Siostry, dotacje i kryzys

(fot. just_jeanette / Foter / CC BY-NC-SA)

Podczas ostatnich wakacji w kraju zostałem zaproszony do sióstr z odpustowym kazaniem. Nie widziałem ich już od wielu lat. Kiedy przyjechałem na miejsce, zastałem małą wspólnotę czterech zakonnic, które prowadzą przedszkole. Myślałem, że było to prywatne katolickie przedszkole.  Okazało się, że nie jest to do końca prawdą. Siostry otrzymują na ten cel dotacje z gminy. Starają się także o środki unijne.

Tego dnia była Ewangelia według św. Jana. "Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15, 5). Kiedyś, jeszcze przed wojną, było w tym klasztorze prawie sto sióstr. "Co się stało?" - zapytałem na kazaniu.

Odpowiedzi próbowałem poszukać w Ewangelii. Przyczyną kryzysu nie był brak modlitwy. Wspólnota sprawuje codzienną Eucharystię bez liturgicznych nadużyć. Nie wystarczy jednak sama modlitwa. Jest jeszcze jeden warunek. Jezus kilka wersów dalej dodaje: "Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej" (J 15,10). Należy także przestrzegać przykazać. Ale czy siostry nie robią nawet czegoś więcej? Składają śluby i kroczą drogą rad ewangelicznych.

Tak wszystko wygląda na pierwszy rzut oka. Ale siostry biorą dotacje, a korzystanie z usług państwa może być często niemoralne. Współczesne państwo nakłada na ludzi zbyt wysokie podatki. Trudno zgodzić się, aby jakikolwiek niedobrowolny transfer dochodów od obywatela do państwa był czymś pozytywnym. Państwo oddaje obywatelowi w zamian pewne usługi, ale trudno je nazwać dobrami publicznymi, skoro w tym celu państwo posługuje się agresją. Św. Tomasz z Akwinu trafnie zauważa, że "jeżeli książęta przemocą wymuszą coś, co im się nie należy, jest to rabunek jak każdy inny".

Papież Leon XIII w encyklice "Rerum novarum" (1891) pisze wprost: "Państwo nie powinno obciążać poddanych nadmiernymi podatkami". Ale bardzo często sami zachęcamy państwo do takich działań. Podczas tych samych wakacji spotkałem inną siostrę, która skarżyła się, że nie otrzymuje dotacji od gminy na prowadzenie nauki języka angielskiego w jej publicznym, ale niesamorządowym przedszkolu.

Siostra poczuła się dyskryminowana, gdyż przedszkola samorządowe otrzymały taką pomoc oraz nawet dodatek na zajęcia z rytmiki. Uważała to nawet za brak sprawiedliwości. Według klasycznej formuły sprawiedliwość "polega na stałej i trwałej woli od¬dawania Bogu i bliźniemu tego, co im się należy" (św. Tomasz). Czy można sprawiedliwością nazwać odbieranie pieniędzy jednej grupie ludzi i przydzielanie jej innej, nawet wtedy kiedy chodzi tu o przedszkole prowadzone przez siostry?

Kiedyś, np. w czasach Rewolucji Francuskiej, zakony powstawały po to, aby walczyć z postępującą ateizacją i spustoszeniem moralnym. Tak powstało między innymi Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa. Założycielka, św. Zofia Magdalena Barat, widziała w dziele katolickiego wychowania dzieci i młodzieży najskuteczniejszy sposób odrodzenia religijnego i moralnego. Święta Zofia miała jasno zdefiniowany cele działania i dobierała do tego odpowiednie środki.

Dzisiaj często zakony prowadzą szkoły i przedszkola, ale celem nie jest już katolickie wychowanie. Podejrzewam, że wszystkie zakonnice tak zakładają, ale trudno jest ten cel zrealizować, jeżeli pieniądze pochodzą z budżetu państwa. Celem staje się w rzeczywistości program narzucony przez ministerstwo edukacji. I nie chodzi tu tylko o to, że państwo próbuje wprowadzić do szkół nauczanie, które jest często sprzeczne z chrześcijańskim światem wartości.

Państwowe dotacje, które są przymusowym transferem pieniędzy od jednej grupy osób do innej grupy, zabijają inicjatywę i rynkową czujność. Siostry nie poszukują już nowych edukacyjnych i duszpasterskich rozwiązań najlepszych w danym momencie. Tak działałby dobry przedsiębiorca, ale do tego potrzebna jest przestrzeń wolności, którą może zapewnić tylko własność prywatna.  II Sobór Watykański naucza, że własność prywatna jest uważana za rozszerzenie ludzkiej wolności (por. "Gaudium et spes" 71), w granicach której człowiek może dokonywać autonomicznych wyborów.

Alternatywą dla tradycyjnej szkoły mogłaby być np. edukacja domowa. W Polsce uczy się w domu już ok. 1,5 tys. dzieci. Powstają nowe stowarzyszenia edukacji domowej, ale żeńskie zgromadzenia nie wykazują na tym polu większej aktywności. Siostry mogłyby pomagać rodzicom w wychowaniu ich dzieci w domu i tym samym stworzyć realną przeciwwagę dla państwowego systemu edukacji, który coraz bardziej oddala się od oczekiwań katolickich rodzin. Trudno, nawet wśród osób konsekrowanych, przebić się z ideą, że nie wszystko musi być państwowe.

Dotacje biorą zazwyczaj słabe przedsiębiorstwa, które same nie potrafiłyby poradzić sobie na runku z konkurencją poprzez dostarczanie dobrych towarów lub usług. Jeżeli biorą je przedszkola prowadzone przez siostry, to ta informacja z pewnością trafia do potencjalnych kandydatek do żeńskich zakonów. Czy młode, myślące i przedsiębiorcze dziewczyny zdecydują się na wybór takiego zgromadzenia, które musi być dotowane przez państwo, aby utrzymać się na lokalnym rynku? Mam wątpliwości i myślę, że chyba tutaj tkwi w pewnym sensie źródło kryzysu powołań.

Młode i przedsiębiorcze dziewczyny może chciałby zostać zakonnicami i prowadzić sierociniec, szkołę, hospicjum czy przedszkole, ale sposób zarządzania tymi dziełami musi ulec zmianie. Kiedyś takie placówki były prywatne. Własność prywatna daje pouczycie niezależności i zapewnia przestrzeń do realizacji własnych planów i marzeń. Dotacja tylko pozornie wprowadza stabilizację. W rzeczywistości doprowadza do skostnienia i bezczynności. W prawdziwym życiu nie można wyeliminować niepewności. W obliczu nieprzewidywalnej przyszłości wszyscy musimy podejmować ryzyko. To niepewność i ryzyko, jak trafnie zauważa austriacki ekonomista, Ludwiga von Mises (†1973), powodują pojawienie się przedsiębiorcy, a sama niepewność wynika z ludzkich wyborów. Branie dotacji zabija w nas ducha przedsiębiorczości.

Ale skąd pojawił się pomysł, aby zakonnice wyciągały ręce po państwowe dotacje? Coraz więcej sióstr studiuje pracę socjalną na państwowych uczelniach. Pracownik socjalny, to specjalista, który podstawowym celem jest niesienie pomocy ludziom w znajdującym się w sytuacjach związanych z różnymi socjalnymi problemami. Taki pracownik jest najczęściej zatrudniony w miejskim lub gminnym ośrodku pomocy społecznej na koszt podatników. Na studiach nikt nie mówi mu, w jaki sposób zdobyć fundusze, by nieść pomoc społecznie wykluczonym. Państwo otwiera takie kierunki studiów, gdyż w swoim budżecie przeznacza znaczne kwoty na taką pomoc. Szkoli więc swoich urzędników. Ale czy siostra zakonna może być zawodowym pracownikiem socjalnym?

Alexis de Tocqueville (†1859) w swoim "Raporcie o pauperyzmie" zwraca uwagę, że ludzie pracują tylko w tym celu, żeby przeżyć lub poprawić swoją egzystencję. Jest to pierwszy motyw, który popycha do pracy ogromną większość ludzi i odebranie im tego motywu poprzez przyznanie im ustawowego prawa do pomocy społecznej - jest równoczesne skazaniem ich na życie pozbawione przezorności i wypełnione bezczynnością. Tocqueville trafnie zauważa, że prawo do korzystania z dobroczynności publicznej, w przeciwieństwie do innych praw, poniża człowieka, który takiego prawa się domaga, gdyż skazuje go na życie w zależności i bezczynności.

Dziwiętnastowieczny francuski myśliciel polityczny ostrzegał nas przed tym, do czego może doprowadzić zinstytucjonalizowanie miłości bliźniego. Dzisiaj nie czyta się klasyków. Do czego może się to przyczynić, przekonały się o tym na własnej skórze amerykańskie zakonnice. Pół wieku temu było ich 170 tys., a dzisiaj jest ich 3 razy mniej. A wszystko dlatego, że więcej sióstr studiowało pracę socjalną niż teologię.

Siostry bezkrytycznie przyjęły nowoczesne świeckie wartości i pojęcie "miłości bliźniego" zastąpiły pojęciem "opieki społecznej". Trudno było odróżnić to, co robi siostra, od tego, czym zajmuje się pracownik socjalny. Nie byłem zaskoczony tym, że amerykańska Konferencja Przełożonych Zakonów Żeńskich współpracuje z organizacjami, które w przeciwieństwie do amerykańskiego episkopatu, poparły reformę zdrowia Baracka Obamy.

