Borusewicz tłumaczy się ze swojej decyzji
Wyciągam wnioski z tego, co działo się dwa tygodnie temu przed Sejmem - tak marszałek Senatu Bogdan Borusewicz tłumaczy decyzję o niewpuszczeniu szefów największych central związkowych na środowe posiedzenie Senatu poświęcone reformie emerytalnej.
- Doszło wtedy do bezprecedensowej sytuacji ograniczenia wolności posłów i agresji w stosunku do posłów, a marszałek Senatu ma za zadanie dbać o porządek w Senacie, ma dbać o sprawność obrad i także o bezpieczeństwo - powiedział Borusewicz dziennikarzom w Sejmie.
Odniósł się też do środowej wypowiedzi szefa OPZZ Jana Guza, który oświadczył, że nie został wpuszczony na rozpoczęte w środę rano posiedzenie Senatu. Na posiedzenie nie dostał się też szef Solidarności Piotr Duda.
Guz mówił na konferencji prasowej, że zwracał się do marszałka Senatu o umożliwienie przedstawienie senatorom "merytorycznego stanowiska ws. reformy emerytalnej", ale nie otrzymał na ten wniosek odpowiedzi. Dodał, że w środę przyszedł do Senatu, ale "odbił się" od drzwi - nie został wpuszczony.
Borusewicz tłumaczył, że zaproponował Guzowi - w odpowiedzi na jego pismo - udział w obradach komisji senackich, które zajmowały się ustawami emerytalnymi. - Skontaktował się po otrzymaniu jego pisma mój szef gabinetu i przekazał mu moją propozycję. (...) Nie wiem, czy skorzystał z tego, zaś nie widziałem specjalnej potrzeby obecności tutaj na sali - dodał marszałek.
Borusewicz zaprzeczył, pytany, czy to marszałek Sejmu Ewa Kopacz sugerowała mu, aby nie wpuszczać na posiedzenie Senatu szefów central związkowych.
- Nikt mi tego rozwiązania nie sugerował, które zastosowałem oczywiście. To jest wniosek z tego, co się działo dwa tygodnie temu pod Sejmem. Ja jestem zobowiązany wyciągać wnioski i taki wniosek wyciągnąłem - powiedział.
Jak przekonywał, związki miały możliwość zajęcia stanowiska wielokrotnie podczas prac Komisji Trójstronnej, także na komisjach. - Zaś ta sytuacja, która była dwa tygodnie temu pod Sejmem sprawiła, że podjąłem taką, a nie inną decyzję. Musiałem tę decyzję podjąć z ubolewaniem, ale jestem zobowiązany pilnować porządku obrad, bezpieczeństwa wszystkich, którzy tutaj się znajdują - zaznaczył Borusewicz.
Podkreślił, że przed dwoma tygodniami, kiedy Sejm głosował nad reformą emerytalną "nic nie zapowiadało agresji na posłów, ataków na posłów". - Ja daję do zrozumienia, że miejsce związków zawodowych jest przy stole negocjacyjnym i że nie dopuszczę do takich sytuacji, które były dwa tygodnie temu pod Sejmem - zaznaczył marszałek.
Poinformował też, że reforma emerytalna w Senacie będzie głosowana jeszcze w środę, w godzinach wieczornych.
Podczas głosowania nad zmianami w emeryturach w Sejmie związkowcy z Solidarności zablokowali wszystkie wyjścia z terenu Sejmu w proteście przeciwko ustawie dotyczącej podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Wcześniej przedstawicieli związkowców nie wpuszczono na galerię Sejmu.
Demonstranci blokowali Sejm przez kilka godzin, uniemożliwiając posłom jego opuszczenie. Barierki wokół Sejmu powiązano łańcuchami.
Skomentuj artykuł