Dramatyczne skutki ustawy refundacyjnej

PAP / slo

Mniejsza dostępność leków dla pacjentów i więcej hospitalizacji w wyniku rezygnacji z ich wykupu - to skutki ustawy refundacyjnej, przed którymi ostrzega w raporcie IMS Health. Według Ministerstwa Zdrowia jest on tendencyjny, a dostępność leków się zwiększyła.

Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann ocenił, że raport jest w dużej mierze napisany na zlecenie firm farmaceutycznych, które musiały obniżyć ceny leków. Podkreślił, że w tym roku NFZ wyda na refundację leków mniej pieniędzy niż w poprzednim, ale - jak zaznaczył - te środki będą przeznaczone na finansowanie kolejnych nowoczesnych medykamentów. - To nie są oszczędności. Wzrosła dostępność nowoczesnych leków - zapewnił Neumann.

Przyznał, że w systemie refundacyjnym zdarzają się przypadki nieprawidłowości. - Analizujemy tę ustawę i zastanawiamy się nad zmianami, w niektórych obszarach. Ustawa wymaga kilku poprawek, ale nie będą to zasadnicze zmiany - zaznaczył wiceminister.

DEON.PL POLECA

Jak podkreślił, sama idea ustawy jest dobra, jednak przepisy wymagają nowelizacji ze względu na nieprecyzyjność niektórych zapisów i brak jasnej interpretacji. - Paradoksem ustawy jest to, że obniżyła ona średnie ceny leków, ale równocześnie zmniejszyła dostęp pacjentów do leków refundowanych oraz zwiększyła poziom współpłacenia pacjentów - zaznaczył.

Wyjaśnił, że w porównaniu z 2011 r. zmniejszyła się o blisko 1,4 tys. liczba leków podlegających refundacji, dostępnych dla pacjentów ze zniżką. O ponad 6 proc. wzrosły natomiast ceny produktów dostępnych bez recepty, aby zrównoważyć straty producentów i aptek na spadku sprzedaży leków refundowanych - dodał Pilkiewicz.

Mówił ponadto o mniejszej dostępności leków dla pacjentów. Jego zdaniem wynika to m.in. z tego, że apteki i hurtownie ograniczają poziom zapasów leków, bo obawiają się obniżek cen leków co dwa miesiące. (Resort zdrowia co dwa miesiące aktualizuje listę leków refundowanych). - Stąd wynikają problemy w realizacji recept przez pacjentów, już nie tylko w małych miejscowościach, ale także w aptekach w Warszawie - przekonywał.

Pilkiewicz zwrócił uwagę, że w związku z nieprecyzyjnością nowych przepisów oraz w obawie przed karami lekarze w istotny sposób zmienili swoje zachowania odnośnie wypisywania recept - np. o 22 proc. zwiększyli liczbę recept wypisanych na leki nieobjęte refundacją.

- Dwukrotnie wzrosła wartość recept na leki refundowane, które zapisane zostały do wykupienia przez pacjentów ze 100 proc. odpłatnością. To oznacza, że pacjenci dodatkowo płacą za leki, które mogłyby być zrefundowane, ponad 650 mln zł rocznie z własnej kieszeni - wyjaśnił.

Jak ostrzegał, trzeba myśleć o skutkach długofalowych ograniczonego dostępu do leków i tego, że duża grupa pacjentów przestała wykupywać leki przepisane przez lekarza z powodu wzrostu odpłatności. - Pacjenci, którzy przestaną brać leki, częściej będą trafiali na hospitalizacje - mówił.

Ponadto z analiz wynika, że firmy farmaceutyczne, hurtownie i apteki zmuszone zostały do restrukturyzacji, a pracę straciło w tej branży ok. 12 tys. osób. Konsekwencją jest też zamrożenie inwestycji w tej branży, wstrzymanie nakładów na badania i rozwój nowych leków. Zdaniem Pilkiewicza dla budżetu państwa będzie to oznaczało mniejsze wpływy z podatków oraz wzrost wydatków na zasiłki dla bezrobotnych.

Według IMS Health, największym beneficjentem ustawy jest Narodowy Fundusz Zdrowia, który wyda w tym roku na refundację o 2 mld zł mniej niż w 2011 r. - Brakuje jasnej strategii na co zostaną wydane te pieniądze - zwrócił uwagę Pilkiewicz.

Według prognozy IMS w 2012 r. rynek leków dostępnych na receptę w aptece zmniejszy się o 2,7 mld zł, głównie z powodu dużego spadku ilościowego (14 proc.).

Także Ewa Borek z Fundacji My Pacjenci podkreślała, że ustawa wprowadziła chaos po stronie lekarzy i pacjentów. Zwróciła uwagę na barierę dostępu do leków jaką jest zaświadczenie od specjalisty o chorobie przewlekłej, bez którego lekarz POZ nie wystawi pacjentowi refundowanej recepty na lek.

Dodała, że wielu lekarzy z powodu niejasności przepisów i w obawie przed karami, nie podpisało umów z NFZ na wystawianie recept refundowanych.

Zarówno eksperci IMS Health, jak i przedstawiciele pacjentów podkreślali, że brakuje dialogu z Ministerstwem Zdrowia ws. alarmujących wyników dotyczących skutków ustawy.

Andrzej Stachnik ze Związku Pracodawców Hurtowni Farmaceutycznych zaapelował do Ministerstwa Zdrowia o pilną nowelizację ustawy i wstrzymanie ustawowego obniżania marży, ponieważ firmy są już na granicy rentowności. Ostrzegał, że w grudniu w obawie przed stratami wynikającymi z przewidzianej na styczeń obniżki marży z 7 na 6 proc., apteki będą jeszcze ograniczały zapasy leków. - Może dojść do problemów z dostępnością leków i paniki zakupowej wśród pacjentów - ocenił.

Ustawa refundacyjna weszła w życie 1 stycznia 2012 r.; wprowadziła m.in. urzędowe ceny i marże leków refundowanych, zakaz promocji i reklamy aptek oraz stosowania zachęt, czyli np. przekazywania przez firmy farmaceutyczne darmowych leków dla szpitali. Zgodnie z ustawą Ministerstwo Zdrowia co dwa miesiące aktualizuje listę leków refundowanych w formie obwieszczenia. Ceny leków są negocjowane z firmami farmaceutycznymi.

Dla leków refundowanych określane są limity, do wysokości których są finansowane. Limit ceny leku jest górną granicą kwoty refundowanej. Jeżeli cena detaliczna leku jest wyższa od ustalonego limitu, pacjent dopłaca różnicę. NFZ nie może przeznaczać na refundację więcej niż 17 proc. swojego rocznego budżetu.

Od 2014 roku urzędowa marża ma wynosić 5 proc. - do końca 2011 roku było to 8,91 proc. W 2012 roku marża wynosi 7 proc., w 2013 - 6 proc. urzędowej ceny zbytu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dramatyczne skutki ustawy refundacyjnej
Komentarze (1)
jazmig jazmig
27 listopada 2012, 18:55
Jest to typowy przykład urzędniczej aktywności. Urzędnik narzuca marżę na leki, więc słabsze apteki upadają, a pozostają na rynku apteki sieciowe. Apteki nie trzymają zapasów, ponieważ nie stać je na to, a w efekcie pacjent czeka od 1 do 5 dni na sprowadzenie leku i rozpoczęcie leczenia. Ja przypuszczam, że to może być świadome działanie, chodzi bowiem o to, żeby emeryci nie żyli długo, bo fajnie bierze się ich składki, ale wypłacanie emerytur to zdaniem naszych polityków zbędna rozrzutność.