Biskupi amerykańscy uważają, że reforma spowoduje, iż z podatków, które pójdą na dofinansowanie ubezpieczeń, mogą być finansowane zabiegi aborcyjne. W Polsce nikt tym się nie przejmuje. Jeżeli ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, może być legalnie usunięta przez lekarza. Taka aborcja jest finansowana z tego samego budżetu, z którego dofinansowywane są katolickie przedszkola. Z pieniędzy publicznych finansowane są nie tylko programy sprzeczne z chrześcijańskimi wartościami, ale same fundusze są pobierane od obywateli w sposób, który nie ma wiele wspólnego z dobrowolną transakcją. Obywatel jest nie tylko przy tej okazji pozbawiany owoców swojej pracy, ale dodatkowo zadłużany na niespotykaną do tej spory skalę. Jak pogodzić to wszystko z siódmym przykazaniem "Nie kradnij" i piątym "Nie zabijaj"?

Zgromadzenia żeńskie przeżywają kryzys powołań. Ale sami jesteśmy temu winni. Nie wystarczy modlitwa. Muszą pójść za nią konkretne czyny.

-------------------
Ks. Jacek Gniadek SVD - misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego, doktor teologii moralnej, obecnie ewangelizuje w Zambii. Publikuje na stronie  www.jacekgniadek.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siostry, dotacje i kryzys
Komentarze (91)
N
Natalia
4 października 2014, 07:58
zaraz, zaraz, ale czy ksiądz naprawdę wie jak funkcjonują przedszkola? Przecież to nie jest tak, że dotacja idzie na wzbogacenie lecz dzięki niej rodzicie (którzy płaca podatki) mogą mieć zajęcia w przedszkolu dużo tańsze. Czy płacący podatki rodzice nie mają do prawa do tego żeby z ich dzieci mołgy mieć przedzkola dofinansowane z ich pieniędzy? (w prywatnych przedzkolach w Warszawie rodzice płaćą do tysiąca złotych za dziecko) 
A
Anglia
30 września 2014, 22:09
Doskonaly artykul i prosze o wiecej. Niestety katolicy edukowani przez panstwo maja obecnie problemy z elementarna interpretacja przykazan, praw moralnych i ekonomicznych. Chcialby tez zwrocic uwage na ten bardzo celny cytat: "Dzisiaj często zakony prowadzą szkoły i przedszkola, ale celem nie jest już katolickie wychowanie. Podejrzewam, że wszystkie zakonnice tak zakładają, ale trudno jest ten cel zrealizować, jeżeli pieniądze pochodzą z budżetu państwa." Widac to niestety dobrze w UK gdzie katolickie szkoly czesto sa katolickie tylko z nazwy. Potrzebujemy prawdziwej odnowy serc.
Janusz Brodowski
29 września 2014, 08:30
A czym innym jak braniem pieniędzy z budżetu państwa były dotacje od władców różnych królestw i księstw? Zaszkodziło to powołaniom? Więcej na ten temat: [url]http://drabiniasty.blog.deon.pl/2014/09/28/kontra-dla-ks-jacka-gniadka-svd/[/url]
P
Paweł
29 września 2014, 09:17
Nie jestem monarchistą, ale stawianie modelu współczesnego państwa obok monarchii to nieporozumienie. Nie będę wracał do czasów Konstantyna. To przeszłość. Lepiej skoncentrować  się na naszych czasach. Dobrem przykładem jest Kościół w Niemczech. Sojusz tronu z ołtarzem rozpada się na naszych oczach... kościoły pustoszeją. A może koledze Drabiniastemu o to chodzi? 
Janusz Brodowski
29 września 2014, 10:50
Z punktu widzenia ekonomii nie ma różnicy pomiedzy budżetem demokracji i monarchii. A felieton ks. Jacka Gniadka podpiera się teoriami ekonomicznymi. A Pan panie Pawle po co obrzydliwie sugeruje mi działanie na szkodę Kościoła, chociaż nie wie Pan co robię?
Marek Bernaciak
29 września 2014, 10:59
Mam wrażenie, że wyśmiewa się Pan z czegoś, czego Pan nie rozumie. Tu nie chodzi o „myśl ekonomiczną XIX w.” w opozycji do jakiejś „myśli ekonomicznej XXI w.”. Tu chodzi o odpowiedź na fundamentalne pytania: - czy istnieją zasady ekonomii stworzone i określone przez Boga (m.in. okreslone w VII i X Przykazaniu), - jeśli dofinansowanie zakonów opierane jest na rabunku (zgoda, kiedyś rabowano w imię Kościoła, ale Kościół nie zawsze to potwierdzał – patrz historia jezuitów w Am.Pd.), niemniej byli księża np. scholastycy od Św. Tomasza przez XV-XVI w. szkołę hiszpańską aż do ASE, którzy to potępiali), to jakie powołania powinien mieć paser współuczestniczący w tym procederze razem z gangiem urzędniczo-polityczno-banlkowym, - jeśli wierzy Pan w „ekonomię XXI w.”, to rozumiem, że popiera Pan kradzież związaną z kreacją pieniądza oraz opodatkowaniem pracy na poziomie >75%, z czym mamy właśnie w wyniku tej kreacji do czynienia, czyli popiera Pan kradzież i zawiść? Świadomie, czy nieświadomie? Mógłbym tak długo, ale przecież wystarczyłoby trochę poczytać tych „ekonomistów XIX w.”, z których Pan się naśmiewa i podjąć polemikę merytoryczną, a nie ośmieszać nauki, która może… jest prawdziwa i zgodna z Objawieniem, moralnością i dająca w efekcie dobrobyt?
Marek Bernaciak
29 września 2014, 11:01
Jest ogromna różnica między budżetem demokracji i monarchii!!! Właśnie z punktu widzenia ekonomii!!! A różnica polega na preferencji czasowej, która jest podstawową wartością w tworzeniu dobrobytu. Demokracja ma horyzont czasowy 2 lata maksimum, monarchia 20 lat minimum.
Janusz Brodowski
29 września 2014, 11:15
Odpowiedziałem na ten wpis na swoim blogu, nie będę więc powtarzał się.
Janusz Brodowski
29 września 2014, 11:20
A może mi Pan podać skąd Pan wziął te wartości 20 lat i 2 lata? Gdyby przyjrzał się Pan budżetowi Polski, to są w nim cele długoterminowe, srednioterminowe i krótkoterminowe. I tak był budowany budżet w monarchii i jest obecnie. Chyba Panu pomyliły się obietnice składane przez polityków  z planami budżetowymi. Ale to nie to samo. Chciaż medialnie to te obietnice funkcjonują w obiegu. Trzeba jednak oddzielać świat mediów od rzeczywistości.
P
Paweł
29 września 2014, 11:39
Przeczytałem Pana wpis i widzę, że Pan nie wie, co Pan krytykuje. Ks. Gniadek cytuje tylko jednego ekonomistę ze szkoły austriackiej. Akurat tego, który nie jest anarchistą. Tak, Mises popiera ideą państwa minimum i określa jego cele. Głównym celem jest ochrona własności prywatnej, życia (nie zdrowia!) i wolności. Według austriackiego ekonomisty państwo jest potrzebne jako stróż, który będzie wymuszał na ludziach dotrzymywanie dobrowolnie podjętych prez nich zobowiązań i umów. I to wszystko. Pan popiera państwo opiekuńcze, które wciska się w nasze prywatne życie. Również wiele sióstr tego nie dostrzega. I tu jest problem. 
29 września 2014, 11:43
Czy pieniądze prywatne, które przynoszą wierni do Kościoła na wszelaki sposób, czy to tacy,  „dobrowolnych” ofiar za sakramenty, czy innych, są w jakikolwiek sposób weryfikowane pod względem uczciwości, a nawet wręcz legalności ich źródła? Z tego, co wiem, to nie. W czymś to przeszkadza? Chyba, że powinno przeszkadzać konsekwentnie do pretensji o brak należytej „czystości” pieniędzy publicznych.
Janusz Brodowski
29 września 2014, 12:03
Ja zaś widzę, że Pan nie dostrzegł całkowitwgo przesłania felietonu ks. Gniadka. Skoro branie dotacji niszczy i deprawuje Kościół, to od roku 392 rak niszczy Kościół. Wtedy po raz pierwszy otrzymaliśmy dotację od budżetu (w tym wypadku od cesarstwa rzymskiego). Czyli to co powstało po tej dacie jest złe lub niepotrzebne. Tylko to co było przed tą graniczną datą jest właściwe. Doprowadzając myśl ks. Gniadka do jednego z możliwych stwierdzeń: jest on zakonnikiem nielegalnym, lub może uściślając nieprawowiernym. Ks. Gniadek nie pisał felietonu o pogłądach Misesa, wykorzystał je do podbudowania swojej tezy.
Marek Bernaciak
29 września 2014, 15:34
Proszę Pana, w budżecie POlski mogą sobie być cele długoterminowe. Ale każdy, kto siedzi bliżej rządu wie, że to kompletna fikcja! Są to tylko papierowe mrzonki, napisane tylko po to, by POsadzić kolesiów. Dwa lata liczy się na szybko tak: rok na rozejrzenie się i wykopanie wrogów z posad, rok na posadzenie swoich i zaplanowanie jak na następne dwa lata wyciągnąć jak najwięcej. Kto uważa, że jest inaczej, jest naiwniakiem. Mógłbym opowiedzieć wiele o projektach kolejowych robionych w ten sposób itp., ale nie tutaj. Król planuje minimum na 20 lat, bo ma dzieci, które powinny zarządzać bogatym państwem, żeby być same bogate. Najaktualniejsze źródło: "Państwo w trzecim tysiącleciu" Hans Adam II Liechtenstein. Oczywiście, może Pan powiedzieć, że to władca małego kraju, ale niech Pan najpierw przeczyta jego książkę, bo to jedyny dziś władca e Europie, który ma legitymizację demokratyczną.
