Eksperci: dowody świadczą o wybuchu

(fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / mh

Eksperci zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej przekonywali na środowej debacie w Sejmie, że do katastrofy doszło w wyniku wybuchu. Dowodzili, że skrzydło samolotu Tu-154M nie mogło ulec zniszczeniu na skutek zderzenia z brzozą.

Dr Bogdan Gajewski z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych ocenił w swojej prezentacji, że załoga nie ponosi winy, a wręcz przeciwnie "działała do końca, chcąc uratować samolot przed katastrofą".
Gajewski zaprezentował wytyczne ICAO, na podstawie których powinny być wyjaśniane i badane przyczyny katastrof lotniczych na świecie. Według niego, zarówno raport MAK, jak i raport komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów ICAO i znacząco odbiegają od dokumentów, które opisują przyczyny innych znanych katastrof lotniczych, m.in. nad Lockerbie.
Ekspert zespołu przekonywał, że burty wywinięte na zewnątrz Tu-154M, niezniszczone okna w samolocie, śmierć wszystkich pasażerów i odłamki znalezione przy sekcjach zwłok są, według wytycznych ICAO, głównymi wskazaniami, aby uznać, że mieliśmy do czynienia z eksplozją na pokładzie.
Prezentacja Gajewskiego, który łączył się z Warszawą przez Skype'a, była przerywana przez innych użytkowników komunikatora, a komunikaty o przychodzących połączeniach zasłaniały obraz. Pojawiły się także problemy z dźwiękiem.
Według uczestników debaty była to "zorganizowana akcja". Podobnego zdania był także szef zespołu Antoni Macierewicz (PiS). "Znaleźliśmy się w sytuacji, w której istnieje silna wola, aby uniemożliwić zapoznanie się z tym materiałem"- powiedział.
Prof. Wiesław Binienda przedstawił analizy, włączone do międzynarodowego programu NASA, które pokazują, co powinno się dziać ze skrzydłem oraz z całym samolotem, gdyby z prędkością 270 km/h zderzył się z brzozą. Na tej podstawie udowadniał, że skrzydło Tu-154M przecięłoby drzewo niezależnie od wysokości uderzenia. Jak przekonywał, z analizy jasno wynika, że tak duże zniszczenia samolotu byłyby możliwie jedynie w wyniku wybuchu na pokładzie samolotu.
"Otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu. Gdyby nie było wybuchu, to tylna część kadłuba oraz prawe skrzydło powinno być w całości, większość pasażerów w środkowej i tylnej części samolotu powinna przeżyć" - mówił Binienda. Ponadto - dodał - tezę o złamaniu skrzydła samolotu przez drzewo podważają niektóre zdjęcia skrzydła zrobione po katastrofie - zwracał uwagę na nieuszkodzone elementy mechaniczne wzdłuż jego krawędzi i zniszczone wnętrze.
Zauważył też, że w katastrofie w 1975 roku podobnego samolotu, Boeing 727 ściął skrzydłem stalową wieżę, która jest wielokrotnie mocniejsza, niż jakiekolwiek drzewo. Jak zaznaczył, w katastrofę przeżyło dwoje dzieci, a większość ofiar zginęła z powodu pożaru, który wybuchł na pokładzie samolotu.
Binienda powiedział też, że komisja Millera dołączyła do swojego raportu zdjęcia z internetu autorstwa prokremlowskiego rosyjskiego dziennikarza Siergieja Amielina. Stwierdził również, że polscy eksperci nie zadali sobie trudu, aby pozyskać oryginalne zdjęcia z miejsca katastrofy.
Odnosząc się do problemów technicznych z wyświetleniem prezentacji na ekranie Binienda ocenił, że są one spowodowane przez ludzi, którzy nie chcą, aby jego informacje dotarły do opinii publicznej.
Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk podkreślił w wystąpieniu, że według niego lewe skrzydło samolotu zostało zniszczone przed miejscem, gdzie rośnie brzoza. "Jesteśmy w stanie wykazać, że zniszczenie skrzydła nastąpiło ponad 50 m przed tym miejscem, gdzie była brzoza" - powiedział. Jak dodał, odpadnięcie końcówki lewego skrzydła nastąpiło w miejscu odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS (dane systemu ostrzegania przed przeszkodami).
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wziął udział w debacie, podkreślił, że ostatnie tygodnie przyniosły "niegodny" atak na ekspertów zespołu parlamentarnego. "Kto zna historię uniwersytetów europejskich, to wie, że tego rodzaju ataki bywały i w przeszłości, bywały w różnych miejscach, w różnym czasie i zwykle znajdowała się taka grupa, która potrafiła mimo wszystko żyć i pracować w zgodzie z tymi regułami, które budują naukę, uniwersytet i co za tym idzie przyszłość" - powiedział Kaczyński.
