To można zrobić w rok, ale czy będzie taniej?

Europa mogłaby zrezygnować w ciągu roku z rosyjskiego gazu i zastąpić go innymi źródłami (fot. arndw / flickr.com / CC BY)
PAP / drr

Europa mogłaby zrezygnować w ciągu roku z rosyjskiego gazu i zastąpić go innymi źródłami. To trudne, ale nie niemożliwe - przekonuje brukselski think-tank Bruegel. Zwraca uwagę, że latem można np. napełniać zbiorniki norweskim surowcem i zużywać go zimą.

W piątek na szczycie UE w Brukseli omawiano możliwe reakcje na aneksję Krymu przez Rosję. Przywódcy unijni zgodzili się m.in., że wspólnota musi podjąć działania, by ograniczyć swoje uzależnienie od dostaw surowców energetycznych z zewnątrz, szczególnie z Rosji.

DEON.PL POLECA

Z kraju tego pochodzi około jednej trzeciej gazu, zużywanego w Unii - według szacunków przywoływanych przez Bruegela ok. 130 mld m sześc. rocznie. Niektóre kraje są jednak w 100 procentach uzależnione od importu tego surowca. Szczególnie dotyczy to państw bałtyckich, które ze względu na brak alternatywnej infrastruktury praktycznie cały gaz sprowadzają z Rosji.

Krokiem w kierunku zmiany tej sytuacji ma być europejski system sieci przesyłowych. UE chce, by do końca 2015 roku wszystkie należące do niej kraje były w niego włączone. Dzięki m.in. internokektorom możliwe byłoby przesyłanie błękitnego paliwa z jednego państwa do drugiego i odwrócenie tym samym kierunku dostaw.

Z analizy Bruegela wynika, że szczególnie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, potrzebne byłyby dodatkowe rozwiązania prawne i techniczne by można zmniejszyć zależność gazowej od Rosji. Pierwszym działaniem miałoby być napełnienie w okresie letnim ogromnych (30 mld m sześc.) magazynów na gaz położonych na Zachodniej Ukrainie. Surowiec miałby pochodzić z Europy, gdzie latem zużycie błękitnego paliwa jest dużo mniejsze niż w mroźnych miesiącach zimowych. Kolejnym elementem tej strategii musiałoby by być również zastąpienie części gazu w systemach grzewczych olejem opałowym.

"Jeżeli te działania byłby odpowiednio wdrożone, mogłyby znacząco zmniejszyć zależność regionu od rosyjskiego gazu" - przekonuje ekspert Bruegela Georg Zachmann. Jego zdaniem podstawowe trzy możliwości uniezależnienia się rosyjskiego gazu dla całej Europy to: alternatywne źródła (np. sprowadzanie większych ilości z Norwegii), zamiana gazu na inne paliwa (np. węgiel) i zmniejszenie zużycia.

Zgodnie z danymi organizacji przemysłowej Eurogas w 2013 r. 27 proc. gazu zużywanego w UE pochodziło z Rosji, 23 proc. z Norwegii, 8 proc. z Północnej Afryki, 9 proc. z innych źródeł w formie skroplonej (LNG), a 33 proc. z własnego wydobycia.

Bruegel zauważył, że przepustowość rurociągu, którym importowany jest norweski gaz do UE może zostać zwiększona do 120-130 mld m sześc. (w ubiegłym roku wynosiła 102 mld m sześc.). W miesiącach letnich jego moce nie są w pełni wykorzystywane, co stwarza potencjalną rezerwę. Brukselski ośrodek wskazuje też na możliwość zwiększenia importu gazu z Afryki Północnej z 35 do 50 mld m sześc. Jego cena byłaby jednak nieco wyższa niż rosyjskiego (ok. 350 dol. za tys. m sześc.).

UE nie wykorzystuje też całych mocy importowych gazu skroplonego sprowadzanego gazowcami. Obecne instalacje pozwalają na przesyłanie tą drogą ok. 180 mld m sześc. rocznie, a kolejne inwestycje, które już są realizowane dadzą dodatkowe 35 mld m sześc. O tym jak wielka jest to rezerwa świadczy fakt, że w zeszłym roku przez instalacje LNG w UE przeszło tylko 45 mld m sześc. (w 2012 r. 65 mld). Problemem w tym przypadku jest cena, którą analitycy szacują na ponad 500 dol. za tys. m sześc. Ale to i tak mniej niż płacą kraje Azjatyckie (ok 700 dol. za tys. m sześc.).

