrupa, złożona z najlepszych fachowców, pracowała nad portretem psychologicznym... Nie, nie matki! Wymyślonego przez nią porywacza. Dziecka szukał Interpol. Wspólnoty katolickie się modliły, dziennikarze się angażowali (akcję wsparł m.in. portal wp.pl), sponsorzy, w tym władze Sosnowca wyznaczyli nagrodę itd..

Moim zdaniem historii dał się też uwieść, walczący o sławę i klientów, Krzysztof Rutkowski. Po prostu będąc najbliżej rodziny na co dzień, połapał się w kłamstwie odrobinę szybciej, niż inni.

Rywalizacja z Rutkowskim?

Po przyznaniu się matki, Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, bronił własnej instytucji: "Wiedza policyjna jest bardzo duża, a teraz jest kwestia dojścia do prawdy obiektywnej Bez niepotrzebnych emocji, na spokojnie. Przy tego typu sprawach, my to podkreślamy, emocje nie są potrzebne. Nie jest potrzebny ten szum medialny. [...]. Czasami świadomie budujemy boczny wątek, by dać możliwość spokojnej pracy policjantom, którzy pracują nad rzeczywistym wątkiem w sprawie. To jest też poszanowanie osób, które są w kręgu podejrzeń, ale osób, wobec których istnieje domniemanie niewinności. I dodał "policja nie może sobie pozwolić na rzucanie słów na wiatr" (za TVN24.pl).

Po co prokuratura rzuca podejrzenia? Może rację ma Ryszard Kalisz, mówiąc o prowokacji. W końcu gdyby nie prowokacja Rutkowskiego, matka mogła iść w zaparte i nigdy się nie przyznać. Detektyw ma układ z tabloidami i na całej sprawie robi niezły interes. Rodzice Madzi muszą się w nich pojawiać (co bulwersuje), bo to Rutkowski płaci za ochronę i mieszkanie. Rozsądni ludzie łapią się za głowę nad cyrkiem, który przyćmił tragedię dziecka. Ale o ile powody rodziców i detektywa są dość czytelnie, prokuratury już nie.