Zapowiedział, że będą podejmowane działania mające na celu odparcie tego ataku, a środowa konferencja jest tego elementem. Dodał, że opinia publiczna musi zdawać sobie sprawę, "jak bardzo naruszane są podstawowe reguły, które powinny być właściwe dla państwa demokratycznego i praworządnego, lub choćby tylko takiego, które przestrzega zasad wolności nauki".
Kaczyński podziękował ekspertom zespołu, którzy - jak mówił - "podjęli się tej niezwykle trudnej misji, jaką jest współpraca z zespołem, jaką jest praca w znanych warunkach nad rozwiązaniem zagadnienia sprowadzającego się do pytania: co stało się w Smoleńsku, co stało się w samolocie Tu-154M, który rozbił się koło lotniska pod Smoleńskiem, jakie były przyczyny katastrofy". Dodał, że ich zaangażowanie jest niezwykle cenne nie tylko ze względów merytorycznych, ale też moralnych. 
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Eksperci: dowody świadczą o wybuchu
Komentarze (8)
17 października 2013, 11:58
Tymczasem w środowej rozmowie z TV Trwam twierdzi już zupełnie co innego. Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie z panem Kraśko trochę zagrałem. Z różnych względów. Ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra w niektórym układzie... Z panem nie będę grał w karty, w związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów. Byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów - wyjaśniał prof. Jacek Rońda. Ponieważ wtedy sprawa dotyczyła tego, że za wszelką cenę zespół pana Laska czy pana Millera chciał udowodnić, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej wysokości decyzyjnej, a ona była na wysokości poniżej 100 metrów, wiec ja zaatakowałem tę koncepcję zupełnie - że tak powiem - w sposób niespodziewany - pochwalił się ekspert. Śmiać się czy płakać ?
17 października 2013, 10:50
Żaden z rzekomych ekspertów Macierewicza nigdy nie pracował w komisji badającej wypadki lotnicze, dlatego to nie są eksperci, lecz amatorzy. Oni mają tytuły naukowe, ale ich wiedza nie obejmuje zjawisk związanych z katastrofami lotniczymi. Ponadto oni sobie wzajemnie przeczą. Jeden twierdzi, że skrzydlo samolotu ścięło brzozę, a drugi, że wskutek wybuchu zostało wcześniej urwane. Dlatego sugeruję, aby nie zajmować się ich opowidaniami, bo szkoda na to czasu.
T
tak
16 października 2013, 23:30
respekt, nic dodać nic ująć. Przynajmniej niektórym pokazałeś klasę, dla nich nieosiągalną.
R
respekt
16 października 2013, 23:07
Wypowiedzi naukowców budzą respekt i są przekonujące jako osadzone w prawach fizyki, eksperymentach i wyliczeniach. A naprzeciwko tego podejscia mamy interesy polityczne, dezinformacje, etatowych cyników i kpiarzy (jeden z nich jest moim "przedmówcą" - życzę mu dobrego samopoczucia po najdłuższe lata; w miarę możności także na Sądzie Pańskim).
L
leszek
16 października 2013, 22:19
Dla ekspertów Macierewicza wszystko się kojarzy z jednym, niczym szkolnemu Jasiowi, którem wszystko kojarzy się z d..  Nawet fakt, że eksperci nie potrafią posługiwać się Skypem jest kolejnym dowodem spisku. Tylko, że chyba juz sami eksperci się dawno pogubili kto zawiązał ten spisek i przeciwko komu. 
NT
No to
16 października 2013, 21:50
Ot i zaczela sie dyskusja. Zabral glos ekspert. Co? Cisza? O to mu chodzi, a jeszce bardziej o tzw epitety. Wtedy pokaze na co go stac !
R
rew
16 października 2013, 21:46
Do ~czy leci z nami pilot A jesteś w stanie podjąć merytoryczną dyskusję, czy tylko potrafisz stosować argumenty ad personam?
CL
czy leci z nami pilot
16 października 2013, 17:16
Jasne, że był wybuch. I to jaki. W dodatku Putin siedział w krzakach i obserwował, a niedaleko od niego Tusk.  Jaka szkoda, że samolot spadając nie miał spadochronu. Macierewicz ze swoją ekipą działa na krawędzi obłędu. Ciekawe, jak samolot miałby się roztrzaskać o ziemię i nie wybuchnąć? Może jak Macierewicz by leciał, to by cudownie wzleciał do góry.