Think-tank zwraca uwagę, że Europa może również zwiększyć swoją własną produkcję. Jako przykład podaje największe pole gazowe w Europie - holenderskie Groningen, które wydobywało w ubiegłym roku 43 mld m sześc., natomiast było w stanie dostarczać 60 mld metrów sześciennych.

Bruegel podkreśla, że ok. 60 mld m sześć gazu jest zużywanych do produkcji energii elektrycznej, która może być wytwarzana z innych źródeł. Podobnie rzecz ma się z systemami ogrzewania, na potrzeby których idzie ok 200 mld m sześc. gazu. Zastąpienie go olejem opałowym byłoby kosztowne, ale możliwe.

Zdaniem analityków ośrodka, zastąpienie rosyjskiego gazu w UE miałoby mniejszy wpływ na gospodarkę Europy niż kryzys naftowy lat 70. Dodatkowo silniej odczułaby to Rosja niż sama Unia. "Europejscy przywódcy powinni wykorzystać kryzys, by uruchomić wewnętrzny rynek energii" - podsumowuje Bruegel.

Gaz z USA może okazać się dla Europy droższy niż rosyjski

Na imporcie amerykańskiego LNG szczególnie zależy tym europejskim krajom, które są mocno uzależnione od Rosji - np. Litwie. Jednak gaz z USA może okazać się droższy niż rosyjski. Poza tym Amerykanie wciąż nie podjęli decyzji czy eksportować go do Europy.

Ceny gazu w USA są nawet kilkakrotnie niższe niż w Europie. Spadły po tym, gdy Amerykanie zaczęli na wielką skalę wydobywać go z łupków. Jeszcze przed łupkową rewolucją, gdy amerykańska gospodarka potrzebowała błękitnego paliwa z zagranicy, tamtejsi inwestorzy zbudowali terminale przystosowane do odbioru gazu w postaci skroplonej (LNG), które teraz okazały się niepotrzebne. Dziś chcą je przerobić i wykorzystać do eksportu gazu. Pojawiły się również projekty budowy nowych terminali.

Jednak przeciwnicy tego projektu argumentują, że jeśli Stany zaczną eksportować gaz, to jego ceny w samym USA poszybują w górę, a to z kolei obniży konkurencyjność amerykańskiej gospodarki. Przeciwny eksportowi jest m.in. tamtejszy sektor chemiczny, który zużywa duże ilości surowca.

"Nie ma powodów, dla których USA powinny rozpocząć eksport własnego gazu w postaci LNG - jest to niekorzystne dla amerykańskich konsumentów. Wiele krajów, którym staramy się pomóc, może sobie pomóc samodzielnie dzięki własnym złożom gazu łupkowego" - powiedział cytowany we wtorek przez agencję Reutersa Dave Schryver, wiceszef American Public Gas Association.

Dyskusja nad eksportem amerykańskiego gazu do Europy zyskała jednak nowy wymiar po aneksji Krymu przez Rosję. W europejskich stolicach zaczęto coraz głośniej mówić o tym, jak uniezależnić się od dostaw z Rosji. Jedną z opcji są właśnie dostawy z USA. Problem jednak w tym, że Amerykanie ciągle nie podjęli ostatecznej decyzji czy swój gaz chcą eksportować. Choć amerykański Departament Energii wydał pozwolenia na eksport dla sześciu terminali, wymagana jest jeszcze zgoda amerykańskiego regulatora rynku energii - FERC (Federal Energy Regulatory Commission). W kolejce po zgody czekają następne projekty.

Większość terminali LNG - budowanych w czasach gdy gaz miał do Ameryki wpływać a nie z niej wypływać, położona jest na wschodnim wybrzeżu, nad Zatoką Meksykańską. Dziś wymagają inwestycji - w instalacje służące do skraplania surowca. Pierwszy - Sabine Pass, położony w Luizjanie - zacznie skraplać surowiec nie wcześniej, jak w drugiej połowie 2015 roku.

Kolejny problem jest taki, że amerykański gaz może okazać się dla Europy droższy, niż rosyjski. "Czy nasze nadzieje na amerykański gaz mają jakieś podstawy? Moim zdaniem bardzo kruche. Ten gaz jest drogi. Koszty wydobycia szacuje się na 180-200 dolarów za 1 tys. m sześc., to jest imponujące w dzisiejszej Europie, ale to dopiero połowa kosztów. Druga część to transport - bardzo wysoka w przypadku transportu morskiego. Trzeba więc dołożyć ponad 200 dolarów, by dostarczyć ten gaz do Europy. Oznacza to, że na dzisiaj nie będzie on konkurencyjny wobec gazu z Rosji" - mówi PAP ekspert ds. energetyki Andrzej Szczęśniak.

