Ilu uchodźców przyjmie Polska?
Polska nie zobowiązała się do dnia dzisiejszego do przyjęcia żadnego uchodźcy ponad 2 tys. zadeklarowane w lipcu - poinformował w piątek w Sejmie wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk. Dodał, że trwa analiza nowych propozycji Komisji Europejskiej ws. kwot uchodźców.
Z kolei szefowa MSW Teresa Piotrowska podkreśliła, że kryzys migracyjny, który dotyka Europy, wymaga długofalowych rozwiązań. Powiedziała, że Polska jest w stanie "zrobić więcej" niż przyjęcie zadeklarowanych 2 tys. uchodźców m.in. z Syrii i Erytrei, ale "stawia konkretne warunki, które UE musi wypełnić".
Stachańczyk razem z minister Piotrowską uczestniczą w połączonym posiedzeniu sejmowych komisji: spraw wewnętrznych i do spraw UE, dotyczącym uchodźców. Towarzyszył im m.in. szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców Rafał Rogala i komendant główny SG gen. dyw. Dominik Tracz. W posiedzeniu wziął też udział wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak-Far.
Wiceszef MSW przedstawiając na posiedzeniu informację resortu, przypomniał, że według nowej propozycji Komisji Europejskiej Polska miałaby przyjąć 9287 uchodźców.
- Do dnia dzisiejszego Polska nie zobowiązała się do przyjęcia żadnego uchodźcy poza te 2 tys. zadeklarowane w lipcu. Trwa analiza dokumentów przesłanych nam wczoraj (czwartek - PAP), kolejne materiały powinniśmy otrzymać w niedzielę - zaznaczył Stachańczyk.
Zgodnie z propozycją KE do Polski miałoby trafić w sumie blisko 12 tysięcy osób: 2659 w ramach programu relokacji zaproponowanego w maju oraz 9287 w ramach nowej propozycji.
Zarówno Stachańczyk, jak i Piotrowska zapewniali, że Polska jest przygotowana na wypadek zwiększonej liczby uchodźców, m.in. w zakresie działań Straży Granicznej. Stachańczyk zaznaczył, że w tym momencie nie ma jednak zwiększonej aktywności imigrantów na południowych granicach Polski.
Minister Piotrowska podkreśliła, że "w przypadku osób uciekających przed wojną, prześladowaniami, nie są najważniejsze liczby". - Nikt nie może obojętnie przejść obok tego dramatu i chować głowy w piasek. Dzisiaj w Polsce musimy wołać jednym, silnym głosem - powiedziała. Dodała, że problem uchodźców "to nie jest problem tego rządu ani następnego rządu", ale - jak oceniła - wszystkich rządów na przestrzeni wielu lat.
- To nie liczba przyjmowanych uchodźców jest najważniejsza. (…) Ludzie uciekający przed prześladowaniami, wojną - to nie liczby - podkreślała, zaznaczając, że konieczne są długofalowe rozwiązania. Powiedziała, że kluczowa jest właściwa polityka powrotowa. Dodała równocześnie, że "Polski nie stać na przyjmowanie imigrantów ekonomicznych, którzy by chcieli nadużywać procedur azylowych". - Chcemy pomagać tym, którzy tego potrzebują - zaznaczyła.
Minister powiedziała też, że Polska zastrzega sobie pełną kontrolę nad weryfikacją osób przybywających do Polski. Zapewniła, że z tego obowiązku wywiązują się zarówno SG, jak i inne służby.
Także Stachańczyk wskazywał, że choć opinia publiczna skupia się na liczbach osób, które mają zostać przesiedlone wewnątrz krajów członkowskich UE, plan jest znacznie szerszy.
Jak wyjaśnił, zakłada on, że presja uchodźców na granice zewnętrzne Unii "przez jakiś czas jeszcze nie zmaleje". Dlatego - jak powiedział - zakłada zdjęcie ciężaru z krajów granicznych (Włoch, Grecji - PAP), by rejestracja osób napływających i dalsze opiekowanie się nimi przełożyć na inne kraje. W tym czasie nastąpiłoby odblokowanie granic, gdzie powstałyby punkty rejestracyjne dla kolejnej fali ludzi. Sprecyzował, że w tych punktach cudzoziemcy byliby dzieleni na uchodźców i imigrantów ekonomicznych. - Ci drudzy - jak mówił wiceminister - ostatecznie byliby odsyłani do krajów pochodzenia. Według niego plan zakłada też wzmocnienie działań w polityce zagranicznej, by kraje tranzytowe ograniczyły migracje.
Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców Rafał Rogala poinformował natomiast, że w Urzędzie przygotowany został plan operacyjny relokacji i przesiedleń uchodźców, który obecnie znajduje się w uzgodnieniach międzyresortowych. - Utworzono (...) grupę pod moim przewodnictwem, która będzie zajmowała się przygotowaniem praktycznych rozwiązań, w tym właśnie tego planu operacyjnego, w którym będą umieszczone wszelkie informacje pochodzące od podmiotów zaangażowanych w proces relokacji i przesiedlenia - powiedział.