Janusz Brodowski
29 września 2014, 16:37
Stara się Pan mnie wciągnąć w bieżącą politykę stosując chwyty z pisownią. Ale tekst Ks. Gniadka nie był o tym. Moja odpowiedź także nie.
J
Joanna
28 września 2014, 11:11
Dlaczego autor nie wymienił tutaj męskich zgromadzeń zakonnych?! Oni też prowadzą wiele placówek wychowawczych. Księża i zakonnicy toną w luksusach, podczas gdy siostry zakonne żyją naprawdę skromnie. Sam autor zapewne nie wzgardził złożoną przez siostry ofiarą za mądrości wygłoszone z ambony i swój przyjazd (to notoryczne). Siostry muszą płacić za księżowskie usługi sakramentalne, bo to nie jest już chrześcijańska służba, więc pieniądze trzeba jakoś wypracować, aby kapelan mógł pławić się w luksusie. Klasztory męskie dotują ludzie ofiarami za msze święte itp., co dla sióstr jest nieosiąglane, bo same łożą na kler. Po raz kojeny potwierdza się, że książa pogardzają kobietą konsekrowaną- przykre, że nic w tym temacie się nie zmienia. 
PZ
Paweł Zamorski
28 września 2014, 11:55
Odpowiedź znajduje sie na stronie autora: "Ten tekst jest o siostrach, ale wcześniej w artykule „Po co katolikowi państwo” pisałem również o księżach. Oto końcówka tekstu, który ukazał się na moim blogu kilka miesięcy temu: „I have a dream. Pewnego dnia 50 tysięcy księży, zakonników i zakonnic wychodzi w sutannach i habitach na ulice Warszawy z okrzykami: „Nie chcemy ZUS-u. Sami damy sobie radę. Dajcie nam szanse spróbować. Naszym ubezpieczeniem nasi parafianie i wierni”. Wiem. Tego jeszcze nie było w naszych czasach. Ale rzeczywistość nie jest naszym punktem odniesienia. Mamy ją kształtować i zmieniać.” http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1638,po-co-katolikowi-panstwo.html" A ja czytałem jego poprzedni artykuł na deon.pl. Był o braciach zakonnych z jego gromadzenia. Polecam: "Gdzie podziali sie bracia?". Nie można chyba wszystkiego napisać w jednym kótkim tekście :-)
M
Magda
26 września 2014, 18:33
Super artykuł dzięki, Ojciec zawsze widzi prawdę i niestety ona ujawnia i obnaża, jak Polacy są zniewoleni! Polacy – Socjaliści, straszne! Już nikt nie odróżnia prawdy od fałszu, nikt nie widzi, na czym polega wolność. Jeden owoc wielu lat komunizmu wystarczy – mamy bardzo głupie niewykształcone społeczeństwo. Żeby cokolwiek zmienić siostry zakonne (każdy, tu komentujący) musiałyby „wrócić do szkoły” I zacząć czytać książki, o których nie słyszał w czasie swojej edukacji w Państwowych Szkołach. Jeśli nie jest już za późno(ja mam nadzieje, że nie) UCZCIE DZIECI W DOMU! My uczymy dzieci w domu i jest to możliwe, a jeśli się nie obudzicie, pozwolicie sobie wyprać mózgi! Edukacja należy do rodziny nie do państwa! Żeby nauczyć mądrości i moralności trzeba dzieci chronić przed państwem socjalistycznym. W zdrowych-świętych rodzinach będą powołania, nie ma ich, bo polskie rodziny są zdemoralizowane i ogłupiałe. Przepis jak to zmienić jest w tym tekście, a jednak tyle głupich komentarzy… Jezus nas przestrzegał będą słuchać, a nie zrozumieją
26 września 2014, 20:19
Tak, świat jest tak zepsuty, że trzeba jak najmocniej się od niego izolować, żeby nie zbrukać własnej świętości przytłaczającym nas zewsząd grzesznym plugastwem innych ludzi. Może na początek naśladujmy amiszów, a potem się pomyśli, jak jeszcze i to "udoskonalić".
M
Magda
26 września 2014, 20:59
Szkoda z taba gadać, jeśli nauczanie domowe kojarzy ci się z izolacja i amiszami. Zanim wypowiesz się na jakiś temat poczytaj COS, u źródeł! Czytając twój ironiczny wpis widać właśnie, do jakiego lenistwa intelektualnego dochodzi się droga ignorancji!
26 września 2014, 22:19
O mnie możesz pisać różne rzeczy - nie udaję, że jestem idealny. Jeśli są prawdą, to mam problem (ze sobą). Jeśli nie są prawdą, to Ty masz problem (ze sobą). Natomiast zacytuję Ciebie: „Polacy są zniewoleni" "nikt nie odróżnia prawdy od fałszu, nikt nie widzi, na czym polega wolność" "mamy bardzo głupie niewykształcone społeczeństwo" "polskie rodziny są zdemoralizowane i ogłupiałe" Jest mi niezmiernie przykro, że moja współrodaczka tak pogardliwie wypowiada się o wszystkich innych polskich, według mnie wartościowych, cennych w oczach Boga, rodzinach. Nie idealnych, ale nie o to chodzi chyba...
M
Magda
27 września 2014, 03:07
Pogarda to poważne słowo, krytyka (jeśli za ostra no cóż, przepraszam panie Rafale) powinna skłaniać do myślenia. A Pan dalej nic od siebie nie ma do powiedzenia… Jeśli uważa Pan, ze Polska jest „normalnym-zdrowym” krajem jest Pan ... Patrząc tylko na scenę polityczna w Polsce nie mam złudzeń, że lata komunizmu, osłabiły rozwój intelektualny Polaków I ich zdolność do myślenia „wolnych” ludzi. Najgorsze jest to, że jeśli rodziny w Polsce się nie zmienia (w dość krótkim czasie) to proces odwrócenia takiej „myślowej ignorancji” (jeśli głupota tak cię razi) potrwa o wiele dłużej. Mój rodak przyjaciel zawsze mówił, że nasz kraj jest „ostatnim moralnym państwem Europy” zaczynam mieć nieprzyjemne uczucie, że jest to już nieaktualne… Jeśli ty nie widzisz takich problemów w naszym kraju, a domyślam się, że masz uczucia patriotyczne, no cóż spij spokojnie, wszytko będzie dobrze.
Marek Bernaciak
29 września 2014, 11:46
Ironia nieprzemyślana. Do dziś POlskie sPOłeczeństwo nie zamierza zwracać zagrabionej przez komunistów własności. Nic dziwnego, że przedsiębiorcy (nie tylko polscy) nie widzą sensu w inwestowaniu w POlsce, bo przecież nie wiadomo, kiedy komuniści zrobią nam następną "reformę rolną".
Marek Bernaciak
29 września 2014, 11:48
Pociesza się Pan, Panie Rafale. Jest faktem, że nasze społeczeństwo jest strasznie skomunizowane. VII i X Przykazanie w naszym życiu społecznym właściwie nie funkcjonuje. Do dziś spotykam się ze sformułowaniami "własność to kradzież", i "pierwszy milion trzeba ukraść". Mało kto wierzy, że przedsiębiorcy to po prostu ciężko pracujący i oszczędzający ludzie.
29 września 2014, 12:08
Jestem przeciwny rozpasanemu socjalizmowi w niektórych krajach rozwiniętych. Charakterystyczne – żerowanie na garnuszku państwa nierobów, cwaniaków, kosztem bardziej przedsiębiorczych, pracowitych. Nie będę dalej rozwijał. Nie chcę drugiej skrajności – oddania wszystkiego w ręce tzw. wolnego rynku, praw dżungli choćby korwinowców. Nie sprawdzi się to w przypadku ludzi, którzy potrafią być najbardziej podłymi, przebiegłymi jednostkami w przyrodzie. 1%, albo i dużo mniej, ludzi mógłby uczynić pozostałe 99% niewolnikami, w majestacie prawa upodlić ich (kto ma pieniądze, ma prawo, władzę, sprawiedliwość...), pozwalać wegetować poniżej jakiegoś poziomu socjalnego, adekwatnego do stopniu rozwoju cywilizacji. Albo umierać pod mostami. Wspaniała niewidzialna ręka wolnego rynku to jest inna utopia, jak socjalizm. Nie mówię przy tym, że w Polsce jest ok. Ale to wszystko to rozważania na inny obszar, z konsekwencjami dla innych – a co mają do tego Bogu ducha winne siostry opisywane w artykule? Co do ironii – nie potrafię powiązać tej mojej, związanej z pogardzaniem ludźmi grzesznymi przez „świętych ideałów chodzących po ziemi”, z tym jak Pan pociągnął jej temat w sprawie komunizmu itd.
M
Matka
26 września 2014, 11:54
Idea podatków, oczywiście nie przesadnie wysokich, i dotacji jest ok. Jednak, gdy dotację pobiera zakon, musi się liczyć z tym, że sponsor będzie go rozliczał. Zakon traci wolność. Albo wolność, albo bezpieczeństwo finansowe. Dla ludzi, żyjących wartościami ewangelicznymi odpowiedź powinna być jasna.  Na zachodzie podatek kościelny niszczy kościół. Nie tylko nie ma powołań, ale też i wiernych. Z miłości do wartości ewangelicznych (a nie do liberalizmu) życzę polskim biskupom, żeby nie wchodzili w układy finansowe z państwem. 
