Gronkiewicz-Waltz i 13 postulatów SLD
SLD skłania się ku poparciu warszawskiego referendum, bez przesądzania jednak jak głosować. Sojusz czeka jeszcze na ruch ze strony prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, czy zdecyduje się spełnić ich postulaty dot. m.in. budżetu miasta czy finansowania in vitro.
Politycy Sojuszu mają żal do PO i premiera Donalda Tuska za ubiegłotygodniową wypowiedź na temat ewentualnej współpracy z SLD w stolicy i wsparcia dla Gronkiewicz-Waltz. Ostateczną decyzję o tym, jak SLD odniesie się do referendum ma podjąć w niedzielę Rada Warszawska partii.
- Na dzień dzisiejszy skłaniamy się ku temu, żeby zaapelować o udział w referendum, bez określania, czy nasi sympatycy i wyborcy mają popierać, czy nie Hannę Gronkiewicz-Waltz - zostawiamy to ich ocenie. Mamy natomiast z tyłu głowy to, że wspierając to referendum, wspieramy PiS w marszu po władzę w Warszawie, a to jest ostatnia rzecz, której byśmy chcieli - podkreślił we wtorkowej rozmowie z PAP lider warszawskiego SLD Sebastian Wierzbicki.
Jak dodał, Sojusz czeka jeszcze na odpowiedź prezydent stolicy dotyczącą 13 postulatów, które przedstawił jej dwa tygodnie temu. - To też na pewno będzie jakiś wskaźnik intencji Hanny Gronkiewicz-Waltz w stosunku do wyborów lewicy - zaznaczył Wierzbicki.
Chodzi m.in. o rozwiązanie problemu reprywatyzacji, przede wszystkim w kontekście pomocy dla lokatorów, wyrównanie dysproporcji w rozwoju dzielnic poprzez zmianę sposobu naliczania ich budżetów, zmniejszenie liczby dzieci w klasach szkolnych, wycofanie się z likwidacji szkół. SLD chce też zwiększenia liczby miejsc w przedszkolach i żłobkach, przywrócenia 50-procentowej zniżki na bilety komunikacji miejskiej dla emerytów oraz refundacji in vitro z budżetu miasta.
Według Wierzbickiego ze strony PO płyną pozytywne sygnały w tej sprawie - Platforma zgadza się na zdecydowaną większość propozycji SLD. Wątpliwości budzi m.in. kwestia refundacji in vitro. Szef klubu radnych PO w stołecznej Radzie Miasta Jarosław Szostakowski potwierdził, że wiele z postulatów Sojuszu jest zbieżnych z programem Platformy. - Tam jest ileś tematów, co do oceny których jesteśmy zgodni, niektóre z nich zresztą nigdy w Platformie nie wzbudzały kontrowersji. Co do szczegółów, to jest kwestia rozmowy - zaznaczył Szostakowski w rozmowie z PAP.
Przyznał też, że jedną z kwestii spornych jest in vitro. - Tutaj jest problem prawny, ponieważ samorząd nie może finansować usług, które finansuje już Narodowy Fundusz Zdrowia - wyjaśnił radny PO.
Z informacji PAP ze źródeł w SLD wynika, że wielu stołecznych działaczy Sojuszu ma żal do PO, z którą współrządzi w kilku dzielnicach, m.in. na Bielanach i na Pradze Północ. - Narasta sprzeciw wobec Platformy, nie tyle nawet w stosunku do Gronkiewicz-Waltz, ale ludzi PO w Warszawie - ich zachowanie, arogancję. Oni są przekonani, że wszystko im się upiecze, referendum też, a u nas jest coraz większe przekonanie, że trzeba pójść i głosować po to, żeby utrzeć im nosa - powiedział PAP jeden ze stołecznych polityków Sojuszu.
Irytację w SLD wywołała też ubiegłotygodniowa wypowiedź premiera Donalda Tuska na temat ewentualnej współpracy z SLD. - Dotarła do mnie informacja od przewodniczącego SLD Millera, że oni byliby zainteresowani ewentualną współpracą w Warszawie, a sami są gotowi wesprzeć Hannę Gronkiewicz-Waltz, jeśli chodzi o akcję referendalną - mówił szef rządu na konferencji w Warszawie.
Zdaniem polityków Sojuszu, tego typu deklaracje ze strony Millera nigdy nie padły - były jedynie luźne rozmowy na temat sytuacji w stolicy. - Miller od czasu do czasu spotyka się z Tuskiem, w różnych sprawach. Ostatnio rzeczywiście rozmawiali o Warszawie, ale bez żadnych konkretów - relacjonował w rozmowie z PAP jeden z liderów SLD na Mazowszu. - Tusk ujawnił coś, co tak naprawdę nie miało miejsca, teraz to trudno nawet mówić o jakimkolwiek zaufaniu do nich - dodał.
Inny ze stołecznych polityków Sojuszu twierdzi z kolei, że to PO jakiś czas temu wyszła z ofertą dla SLD. - Platforma rzuciła pomysł współpracy na kolejny rok, ale poważnych rozmów w tej sprawie też nie było, nie było mowy o jakichkolwiek stanowiskach - zaznaczył działacz. Źródła PAP zgodnie oceniają, że gest Tuska był mało zrozumiały, a dodatkowo postawił ich w niezręcznej sytuacji.
Referendum ws. odwołania prezydent stolicy odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała poparły do tej pory m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska, których działacze włączyli się w zbiórkę podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Warszawy. Sojusz do tej pory nie zajął jednoznacznego stanowiska.
Skomentuj artykuł