"Biegli nie stwierdzili trotylu na wraku Tu-154"

(fot. PAP/Rafał Guz)
PAP / drr

Biegli nie stwierdzili trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego na wraku Tu-154 - poinformował wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie płk Ireneusz Szeląg. Dodał, że dowody nie dają podstaw, by twierdzić, że katastrofa smoleńska była efektem zamachu.

We wtorek "Rzeczpospolita" podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny.

- Powołani przez prokuraturę biegli nie stwierdzili obecności na wraku tupolewa trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego - oświadczył. Zaprzeczył, by - jak pisała "Rz" - stwierdzono ślady materiałów wybuchowych wewnątrz samolotu, na poszyciu skrzydła, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem, na miejscu katastrofy i na wydobytych ostatnio szczątkach Tu-154M.

Szeląg poinformował, że wszystkie szczątki wraku zbadano tzw. spektrometrami ruchliwości jonów pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym wybuchowe. - Biegli nie stwierdzili obecności na badanych elementach jakichkolwiek materiałów wybuchowych - dodał. Szeląg wyjaśnił, że pod kątem wystąpienia takich środków polscy eksperci po raz pierwszy badali wrak podczas ostatniego pobytu prokuratorów i biegłych w Smoleńsku - we wrześniu i październiku.

DEON.PL POLECA


Zamówiona przez WPO opinia ekspertów z policji dotyczy jakichkolwiek śladów materiałów wybuchowych na wraku, także występowania uszkodzeń charakterystycznych dla ich użycia. Całościowa opinia biegłych może być gotowa nawet za pół roku. Jak mówił prokurator, biegli jeszcze nie przebadali wszystkich próbek. Tych ostatnich - wyjaśniał Szeląg - zabezpieczono kilkaset, m.in. właśnie przy pomocy spektrometrów.

Według Szeląga czynności biegłych służyły zabezpieczeniu próbek, a nie wyciąganiu wniosków. - Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - podkreślił Szeląg. Dodał, że dziś takie wnioski może "wyciągać jedynie laik, osoba niemająca elementarnej wiedzy na temat tego rodzaju badań". Podkreślił także, że "fałszywie pozytywne alarmy są częstym zjawiskiem przy pracy tego typu aparatów".

Jak wyjaśniał Szeląg, urządzenia wykorzystywane w Smoleńsku mogą w taki sam sposób sygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i innych związków - pestycydów, rozpuszczalników, związków wchodzących w skład tworzyw sztucznych, niektórych kosmetyków, a nawet związków organicznych występujących w glebie. Dodał, że wielokrotnie sygnalizowały one możliwość wystąpienia związków chemicznych o budowie podobnej do materiałów wysokoenergetycznych; reagowały np. na namiot wykonany z PCV.

- Urządzenia wykorzystywane są tylko do wstępnych, szybkich testów przesiewowych, wskazujących co najwyżej ma możliwość wystąpienia związków chemicznych mogących być materiałem wysokoenergetycznym. Mówiąc wprost: pozytywny sygnał urządzenia wskazywał biegłym, że badany element powinien być zabezpieczony i poddany szczegółowym, profesjonalnym badaniom w laboratorium - powiedział Szeląg. - W wyniku takiego testu selekcjonuje się jedynie próbki do badań - dodał.

Podkreślił, że zgromadzone dowody, przeprowadzone czynności i uzyskane opinie w żaden sposób nie dostarczyły podstaw do tego, by stwierdzić, że katastrofa była efektem działania osób trzecich, czyli zamachu. - Dzisiaj nie znajdujemy przesłanek, by się z takiego stwierdzenia wycofać - powiedział.

- Śledztwo nie toczy się w ten sposób, że prokuratura mówi: ten wątek jest już wykończony. Jeżeli tak, wydaje się określoną decyzję procesową (np. zarzuty lub umorzenie jakiegoś wątku - PAP). W tym zakresie decyzje nie zapadły. Cały czas jest gromadzony materiał dowodowy, który może implikować konieczność przeprowadzenia dalszych czynności. Plan prowadzenia tego postępowania jest określony szczegółowo i na długi okres naprzód - wyjaśnił Szeląg.

