"Jedni łamią prawo, inni się kompromitują"

"Jedni łamią prawo, inni się kompromitują"
(fot. PAP/Radek Pietruszka)
PAP / drr

Odmowa wydania materiałów z nielegalnych podsłuchów przez tygodnik "Wprost" była sprzeczna z prawem - twierdzi profesor nauk prawnych, b. zastępca prokuratora generalnego Ryszard Stefański. Odstąpienie przez ABW i prokuraturę od działań określił jako kompromitację.

Podkreślił, że należało zastosować przepisy prawa karnego. "W sytuacji gdy osoba, u której dokonuje się przeszukania, oświadczy, że są tam materiały objęte tajemnicą zawodową, w tym dziennikarską, organ dokonujący przeszukania powinien je zabezpieczyć, opieczętować. Prokurator powinien przekazać je do sądu z wnioskiem o zgodę na wykorzystanie tych informacji w postępowaniu karnym" - powiedział prof. Stefański.

Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego, jeżeli osoba, u której przeprowadza się rewizję, oświadczy, że znalezione materiały stanowią tajemnicę, "organ przeprowadzający czynność przekazuje niezwłocznie pismo lub inny dokument bez jego odczytania prokuratorowi lub sądowi w opieczętowanym opakowaniu".

Stefański przypomniał, że decyzja o tym, czy wykorzystać tajemnice w postępowaniu, należy do sądu, a jeśliby materiały wskazywały na źródło informacji, takie dane nie podlegają ujawnieniu "i sąd by nie wyraził zgody". "Tu nie ma żadnej kolizji interesów. O tym, czy wykorzystać tajemnice, będzie decydować sąd" - podkreślił. Zaznaczył, że jest to sytuacja analogiczna do przesłuchania dziennikarza.

DEON.PL POLECA

"Podstawy takiego działania są w przepisach Kodeksu postępowania karnego. Dziwię się, że dziennikarz, który określa się mianem dziennikarza śledczego, o tym nie wie. Przepis jest jasny, nie budzi żadnej wątpliwości. Całe zachowanie dziennikarza było sprzeczne z prawem" - dodał.

"Obowiązkiem dziennikarza było wydać materiały. Organy - prokuratura i ABW - nie chciały wielkiej awantury i odstąpiły od czynności, co już jest kompromitacją. Organ państwowy musi działać jasno, konsekwentnie i stanowczo. Należało zabezpieczyć budynek i nikogo do niego nie wpuszczać. Gdyby dziennikarz nie chciał oddać materiałów, należało mu je odebrać w razie potrzeby, używając przemocy" - powiedział Stefański.

Zwrócił uwagę, że w świetle Kodeksu karnego przestępstwem jest nie tylko nielegalne podsłuchiwanie, ale również udostępnianie wiadomości pochodzących z takich podsłuchów.

Zdaniem prawnika premier, wzywając o opublikowania całości materiałów, chciał "zakończyć tę historię"; chodziło mu też o to, by odbiorcy mogli poznać cały zapis, a nie jedynie część, ponieważ "podnoszono, że to fragmenty wyrwane z kontekstu".

W ubiegły weekend tygodnik "Wprost" opublikował nagranie, w którym słychać m. in. rozmowę ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką o hipotetycznym wsparciu budżetu przez bank centralny budżetu na kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o NBP.

W środę ABW zażądała od "Wprost" wydania nośników danych z nagraniami nielegalnych podsłuchów. Redakcja odmówiła. Prokuratura zarządziła wobec tego przeszukanie redakcji, chciała odebrać redaktorowi naczelnemu "Wprost" komputer i pamięć USB, jednak odstąpiono od tej czynności, gdy do pomieszczenia weszli dziennikarze.

W czwartek premier Donald Tusk zaapelował o natychmiastową publikację wszystkich materiałów sporządzonych z podsłuchów; wykluczył swoją dymisję, dopuścił jednak wcześniejsze wybory parlamentarne. Zapowiedział, że wkrótce oceni działania szefa MSW i podejmie stosowne decyzje. "Nie będę podawał się do dymisji w związku z działaniami, o których wszyscy wiemy, że miały charakter przestępczy" - powiedział Tusk.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Jedni łamią prawo, inni się kompromitują"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.