Róbta, co chceta, tylko nie dzielta!
Nikogo nie namawiam do wydawania pieniędzy na WOŚP. Wierzę, że ta inicjatywa może jednoczyć i marzy mi się, by kiedyś podczas Orkiestry na ulice naszych miast wyszli wolontariusze z Caritasu. Byśmy zbierali kiedyś na wspólny cel.
Owsiakowszczyzna
W ciągu kilku ostatnich tygodni, przez ogólnopolskie media przetoczyła się coroczna fala protestów, pojękiwań i krytyki działalności Jerzego Owsiaka. Głos w sprawie zabierają przede wszystkim publicyści prawicowi, często związani z Kościołem, dla których Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i wszystkie inne inicjatywy Owsiaka, wydają się niemoralne i złe.
Do prawdy ciężko jest znaleźć komentarze, które stają w obronie Jurka Owsiaka i sprawnie punktują nieprzemyślane do końca tezy wysnuwane przez prawicowo-katolickie portale. Ani "Gazeta Wyborcza", ani TVN24, ani nawet sam Jerzy Owsiak, nie odpowiadają na uszczypliwości i krytykę ze strony publicystów. Być może odpowiedzią na taki stan rzeczy jest fakt, że do licznych linii, dzielących Polaków, możemy dodać kolejną. Ta, o której myślę rozdrabnia nas na tych, którzy robią i tych którzy narzekają.
Kilka tygodni temu grupa moich białoruskich przyjaciół zapytała mnie, dlaczego Owsiak nie jest lubiany przez część Polaków. Dziwili się, że inicjatywa, w której głównym przesłaniem jest miłość, przyjaźń i muzyka, w której w jeden z najzimniejszych dni w roku ktoś fatyguje się, by wyjść na ulicę i się uśmiechać, w której charyzmatyczny dziwny facet w czerwonych portkach pod koniec dnia traci już głos od wykrzykiwania kolejnych horrendalnych sum, jakie wpływają na konto Orkiestry, może drażnić Polaków.
Pytali dlaczego Wojciech Wybranowski z "Rzeczpospolitej" pisze, że ten facet w czerwonych spodniach to: "ulubieniec establishmentu sprytnie tłumiący bunt młodych i egocentryk zapatrzony wyłącznie w siebie, a może wręcz lewicowy ideolog niechętny Kościołowi i pielęgnujący peerelowskie sentymenty". Dlaczego ten sam Wybranowski z uporem maniaka wyciąga na wierzch fakt, że ojciec tego w czerwonych portkach był milicjantem. Białorusini pytali mnie, czy to dobrze, czy źle? I jakie to ma znaczenie? Zapytali, czy skoro jego tata był w milicji to znaczy, że właściciel czerwonych spodni jest niewiarygodny i nie można mu ufać?
Chcę wam powiedzieć, że z tymi Białorusinami to ja nie mam łatwo. Kiedyś zapytali, dlaczego tylko połowa Polaków chodzi na wybory, dlaczego ktoś chce zdjąć krzyż z sejmowej sali, i po co ktoś taki duży drewniany krzyż postawił przed Pałacem Prezydenckim. Pytali ponadto, co jest nie tak z Adamem Michnikiem i "Gazetą Wyborczą", co ma wspólnego Okrągły Stół z rozmowami w Magdalence, dlaczego Wojciech Jaruzelski nie siedzi w więzieniu itd.
Na te i wiele innych pytań muszę odpowiadać im godzinami i wiem doskonale, że moje odpowiedzi ich nie satysfakcjonują. Kiedy z uporem godnym lepszej sprawy wyjaśniałem nieporadnie niesnaski związane z Owsiakiem, jeden z Białorusinów powiedział: "Wy Polacy to sami sobie we własne gniazdo plujecie". Nie pozostało mi nic innego, jak z zaciśniętymi zębami przyznać mu rację.
Wspomniany już wyżej Wojciech Wybranowski w swoim tekście pt.: "Twarze Jurka Owsiaka", z precyzją wymienia kolejne punkty Owsiakowej niewiarygodności, niemoralności i zła. Autor twierdzi, że problemem Owsiaka jest światło jupiterów, które oświeca jego facjatę. Wybranowski narzeka też, że ogólnopolskie media nie otaczają taką samą estymą inicjatyw Caritasu. A wpuszczając Owsiaka na antenę Telewizji Polskiej z naszych podatków opłaca się inicjatywy niegodne publicznych mediów, a tym samym wyraża się nieme przyzwolenie na rozpowszechnianie dewiacji, niemoralności i zła (sic!).