H
H
26 września 2014, 13:51
Takie pryncypialne podejście nie jest życiowe i łatwopostulować wobec kogođ innego, trudniej samemu zastosować. Oczywiście zależność finansowa generalnie nie jest dobra, ale czasem nie sposób jej uniknąć. W sumie jednak problem zasadniczy dotyczy dotacji i projektów, które wymagają działań niezgodnych z sumieniem, np. propagowania genderyzmu. Nie ma nic złego we wzięciu koniecznej dotacji na dobry cel, jeśli nie wiąże się ona z ukrytymi  zobowiązaniami.
Marek Bernaciak
29 września 2014, 11:51
Dotacje ZAWSZE są złe ! To jest życie z kradzionego, ergo dobrego owocu nie przyniesie. Więcej napisałem w artykułach na moim blogu: http://www.marekbernaciak.pl/dotacje-jak-rak-z-przerzutami/
KM
ksiądz ma raaację
25 września 2014, 18:01
Polska została ukształtowana przez cywilizację łacińską, która objęła swym zasięgiem Kraj z chwilą przyjęcia przez niego Chrztu Świętego. Pierwszym widocznym dobrodziejstwem ustanowienia cywilizacji łacińskiej w Polsce było wprowadzenie pisma przez duchownych przybyłych w celach misyjnych. Byli oni jako ludzie wykształceni łącznikami pomiędzy Władcą a Papieżem czy innymi władcami, uczestniczyli w mediacjach i różnorakich poselstwach zagranicznych – pełnili rolę ambasadorów Polski. - W chwili obecnej trwa wielka bitwa trzech cywilizacji o prymat materialny i duchowy nad naszym Krajem. Pierwszą z nich jest cywilizacja bizantyjska, która opanowuje administrację państwową, prawo. Drugą – cywilizacja turańska opanowująca życie polityczne Polski. Całkowicie nie liczy się z etyką, czyniąc z polityki narzędzie do zdobycia i jak najdłuższego utrzymania władzy. Trzecia cywilizacja – bramińska atakuje stronę duchową człowieka – postawę życiową, wrażliwość umysł, wprowadzając elementy orientu: medytacja, joga, zen. Powoduje to wewnętrzne rozmiękczenie człowieka wobec realnego świata, wychowując go na apolitycznego obywatela podatnego na polityczną manipulację. ... T.J.
AK
a kto się martwi biednymi ?
25 września 2014, 17:35
Ten artykuł to porazka! Oszczerstwa rzucane w strone kościoła padające z ust księdza- paranoja. Najwidoczniej minał sie Ksiądz z powołaniem. Ciekawe jakim pięknym wozem się ksiądz wozi i w jakich markowych ciuchach chodzi... i skad ma na to pieniadze? Atak na księdza bo jest antymodernistą, bo jest dobrym katolikiem. Polska jest krajem cywilizacji łacińskiej. Cywilizacja Łacińska w życiu publicznym to obowiązująca moralność płynąca z etyki katolickiej. Największym zagrożeniem dla państwowości polskiej były i są dwie sąsiadujące z nią cywilizacje: turańska (Rosja) oraz bizantyjska (Niemcy). Obie zaborcze i nad wyraz drapieżne. Obie też za wszelką cenę starają się zniszczyć cywilizację łacińską. Skutkiem tych zabiegów była II Wojna Światowa, zakończona jednak konfrontacją bizantyjskiej III Rzeszy niemieckiej z turańską stalinowską Rosją radziecką. Polska z tej konfrontacji wyszła poważnie osłabiona (kilka milionów zabitych, zniszczony przemysł), ale najgorsze było poddanie Kraju w wyniku zdradzieckich umów międzynarodowych pod wpływ kilkudziesięcioletniej indoktrynacji cywilizacji turańskiej, co wywarło wielki, szkodliwy wpływ na rozwój i poziom intelektualny Narodu Polskiego. Obecnym przykładem nowego ataku na ideały i wartości cywilizacji łacińskiej jest próba utworzenia w Europie super totalitarnego państwa pod nazwą Unii Europejskiej – organizmu ponadnarodowego. T.J.
Z
Zniesmaczona
25 września 2014, 17:00
Ten artykuł to porazka! Oszczerstwa rzucane w strone kościoła padające z ust księdza- paranoja. Najwidoczniej minał sie Ksiądz z powołaniem. Ciekawe jakim pięknym wozem się ksiądz wozi i w jakich markowych ciuchach chodzi... i skad ma na to pieniadze? Wiec moze lepiej patrzec sie na siebie a nie rzucac na Siostry ktore zyja w ubostwie i swoim apostolatem pomagaja ludziom. Uwazam ze ksieza w dzisiejszych czasach maja bardzo malo szacunku do Siostr- a szkoda! Ten potral internetowy stracił wiele w moich oczach skoro zotal umieszczony tu tak plugawy atrykul.
M
M
28 września 2014, 10:41
tak, Deon coraz mniej zacheca nas odwiedzania jego strony :-( a ten artykul przeciw siostrom jest nastepnym tego dowodem, a dlaczego pominieto tu kaplanow i braci zakonnych, ktorzy takze prowadza rozne dziela??? Moze ktoras siostra ma inne zdanie niz Ty... Bozy kaplanie??? I trzeba je "ukarac" na Deonie?
Marek Bernaciak
29 września 2014, 12:01
Przecież Siostry mogą się też wypowiedzieć... na deonie właśnie! A ja uważam, że ks. Gniadek ma 100% racji! Jeszcze tylko brakuje nam podatku kościelnego - ja wypiszę się formalnie z Kościoła, żeby dawać na tacę według własnego uznania. Obawiam się jednak, że wiele innych osób się wypisze nie tylko formalnie.
H
Hast
25 września 2014, 16:34
"Trudno zgodzić się, aby jakikolwiek niedobrowolny transfer dochodów od obywatela do państwa był czymś pozytywnym. Państwo oddaje obywatelowi w zamian pewne usługi, ale trudno je nazwać dobrami publicznymi, skoro w tym celu państwo posługuje się agresją. Św. Tomasz z Akwinu trafnie zauważa, że "jeżeli książęta przemocą wymuszą coś, co im się nie należy, jest to rabunek jak każdy inny". Papież Leon XIII w encyklice "Rerum novarum" (1891) pisze wprost: "Państwo nie powinno obciążać poddanych nadmiernymi podatkami". Pomieszanie z poplątaniem. Ani ze słów św. Tomasza nie wynika, że konieczność płacenia podatków jest złem, ani ze słów papieża Leona XIIIgo. Jeden pisze, że złem jest wymuszanie czegoś nienależnego, a drugi pisze, że złem jest zbyt wysokie obciążenie podatkowe, a nie obciążenie w ogóle. Tak niestety mści się zaczadzenie ideologią neoliberalną w młodym wieku. A już mieszanie braku powołań z podatkami jest po prostu nadużyciem. O. Gniadek zrobiłby naprawdę dobrze zajmując się pracą katechetyczną, a nie sprawami ekonomii, których niestety najwyraźniej nie rozumie. A wspomniane zaczadzenie tylko sprawę pogarsza. W naszym kraju mieliśmy na prawdę już dość różnych ideologii i ideologów. Jeszcze długo będziemy ponosić tego skutki.
jazmig jazmig
25 września 2014, 16:43
Doradzam ponowne przeczytanie tego artkułu, ale tym razem powoli i ze zrozumieniem.
H
Hast
25 września 2014, 17:04
I ja polecałbym krytyczne przeczytanie tego artykułu powoli, zdanie po zdaniu, a może zrozumienie jakoś się pojawi. Niestety, sprawa jest trudna, skoro nawet moje zestawienie pokazujące niepoprawność rozumowania jest trudne do zrozumienia. Obserwuję, że ludzie zaczadzeni ideologią - nie ważne, czy komunistyczną, czy neoliberalną - muszą się z niej leczyć do końca życia. Więc na wiele tutaj nie liczę:( I pomyśleć, że tak wspaniała idea Solidarności, dziecko JPII, została zniszczona za pomocą tak prymitywnej ideologii jak neoliberalizm.
25 września 2014, 12:51
Ludzie często nie wierzą w to, co widać gołym okiem. Zakony gromadzą ludzi. któych powołał do swojej służby Pan Bóg. Kiedy taki zakon schodzi z drogi, którą wyznaczył Pan poprzez regułu opisane przez założyciela zakonu, to ten zakon prędzej lub później wygaśnie, jako niepotrzebny Panu. Wbrew pozorom, ten tekst jest o wiele bardziej sensowny, niż to wygląda po pierwszym jego przeczytaniu. Zakonnice prowadzą placówkę oświatową i są spętane państwowymi przepisami, z których sporo godzi w wartości katolickie. Jeżeli zatem zaczną one wprowadzać antykatolickie wartości do wychowania dzieci, to oszukują dzieci i ich rodziców, a jednocześnie grzeszą. Nie można służyć jednocześnie Bogu i mamonie. Trzeba albo znaleźć inne pole działalności, które umożliwi finansowanie działalności zakonu, albo szukać jakichś uczciwych sponsorów, chociażby miejścowych wiernych, posługując im na różny sposób.
SB
stary belfer
25 września 2014, 13:22