Zarazem powiedział, że nie ma obaw co do tego, czy upływ czasu zniekształci wyniki tych badań. - Otóż taką obawą nie należy zaprzątać sobie głowy. Istnieją urządzenia i metody badawcze, które potrafią wykryć takie materiały dopiero teraz - podkreślił Szeląg.

Poinformował również, że nie ma ekspertyzy, która mówiłaby, iż na ciałach ofiar katastrofy znaleziono ślady materiałów wybuchowych. Niektóre media podawały, że na kilku ekshumowanych ciałach znaleziono ślady podejrzanych substancji, mogących być takimi materiałami. Szeląg podkreślił, że ekspertyzy fizykochemiczne dotyczące próbek pobranych z ciał ekshumowanych ofiar będą częścią jednej opracowywanej opinii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Biegli nie stwierdzili trotylu na wraku Tu-154"
Komentarze (17)
T
tomek
31 października 2012, 08:18
Amerykanie wykryli obecność trotylu na pasach bezpieczeństwa wraku TU-154
WR
wicie, rozumicie
30 października 2012, 22:40
cm i Beniaminek - co się tak stare lemingi gorączkujecie. Nie lepiej to kapcie nałożyć i stare dobre bolszewickie dzieje powspominać ? 
C
cm
30 października 2012, 21:50
Cezary Gmyz zapewnia, że nie wycofuje się ze swoich twierdzeń dotyczących materiałów wybuchowych. Zapewnia także, że jego informatorzy „to ludzie o najwyższej wiarygodności”. „Z niczego się nie wycofuję. Moi informatrzy to ludzie o najwyższej wiarygodności. Źródła od siebie niezależne. I zawsze będe ich chronił” - napisał dziennikarz na Twitterze. A w rozmowie z portalem Niezalezna.pl uzupełniał: „Po rozmowie ze mną redakcja „Rzeczpospolitej” usunęła ze swego oświadczenia słowa „pomyliliśmy się” i uważam to za satysfakcjonujące. Myślę, że zebrany przez mnie materiał pokazuje, że wysoce prawdopodobne jest, iż wykryte substancje to trotyl i nitrogliceryna. Wbrew temu, co twierdzi prokuratura, użyte przez nią urządzenie nie służy bowiem do wykrywania pestycydów czy kosmetyków, lecz materiałów wybuchowych”. TPT/Twitter.com/Niezalezna.pl I sam sobie biedak przeczy, bo jak mówi jest "wysoce prawdopodobne", a publikacja mówiła o fakcie, a nie przpuszczeniu. Każdy średnio rozgarnięty człowiek może odróżnić przypuszczenia od faktów, a dziennikarz tego nie potrafi.  Cóż Rzeczpospolita się zeszmaciła.
30 października 2012, 21:37
 Redaktor Gmyz niczym rasowy kryminalista , idzie do końca w zaparte 
T
t
30 października 2012, 21:34
 Cezary Gmyz zapewnia, że nie wycofuje się ze swoich twierdzeń dotyczących materiałów wybuchowych. Zapewnia także, że jego informatorzy „to ludzie o najwyższej wiarygodności”. „Z niczego się nie wycofuję. Moi informatrzy to ludzie o najwyższej wiarygodności. Źródła od siebie niezależne. I zawsze będe ich chronił” - napisał dziennikarz na Twitterze. A w rozmowie z portalem Niezalezna.pl uzupełniał: „Po rozmowie ze mną redakcja „Rzeczpospolitej” usunęła ze swego oświadczenia słowa „pomyliliśmy się” i uważam to za satysfakcjonujące. Myślę, że zebrany przez mnie materiał pokazuje, że wysoce prawdopodobne jest, iż wykryte substancje to trotyl i nitrogliceryna. Wbrew temu, co twierdzi prokuratura, użyte przez nią urządzenie nie służy bowiem do wykrywania pestycydów czy kosmetyków, lecz materiałów wybuchowych”. TPT/Twitter.com/Niezalezna.pl
