Kopacz: rolnicy mogą być dumni z owoców

Kopacz: rolnicy mogą być dumni z owoców
(fot. PAP/Radek Pietruszka)
PAP / mg

Premier Ewa Kopacz zapewniała w środę, że polscy rolnicy przestrzegają europejskich przepisów dotyczących "walorów i bezpieczeństwa" krajowych owoców wysyłanych na eksport. Odniosła się w ten sposób do ostatniej wypowiedzi premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa.

Premier Rosji oświadczył, że "Polacy jabłka wysyłane na eksport oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre".

Powiedział to, wizytując w Kraju Krasnodarskim gospodarstwo, w którym uprawia się nowe odmiany rosyjskich jabłek, gruszek i brzoskwiń. Celem wizyty, którą zrelacjonował w środę dziennik "Moskowskij Komsomolec", było pokazanie, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie.

Według tej gazety dyrektor krasnodarskiego gospodarstwa Jewgienij Jegorow, oprowadzając Miedwiediewa, dowodził wyższości jabłek rosyjskich nad tymi z Polski. - Nasze pachną i mają zupełnie inny smak - ocenił i wyjaśnił: - Polacy wykonują 22-24 opryski, a my 12-14, czyli dwa razy mniej.

O sprawę pytano w środę na konferencji prasowej w Kaliszu premier Ewę Kopacz.

- Nie chcę tego komentować; wiem jedno: polscy rolnicy mogą być dumni ze swoich jabłek, truskawek, porzeczek i z przepisów - których autentycznie przestrzegają - europejskich o wysokim standardzie bezpieczeństwa i walorów tych produktów, które wysyłamy poza granicę - powiedziała szefowa rządu.

W sierpniu 2014 roku Moskwa wprowadziła zakaz importu żywności z państw Unii Europejskiej, a także z USA, Kanady, Australii i Norwegii, tj. krajów, które nałożyły na Rosję sankcje w związku z jej zaangażowaniem w konflikt na Ukrainie. Pod koniec czerwca Miedwiediew podpisał rozporządzenie o przedłużeniu embarga o rok - do 5 sierpnia 2016 roku.

Służby graniczne często zatrzymują duże ilości mięsa, serów, owoców, warzyw oraz innych produktów, których import jest zakazany. Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina nakazujący niszczenie zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami.

Z propozycją utylizacji przemycanych produktów wystąpił minister rolnictwa Aleksandr Tkaczow. Do niszczenia zatrzymanej żywności przystąpiono w ubiegły czwartek. Na pierwszy ogień - jak informował wówczas Tkaczow - poszło 28 ton jabłek i pomidorów z Polski.

Niszczenie żywności - w zamyśle Kremla - ma zniechęcić podmioty, które próbują ominąć embargo. Jednak społeczeństwo przyjęło tę decyzję krytycznie. Pod wyłożoną w internecie petycją do Putina z żądaniem uchylenia dekretu i przekazywania przechwytywanej żywności najbardziej potrzebującym rodzinom podpisało się już ponad 320 tys. osób.

Minister rolnictwa Marek Sawicki, odnosząc się do wypowiedzi premiera Miedwiediewa, skomentował dla PAP: - Polska żywność spełnia najwyższe światowe standardy, co potwierdzają dane eksportowe z ostatnich lat. W tym roku znowu pobijemy zeszłoroczny rekord, który wynosił 21,9 mld euro. Żałuję, że Rosja jest najwyraźniej jedynym krajem, który nie widzi tych faktów.

Wcześniej podczas środowej konferencji Sawicki zaapelował ponownie do Rosjan o to, by nie niszczyć żywności. Jak mówił, "nie warto nawet w sytuacji, gdy mamy w Europie czasową nadprodukcję żywności, niszczyć jej, tym bardziej, że to staraniami rosyjskich przedsiębiorców i importerów na żywność na rynek rosyjski trafia".

Przeciwko niszczeniu żywności opowiedział się także obecny na konferencji w ministerstwie rolnictwa wicepremier Janusz Piechociński. Argumentował, że jeżeli nawet żywność, zdaniem miejscowych władz, trafiła na tamtejszy rynek nielegalnie, to "nasz świat ma za dużo niedożywienia, głodu i za dużo żywności potrzebuje, by przechodzić obojętnie obok takiego wydarzenia".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kopacz: rolnicy mogą być dumni z owoców
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.