Albobierzemy pieniądze od państwa, albo nie. Najwięcej biorą biskupi i proszą o więcej. Ma to zalety i wady. Trudno nie zauważyć, że bez dotacji państwowych wiele kościelnych instytucji upadłoby, np. KUL, UKSW, Ignatianum. Apel aby opierać się jedynie na datkach wiernych jest wyrazem naiwności. Wiekszość wiernych w Polsce to ludzie niezamożni i słabo wykształceni, ile z nich można wycisnąć, skoro i tak już sporo oddają oni Rydzykowi?
jazmig jazmig
25 września 2014, 16:42
Wszystkie kościoły zbudowane w Polsce po wojnie, powstały wyłącznie ze składek wiernych. Nie ma powodu wątpić w ich ofiarność, szczególnie wtedy, kiedy uznają oni cel zbiórki za słuszny i celowy.
S
stary
25 września 2014, 17:08
A ja w kościele widzę głownie starych, nie najlepiej ubranych ludzi. jest też mniej ciasno niz dawniej. Oczywiście mozna się pocieszac danymi historycznymi.
25 września 2014, 17:46
Nie jest złe, to co jesz, co wchodzi do żołądka, tylko to co wychodzi z Twojego serca. Tak samo pieniądze, które trafiają do Twoich rąk, nie są złe, tylko to co wyjdzie z Twojego serca pod ich wpływem. Z publicznych (na które katolicy składają się również!) można zrobić zły użytek, jak i dobry. Z prywatnymi od wiernych – dobry, ale też sprzeniewierzyć, dać się im zepsuć... nawet do szpiku kości... P.S. Mam jakieś nieodparte wrażenie, że Ty jazmig i jazg to jedna i ta sama osoba... Ale może mi się tylko wydaje :~)
Marek Bernaciak
29 września 2014, 12:06
Dotacje POwodują właśnie zależność od państwa i zwalniają wiernych od świadomości uczestnictwa w dziełach Kościoła. Pana napastliwość "Najwięcej biorą biskupi" brzmi bardzo lewacko. Ale zaprzeczenie oparcia na datkach pokazuje wysoki poziom ignorancji ekonomicznej i bardzo niski poziom wiary w Bożą Moc.
Marek Bernaciak
29 września 2014, 13:11
Panie Rafale, czyli jak się ukradnie sąsiadowi pieniądze, a potem rozda biednym, albo zainwestuje w dobrze prosperujące przedsięwzięcie, to jest to dobry owoc złego działania i jest to uzasadnione moralnie w Kościele? Fajnie wiedzieć... ale chyba nasz Nauczyciel mówił inaczej deczko...
29 września 2014, 13:23
Kontekst trafiających pieniędzy do naszych rąk jest dość jasny w nawiązaniu do tematu (środki publiczne, czy prywatne od wiernych), który nie jest tożsamy z kradzieżą tych pieniędzy, które Pan opisuje teraz. Niestety, bawi się Pan w to, co niektórzy forumowicze – wkłada w moje usta, to czego nie powiedziałem/napisałem, pozostawiając nieładne insynuacje. Opisał ten mechanizm już KyePi 18:54:14 | 2014-09-25: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1775,katolicki-hejterze-wez-wylacz-komputer.html[/url] Dziękuję, ze mną się Pan nie pobawi w te klocki.
Marek Bernaciak
29 września 2014, 15:38
Że niby ja jestem hejterem? Jeśli tak Pan to odbiera, przepraszam. Raczej chciałbym się podzielić swoimi najcenniejszymi przemyśleniami. Dosłownie: "najcenniejszymi". Nie piszę dla hejtowania, raczej dla nawracania. I dla mnie dotacje to grzech przeciw VII Przykazaniu. Nie znalazłem jeszcze poważnego argumentu za dotacjami, umocowanemu w nauce Kościoła i Biblii, za to mam wiele arguementów przeciwko, które publicznie prezentuję. Proszę podjąć polemikę.
29 września 2014, 16:19
Aj, Panie Marku Bernaciak... Wyczytał Pan z załączonego wpisu, że uważam Pana za hejtera? No właśnie nie... Jeszcze jedna sprawa, na której zależałoby mi, żeby Pan ją zrozumiał. Odnoszę się do tych konkretnie sióstr, które nie mają wpływu na zastane rozwiązania finansowe, gospodarcze i radzą sobie w nich, jak mogą najlepiej. A już wpływ tego na powołania do zakonu? Możemy też uznać, że żarówki, których używają, są szkodliwe dla środowiska, a więc dla innych ludzi, czyli wbrew prawu Bożemu. Należy z nich zrezygnować. Że dużo produktów spożywczych jest niezdrowych, a więc siostry powinny hodować wyłącznie zdrową żywność i tylko taką karmić innych. I cała masa rzeczy. Tylko Pan zrozumie tą jedną rzecz – w tym momencie nie chcę określać, które rozwiązania krajowe, czy globalne w różnych sferach są najwłaściwsze, tylko jak mają sobie radzić z tym inni, którym przyszło żyć w takich, a nie innych warunkach. Mając świadomość szkodliwości wielu rzeczy, nie wchodzę na wszystkie fora im dedykowane, polemizując za pewnymi rozwiązaniami, albo przeciw, bo słabo orientuję się w wielu tematach. Nie czuję się ekspertem od żarówek, żywności, podobnie od finansów państwa. Nie mam kompleksowej wiedzy, żeby stwierdzić kategorycznie: tylko to i to jest najlepsze, tamto jest wyłącznie złe. Dlatego sam póki co w tym słucham różnych głosów. Jeśli Pan chce, niech Pan zaprezentuje swoje stanowisko. Zapamiętam je. Poczekam na jakieś inne spojrzenie kogoś, kto rozgryzł dobrze tą tematykę i zestawię to z Pana poglądami. W końcu kiedyś może wyrobię sobie zdanie, choć nie mam ciśnienia, żeby to było jakoś na już, bo nie mam ambicji politycznych i staram się stronić od aktywnej polityki jak od ognia. Zniechęca mnie na maksa. P.S. Czy dużo się mylę, że Pan w dalszej dyskusji mógłby napisać, iż jedyną partią, która zaprowadziłaby właściwe rządy w Polsce jest KNP Janusza Korwina-Mikke?
Marek Bernaciak
29 września 2014, 21:31
Nie jestem za KNP, tu nie chodzi o politykę, choć może to tak wygląda na pierwszy rzut oka. Chodzi o to, że mamy być świadkami i apostołami Chrystusa. Nie mam wpływu na to, jakie żarówki mogę kupić, ani jakie konto założyć, ani jaki kredyt wziąć, choć co do konta i kredytu popełniam grzech zbiorowy, ale tu kończą się moje możliwości wpływu na otaczającą mnie rzeczywistość. Jeśli jednak chodzi o dotacje, to co innego. Jest wiele powodów, dla których brać ich nie można i nie trzeba. Niewiele wnoszą do biznesu, a raczej szkodzą, co potrafię wykazać. Uważam, że wzięcie udziału w publicznej dyskusji na te tematy i jest katolickim obowiązkiem. Zrozumienie ekonomii nie jest zarezerwowane dla "fachowców" - to mit, w którym się nas sztucznie utrzymuje, jak w Seksmisji ;-) To są rzeczy oparte na sumieniu i zdrowym rozsądku, wystarczy przeczytać jedną, dwie książki (byle właściwe - mam na myśli nie zabierające miesięcy - wystarczy Hazlitta "Ekonomia w jednej lekcji" i "Zasady ekonomii" Carla Mengera.  I od razu widać, że coś jest nie tak. Ja studiuję to od lat, żeby nie zwariować, bo dysonans poznawczy mnie zabijał. Chociaż to inna historia.
29 września 2014, 23:23
Zaczyna Pan mówić innym językiem. To co Pan chce wdrażać, zawsze warto przynajmniej oddolnie. Dawać przykład. Inspirować innych przedsiębiorców. Mi również zależy najbardziej na duszach ludzkich, a ściślej - ich losie po zakończeniu tego ziemskiego padołu. Jeszcze ściślej – ich zbawieniu, ale też korzyści dla dusz, które wykuwane są na ziemi jak matryce, na wieczność. Też uważam, że gdyby więcej ludzi poznawało Chrystusa żywego i oddawało Mu swoje życia, to większość problemów społecznych likwidowałaby się sama. Ale przełożyć to na poprowadzenie całego społeczeństwa już teraz? Nie widzę na razie takiej siły, ani takiego charyzmatycznego przywódcy, do tego Bożego. To musi iść póki co oddolnie, pączkować w coraz to nowych miejscach, sferach, aż przekroczy wystarczającą masę krytyczną. Ale nie atakiem na tych pojedynczych, co starają się jakoś to wszystko wiązać, zagospodarowując sfery, w których przyszło im funkcjonować. Niech wypełniają jak najlepiej swoje obowiązki w ramach tego zastanego, a nie podcinajmy im skrzydeł, bo widzimy dalej (albo przynajmniej tak nam się wydaje, a tak naprawdę sami obtłukujemy się jak we mgle, w jakimś chocholim tańcu...).
25 września 2014, 12:15