N
nobis
30 października 2012, 17:16
To jednak był trotyl Zleciłem badania fragmentu z Tu-154 jednemu z ośrodków naukowych w USA. Badania odczynnikowe wykazały obecność trotylu – mówi nam Stanisław Zagrodzki, bliski Ewy Bąkowskiej, ofiary katastrofy pod Smoleńskiem. Ustalenia amerykańskich naukowców są niezwykle istotne w związku z badaniem próbek pobranych przez polskich specjalistów w Smoleńsku. Aktualnie są one badane. Wiadomo, że urządzenia, którymi się posługiwali wykazały na miejscu katastrofy bardzo silne stężenie substancji wschodzących w skład materiałów wybuchowych m.in. trotylu. Stanisław Zagrodzki miał się w niedzielę spotkać z Remigiuszem Musiem, członkiem załogi Jaka 40, który 10 kwietnia 2010 r. wylądował w Smoleńsku przed Tu-154. Do spotkania nie doszło – Remigiusz Muś zmarł tragicznie kilka godzin wcześniej. To on, podobnie jak dwaj pozostali członkowie załogi, słyszeli jak Tu-154 M dodaje gazu, chcąc odlecieć ze smoleńskiego lotniska, następnie słychać było dwa wybuchy, po czym silniki zamilkli. http://niezalezna.pl/34347-jednak-byl-trotyl
N
ndb
30 października 2012, 16:50
Prokuratura nie dementuje sensacyjnych doniesień "Rzeczpospolitej". Zastrzega, że badań jeszcze nie ukończono. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych powiedział Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Według niego czynności biegłych służyły zabezpieczeniu próbek, a nie wyciąganiu wniosków. Mimo to całą pozostałą część konferencji poświęcił zdezawuowaniu informacji z „Rzeczpospolitej”. Nie jest przypadkowe, że wypuszczono płk. Szeląga do zdementowania informacji o znalezieniu materiałów wybuchowych, które poszły już w świat. Płk. Szeląg znany jest ze specjalnych umiejętności zwanych przez niektórych 'lewitowaniem' PŁK SZELĄG LEWITUJE http://www.youtube.com/watch?v=YPx0VIniom0 Płk. Szeląg nie kłamał mówiąc, że biegli nie stwierdzili materiałów wybuchowych bo nie ma jeszcze oficjalnych wyników badań oraz że materiały wybuchowe są związkami chemicznymi - jednak nie mówił prawdy bo stwierdzono występowanie materiałów wybuchowych ale są one jeszcze badane więc nic oficjalnie nie można stwierdzić.
G
Groszek
30 października 2012, 16:18
A co miałoby wówczas rzucić cień na rząd Tuska i PO? Że urządzili zamach i dlatego to chcieli zatuszować? Ludzie, przecież wy żyjecie w jakimś obłędzie. Dlaczego przedstawiciele rządu przygotowując wizytę w Katyniu prowadzili rozmowy z Rosjanami w kawiarniach? Dlaczego przyjęto do MSZ byłego agenta UB, który rezydował jako jezuita w Rzymie w czasie zamachu na Jana PawłaII? Może to nie obłęd, ale fakty?
TZ
Tomek Z
30 października 2012, 15:56
~Groszek ale zdecydujcie się na coś. Dziś w Radiu Maryja trąbiono, że polscy eksperci mieli od samej katastrofy pełny dostęp do wraku i go przebadali. Ale oczywiscie zrobili to źle, bo spasowała rewelacja z Rzepy. Strasznie dużo tych teorii co chwile nowa rewelacja. Nie widzę jakichś nieściśłości w twoim przekazie tego co powiedziano w RM. Więc o co ci chodziło?
30 października 2012, 15:48
~Groszek ale zdecydujcie się na coś. Dziś w Radiu Maryja trąbiono, że polscy eksperci mieli od samej katastrofy pełny dostęp do wraku i go przebadali. Ale oczywiscie zrobili to źle, bo spasowała rewelacja z Rzepy. Strasznie dużo tych teorii co chwile nowa rewelacja.