Jak mówił, plan ten przewiduje harmonogram relokacji i przesiedleń uchodźców, określa też działania o charakterze logistycznym i wskazuje na sposoby finansowania, szczególnie uwzględniając środki pochodzące z funduszy UE. - Tu mówimy zarówno o tych wskazanych w komunikacie Komisji (Europejskiej) - a więc odpowiednio 6 tys. euro dla osoby relokowanej i 10 tys. euro dla osoby przesiedlanej, jak też (...) uwzględniamy finansowanie części tego zadania z naszych krajowych środków funduszu azylu, migracji i integracji - wskazywał.
Wyjaśnił, że każdy cudzoziemiec, który będzie miał być relokowany, "będzie przedstawiony wraz z dossier szefowi Urzędu do Spraw Cudzoziemców bądź wskazanemu oficerowi łącznikowemu, który będzie operował na miejscu w kraju, z którego osoba będzie relokowana". Następnie ta informacja będzie przekazywana służbom w Polsce, które będą zajmowały się sprawdzeniem pod kątem bezpieczeństwa, a następnie będzie kierowana odpowiedź zwrotna do oficera łącznikowego, czy Polska może przyjąć taką osoba na swe terytorium, czy nie. Jak dodał, odpowiedź negatywna będzie jednoznaczna z odmową przyjęcia danej osoby.
Podkreślił, że procedowane są też projekty rozporządzeń określające, jak będzie przebiegał proces relokacji oraz jego finansowanie.
Stachańczyk przyznał, że uchodźcy, których Polska miałaby przyjąć, zapewne "w istotnej części" będą to muzułmanie, ale niekoniecznie. Jak dodał, osoby te mogą pochodzić zgodnie z projektem decyzji Unii tylko z dwóch krajów - bo to muszą być takie kraje, w stosunku do których liczba pozytywnych decyzji azylowych w Europie przekracza 75 proc. - Czyli ten warunek spełniają tylko dwa kraje - Syria i Erytrea - dodał.
Jak mówił, uchodźcy z Syrii to "mieszanka ludzi różnych wyznań i poglądów, natomiast bardzo często (...) dobrze wykształconych". - Erytrejczycy to w 65 proc. społeczeństwa - nawet w większości tych, którzy uciekają - to chrześcijanie, aczkolwiek etiopscy - zaznaczył.
Zarówno on, jak i Rogala przyznali również, że większość postępowań dotyczących przyznania statusu uchodźcy w Polsce jest umarzanych, bo osoby ubiegające się o ochronę nie zgłaszają się do ośrodków (co jest wymogiem), tylko uciekają na Zachód.
Posłowie pytali o propozycje KE i polską na nie odpowiedź, a także o przygotowania do przyjęcia uchodźców, np. stan infrastruktury czy liczbę tłumaczy języka arabskiego; interesowały ich także kwestie bezpieczeństwa, m.in. możliwości przywrócenia kontroli na polskich granicach. Zwracali również uwagę na to, że relokowani do Polski uchodźcy niekoniecznie będą chcieli zostać w naszym kraju i czy z tego powodu - pytali - zostanie ograniczona swoboda wyjazdu.
Stachańczyk, dopytywany o swobodę przyjazdu uchodźców z obozów na Bliskim Wschodzie do Polski powiedział, że to będzie zależeć tylko i wyłącznie od ich decyzji. Jak mówił, z kraju, który zaprasza, jedzie misja rekrutacyjna, która proponuje osobom wskazanym przez UNHCR wyjazd do Polski.
- To jest wszystko na zasadzie dobrowolności, my im proponujemy, oni się zgodzą, albo się nie zgodzą. Jeżeli nie zgodzi się na przyjazd 900 osób z tych ośrodków, to oznacza, że Polska nie przesiedli tych 900 osób. Trudno - tłumaczył.
Sprecyzował również, że osoba, która będzie ubiegać się o status uchodźcy w Polsce, będzie dostawać takie świadczenia, jakie obowiązują w naszym kraju. Dodał, że nie ma też możliwości, by osoba, która w naszym kraju otrzymała azyl, mogła wybierać sobie inny kraj zamieszkania. - Będzie miała prawo trzymiesięcznego bezwizowego podróżowania po Europie. Dlatego jakby wyjechał z Polski, nie będziemy jej broń Boże ścigać - dodał.
Kraje UE zmagają się obecnie z falą imigrantów, która wywołała w Europie najostrzejszy kryzys migracyjny od II wojny światowej. Uciekinierzy - głównie z Afryki i Bliskiego Wchodu - napływają przez Morze Śródziemne, a ostatnio także przez Bałkany Zachodnie.
Polska w lipcu zadeklarowała, że w ciągu 2 lat przyjmie w ramach relokacji i przesiedleń łącznie 2 tysiące uchodźców - głównie obywateli Syrii i Erytrei (w ramach przesiedleń przyjętych będzie 900 osób, a w ramach relokacji 1 tys. 100 osób). Jednak we wtorek premier Ewa Kopacz powiedziała, że nasze możliwości są większe niż zadeklarowana liczba, ale podział obciążeń musi być częścią całościowego planu.
Skomentuj artykuł