Można wchodzić w dywagacje nad zasadnością finansowania państwa a tego z prywatnych pieniędzy wiernych. Wypracowywać lepsze rozwiązania. Kto mocen. Droga otwarta do dyskusji, z wnioskami przekładającymi się na konkretne działania na właściwych szczeblach. W przypadku tych konkretnych sióstr – one najprawdopodobniej nie mają większego wpływu na zastany stan prawny, różnych rozwiązań finansowych na poziomie kraju, czy UE. Chwała im, że podjęły wysiłek, żeby pozyskać dotacje. Nie jest to wcale taka prosta sprawa, że różne jednostki proszą się, coby tylko znalazł się naiwny, który zechce skorzystać z funduszy publicznych krajowych, czy unijnych. To potrafi być droga przez mękę. Jeśli są wystarczająco zaradne i zawalczyły skutecznie o te środki, uważam, że niech korzystają ile się da, żeby pozyskane pieniądze pożytkować w jak najlepszy sposób, z największym pożytkiem dla społeczeństwa, w ramach praktycznej realizacji działalności chrześcijańskiej. Nie stoi to na przeszkodzie, żeby poszukiwały również innych rozwiązań, w tym sponsorów prywatnych, jeśli znajdą jeszcze na to siły, czas. Ale to chyba nie jest ich główny charyzmat i nie po to szły do zakonu? Jeśli się mylę, niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu, jestem otwarty na dyskusję:) Jak się zmieni prawo, systemy finansowania, to będą się wówczas martwić. A dziś jest tak, a nie inaczej i należy dostosowywać się na bieżąco do realnej sytuacji zastanej, a nie czekać na tą wymarzoną.
25 września 2014, 12:59
No cóż, chyba się starzeję... ale dyskusji nie będzie. Bo z główną myślą trudno polemizowac...
Marek Bernaciak
29 września 2014, 12:29
Chwała im, że podjęły wysiłek, żeby pozyskać dotacje. ??????? http://www.marekbernaciak.pl/dotacje-jak-rak-z-przerzutami/
K
Kaligula
25 września 2014, 11:55
Po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi ...jestem optymistą... Predzej czy później dojdzie w kościele do dyskusji na temat który dotąd był tabu :o  związkach pomiędzy Biblią , ekonomią i kościołem to nieuniknione .  Wiem, jak dotąd oficjalne czynniki w kościele wolą raczej wysłać sto listów pasterskich , napisać tysiąc artykulów o wszystkim , o końcu świata, o szatanie , o pjaństwie itd.itp.  ale a sposobie funkcjonowania instytucji od strony finansowej ...nic. Co może przyśpiesdyć ten proces ? - Kryzys finansów w UE - dochodzenie do głosu czynnikoów antyklerykalnych w państwie - powolny ale stały proces zmniejszania się społecznej roli kościola . Ale kiedy ta sprawa zostanie postawiona ...? przypuszczam ,że nieprędko , bedzie się zwlekać do ostatniej chwili.  
J
Ja
25 września 2014, 11:43
Małe pytanko: Dlaczego ks. Gniadek wykłada w ASBIRO (Alternatywnej Szkole Biznesu...)? Czy pracuje tam za darmo? Dlaczego nie idzie na ulice miast, by w ubóstwie głosić Ewangelię??? Może zacznijmy najpierw wymagać od sibie a potem od innych...?
SB
stary belfer
25 września 2014, 11:34
Księża biskupi właśnie negocjują ile pieniędzy mogą otrzymać z podatków za pośrednictwem państwa. Caritas i inne instytucje kościelne rozdają pieniądza otrzymane z funduszy publicznych. Katoliccy uczeni otrzymują pensje z państwowych dotacji dla kościelnych uczelni. Tymczasem ks. Gniadek dowala ciężko pracującym siostrom.  Damski bokser po prostu.
25 września 2014, 12:57
Caritas to nie jest Kościół, lecz katolicka instytucja zajmująca się różnymi formami pomocy społecznej. Inna jest zatem sytuacja zakonu, a inne Caritasu i podobnych instytucji. O. Gniadek nikomu nie dowala, ale słusznie zwraca uwagę na fakt, że siostry uzależniają się od państwowych instytucji i państwowych uregulować, niekoniecznie zgodnych z zasadami moralnymi religii katolickiej.
SB
stary belfer
25 września 2014, 13:28
Biskupi są bardziej uzleżnieni od państwowych pieniędzy a jednocześnie mieszkają w pałacach i jeżdżą samochodami za 100 tys. złotych. czcigodne siostry tymczasem wykonują wiele cennej pracy. To małoskowość czepiać się sióstr. Nota bene: mimo użytkowania luksusowego samochodu ks. kardynał Nycz nie był w stanie dojechać na proces do Koszalina.
jazmig jazmig
25 września 2014, 16:47
Jestem przekonany, że każdy biskup odda panu w prezencie każdy swój samochód osobowy, który kosztuje 100 tys. zł. Niech pan tylko taki samochód, będący wlasnością kurii lub biskupa, znajdzie.
S
stary
25 września 2014, 17:17
Moja uwaga była aluzją do sprawy dobrze znanej publicznie. Jeden z tabloidów sfotografował samochody jakimi biskupi przyjechali na zebranie konferencji Episkopatu. Czcigodny ksiądz Kloch, nie kwestionując podanej wyceny, tłumaczył później prasie dlaczego biskupi potrzebują takich samochodów, mianowicie wciąż jeżdżą po swoich diecezjach. Jednak kardynał Nych, odkąd awansował do Koszalina już nie zagląda. Wśród samochodów zlustrowanych przez tabloid był i taki za 300 tys. zł.  Pańska łatwowierność może wpędzić Pana kłopoty. Np. udzieli Pan dużej pożyczki jakiemuś księdzu.... Nb. przeszukanie zasobów sieci pozwoli zapewne znaleźć odpowiednią wypowiedź ks. Klocha.
S
siostra
25 września 2014, 08:21
Zastanawiam się jaki jest cel tego artykułu... Czy zgromadzenie ks. Gniadka nie korzysta z żadnej dotacji? Przecież instytucje kościelne żyją w konkretnej sytuacji społecznej. Nie jest możliwym prowadzenie instytucji, która pomagałaby osobom ze średniej klasy społecznej i ubogim bez dotacji państwowych zwłaszcza w dziedzinie edukacji. Prowadzenie szkół, przedszkoli czy internatów na własny koszt wiąże się z tym, że są one dostępne tylko dla ludzi bogatych. I tak czynsz miesięczny może wynosić 1000 zł zamiast np 300 zł (z dotacją państwową). Artykuł ks. Gniadka jest dla mnie porażką i pluciem we własne gniazdo. A poza tym pytanie do portalu DEON, kto pozwala na takie oszczerstwa. Jeżeli pytamy dlaczego jest mało powołań żeńskich, to może odpowiedź daje ten artkuł a raczej postawa ks. Gniadka: bo mężczyźni w Kościele nie promują sióstr zakonnych tylko raczej krytykują...
PZ
Paweł Zamorski
25 września 2014, 09:14
Autor artykułu opisał o tym, jak sam korzystał (i jego zgromadzenie) ze środków unijnych i dotacji, ale nie uważa tego za dobre >> http://www.jacekgniadek.com/trzeci-sektor-jako-jeden-ze-wspolczesnych-areopagow-wyzwania-i-zagrozenia/ Opisuje zagrożenia i jeżeli brać dotacje, to należy to robić roztropnie. Jest to działanie tymczasowe w świecie, gdzie działalność charytatywna została przejęta przez państwo. Należy jednak zrobić  wszystko, by to zmienić. A robimy to? Opisał działanie organizacji pozarządowych, które de facto nie są pozarządowe, gdyż pieniądze na to pochodzą z budżetu państwa. Za mało krytycznie analizujemy relację Kościół - państwo. Dzieje się tak, gdyż pewnych mechanizmów nie rozumiemy. Dlatego warto zastanowić się i zobaczyć, jakie niesie to zagrożenia, m. in. dla sióstr.
S
siostra
25 września 2014, 09:41
Calkowicie sie z siostra zgadzam, to wlasnie tacy kaplani jak o. Gniadek swoim "swiadectwem zycia" odstraszaja dziewczeta od zycia zakonnego...albo nawet beda winni, ze "powolania" nie zostana zrealizowane...
S
siostra
25 września 2014, 10:28
Zgadzam się, że bardzo uważnie należy rozeznać problem dotacji. Ale uważam, że ten artykuł jest zbyt skarjny i dlaczego tylko o siostrach??? Jestem jak najbardziej za tym, żeby być bardzo ostrożnym i nie dać się wciągnąć w chorą i niszczącą zależność finansową od państwa lub UE.
2
2550
25 września 2014, 10:50
Pełna zgoda ... za brak powołań /brak ich realizacji winni są księża reprezentujący taką postawę jak Autor tekstu... Zarozumialstwo i pycha i przekonanie o własnej wyższości:( To nie jest średniowiecze gdzie młode kobiety nie miały wyboru ! Teraz wybór mają i zamiast usługiwać takim jak ks. Gniadek wolą ten czas spędzac inaczej np. studiując teologię  i będąc świeckimi - bo czasami w świeckim świecie bliżej do Pana Boga ! Skończy się Panowie Księża dopływ darmowej siły roboczej i trzeba będzie samemu zakasać rękawy albo zapłacić .... o ile KOBIETY (!!!) w kościele dadzą na tacę .... ale to temat na inną dyskusję :)
25 września 2014, 13:00
Albo dziewczyna ma powołanie, albo nie. Jeżeli artykuł o. Gniadka odstraszy kogoś od wstąpienia do zakonu, to oznacza, że ten/ta ktoś nie miał/-a powołania.
S
strada
25 września 2014, 15:55
Odbiło Ci?
T
tomi
24 września 2014, 22:22
