„Times of Israel”: w wyniku wtorkowego ostrzału Hezbollahu zginęło małżeństwo ze Wzgórz Golan
Małżeństwo Noa i Nir Baranesowie, zamieszkałe na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan, zginęło we wtorek wieczorem w wyniku ostrzału przeprowadzonego przez libańską organizację terrorystyczną Hezbollah - poinformował w środę portal Times of Israel.
Pocisk wystrzelony z terytorium Libanu trafił w samochód, którym podróżowali Izraelczycy. Małżeństwo z kibucu Ortal osierociło trójkę dzieci - powiadomił serwis.Hezbollah utrzymuje, że uderzenie na Wzgórza Golan z użyciem około 40 pocisków typu Katiusza było odwetem za wyeliminowanie we wtorek przez Izrael Jasera Karnabasza - byłego ochroniarza przywódcy Hezbollahu Hasana Nasrallaha. Według tych doniesień Karnabasz miał zginąć na terytorium Syrii, na trasie prowadzącej z Bejrutu do Damaszku, a celem późniejszego ostrzału stała się izraelska baza wojskowa na Wzgórzach Golan.
Po ataku palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas na Izrael z 7 października 2023 roku, który doprowadził do trwającej wciąż wojny w Strefie Gazy, Hezbollah rozpoczął regularne ostrzały północnego Izraela w geście solidarności z Hamasem. Armia izraelska odpowiada ogniem. W ostatnich tygodniach konflikt się zaostrzył, wzbudzając obawy o wybuch otwartej wojny. Hezbollah deklaruje, że zaprzestanie ataków, gdy dojdzie do zawieszenia broni w Strefie Gazy.
Od jesieni w wyniku ostrzałów Hezbollahu zginęło 12 izraelskich cywilów oraz 16 żołnierzy służby czynnej i rezerwistów. Śmierć poniosło też co najmniej 364 libańskich bojowników - przekazał w środę Times of Israel.
Zarówno sunnicki Hamas, jak i szyicki Hezbollah są wspierane przez Iran, a przez Zachód uznawane za ugrupowania terrorystyczne. Kontrolujący południe Libanu i będący największą siłą polityczną w tym państwie Hezbollah posiada jednak znacznie większy i nowocześniejszy arsenał. Prowadzone od dekad potyczki między Hezbollahem a Izraelem, które w 2006 roku przeobraziły się w otwartą wojnę, są uznawane za zastępczą część konfliktu irańsko-izraelskiego.
PAP/dm
Skomentuj artykuł