L
lech
30 października 2012, 15:46
A Kaczyński już chciał Tuska rozstrzelać... Dlaczego kłamiesz??? Tusk Cię tego nauczył? Może bierze przykład z popleczników Kaczyńskiego, chociażby tych z Rzepy? Na kilku ekshumowanych ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej znaleziono ślady podejrzanych substancji, mogących być materiałami wybuchowymi. Chodzi m.in. o ciało śp. Anny Walentynowicz, której kości zabarwione były na niebiesko, co może wskazywać na użycie trotylu. Właśnie z wątpliwościami, które powstały w trakcie sekcji ekshumowanych zwłok niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej, związany był wyjazd polskich biegłych do Smoleńska. Czy po 2 latach odkryto we wraku ślady matriałów wybuchowych, tego nie wiem, bo podobno "Rzepa" kłamie, ale nie na darmo wrak nie był badany przez Polaków zaraz po katastrofie. Nie chciano niczego wykryć, co by rzucało cień na rząd Tuska i PO. I nie porównuj tekstu gazety, który kto wie, czy się jednak nie potwierdzi, do kłamstwa o chęci rostrzelania Tuska. A co miałoby wówczas rzucić cień na rząd Tuska i PO? Że urządzili zamach i dlatego to chcieli zatuszować? Ludzie, przecież wy żyjecie w jakimś obłędzie.
TT
tropiciel teorii spiskowych
30 października 2012, 15:43
O, a dlaczego tak mało gwiazdeczek? Nie podoba się zwolennikom zamachu? Cóż, chciałoby się nagiąć rzeczywistość do swojej głowy i teorii, ale ona jakoś nie chce się poddać...
TT
tropiciel teorii spiskowych
30 października 2012, 15:43
O, a dlaczego tak mało gwiazdeczek? Nie podoba się zwolennikom zamachu? Cóż, chciałoby się nagiąć rzeczywistość do swojej głowy i teorii, ale ona jakoś nie chce się poddać...
G
Groszek
30 października 2012, 15:41
A Kaczyński już chciał Tuska rozstrzelać... Dlaczego kłamiesz??? Tusk Cię tego nauczył? Może bierze przykład z popleczników Kaczyńskiego, chociażby tych z Rzepy? Na kilku ekshumowanych ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej znaleziono ślady podejrzanych substancji, mogących być materiałami wybuchowymi. Chodzi m.in. o ciało śp. Anny Walentynowicz, której kości zabarwione były na niebiesko, co może wskazywać na użycie trotylu. Właśnie z wątpliwościami, które powstały w trakcie sekcji ekshumowanych zwłok niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej, związany był wyjazd polskich biegłych do Smoleńska. Czy po 2 latach odkryto we wraku ślady matriałów wybuchowych, tego nie wiem, bo podobno "Rzepa" kłamie, ale nie na darmo wrak nie był badany przez Polaków zaraz po katastrofie. Nie chciano niczego wykryć, co by rzucało cień na rząd Tuska i PO. I nie porównuj tekstu gazety, który kto wie, czy się jednak nie potwierdzi, do kłamstwa o chęci rostrzelania Tuska.
30 października 2012, 15:23
A Kaczyński już chciał Tuska rozstrzelać... Dlaczego kłamiesz??? Tusk Cię tego nauczył? Może bierze przykład z popleczników Kaczyńskiego, chociażby tych z Rzepy?
G
Groszek
30 października 2012, 15:21
A Kaczyński już chciał Tuska rozstrzelać... Dlaczego kłamiesz??? Tusk Cię tego nauczył?
M
mirek
30 października 2012, 15:12
A Kaczyński już chciał Tuska rozstrzelać...