Kolejny błąd w ustawie antydopalaczowej

Kolejny błąd w ustawie antydopalaczowej
PAP / "Dziennik Gazeta Prawna"

Internetowe sklepy z dopalaczami, a także zwykli handlarze, są poza zasięgiem policji i inspekcji sanitarnej. Winny jest brak rozporządzenia, na podstawie którego służby mogłyby dokonywać zakupu kontrolowanego, odkrył "Dziennik Gazeta Prawna".

Wart kilkaset milionów złotych rocznie dopalaczowy biznes przeniósł się do internetu i zszedł do podziemia przestępczego. Pod dziesiątkami adresów WWW można zamówić każdy dopalacz z dostawą do domu.

Oficjalnie właścicielami witryn są spółki zarejestrowane na Słowacji, gdzie dopalacze są legalne. Ale policja ma niemal pewność, że w rzeczywistości środki odurzające rozsyłane są z Polski. Do udowodnienia tego niezbędny byłby zakup kontrolowany.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kolejny błąd w ustawie antydopalaczowej
Komentarze (1)
D
Dami
14 grudnia 2010, 10:06
No niemożliwe, u nas ustawy są (przynajmniej od trzech lat) idealne, rozporządzenia również. Posłowie odkrywają Amerykę na każdym posiedzeniu i nieźle im to idzie (mają coraz więcej Ameryk do odkrycia). Podobno zacofana Europa nie potrafiła rozwiązać tak dobrze problemu dopalaczy jak to ma miejsce u nas. Oni mają zapisy ogólne o zakazie wprowadzania na rynek substancji halucynogennych i odurzających, poza farmaceutykami dostępnymi w aptekach na receptę. U nas wymienia się substancje szkodliwe z imienia, a jak się zmieni nazwa lub pojawi nowa substancja to mamy problem. Określa się, że nie można ich sprzedawać, więc np. dystrybucja jest możliwa. Czasami szczegółowe prawo ma tyle luk, że w rzeczywistości nie działa.