Kradzież napisu z Auschwitz budzi oburzenie
Kradzież napisu "Arbeit macht frei" znad bramy wejściowej do byłego niemieckiego obozu Auschwitz powinna w katolickiej Polsce budzić powszechne oburzenie – oświadczył pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski.
Kradzież historycznego napisu "Arbeit macht frei" z bramy wiodącej do miejsca męczeństwa ojca Maksymiliana Kolbego, w katolickiej Polsce powinna wywołać powszechne oburzenie, podobnie jak gdyby zbezczeszczony został klasztor na Jasnej Górze – napisał w oświadczeniu przebywający aktualnie w Berlinie Bartoszewski.
Według niego, kradzież ta "stanowi gwałt na miejscu świętym dla naszej pamięci narodowej". – Brama ta wiodła bowiem do obozu Auschwitz I, w którym od początku istnienia przebywali przede wszystkim polscy więźniowie polityczni – podkreślił b. minister spraw zagranicznych.
Bartoszewski wyraził też nadzieję, że "organy ścigania energicznie i sprawnie wywiążą się z obowiązku ustalenia sprawców".
O kradzieży napisu poinformowali policjantów funkcjonariusze straży muzealnej, którzy podczas obchodu byłego obozu po godzinie 5 rano zauważyli brak napisu. Podczas wcześniejszego obchodu o godzinie 3 nad ranem wszystko było w porządku.
Z informacji policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau wynika, że kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy byli do niej dobrze przygotowani. Wiedzieli, jak się dostać na teren placówki, w jaki sposób zdjąć symbol, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie kamer monitoringu.
Skomentuj artykuł