Podobnie jak w środę oskarżyciele w procesie senackim Trumpa opierali swoją argumentację głównie na zeznaniach świadków złożonych w trakcie śledztwa w sprawie tzw. afery ukraińskiej w Izbie Reprezentantów.
Na poparcie swoich tez przypomnieli też nagranie z wypowiedzią senatora Republikanów Lindseya Grahama z 1999 roku. W ocenie Demokratów ten wpływowy polityk w szerszy sposób niż obecnie definiował wtedy podstawy prawne uzasadniające usunięcie prezydenta z urzędu. Ponad 20 lat temu Graham był w zespole oskarżycieli demokratycznego prezydenta Billa Clintona.
Przemawiając w Senacie, szef komisji wywiadu Izby Reprezentantów Adam Schiff uznał w czwartek, że teoria o ingerencji Ukrainy w wybory w USA w 2016 roku "została przyniesiona przez Kreml". O ingerowanie w amerykański proces wyborczy sprzed czterech lat oskarżał władze w Kijowie Trump.
"Na podstawie tej rosyjskiej propagandy (Trump) wstrzymał (blisko) 400 mln USD wojskowej pomocy dla państwa, z którym walczy Rosja i które jest naszym sojusznikiem" - mówił Schiff.
Stojący na czele zespołu oskarżycieli Demokrata ponownie zarzucił też Trumpowi stawianie własnych korzyści politycznych nad interes państwa w przypadku polityki wobec Ukrainy.
Argumenty Demokratów nie przekonały w czwartek Republikanów, którzy nadal stoją na stanowisku, że w działaniach Trumpa nie znaleziono niczego, co uzasadniałoby usunięcie go urzędu. "Nie wydaje mi się, by (Demokraci) mieli dowody na cokolwiek, co zarzucają (prezydentowi), na którekolwiek z tych +nadużyć+" - ocenił senator Josh Hawley z Partii Republikańskiej.
Demokraci mają jeszcze piątek na zaprezentowanie w Senacie swojego stanowiska i przekonanie Republikanów. Zgodnie z przyjętym regulaminem procesu od soboty swoje argumenty przedstawiać zaczną obrońcy Trumpa. Podobnie jak oskarżenie będą mieli na to trzy dni.
Po prezentacji stanowisk stron i udzieleniu przez nie odpowiedzi na pytania Senat prawdopodobnie w przyszłym tygodniu ponownie rozpatrzy postulat Demokratów, by wezwać do złożenia zeznań dodatkowych świadków, w tym byłego prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona. Przez Demokratów uznawany jest on za kluczowego świadka w sprawie.
Do tej pory tylko dwóch Republikanów stwierdziło, że prawdopodobnie będzie głosować za wezwaniem świadków w procesie senackim - informuje portal The Hill. To Susan Collins oraz Mitt Romney. Nie wiadomo, jak zagłosuje w tej sprawie senator Lisa Murkowski.
Mało prawdopodobne jest, by z bloku Republikanów wyłamał się w kwestii świadków czwarty z senatorów tej partii, co oznacza, że szanse na nowe zeznania są małe - ocenia The Hill.
Zgoda na wezwanie świadków "mogłaby przedłużyć proces na nieokreślony czas, rzucić nowe światło na działania Trumpa i poważnie zagrozić jego prezydenturze" - wskazuje dziennik "Washington Post".
Kontrolowana przez Demokratów Izba Reprezentantów w grudniu 2019 roku przegłosowała dwa artykuły impeachmentu Trumpa, stawiając go tym samym w stan oskarżenia. Jeden z artykułów zawiera zarzut nadużycia władzy poprzez wywieranie nacisku na Ukrainę, by wszczęła śledztwo wobec jego potencjalnego rywala w wyborach prezydenckich Joe Bidena. Drugi stwierdza, że Trump utrudniał Kongresowi dochodzenie w tej sprawie.
Prezydent uważa, że jest niewinny, śledztwo w swojej sprawie uznaje za motywowane politycznie i nie przyznaje się do żadnych nadużyć w polityce wobec Ukrainy.
Do usunięcia prezydenta z urzędu potrzeba większości dwóch trzecich, czyli 67, głosów w Senacie. Z uwagi na przewagę Republikanów w izbie Kongresu wiele wskazuje na to, że Trump zostanie uniewinniony.
Skomentuj artykuł