UE musi się stać graczem gospodarczym
UE musi się stać się globalnym graczem politycznym i gospodarczym, rozwiązywanie światowych problemów nie może odbywać się bez nas - uważa były wiceszef KE Guenter Verheugen. Jest też sceptyczny co do podpisania umowy o strefie wolnego handlu między UE i USA.
Verheugen ocenił na poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie po debacie think tanków nt. przyszłości Europy w świecie, że obecnie UE nie jest w stanie działać jako globalny gracz polityczny i gospodarczy - ze względu na brak m.in. jedności politycznej wspólnoty. "Powody są dość oczywiste, brak pełnej jedności politycznej, brak przywództwa, brak konkurencyjności, brak wsparcia społecznego, jeśli chodzi o pogłębienie integracji" - wymienił.
B. wiceszef Komisji Europejskiej dodał, że to właśnie integracja powinna być jedną z dróg wychodzenia z kryzysu. "Powinniśmy skoncentrować się, aby ten system był bardziej sprawny, bardziej dynamiczny, bliższy obywatelom. Odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakich obszarach możemy osiągnąć mocniejszą integrację europejską i jak to zrobić" - podkreślił.
Jego zdaniem, bardziej demokratyczne powinny stać się także instytucje europejskie. "Jeżeli nie będziemy podejmować decyzji w bardziej demokratyczny sposób, nie ma mowy m.in. o mocniejszej integracji" - zaznaczył Verheugen.
Była komisarz unijna ds. polityki regionalnej Danuta Huebner dodała, że nie można patrzeć na dzisiejszą Europę nie dostrzegając tego, co się dzieje na świecie. "Europa w czasie kryzysu zwróciła się do środka, ale świat zmienia się bardzo szybko. Kryzys nauczył nas jednego, że wszyscy jesteśmy jego częścią i wszyscy indywidualnie jesteśmy za mali, aby radzić sobie z zagrożeniami (...)" - oceniła.
Huebner zauważyła, że Unia politycznie i gospodarczo potrzebuje współpracy z największymi światowymi gospodarkami takimi jak Chiny czy USA. "Musimy się zastanowić, w czym możemy być konkurencyjni, w czym możemy być lepsi od innych, przyjąć filozofię współpracy. Przyszłością świata i Europy jest przede wszystkim zdolność do współpracy" - zaznaczyła.
Podobnie jak Verheugen, Huebner oceniła, że Unii potrzebna jest reforma, jak i wzmocnienie wybieranych w demokratycznych wyborach instytucji wspólnotowych. "Europa bardzo oddaliła się od obywateli. Europa potrzebuje wzrostu znaczenia dialogu polityków ze społeczeństwem, jak i silnej pozycji instytucji, które z definicji mają legitymację demokratyczną, jak parlamenty narodowe i PE" - powiedziała.
Były premier i b. przewodniczący PE prof. Jerzy Buzek dodał, że potrzebne są także silne i daleko idące reformy strukturalne w państwach członkowskich, które pozwolą przezwyciężyć zastój gospodarczy w Europie. "Potrzebna jest spójna polityka gospodarcza i społeczna. Jeśli myślimy o przyszłości Europy, to Europejczycy muszą mieć też pewność, że integracja ma dla nich sens" - zauważył.
"O sytuacji na świecie decydują tylko i wyłącznie wielkie potęgi jak USA, Chiny, Rosja, Brazylia. My, Europejczycy, chcielibyśmy być wśród nich, ale o sile polityki zewnętrznej zawsze decyduje siła wewnętrzna. Nie można wyobrazić sobie kraju, który wpływa na inne, jeśli sam wewnętrznie nie jest silny, a z tym Europa ma problemy" - zaznaczył b. premier.
Verheugen pytany o przyszłość umowy o wolnym handlu między UE a USA powiedział, że jest on sceptyczny co do osiągnięcia w niedługim czasie ostatecznego porozumienia. W jego ocenie umowa jest istotnym narzędziem, które pozwoli UE osiągać znaczące korzyści gospodarcze. "Przez kilka lat byłem przewodniczącym Transatlantyckiej Rady Gospodarczej, która zajmowała się obniżaniem barier w handlu między Europą a USA. Są to głównie pozacelne bariery, zróżnicowanie przepisów. Jestem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o powodzenie (podpisanie umowy - PAP) w najbliższej przyszłości. Pozostawanie przy wartościach protekcjonistycznych jest jeszcze bardzo silne" - dodał.
Huebner wyraziła nadzieję, że negocjacje między amerykańską i europejską stroną szybko się zakończą. "Mam wrażenie, że tym razem tak długo pracowaliśmy nad przygotowaniem negocjacji, że ten proces zobaczy swój finał. Po raz pierwszy na poziomie politycznym, w swoim raporcie o stanie państwa, prezydent USA Barack Obama wspomniał o tym traktacie" - oceniła. Zdaniem b. komisarz najbardziej problematyczne będą zmiany prawne tak w USA, jak w UE, co może spowodować, że traktat wejdzie w życie po dłuższym okresie.
Planowane transatlantyckie partnerstwo handlowe i inwestycyjne (TTIP), jak oficjalnie nazywana jest przyszła umowa o wolnym handlu między Unią a USA, ma doprowadzić do stworzenia największej strefy wolnego handlu na świecie. Wartość wzajemnych obrotów handlowych między UE a Stanami Zjednoczonymi osiąga każdego dnia 2 mld euro. Komisja Europejska szacuje, że dzięki umowie handlowej z USA gospodarka Unii może zyskać 119 mld euro rocznie (0,5 proc. PKB).
Formalne otwarcie negocjacji może zostać ogłoszone już w przyszłym tygodniu podczas wizyty w Europie prezydenta USA Baracka Obamy. Merytoryczne rozmowy, które w opinii wielu ekspertów i polityków będą bardzo trudne, mają rozpocząć się już latem, a zakończyć w 2015 roku.
Skomentuj artykuł