Kontrowersyjna ustawa o obronności

(fot. shutterstock.com)
PAP / ptt

Instytucja "czasu wojny", nadanie prezydentowi z pominięciem Sejmu prawa do ogłaszania początku i końca czasu wojny oraz kompetencji do kierowania obroną państwa - to zastrzeżenia konstytucjonalisty, dr. Ryszarda Piotrowskiego do podpisanej w środę ustawy.

Prezydent Bronisław Komorowski podpisał w środę nowelizację ustawy o powszechnym obowiązku obrony i kilku innych ustaw, odnoszącą się do kierowania obroną państwa w czasie wojny.

DEON.PL POLECA

Według dr. Ryszarda Piotrowskiego z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Warszawskiego "wątpliwości natury konstytucyjnej budzi wprowadzenie instytucji czasu wojny". - Konstytucja dość precyzyjnie odnosi się do sytuacji państwa w warunkach wojennych, odróżniając stan wojny i stan pokoju. Pojęcie czas wojny pojawia się w konstytucji w artykule 134, który dotyczy mianowania naczelnego dowódcy sił zbrojnych na czas wojny, oraz w artykule 175, regulującym ustanowienie sądu wyjątkowego lub trybu doraźnego tylko w czasie wojny - powiedział PAP konstytucjonalista.

- Wprowadzając określenie czas wojny, ustawodawca kreuje tu instytucję konstytucji właściwie nieznaną. Konstytucja mówiąc o czasie wojny ma na myśli okres, czyli ściśle biorąc stan wojny - podkreślił. - Jednakże czas wojny według uzasadnienia ustawy ma odnosić się do czasu konfliktu zbrojnego na dużą skalę, prowadzonego na terytorium naszego państwa - dodał.

Podkreślił, że "standardem konstytucyjnym jest wyraźnie zaznaczona rola Sejmu, jeśli chodzi o okoliczności wojenne".

Przypomniał, że stan wojny jest wprowadzany przez Sejm, a jeśli ten się nie może zebrać - przez prezydenta. Stan wojenny wprowadza prezydent na wniosek Rady Ministrów rozporządzeniem, które przedstawia Sejmowi, ten może jednak postanowienie prezydenta uchylić.

- To Sejm decyduje, czy występuje stan wojny lub stan wojenny. Tutaj tymczasem mamy konstrukcję wykluczającą Sejm - zaznaczył.

Zwrócił uwagę, że ustawa mówi, kto wprowadza czas wojny i kto decyduje, że ten czas się kończy, tymczasem powinno to być rozstrzygnięte w konstytucji.

- Konstytucja przewiduje, że na czas wojny prezydent, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, mianuje naczelnego dowódcę sił zbrojnych. Natomiast ta ustawa stanowi, że z chwilą mianowania naczelnego dowódcy sił zbrojnych prezydent we współdziałaniu z Radą Ministrów kieruje obroną państwa - powiedział Piotrowski.

Zwrócił uwagę, że w ustawie o stanie wojennym przed zmianą wprowadzoną podpisaną w środę nowelizacją przewidywano, że obroną kieruje prezydent we współdziałaniu z Radą Ministrów w czasie stanu wojennego.

- To prawda, prezydent jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych i w czasie pokoju sprawuje to zwierzchnictwo przez ministra obrony. Konstytucja mówi, że prezydent, na czas wojny na wniosek premiera, mianuje naczelnego dowódcę, ale nie mówi, że z chwilą mianowania go zaczyna kierować obrona państwa - zaznaczył. Przypomniał, że według konstytucji kierowanie obroną państwa to kompetencja rządu.

- Jeżeli ustawodawca uchwalił tę ustawę, a prezydent ja podpisał i ma zostać opublikowana, to cieszy się domniemaniem konstytucyjności, którego nie znoszą wątpliwości - zastrzegł.

