Czas celebrytów w polityce się kończy?

Czas celebrytów w polityce się kończy?
(fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
PAP / drr

Czas celebrytów w polityce odchodzi w zapomnienie; w majowych eurowyborach duże partie polityczne stawiają na rozpoznawalnych ekspertów oferujących recepty na kryzys - mówią PAP znawcy marketingu politycznego.

Ekspert ds. marketingu politycznego Ewa Pietrzyk-Zieniewicz podkreśliła, że chociaż nie ma szczegółowych analiz, czy celebryta jest dobrą lokomotywą wyborczą, to dotychczasowe doświadczenia pokazują, że umieszczenie celebryty na liście nie było trafioną decyzją: albo nie przełożyło się znacząco na wynik wyborczy, albo celebryta po uzyskaniu mandatu nie sprawdził się jako polityk. Zaznaczyła, że zwłaszcza w związku z wydarzeniami na Ukrainie, kiedy UE znalazła się w newralgicznym momencie, do Parlamentu Europejskiego powinny startować osoby, które na polityce się znają.

Jak oceniła, świadomość, że na listach wyborczych do PE znajdują się m.in. celebryci i politycy odsunięci od polityki krajowej, zniechęca wyborców do pójścia do urn. "Polacy jako zbiorowość nie są tak naiwni, jak wydaje się niektórym politykom" - zaznaczyła Pietrzyk-Zieniewicz.

Z kolei ekspert ds. marketingu politycznego Eryk Mistewicz zaznaczył, że choć niektóre polskie partie polityczne w wyborach do PE umieszczają na listach celebrytów, to "świat przez tę chorobę już przeszedł". "Przez Arnolda Schwarzeneggera (aktor, b. gubernator Kalifornii), aktorów w parlamencie Japonii, włoską Ciccolinę (gwiazda porno wybrana do włoskiego parlamentu), piosenkarzy, sportowców, którzy dostali się do Parlamentu Europejskiego i parlamentów krajowych" - wyliczał.

Jak mówił, duże partie polityczne nie chcą tracić biorących miejsc w okręgach "dla żółtodziobów", którzy nie znają się na polityce. "Zwiększa się poziom przygotowania merytorycznego osób kandydujących" - podkreślił. Ekspert uważa, że duże partie europejskie celebrytów zastępują obecnie rozpoznawalnymi, pojawiającymi się często w programach telewizyjnych ekspertami od ekonomii, którzy są w stanie przedstawić receptę na kryzys gospodarczy.

Dlatego też celebryta, jeśli znajdzie się liście wyborczej do PE, ma przede wszystkim przyciągnąć głosy na listę, które pójdą na konto "prawdziwego gracza". Według Mistewicza celebryci, którzy zgadzają się na start w eurowyborach z tzw. niebiorących miejsc, są świadomi swojej roli. "Rekompensatę otrzymają zapewne później w wyborach do parlamentu krajowego, albo w momencie, gdy partia będzie miała kontrolę nad danym ministerstwem" - podkreślił.

Według eksperta komunikacja z wyborcami za pomocą celebrytów jest bardziej naturalna dla nowych partii na politycznej scenie jak np. dla Europy Plus Twój Ruch - koalicji, która po raz pierwszy startuje do PE. "Każda świeża partia chce pokazać się jako antyestablishment, który zawojuje zgniłą scenę polityczną, wprowadzając tam świeżą krew: kucharzy, sportowców, piosenkarzy, prezenterów pogody, zwycięzców teleturniejów - osoby znane i lubiane" - powiedział.

Aktorami politycznego spektaklu są nie tylko celebryci, ale i sami politycy. "Teoretycy marketingu politycznego mówią o polityce spektaklu, który nazywam marketingiem narracyjnym. Chodzi o to, że wyborcom, do których dociera bardzo dużo różnych informacji, polityk musi opowiedzieć swoją historię, musi być przez nich zrozumiały. Polityk musi zaproponować fantastyczny spektakl, do którego wyborców zaprosi" - zaznaczył Mistewicz.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czas celebrytów w polityce się kończy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.