PŚ: Małysz - świetnie, reszta - kompromitacja
Kompromitacją polskich skoczków, nie licząc oczywiście Adama Małysza, zakończył się sobotni konkurs Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Z 12 zgłoszonych zawodników, w serii finałowej zobaczyliśmy zaledwie dwóch.
Czas skończyć mity o wspaniałej młodzieży, która poszła śladami Adama Małysza i wkrótce zastąpi mistrza. Nie ma w Polsce zawodników mogących zastąpić "Orła" z Wisły. Pokazał to wyraźnie sobotni konkurs w Zakopanem. Chyba, że trenerzy dokonali złej selekcji i pod Giewontem nie zaprezentowali się najlepsi. Ale w takim razie gdzie oni są?
Kamil Stoch - wielka nadzieja polskich skoków, ledwo zakwalifikował się do serii finałowej. Pozostali znaleźli się w grupie skaczących najsłabiej. Ciekawe jak długo jeszcze prezes Apoloniusz Tajner i inni działacze PZN mamić nas będą nadziejami na sukcesy. Przecież podobno w Vancouver mieliśmy nawet walczyć o medal w drużynie. Teraz wygląda to na ponury żart. Najwyższy czas zadać sobie pytanie dlaczego, skoro mamy taki nabór skoczków, nie potrafimy wyłowić dwóch, trzech, którzy mają ponadprzeciętny talent, a może nie potrafimy tych talentów oszlifować.
Nie tylko Polacy mają kłopoty. W tym sezonie (oczywiście poza wyjątkami) słabiej spisują się Niemcy czy Finowie (oprócz Ahonena). Ale właśnie - w tym sezonie, a nasi słabiej spisują się zawsze, z rzadkimi przebłyskami.
Na Wielkiej Krokwi popis dali zdecydowanie najlepsi w tym sezonie Austriak Gregor Schlierenzauer i Szwajcar Simon Ammann. W pierwszej serii Schlierenzauer pofrunął na 140 metr i wyrównał 7-letni rekord skoczni. Chwilę później Ammann poprawił go o 0,5 m. Wylądował jednak źle i przegrywał z Austriakiem o 4,6 pkt.
W drugiej serii po kilku skokach obniżono rozbieg i odległości nie były już tak dalekie. Schlierenzauer uzyskał 134,5 m i wygrał, Ammann miał 134 m i był drugi. Trzecie miejsce zajął inny Austriak Thomas Morgenstern.
Skomentuj artykuł