Uroczyście podpisana w Belwederze nowelizacja określa ramy czasowe "czasu wojny" oraz kompetencje i zadania naczelnego dowódcy sił zbrojnych i kandydata do tej funkcji. Naczelny dowódca ma przejmować dowodzenie w czasie wojny i podlegać wtedy bezpośrednio prezydentowi kierującemu obroną państwa wspólnie z rządem.

Kandydata na stanowisko naczelnego dowódcy ma wskazywać - jeszcze w czasie pokoju - prezydent, na wniosek rządu.

W myśl nowelizacji zadaniem prezydenta jest także zatwierdzanie - na wniosek ministra obrony - narodowych planów użycia sił zbrojnych do obrony państwa. Projekt nowelizacji prezydent Komorowski skierował do Sejmu latem ubiegłego roku, Sejm uchwalił ją w marcu br.

W trakcie prac nad projektem ustawy pojawiały się zastrzeżenia dotyczące przyznania prezydentowi kompetencji w kierowaniu obroną państwa, skoro według konstytucji zapewnienie bezpieczeństwa państwa to zadanie rządu, odpowiadającego za to przed Sejmem.

Były szef MON Janusz Onyszkiewicz pisał, że projekt i inne regulacje wniesione pod obrady Sejmu "mogą wręcz zmienić system polityczny naszego kraju przez stopniowy dryf (…) z ustroju parlamentarno-gabinetowego w stronę ustroju o wyraźnych cechach prezydenckich".

- Żyjemy w demokratycznym kraju, każdy może krytykować różne regulacje. Ustawę przyjął Sejm, poparł rząd, podpisał prezydent, temat tej dyskusji jest zamknięty - powiedział w środę wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak. Ocenił, że ustawa jest bardzo potrzebna i precyzuje kwestie wynikające z konstytucji, z ustawy, która zmieniła system kierowania i dowodzenia armią i "porządkuje różne kwestie po 25 latach niepodległości".