Wiekszosc poprzednich tekstow ks Gniadka czytalem z dystansem sporym, ale ten to mnie powalil. Wolny rynek w zakonie, przedsiebiorcza dziewczyna zakonnica tworzaca przedszkole, odkad to taka samowola? Calkowita komercja? A na kim zarabiac? Skad nabrac tych bogatych? A co z tymi co nie maja pieniedzy? Wyrzec sie, zostawic na ulicy jak w Indiach? I jeszcze jedno. Jesli ktos na serio czyta i bierze do siebie slowa Ewangelii, to nigdy nie bedzie bogaty, ba prawie zawsze bedzie glodny i sponiewierany.... bo droga do Nieba jest kamienista a nigdy autostrada...
I
ira
24 września 2014, 22:05
Ksiądz Gniadek bardzo grzeszy brakiem znajomości historii. Ogromne dobra ziemskie jakie Kościół posiadał niegdyś (a w Polsce część nawet odzyskał) otrzymał od władców, czyli od ówczesnego państwa. Nie byłoby całej potęgi finansowej dawnego Kościoła bez nadań królow i książąt chrześcijańskich. Bez tego wyposażenia materialnego duchowni nie dokonaliby chrystianizacji ludu wiejskiego, co w Polsce nastąpiło w ciągu kilku stuleci. A bez tej chrystianizacji nie byłoby i księdza Gniadka. Bez "pomocy państwa" (to się nazywało pięknie brachium seculare) księża mogliby poganom naskoczyć...
S
s.ola
24 września 2014, 21:39
ten tekst to jest porażka .....Czy autor wie ile kosztowałaby nauka w prywatnym ptzedszkolu czy szkole ????? ja wiem, od dawna pracuję w szkole katolickiej -która stara się wychowywać w duchu katolickim...a tak poza  tym Zgromadzenie z którego pochodzi autor TEŻ KORZYSTA Z DOTACJI UNIJNYCH, i jakoś tego nie widzi czy nie wie...ciekawe.....
PZ
Paweł z Łodzi
24 września 2014, 21:14
Bardzo słuszny wywód. Ciśnie mi się na usta komantarz mojej koleżanki: Polskie dziecko nie chce by zapomogi dla rodziców od Państwa. Polskie dziecko chce by jego rodzice nie byli przez to Państwo okradani.
L
leszek
24 września 2014, 21:09
Wywody autora wpędzają mnie w wielką zadumę. Bardzo ciekawe jest rozumowanie, że korzystanie z dotacji państwowych jest przyczyną spadku powołań. Jest faktem, że korzystają z dotacji państwowych i jest faktem, że zakony, zwłaszcza żeńskie, przeżywają kryzys powołań. Ale - jak mawiają Anglicy - "Correlation does not imply causation".  Pod tym linkiem są przykłady takich korelacji. [url]http://www.buzzfeed.com/kjh2110/the-10-most-bizarre-correlations[/url] Spadek liczby piratów na świecie jest przyczyną globalnego ocieplenia (albo odwrotnie). Życie w krajach ubogich jest przyczyną posiadania większego penisa (a może odwrotnie) Jedzenie żywności organicznej powoduje wzrost zachorowania na autyzm. itp itd [url]http://www.bbc.com/news/magazine-27537142[/url] Tu jest bardzo ciekawa strona, korelacja między konsumpcją margaryny a liczbą rozwodów w amerykańskim stanie Maine. Korelacja prawie 100%, Mniej margaryny w domu i mniej rozwodów - może to jest następne wyzwanie dla sióstr po porzuceniu niemoralnej i grzesznej dotacji samorządowej. 
24 września 2014, 21:51
Zazwyczaj trudno się z Panem zgodzić ale dziś można. Zapytam też: Czy jeśli obywatelom uda się wyrwać państwu trochę zabranych im pieniędzy i wydać na coś pożytecznego to jest to zły krok i sprowadzi obywateli na manowce?
L
leszek
24 września 2014, 22:40
Nie bardzo rozumiem o co chodzi. Generalnie wydawanie pieniędzy na cele pożyteczne uważam za czyn pożyteczny - jeśli taka tautologia jest odpowiedzią na pytanie.
24 września 2014, 23:04
To było pytanie retoryczne do o Gniadka :-) A odpowiedź jest Ok ;-)
K
kate
24 września 2014, 20:25
Czemu Ksiądz nie pójdzie dalej: przecież problem nie dotyczy tylko zakonnic, ale całego Kościoła w Polsce. Mamy przecież Fundusz Kościelny (zaraz zamieniony na odpis podatkowy), dofinansowanie do szkół, np. jezuickiej Akademii Ignatianum, mamy finansowanie świadczeń medycznych, które realizuje Caritas (ostatnio nie dostał kontraktu na usługi pielęgniarskie w terenie). Symbioza Państwa i Kościoła jest faktem. Wielu to przeszkadza, ale większość jest zadowolona - Kościół bowiem legitymizuje w ten sposób rządzących, a rządzący mogą czuć się bezpiecznie, bo uważają, że nie dojdzie do wybuchu społecznego niezadowolenia. Czy Kościół w Polsce stać na samodzielny, niezależny żywot jako podmiotu społecznego? Śmiem wątpić. Przywołany w artykule kryzys powołań to kryzys instytucji Kościoła, którą nawet na szczeblu globalnym (patrz: Watykan) trudno naprawić. Zakres powiązań z innymi instytucjami społecznymi jest bowiem zbyt duży, żeby Kościół jako instytucja bez naruszenia całej konstrykcji społecznej mógł się zreformować. Ja osobiście nie wiem, czy jest sens to robić: nowego wina nie wlewa sie do starych bukłaków. Jakie są alternatywy: napewno się pojawią, ale nie wierzę, żeby one dotknęły tylko Kościół. To musi być gigantyczna transformacja i na skalę globalną.
Marek Bernaciak
24 września 2014, 21:20
Jak znam ks. Gniadka, to poszedłby jeszcze dalej niż Pani... ;-)
PZ
Paweł Zamorski
24 września 2014, 22:45
Poprzedni tekst autora był o braciach >> http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1758,gdzie-podziali-sie-bracia.html
D
DG
24 września 2014, 19:49
Zakonnic jest dziś mniej niż dawniej, gdyż mniej jest osób rzeczywiście wyznających wiarę chrześcijańską. Wśród tych którzy wyznają, mało jest kobiet gotowych pracować ponad siłły i znosić władzę mężczyzn, którzy traktują kobiety z wyższośćią a jednocześnie czują się lepsi i nieustannie je moralizują. Dawniej tylko księża znali Biblię, więc analfabeci im raczej wierzyli, a przynajmniej nie mieli podstaw by zakwestionować księżowskie gadanie. Dziś wstrętne państwo nakazuje aby wszystkie dzieci uczyć czytania. Dzięki czemu każdy może przeczytać Biblię, dlatego nie wszystko można mu wmówić. Paradne jest cytowanie Tocqueville'a który pouczał, że biedni muszą czuć strach przed nędzą aby pracować, sam zaś pracować nie musiał, albowiem był arystokratą żyjącym z dochodów jakie przynosiły mu odziedziczone dobra ziemskie. Tocqueville zmarł 163 lata temu, można mu wybaczyć. Wszelako ksiądz nabzdyczający się wobec ludzi pracy jak XIX - wieczny arystokrata to wstyd i hańba. Dane pod rozwagę: w USA łaczne (prywatne i publiczne) wydatki na ochronę zdrowia stanowią 18 % PKB, jednocześnie wskaźnik śmiertelności niemowląt wynosi 6 promili a oczekiwana długość życia nieco ponad 78. Kraje zachodniej Europy (W. Brytania, Niemcy, Francja, Szwecja, Italia, Szwajcaria) wydają na ochronę zdrowia nie więcej niż 10 % PKB, wskaźnik śmiertelności niemowląt jest poniżej 4 promili a długość życia powyżej 80 lat. Nawet w Polsce, wydającej tylko 7 % na ochronę zdrowia, wskaźnik śmiertelności niemowląt jest taki sam jak w USA, zaś długość życia tylko nieznacznie krótsza. Dlaczego tak jest? W Europie zachodniej są powszechne i przymusowe ubezpieczenia zaś w USA rozwiązania bardziej rynkowe. Można o tym przeczytać w podręcznikach ekonomii zdrowia. Do nauki drogi ojcze! teologia i misesologia nie wystarczają.  
Marek Bernaciak
24 września 2014, 20:16
A kogo trzeba czytać, jak nie Tocqueville'a, czy Misesa? Langego i Lenina? I kto ma o tym decydować? Jak mawia (nie wiem, czy wolno się powoływać) Richard M. Weaver, Idee mają konsekwencje. Czy niższa śmiertelność niemowląt jest wynikiem działania rządu? Czy raczej jest mniejsza wbrew oprasyjnym działaniu rządów? A może to po prostu skutek aborcji? A jeśli niższa dzietność, to skutek wspaniałek "opieki" państwowej i dotacji? A z czego będą dawać dotacje jak już będą tylko muzułmanie w Europie?
D
DG
24 września 2014, 20:50
Tak, niższa śmiertelność niemowląt jest wynikiem działania rządu!!! Dobroczynne skutki miały powszechne i przymusowe szczepienia, dzięki którym wyeliminowano choroby, które jeszcze w XIX w. były przyczyną masowych zgonów niemowląt i małych dzieci. Także powszechna i bezpłatna opieka nad kobietą w ciąży i w pierwszych miesiącach życia dziecka dała bardzo pozytywne skutki. Nb. jest ona finansowana z publicznych funduszy nawet w USA. Rzecz jest dobrze opisana przez demografię historyczną.  PS. Śmiertelność niemowląt liczy się w stosunku do urodzeń żywych, aborcja nie ma więc nic do rzeczy.
Marek Bernaciak
24 września 2014, 21:09
