Czy ABW podsłuchiwała parę prezydencką?
Nie było wystąpień o billingi Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki w śledztwie o ujawnienie raportu ABW nt. incydentu w Gruzji w 2008 r. - podała Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Przyznała, że występowano o billingi urzędników prezydenckich - Piotra Kownackiego i Małgorzaty Bochenek.
Śledztwo zakończyło się pod koniec 2010 r. oskarżeniem Kownackiego o ujawnienie mediom tajnego raportu ABW. Czynności śledcze prowadziła ABW pod nadzorem prokuratury. Kownacki, któremu grozi do trzech lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu.
ABW inwigilowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas śledztwa dotyczącego ujawnienia raportu - uważa PiS i składa do prokuratora generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ABW w tej sprawie. Na początku stycznia "Rzeczpospolita" napisała, że podczas śledztwa dotyczącego ujawnienia raportu "sprawdzano billingi urzędników z kancelarii poprzedniego prezydenta". - Sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Do wszystkich danych dostęp miała ABW - pisała "Rz".
- O takiej plotce nie rozmawialiśmy, ponieważ komisja nie zajmuje się plotkami, tylko faktami - powiedział w czwartek poseł PO Marek Biernacki po posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych. - Poza pytaniami od dziennikarzy tak naprawdę, nic o tym nie wiemy. W związku z tym trudno pytać o coś do czego nie ma podstawy - powiedział inny członek komisji Jarosław Zieliński (PiS). Ani szef ABW Krzysztof Bondaryk, ani sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami na ten temat. - To bzdura - rzucił Cichocki, opuszczając posiedzenie komisji.
Arkadiusz Mularczyk, Antoni Macierewicz i Adam Hofman (PiS) przekonują, że jest to sprawa "na skalę amerykańskiej afery Watergate". To nazwa skandalu politycznego i kryzysu konstytucyjnego w USA z lat 70., w wyniku którego prezydent Richard Nixon podał się do dymisji. Afera zaczęła się od nieudanej próby zainstalowania podsłuchu przez ludzi powiązanych z Nixonem w siedzibie sztabu wyborczego Partii Demokratycznej w budynku kompleksu Watergate w Waszyngtonie.
Na początku stycznia "Rzeczpospolita" napisała, że podczas śledztwa dotyczącego ujawnienia raportu na temat wyjazdu prezydenta L.Kaczyńskiego do Gruzji prokuratura przesłuchała setki świadków, a także "sprawdzano billingi urzędników z kancelarii poprzedniego prezydenta". "Sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Do wszystkich danych dostęp miała ABW" - pisała "Rz".
- Nie można tej sprawy zamieść pod dywan - mówił Mularczyk. Jak powiedział, PiS wzywa wszystkich dziennikarzy i media w Polsce o zainteresowanie się tym i pytanie premiera, jaka była jego rola w tej sprawie. Macierewicz zaznaczył, że wedle jego wiedzy, informacje "Rz" są prawdziwe.
Zaznaczył, że PiS składa w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratora generalnego. - Występujemy też do Rzecznika Praw Obywatelskich, gdyż naszym zdaniem doszło tu też do złamania standardów prawnych, jeśli chodzi o inwigilację dziennikarzy - dodał Mularczyk.
Informację o sprawie PiS postanowiło przekazać także do szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego; klub PiS domaga się ponadto zwołania sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i Komisji ds. Służb Specjalnych. - Będziemy się także domagali debaty w parlamencie na temat funkcjonowania służb specjalnych w Polsce i tego, czy taki iluzoryczny nadzór premiera (nad służbami) jest wystarczający - dodał Mularczyk.
Macierewicz kolejny raz zaapelował o powołanie koordynatora ds. służb specjalnych. Służby specjalne pozostają obecnie pod bezpośrednim nadzorem szefa rządu.
Skomentuj artykuł