Szef BBN Stanisław Koziej w odpowiedzi na zarzut niekonstytucyjności argumentował, że zgodnie z ustawą prezydent kieruje obroną wspólnie z rządem, a sama konstytucja stanowi, że rząd i prezydent współdziałają w sprawach bezpieczeństwa. Według Kozieja stosowny przepis nowelizacji "jest niczym innym jak stworzeniem mechanizmów tego współdziałania". Przypomniał, że zasadę, iż to prezydent kieruje obroną państwa, wprowadziła już ustawa o stanie wojennym i kompetencjach naczelnego dowódcy z 2002 r.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kontrowersyjna ustawa o obronności
Komentarze (12)
A
a-psik
2 kwietnia 2015, 00:02
Akurat POlszewia będzie się przejmować Konstytucją. Konstytucja np. mówi, że za zdradę należy się Trybunał Stanu, a żadnemu sprzedawczykowi jakoś żadna krzywda się jeszcze nie stała.
1 kwietnia 2015, 23:57
To bardzo miła logice decyzja, tylko szkoda, że tuż przed wyborami i że przez ostatnie lata nierządów PO robiono dokładnie ODWROTNIE. Ponadtwo bojkotowane i ośmieszane są wszelkie próby uwolnienia Wojska Polskiego od wpływów agentury rosyjskiej/radzieckiej (na jedno bowiem wychodzi). Niech armia będzie mocniejsza. Gdy jednak my nie uwolnimy się spod obecnych nierządów bezprawia i wojska spod wpływów - na nic. Na nic to wszystko! Każdy wysiłek i każdy wydany grosz.
W
widelec113
1 kwietnia 2015, 22:54
No to obce państwo porywa prezydenta i stanu wojennego ogłosić nie można, albo ogłoszony jest stan i zakończyć go nie można, ale co się nei robi by zaistnieć i zabrylować.
1 kwietnia 2015, 22:52
"Żyjemy w demokratycznym kraju, każdy może krytykować różne regulacje." Hm, czy na tym właśnie polega życie w demokratycznym kraju? Że można sobie w nim jedynie coś pokrytykować? I dać sobie narzucić, co ma robić, gdy jest to sprzeczne z jego wolą? Dotąd żyłam w przekonaniu, że to ludzie danego kraju decydują o wprowadzanych regulacjach. Czy ktoś w rządzie radził się ludzi co do tego, czy oni w ogóle pragną przystępować do jakiejkolwiek wojny??!
2 kwietnia 2015, 00:04
Nikt z nas nie chce przystępować do żadnej wojny; uzbrojenie Polski ma stanowić taki sam straszak, jak w każdym innym państwie. Ale prezydent Bronisław Komorowski przez lata współpracował z każdym, kto Polskę rozbrajał, a teraz nagle w obliczu zagrożenia nie wojną, a wyborami Polskę uzbraja. Osobiście jestem za tym, byśmy byli ZABEZPIECZENI militarnie, bo Polska jakoś nie pali się i powinna się palić do żadnej wojny. Ale do wymiotów prawie doprowadza mnie obłuda Cysorza. Na przysłowiowe 5 min. przed wyborami nagle walczy o wszystko, o wszystko to, co zostało powiedziane ustami jego obywateli, które to słowa miał głęboko tak długo, jak było to możliwe. Nie mam dla niego szacunku jako dla prezydenta. Szukam resztek szacunku dla człowieka, bo trud to ogromny - pan Cysorz, pan dyskutant z każdym, tylko nie z interesem Polaków. Słów już nie mam...
2 kwietnia 2015, 00:21
Tak, wierzę, że ktoś z rządzących w porę przypomni sobie, że "kto mieczem wojuje, od miecza ginie", jakąkolwiek "obronnością" by tego nie nazywał... W każdym razie, każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. Bądźmy spokojni. :)
A
akugell
1 kwietnia 2015, 22:33
Nie sztuką jest pisać ustawy. Komu one służą jeśli wcześniej rozwalili nam obronność państwa likwidując dobre jednostki wojskowe,sprzedając koszary,place ćwioczeń z bazami szkoleniowymi i pozbawiając Polaków służby w ramach powszechnego obowiązku obrony? Nie ma szkoleń rezerwistów,nie szkoli się kadry oficerskiej i podoficerskiej na właściwym poziomie ilościowym. Służba korpusu szeregowych rezerwy to paranoja - po 12 latach służby ludzie są zwalniani na bruk zamiast ich szkolić na podoficerów i dać szansę na rozwój z korzyścią dla państwa. Obrona Cywilna leży,szkolenie w ramach przysposobienia obronnego w szkołach polega na opowiadaniu młodzieży bajek,Narodowe Siły Rezerwowe to kolejny nieudany twór. Mamy tylko garstkę najemników do walk w interesie obcych. Dlatego każda  ustawa będzie fikcją,jeśli nie zadba się o żołnierza,jego wyszkolenie,wyposażenie i dobrą organizację służby. Nie naprawią nam armii i obronności ci,którzy ją do tej pory od 1989 roku niszczyli.
P
PL
1 kwietnia 2015, 22:27
To trzeba DOBRZE GŁOSOWAĆw majowych wyborach !!!! by różnica głosów była nie do przekręcenia przez ekipe
2 kwietnia 2015, 00:06
Ja wiem, na kogo głosuję. Ty pierwszy piszesz,czy ja mam to zrobić?
Bolesław Zawal
1 kwietnia 2015, 22:19
No i budzimy się w 1939r tylko gdzie szkolenia wojskowe?
D
dzimn
1 kwietnia 2015, 22:09
Czy jest choć jedna ustawa uchwalona przez sejm od 2007 roku która służy Polsce i Polakom? Ja takiej nie znam.
H
heh
1 kwietnia 2015, 23:56
Nie po to zainstalowano obecną władzę aby Polska miała z tego jakąś korzyść.