Archeolodzy zakończyli pracę w Smoleńsku

(fot. PAP/Grzegorz Michałowski)
PAP / psd

Grupa polskich archeologów, która na terenie katastrofy Tu-154M w Smoleńsku odnalazła ponad 5 tys. przedmiotów z nią związanych, w tym najprawdopodobniej szczątki ofiar oraz ich rzeczy osobiste, zakończyła badania. Protokół z prac liczy ponad 100 kart.

W środę przedstawiciele Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej oraz Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie podpisali protokół dotyczący prac polskiej ekspedycji archeologicznej, która w dniach 13-27 października przeszukiwała teren katastrofy Tu-154M.

- Protokół zawiera ponad 100 kart i jest odzwierciedleniem czynności prac związanych z przeszukaniem terenu katastrofy (...). W protokole znajduje się lista wszystkich przedmiotów, które zostały ujawnione podczas prac ekspedycji - poinformował w środę ppłk Tomasz Mackiewicz z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Wśród obiektów, które odnalazła 10-osobowa ekipa archeologów, są najprawdopodobniej szczątki ofiar - "fragmenty elementów kostnych". Obecnie znajdują się one w prosektorium w Smoleńsku, gdzie badają je patomorfolodzy, by ostatecznie zweryfikować, czy są to szczątki ludzkie. "Czekamy na ekspertyzę. Strona rosyjska powiedziała nam, że w maksymalnie szybkim terminie przekaże nam te informacje" - mówił Mackiewicz. Jeżeli ta informacja potwierdzi się, to zostaną one poddane badaniom genetycznym w Moskwie w celu ustalenia ich identyfikacji.

- Pierwsze informacje, do kogo należały odnalezione szczątki, otrzymają rodziny ofiar katastrofy - podkreślił prokurator.

Według prokuratora, odnalezione rzeczy osobiste zostaną przesłane pocztą dyplomatyczną do Polski, a następnie zostaną oddane rodzinom ofiar katastrofy samolotu. - Nie wiem, czy to jest kwestia godzin, czy to jest kwestia dni. Obiecano mi, że stanie się to najszybciej jak to jest możliwe - powiedział Mackiewicz.

Prokurator oświadczył też, że jest za wcześnie, by mówić o znaczeniu odnalezionych elementów samolotu dla prowadzanego przez wojskową prokuraturę śledztwa dot. przyczyn i okoliczności katastrofy. - Byłaby to czysta spekulacja - podkreślił prokurator.

Prace archeologów formalnie były wykonywane w ramach działań prokuratury rosyjskiej, podjętych po skierowanym w maju polskim wniosku o pomoc prawną w tej sprawie. Zgodnie z procedurą, raport z wynikami prac, a także odnalezione przedmioty, mogące mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn rozbicia się Tu-154M, trafią najpierw do prokuratury rosyjskiej. Dopiero potem - prawdopodobnie na przełomie listopada i grudnia - przekaże ona materiały stronie polskiej.

W pracach ekspedycji uczestniczyła także strona rosyjska: przedstawiciele Komitetu Śledczego, ekspert, pomagający identyfikować elementy lotnicze oraz patomorfolog. Pod kontrolą polskich archeologów pracowała także rosyjska ekipa techniczna, która pomagała im oczyszczać teren z roślin.

Według archeologów, teren katastrofy, już po wyjeździe ekspedycji, wymaga zabezpieczenia. Ich zdaniem, kolejne przedmioty, mimo systematycznego i dokładnego przeszukania obszaru wielkości ponad 1,5 hektara (poza miejscem upadku samolotu były to także jego obrzeża), mogą być wymywane przez deszcze na powierzchnię ziemi. Na terenie katastrofy nadal zalegają w ziemi liczne drobne ułamki należące do samolotu i jego wyposażenia. Świadczą o tym testy przeprowadzane za pomocą wykrywaczy metali.

Wśród miejsc nieobjętych pracą archeologów jest m.in. ziemia znajdująca się pod ułożoną z betonowych płyt drogą. Rosjanie ułożyli ją, by wywieźć wrak samolotu. Od drogi w odległości ok. 2-4 metrów znajduje się strefa, w której archeolodzy odnajdywali najwięcej szczątków. Z kolei resztki samolotu mogą znajdować się na trasie ostatnich sekund lotu Tu-154M, po jego uderzeniu w brzozę, do miejsca, gdzie rozbił się o ziemię.

10-osobowa grupa archeologów z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie, UMCS w Lublinie, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Uniwersytetu Wrocławskiego i UAM w Poznaniu, przeszukiwała miejsce katastrofy dobrowolnie i na zasadzie wolontariatu. Z publicznych pieniędzy sfinansowano jedynie ich przejazd i pobyt w Smoleńsku. Ich prace - jak podkreślają - miały charakter "apolityczny" i były "humanitarno-społeczną misją".

Powrót do Polski ekspedycji archeologów planowany jest w czwartek.

Do katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem doszło 10 kwietnia br., gdy samolot lądował w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński, jego żona Maria, a także wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej i wojskowej. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach. Okoliczności tragedii wyjaśniają polska i rosyjska prokuratura; przyczyny katastrofy bada Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) i polska Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Archeolodzy zakończyli pracę w Smoleńsku
Komentarze (2)
Szymon Żminda
28 października 2010, 00:07
A ja sądziłem, że w takie miejsca wysyła się kryminologów a nie archeologów. Cóż to za novum proceduralne?
Józef Więcek
27 października 2010, 19:41
A to ci siurpryza. Wyszło, że badania mogą mieć charakter polityczny.  No i PAP to stwierdza.