Jego zdaniem Amerykanie, wykorzystując napięcia między Ukrainą a Rosją, w doskonały sposób prowadzą akwizycję swojego gazu. "W atmosferze wojennej, z pocałowaniem ręki kupimy gaz, który utrwali jedynie konkurencyjne przewagi amerykańskich przedsiębiorstw zużywających gaz ziemny. Oni będą go mieli po 200 dolarów - w Europie zaś będzie on kosztował 400 dolarów" - dodaje Szczęśniak.

Jednak na imporcie gazu zależy w Europie szczególnie tym krajom, które są najbardziej uzależnione od Rosji. Wśród nich są państwa bałtyckie, nazywane "wsypami energetycznymi" - nie są bowiem włączone w europejski system gazociągowy. Oznacza to, że kierunek dostaw surowca przykładowo Litwę jest jeden: ze wschodu. Do tego, w przyszłym roku Litwinom wygasa umowa na dostawy gazu z Rosji i rząd tego kraju nie ukrywa, że amerykański surowiec jest dla nich szansą.

M.in. o tej sprawie rozmawia we wtorek w Waszyngtonie minister energetyki Litwy Jarosław Niewierowicz. "Sytuacja na rynku nie zmieni się w jeden dzień. To raczej proces, który nabiera tempa i mam nadzieję, że doprowadzi do globalnego rynku gazu" - powiedział Niewierowicz "Financial Times". Zapytany, czy jego wizyta na Kapitolu może wpłynąć na siłę negocjacyjną Litwy z Gazpromem, powiedział "FT": "Cóż, jeśli interpretować to w ten sposób, nie będę zaprzeczał"

Do końca 2014 r. gotowy ma być litewski terminal LNG w Kłajpedzie. Litwini nie podpisali jeszcze długoterminowego kontraktu na dostawy skroplonego gazu, ale spółka LitGas ma już tzw. krótką listę potencjalnych dostawców. Chodzi o 5-cio letnią umową na dostawy 540 mln m sześc. gazu rocznie. "LitGas aktywnie współpracuje z potencjalnymi dostawcami LNG, w tym z amerykańskim koncernem Cheniere" - mówił ostatnio PAP radca ambasady Litwy w Warszawie Saulius Labutis.

To właśnie ten amerykański koncern buduje terminal Sabine Pass nad Zatoką Meksykańską, a trzy lata temu podpisał z operatorem litewskiego terminala, spółką Klaipedos Nafta porozumienie ws. badania sposobów dostaw LNG. "W związku z wielkością amerykańskich zasobów gazu i oczekiwaniem, że jego ceny w USA pozostaną na długie lata konkurencyjne, Ameryka zmierza do roli alternatywnego dostawcy gazu dla zagranicznych odbiorców. (...) Eksport LNG na Litwę pozwoli jednemu z naszych sprzymierzeńców wzmocnić swoje bezpieczeństwo energetyczne i gospodarkę" - mówił prezes Cheniere Charif Souki. Wyraził jednocześnie przekonanie, że amerykańskie władze popierają wolny handel i zdają sobie sprawę z ważnej roli, jakie USA może odegrać na światowych rynkach energii.

Odpowiedź Zachodu na rosyjską aneksję Krymu będzie dominującym tematem środowego szczytu UE-USA w Brukseli. Prezydent Barack Obama i szefowie instytucji UE mają też rozmawiać m.in. o bezpieczeństwie energetycznym. "Będziemy rozmawiać o dostawach gazu zarówno dla UE, jak i dla Ukrainy" - powiedział dziennikarzom wysoki rangą unijny dyplomata. Unia Europejska chciałaby, aby negocjacje o wolnym handlu z USA doprowadziły do ułatwień w eksporcie amerykańskiego gazu skroplonego do Europy, co byłoby jednym ze sposobów na ograniczenie zależności UE od gazu z Rosji.

W piątek na szczycie UE w Brukseli omawiano możliwe reakcje na aneksję Krymu przez Rosję. Przywódcy unijni zgodzili się m.in., że wspólnota musi podjąć działania, by ograniczyć swoje uzależnienie od dostaw surowców energetycznych z zewnątrz, szczególnie z Rosji. Z kraju tego pochodzi około jednej trzeciej gazu wykorzystywanego w UE.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To można zrobić w rok, ale czy będzie taniej?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.