Może jest tak, że szacowna instytucja ośmieszona przez pseudo-detektywa, za wszelką cenę chce się wykazać. Znalezienie dowodów zbrodni to byłby pierwszy i tylko jej sukces. Rutkowski byłby skończony. Prokuratura szuka dowodów, buduje - być może - poboczne wątki, wywiera medialną presję. A co z naszymi uczuciami? Znów ktoś nas robi w balona? Oby nie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Prokuratura szuka dowodów
Komentarze (7)
R
Rysiek
2 kwietnia 2012, 02:40
Dla mnie to rodzice podli nigdy by się tak nie lansowali.gdyby nie dziwna sytuacja i jakaś walka o to, kto jest niby lepszy, policja czy detektyw z byłą zakonicą. Oni chcą znaleźć winnego na pokaz. Może dziecko zabili a moze i nie. Ale ludziom wszystko jedno. Może przez tą byłą zakonnicę jakieś złe ziarno się wdało. Rutkowski to Szatan wcielony... To on matce podsunął, ze dziecko jej spadło, a tak nie było. Nie mogło być na zdrowy rozum.
E
Ewa
30 marca 2012, 20:07
 Wszyscy sie lansują, ale nie tylko o to chodzi.  W poszukiwanie rzekomo porwanej Madzi zaangazowało się mnóstwo ludzi. Prywatnych, zwykłych ludzi. Poświecili swój czas i nawet pieniądze ( zbierali na nagrodę dla znalazcy dziecka). I ludzie ci zostali brutalnie oszukani. Zmanipulowani przez matke Madzi, nie wnikajmy w tej chwili czy celowo, czy na skutek szoku psychicznego. Tym ludziom jakaś wiadomość sie należy.I jak powiedział w wywiadzie Czesław Michalczyk " Potrafimy wybaczyć nawet potworną zbrodnię, ale nie wybaczamy zdrady, jakiej dopuszczają się wobec nas osoby, którym zaufaliśmy". To nie media nakrecają sprawe, ale sami rodzice dziecka zmieniając fryzury i udzielając wywiadów z Rutkowskim i bez niego. Niby zmieniają kolor włosów aby ich niktr nie poznał, ale równocześnie w tym nowym kolorze włosów pojawiają sie w kolejnym wywiadzie i pokazują wszystkim jak teraz wyglądają. To jakiś absurd! W końcu niewolnikami nie sa i mogą dla propozycji wywiadu powiedzieć "nie". Ale oni tego nie robią. Wiec nie miejmy pretensji do mediów, ale do nich samych.
L
leszek
29 marca 2012, 23:08
Jak kliknąć na portal onet.pl to widać kolejny odcinek opery mydlanej tym razem pod tytułem "Czy chcą mieć jeszcze dzieci?". Osobiście bym absolutnie nie obwiniał tej pary młodych i niedoświadczonych ludzi, których dotknęła tragedia i których ta sytuacja wyraźnie przerosła. Wyraźnie zabrakło w ich otoczeniu kogoś mądrego i dali się wykorzystać osobnikowi w czarnych okularach i postawioną czupryną, który na dodatek - jak się okazało - jako członek jakiejś mafii prał brudne pieniądze. Pewnie elementem umowy z tym osobnikiem jest konieczność pojawiania się co jakiś czas w telewizji i na konferencji prasowej i zalewanie się  łzami, aby opera mydlana się rozwijała. Natomiast nie umiem pojąć ludzi z telewizji. Przeciez od śmierci tego dziecka mineły zaledwie dw miesiące. Zamiast uszanować tę tragedię i zostawić wszystko w spokoju, "autorytety" medialne tez muszą się lansować na zwłokach niewinnego dziecka.
L
leszek
29 marca 2012, 16:20
 To małe dziecko nie żyje i nikt mu życia już nie przywróci. Ale to co można i powinno się dla tego zmarłego dziecka zrobić, to ustalić prawdę co zaszło. A nie dokładać się do tej głupawej i wyjątkowo obrzydliwej opery mydlanej która na nieszczęściu tego biednego dziecka wyrosła i przewala się przez gazety, portale i telewizory ku radości cynicznych i pozbawionych skrupułow ludzi ciągnących z tego korzyści.
L
leszek
29 marca 2012, 14:23
 Pani Redaktor. Pewnie w dobrzej wierze, ale Pani popełnia ten sam grzech co ludzie, których Pani opisuje. Na początku była tragedia, gdyż zaginęło (i potem okazało się, że zginęło) małe dziecko. W międzyczasie do tej sprawy się wpiął jakiś dziwny osobnik w czarnych okularach i fiskuśnie postawioną czupryną, który sprzedał to wszystko gazetom i cała historia zamieniła się w operę mydlaną w odcinkach. Gdzie się nie kliknie, to wszędzie straszy ten osobnik w okularach i równlegle z tym jakies pokłady bzdury, idiotyzmu i głupoty, tak jakby każdy się czuł' w obowiązku dołozenia własnych trzech groszy do tych zwałów nonsensu. A teraz Pani Redaktor z portalu Deon.pl też dokłada się do tej opery mydlanej z własnymi gdybaniami i przypuszczeniami.  Najlepiej cały temat zostawić organom ścigania, które pewnie i mają swoje wady i może i popełniają błedy, ale są jedynymi  które są w stanie ustalić prawdę. A to musi potrwać, więc po co dodawać do tego jakieś własne zmyślenia ?
&
<jerzy>
29 marca 2012, 12:49
Do Autorki Dziecko! Zajmij się czymś poważniejszym, a nie rozkręcaj/mnóż spekulacji wokół tej sprawy. Jak tam było, tak tam było, ale jakoś tam było, a co z tego jeszcze wyniknie to kiedyś i tak się dowiemy, pytanie; czy będziemy przez to lepsi?, czy ugotujemy sobie na tym talerz zupy?, potrzebujemy tego do zbawienia?
29 marca 2012, 12:47
Zadaniem prokuratury jest przekaznie do sądu aktu oskarżenia wraz dowodami, które pozwolą na procesowe udowodnienie dokonanych przestępstw. Przekazywanie wszyskich  dowodów, od razu po ich uzyskaniu do, wiadomości publicznej jest przeciwskuteczne. Wszystko, do prasy, to może zanieść Rutkowski, któremu zależy tylko na autopromocji. Co jeśli z analizy "dlaczego warto pozbyć się dziecka" rodzicom wyszło, że lepiej wyciąnąć przy okazji pieniądze od rodziny? I dzieko/ciało ktoś rzeczywiście wyjmie z wózka? Odbierze z domu? I jeszcze: "niestandardowe", "nienormalne", "nielogiczne", "niespójne" zachowanie rodzica w przypadku utraty dziecka nie musi wskazywać na winę rodzica a na jego stan psychiczny.