Budowa A4? To nie skandal ale hekatomba!
Poseł PiS Andrzej Adamczyk, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przy budowie autostrady A4 w rejonie Ropczyc na Podkarpaciu, w środę podtrzymał swoje wątpliwości co do jakości materiałów używanych przy tej inwestycji.
Krakowska prokuratura, do której wpłynęło zawiadomienie, zdecydowała w środę o jego przekazaniu do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Według Adamczyka wykonawcy A4 w rejonie Ropczyc przy budowie nasypów pod warstwy jezdne tego odcinka autostrady używają materiałów słabej jakości - gliny i iłów. Na potwierdzenie swoich słów Adamczyk podczas konferencji prasowej pokazał zdjęcia, które wykonał 2 września oraz próbki gruntu.
Według Adamczyka wbrew twierdzeniom przedstawicieli GDDKiA glina nie jest wywożona z terenu budowy autostrady, ale właśnie tam przywożona. - Dotarliśmy do kopalni żwiru w rejonie Przecławia i mamy zdjęcia załadunku na ciężarówki ziemi, która potem jest wysypywana na terenie budowy autostrady - mówił.
Poseł przyznał, że nie zna dokumentacji technicznej tego odcinka autostrady, ale "jest wewnętrznie przekonany", że są w niej przewidziane zupełnie inne materiały.
- Pragnąłbym się mylić. Chciałbym, aby to, co widzimy nie potwierdziło się w rzeczywistości. Mam świadomość, że jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej. Ja osobiście nie chcę tego wątku łączyć z kampanią, dlatego zwróciłem się do prokuratury, aby korzystając z niezależnych ekspertów zbadała ten problem - zaznaczył Adamczyk.
- Ważne będą badania na wszystkich budowanych autostradach. Bo jeśli takie są standardy w budowie polskich autostrad, to nie jest skandal, ale hekatomba, która eksploduje po kilku latach - dodał.
Na konferencji prasowej był także Jacek Szewczyk - dostawca sprzętu na budowę odcinka autostrady A4 w okolicach Ropczyc. - Mogę potwierdzić, że te zdjęcia są autentyczne - oświadczył Szewczyk. - Mam duże podejrzenia, co do materiałów używanych na tej budowie i co do sposobu zatrudnia firm. Podwykonawcy - czwarty, piąty czy szósty - nie są chronieni przez GDDKiA. Z takiej ochrony korzysta jedynie pierwszy podwykonawca - dodał Szewczyk. Pytany czy nabrał podejrzeń, kiedy został zwolniony przez podwykonawcę, Szewczyk powiedział, że w czerwcu zrezygnował sam z "powodu braku płatności".
Skomentuj artykuł