Musimy chyba wyzbyć się myślenia, które każe nam twierdzić, że wszystko to, co katolickie, jest lepsze. Stanowisko, jakie Kościół Katolicki wyraża wobec reguł pomagania drugiemu człowiekowi jest jasne. Trzeba się uniżyć, trzeba skupić się na drugim człowieku, a nie na sobie, nie można też robić niczego na pokaz. To piękne. Tak działa Caritas, tak funkcjonuje Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia i wiele innych katolickich inicjatyw.
Musimy postawić siebie jednak zasadnicze pytanie: czy nasz pomysł na pomaganie (jak i na inne zasady życia) musi stać się obligatoryjnym dla wszystkich? Czy skoro my pomagamy w taki a nie inny sposób, to wszyscy, którzy chcą pomagać, muszą nas - katolików - zapytać, jak mają to robić?
Dodatkowym argumentem niech będzie fakt, że w pierwszą niedzielę Nowego Roku w Polaków wstępują jakieś dziwne emocje. Organizują koncerty, bawią się, uśmiechają, serdecznie pozdrawiają, dzielą się swoimi dochodami. Czyżbyśmy my, katolicy zazdrościli?
Wybranowski twierdzi, że inicjatywy Owsiaka promują niemoralność. Bo przewodnie hasło Owsiaka brzmi: "Róbta, co chceta!" Dziś rano wrzuciłem kilka złotych do puszki ośmioletniego chłopca. Z uśmiechem na twarzy, obklejony serduszkami, sepleniąc, zagaił do mnie i pyta, czy się dorzucę. Gdy pieniądze wpadły do puszki, przybił mi piątkę i przykleił serduszko na nogawce moich spodni, bo wyżej nie sięgnął. Kiedy odchodziłem, krzyknął jeszcze: "Miłego dnia!".
Zastanawiam się też, czy dzieci rodziców, które widzą w haśle: "Róbta, co chceta" widzą zbiorowisko zła, nie zadają im pytań: dlaczego my nie możemy bawić się razem z innymi dziećmi. Z pewnością zadają, mam jednak nieodparte wrażenie, że rodzice, wyjaśniając, swoim dzieciom powody braku tej zabawy, mają takie same problemy jak ja, kiedy wyjaśniam Białorusinom problemy konfliktów między Polakami.
Woodstock to największy, darmowy festiwal muzyczny w naszym kraju. Być może jestem ślepy, ale jako bywalec Woodstocku, nigdy nie widziałem tam narkotyków. Miałem za to łzy w oczach, kiedy tysiące gardeł śpiewały pierwszego sierpnia o godzinie siedemnastej Hymn Narodowy.
Woodstock to impreza Jerzego Owsiaka. To on ma absolutnie prawo decydować o tym, co się tam dzieje i kogo się zaprasza. Wchodzenie z buciorami do czyjegoś domu, bez zaproszenia jest niekulturalne.
Nie raz organizuję imprezy dla znajomych w moim mieszkaniu. Proszę mi uwierzyć, nie zapraszam do swojego domu ludzi, którzy mnie krytykują. Nie zapraszam tych, którzy mówią, że jestem złym człowiekiem. Kiedy ktoś pod moim oknem krzyczy: "Strzelczyk! Ty niemoralny dewiancie, wpuść nas do swojego domu!", to nie otwieram mu drzwi i nie mówię: "Wpadaj stary, pogadamy!". Skoro chcemy ewangelizować na Woodstocku, może zaprośmy Owsiaka na pielgrzymkę, by wygłosił konferencję dla katolików? Mierzmy innych swoją miarą.
Pozostałe argumenty, jakie wysuwa autor "Rzeczpospolitej", są argumentami ad personam. Nikogo nie namawiam do wydawania pieniędzy na WOŚP. Wierzę, że ta inicjatywa może jednoczyć i marzy mi się, by kiedyś podczas Orkiestry na ulice naszych miast wyszli wolontariusze z Caritasu. Byśmy zbierali kiedyś na wspólny cel, a w telewizji występował szef WOŚP w towarzystwie szefa Caritas. Nie dojdzie do tego, jeśli obie strony trwać będą w uprzedzeniach i nadinterpretacjach.
Wrzućta więc na luz. Róbta, co chceta, tylko nie dzielta.
Uwaga autora: Powyższy tekst jest wyrazem poglądów autora, a nie portalu DEON.pl. Artykuł też nie przedstawia stanowiska Kościoła Katolickiego w Polsce w komentowanej sprawie. Autor nie jest przedstawicielem Magisterium Kościoła Katolickiego i nie należy do Episkopatu.
Skomentuj artykuł