Jak aborcja nie ma "nic do rzeczy?" Jeśli eliminuje się chore dzieci jeszcze w okresie prenatalnym, to nie ma nic do rzeczy? Gdzie Pana logika? A co do niższej śmiertelności, to jak z przedłużeniem życia. Nie miało tu znaczenie przymusowe szczepienie (które dziś dopiero zaczyna zbierać śmiertelne plony),  bo jeśli szczepienia mają być pozytywne, to bez rządu też by się odbyły. Do opieki nad ciężarną państwo też nie jest potrzebne, bo jeśli ciężarna ma dobrze zarabiającego męża, któremu państwo nie zabiera 75-85% podatków, to stać ją również na lekarza i opiekę. Pana wiara w opiekę państwa przewyższa moją wiarę w Boga. Jest Pan urzędnikiem? Czy "tylko" należy Pan do sektora budżetowego?
L
leszek
24 września 2014, 21:18
Wywody zacnego kolegi są rzeczywiście zadziwiające. Stwierdzenie, że gdyby szczepienia byłyby pozytywne, to by się odbyły także bez rządu - czy kolega mógłby przytoczyć jakieś logiczne argumenty na podparcie tej tezy poza metafizyką i wiarą w heglowskiego ducha dziejów. Zaś wyobrażenia szanownego kolegi, że do opieki nad ciężarną państwo nie jest potrzebne, bo jeśli państwo nie będzie zabierało podatków to problem sam się rozwiąże - czy kolega poza wiarą w metafizykę i zjawiska nadprzyrodzone potrafi to jakoś uzasadnić na gruncie faktów i logiki.
Marek Bernaciak
24 września 2014, 21:24
Tak, potrafię i to bez niemerytorycznej ironii. Śmiertelność niemowląt i długowieczność wynika z ogólnego wzrostu poziomu życia, który wynika również z postępu technicznego. Nie jestem mocny w operowaniu statystykami, ale 30% zgonów wyeliminowały lodówki, a nie medycyna i szczepienia, bo wcześniej tyle było zatruć pokarmowych. Działanie państwa polega głównie na tym, że mamy więcej przejść dla zwierząt nad autostradami (którymi przeszło JEDNO zwierzę), a za to mniej biednych rodzin może sobie kupić lodówkę, bo dług publiczny trzeba "obsługiwać". Panowie zakładacie, że ludzie są tak tępi, że sami się nie umieją zaszczepić bez pomocy rządu.
D
DG
24 września 2014, 21:46
Związek między przymusowymi szczepieniami a spadkiem śmiertelności niemowląt jest zbyt dobrze udokumentowany aby wdawać się w jakieś polemiki. Aby wyeliminować choroby zakaźne należy zaszczepić wszystkie dzieci, co jest możliwe tylko przy przymusie i publicznym finansowaniu. Uzyteczna lektura, która pomoże to Panu M. zrozumieć: M. Okólski, A. Fihel, Demografia. Współczesne zjawiska i teorie, Wydawnictwo naukowe SCHOLAR, Warszawa 2012. Zawsze jest problem z polemiką prowadzoną z ignorantem, jeśli ma nieco sprawności językowej, to publika nie odróżni kto zna się na rzeczy a kto opowiada bajki.  Dla przykładu: w latach czterdziestych XIX w. w Irlandii zmarło milion ludzi z głodu i niedożywienia. Przyczyną jednak nie był brak żywności ale dogmaty leseferyzmu (te same co u Misesa). Irlandia w czasie głodu eksportowała żywność. Rolnik irlandzki był dzierżawcą. Aby oplacić czynsze, podatki i dziesięciny (dla Kościoła Irlandii do którego zwykle nie należał) musiał sprzedać zboże, mięso i mleko, sam zaś żywił się ziemniakami. Kiedy zaraza zniszczyła ziemniaki zaczął się głód. Czasowy zakaz eksportu żywności mógłby uratować wielu ludzi, gdyż żywność eksportowana trafiłaby po obniżonych cenach na rynek irlandzki. Innych mogłoby uratować rozdawnictwo zywności, rząd brytyjski zakupił nawet pewne zapasy kukurydzy w USA, ale nie rozdawał ich, tylko sprzedawał, bo rozdawanie byłoby niezgodne z naukami owczesnych Misesów. Tak to było z lodówkami...
L
leszek
24 września 2014, 21:54
Zupełnie nie rozumiem polemiki zacnego kolegi. Ja nigdzie nie twierdzę, że szczepionka jest panaceum na wszelkie choroby i problemy. Szczepionki uodporniają na pewne choroby i tym samym zmniejszają czy nawet je eliminują i zapewne w konsekwencji mają wpływ na kondycję społeczeństwa, są jednym z czynników powodujących lepszą jakość życia, ale przeciez nie wyłącznym.  Gdy byłem mały, to dość powszechnym był widok osób zniekształconych po przebytej chorobie Heine-Medina (polio). Dzisiaj to widok na szczęscie rzadki, choroba została wyeliminowane przez przymusowy program szczepien. Kolega - o ile poprawnie rozumiem - chce przekonać, że przymusowy program szczepień przeciwko polio jest niepotrzebny, bo ludzie sami się zaszczepią lub sami zaszczepią swoje dzieci. Ale czy kolega potrafi uzasadnić to przekonanie ? Dla ułatwienia dodam, że porażenia po polio (aczkolwiek straszliwe) nie są częste, statystycznie prawdopodobieństwo jest niewielkie.
Marek Bernaciak
24 września 2014, 22:06
Jakby nie patrzeć, przymusowe szczepienia może oudparniają na polio. Na heine-medina też. Moja matka, prosta kobieta i tak mnie chciała zaszczepić, bo znała zagrożenia. Nie potrzebowała do tego państwa. To, co chcę powiedzieć, że jeśli zaczniemy od "dobrego" przymusowego szczepienia, to kończymy... właśnie, gdzie? Na przymusowym w-szczepieniu chipów? Też dla "dobra", przecież "społeczne korzyści" można wymieniać setkami.
24 września 2014, 22:08
No cóż... Jak widzę potrafi pan nierytorycznie i bez ironii jak :-) Proponuję mały eksperyment myślowy. Weźmy dwie grupy: - żyjących w dobrobycie, najedzonych europejczyjków, którzy się nie zaszepili - żyjących w ubóstwie, niedożywionych afrykanów, ktorzy zostali zaszczepieni Każda z grup styka się z grożną chorobą, na którą druga grupa została zaszczepiona. Choroba jest śmiertlena. W której grupie będzie więcej zachorowań?
L
leszek
24 września 2014, 22:28
Przeciez kolega żyje w świecie jakichś fałszywych dychotomii, gdzie wszystko jest albo białe albo czarne, jest wyłącznie 0 albo 100%, innych wariantów nie ma. Jeśli dopuszczamy przymusowy program szczepień, to automatycznie przyzwalamy na przymusowe wszczepianie czipów - skąd kolega sobie wymyślił takie nonsensy.  Ale jeśli kolega głęboko wierzy, że państwo pod pozorem szczepien zdrowotnych w rzeczywistości wszczepia jakieś czipy za pomocą których będzie zdalnie sterowac czy kontrolować myśli, to bym tego jednak nie lekceważyl, ale zalecił jak najszybszą wizytę u innego specjalisty, bo to może być zwiastun poważnej choroby. Na szczęście - właśnie dzięki przymusowym podatkom i ingerencji państwa - dostęp do takiego specjalisty jest bezpłatny, leczenie też jest bezpłatne a lekarstwa (przy pewnych diagnozach) refundowane. A lekarstwa nowej generacji (SGA) są drogie.
Jadwiga Krywult
25 września 2014, 09:58
Ubodzy, niedożywieni Afrykanie nie byliby ubodzy i niedożywieni, gdyby ich od niepamiętnych czasów nie okradali Europejczycy, którzy m.in. dzięki temu żyją w dobrobycie. Druga przyczyna sytuacji Afrykanów to narzucanie im rozwiązań uważanych przez Europejczyków za jedynie słuszne.
25 września 2014, 11:19
Prosze nie zwalac na europejczyków, niezalezny afrykański władca okrada znacznie bardziej niz europejczycy... A dyskusja jest o tym, że europejski zwyczaj szczepień zwiąksza ilość afrykanów którzy przezywają.
25 września 2014, 11:29
To że europejczycy będa bogaci - nie uchroni ich od choriby w przypadku gdy nie będą uodpornieni - umrą objadając się do ostaniej chwili :-)
A
adamigo
25 września 2014, 22:59
Jeszcze tylko kolega nie dopowiedział, że to właśnie do Polski , a nie do Stanów ściąga cały świat, by tu pracować legalnie i legalnie się leczyć, zażywając dobrobytu nieznanego mieszkańcom żadnej z Ameryk. Człowieku, porównaj jakość życia, a zaraz potem także mentalność obywatela, jednego oczekującego od Państwa kroplówki, a drugiego na ewentualną kroplówkę odkładającego na bieżąco ze swoich zarobków.
D
DG
25 września 2014, 23:58
Przytoczyłem liczne dane dotyczące jakości życia, ale szanowny Pan jest odporny na dane. Jasne, że milionerzy leczą się w amerykańskich szpitalach, ale pracownicy Wal-Martu i McDonaldsa nieraz wcale się nie leczą. Szwedzi wydają o połowę mniej na leczenie a żyją o 3 lata dłużej niż Amerykanie i mają o połowę niższą śmiertelność niemowląt. No ale Pan oglądał Dynastię, stąd lepiej wie jak się żyje w USA.