Doceniał każdy uśmiech i innych uczył, by się śmiać

(fot. wikimedia.com / Fryta 73 / CC BY-SA 2.0)

„Tato wiem, że patrzysz na nas z góry. Wierzę, że Pan Bóg powierzył Ci tam najpiękniejszą z ról. Dziękuję w imieniu kochającej żony Gosi i dzieci, Twoich małych Królików. Za wszystko. Za to, że nauczyłeś nas uśmiechać się do świata i do ludzi, pokazałeś, jaki piękny potrafi być ten świat i że warto być jego dobrą częścią. Nie było dla ciebie rzeczy niemożliwych. Każdego dnia przypominałeś, żeby chciało nam się chcieć. Udowadniałeś, że chcieć to móc” – tymi słowami Antoni Królikowski pożegnał swojego tatę, Pawła Królikowskiego.

Aktor zmarł 27 lutego, w wieku 58 lat. Jego pogrzeb odbył się 5 marca w Warszawie, miał charakter państwowy. Paweł Królikowski został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury polskiej.

DEON.PL POLECA

(fot. PAP/Leszek Szymański)

Lubił siebie

Gdy pytano go, jaki ma przepis na szczęśliwą rodzinę mówił, że nie wolno wystawiać sobie faktur i rachunków, że trzeba trzymać się za ręce, kłócić jeśli jest o co, lubić się i żyć. To umiłowanie życia było dla niego bardzo ważne, jego przyjaciele podkreślają, że zawsze był uśmiechnięty, to nie był typ, któremu woda sodowa uderzyła do głowy. „Nie zawsze lubiłem siebie. A później pomyślałem, że jak nie będę lubił siebie, to kto polubi mnie? Nie chodzi tu o jakąś wysoką, pustą samoocenę, tylko o to, żeby innym było miło ze mną. Nie jesteśmy przecież bezludnymi wyspami na ocenie” – powiedział w jednym z wywiadów.

On bezludną wyspą nie był. Dom, który stworzył z Małgorzatą Ostrowską, był zawsze otwarty. „Dzisiaj, po wielu miesiącach walki z chorobą, odszedł Paweł Królikowski. Nasz ukochany Tata i Mąż. Zawsze będziesz w naszych sercach. Do zobaczenia Tato” – napisał 27 lutego na swoim Instagramie jego syn, Antoni Królikowski. Pod informacją posypały się kondolencje, cały polski Internet zalała fala ciepłych słów i wspomnień o Pawle Królikowskim. Aktorze, muzyku, prezesie Związku Artystów Scen Polskich, ale nade wszystko mężu i ojcu. Bo Paweł Królikowski właśnie rodzinę stawiał na pierwszym miejscu.

„Rodzina dla mnie jest wszystkim co mam, co stanowi o sensie mojego życia. Brzmi wzniośle, ale tak jest” – mówił. Podkreślał, że zawsze chciał mieć duża rodzinę, udało mu się to marzenie zrealizować. Gdy w wieku 21 lat podchodził do egzaminów do wrocławskiej szkoły aktorskiej, poznał swoją przyszłą żonę - Małgorzatę Ostrowską. Ślub wzięli w 1988 roku w Łodzi. Przez 32 lat ich małżeństwa świat nie słyszał o kryzysach, awanturach, ani o innych brudach, które tak chętnie wyciągają osoby z show-biznesu. Nie walczyli o swoją popularność, bo nie to leżało w ich naturze. „Praca jest świętością, jakakolwiek by ona nie była. Myślę sobie jednak, że powstało dzisiaj wiele zajęć komercyjnych, które nie są godne człowieka i wydaje mi się, że nie trzeba się aż tak poniżać, żeby zarabiać” – mówił aktor. Podkreślał, że sam pochodził z domu skromnego, nauczycielskiego, gdzie rodzice zawsze uczyli innych, i jego, jak powinien wyglądać świat i jak powinien zachowywać się człowiek. „Zawsze miałem dyskomfort i rozdźwięk między tym, czego nauczyłem się w domu, a co obserwowałem na ulicy czy w pracy” – podkreślał.

Cieszył się rodziną

Uważał, że bycie aktorem kiedyś, diametralne różniło się od tego, jak rozpoczynanie kariery wygląda teraz. „My jak mieliśmy po 19 lat to marzenie o tym, żeby wyjść na scenę profesjonalną i zrobić z tego sposób na życie to było wyzwanie rzucone nie tylko sobie, ale i swoim kolegom, rodzinie. Dzisiaj to jest po prostu bycie kimś w mediach, dziś nie jest to obarczone grzechem wstydu” - twierdził. Królikowski wiedział, że świat mediów wymaga od aktora potwornej determinacji. Pozyskiwanie pracy jest wyzwaniem. „Musimy poddać swoją prace ocenie i czekać czy będą tego owoce. Ja wszystkim dzieciakom mówię, żeby byli odważni i nie dali się zjeść hejtowi w Internecie” – mówił. Był dumny ze swojego syna Antoniego, który poszedł w jego ślady i również został aktorem.

Paweł Królikowski i Małgorzata Ostrowska mieli piątkę dzieci: trzech synów: Antoniego (ur. 1989), Jana (ur. 1992) i Ksawerego (ur. 2007) oraz dwie córki: Julię (ur. 1999) i Marcelinę (ur. 2001). Pytany o to, jak udaje mu się godzić pracę zawodową z wychowywaniem piątki dzieci mówił, że każdy dzień jest wyzwaniem „zapisywaniem życzeń, które chcielibyśmy, żeby się spełniły i tych, które umknęły naszej uwadze”. Nie udawał, że życie jest łatwe i bezproblemowe, ale umiał się cieszyć. „Strasznie się cieszę z mojej rodziny. Każdy z nas chce, żeby jego życie było szczęśliwe, trzeba to szczęście mocno trzymać za rękę, żeby się nie wyślizgnęło”.

Twierdził, że dzieci wychowuje się pracą, umysłem, sercem, całym swoim zżyciem. A i tak nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy wszystko nam się uda tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Wiedział, że trzeba się po prostu starać. „Ilość problemów nie jest proporcjonalna do ilości dzieci. A budowanie rodziny nie ma nic wspólnego z liczeniem. To, że ktoś mówi, że stać go na jedno czy na pięcioro dzieci, to jest czcze gadanie. Jak człowiek ma dzieci, to dopiero wie o czym mówi” – powiedział w jednym z wywiadów.

Żartował, że rodzina jest jak demokracja: z jednej strony to najgorsze co człowiek mógł dla siebie wymyślić, ale z drugiej strony nic lepszego nie ma. Mówił, że rodzina to spektrum kolorów: od najbardziej jaskrawe i radosne, po szare i ciemne.

Na zdjęciu: Małgorzata Ostrowska-Królikowska z dziećmi (fot. PAP/Leszek Szymański)

Wierzył w Boga

Paweł Królikowski był człowiekiem mocno wierzącym w Boga. W swoim świadectwie wiary mówił o tym, jak ważne jest dla niego pokazywanie dzieciom, kim jest Chrystus, jaką opiekunką jest Matka Boska i jak wielobarwnymi partnerami w różnych trudnych chwilach są wszyscy święci. „Ile radości jest w takim poczuciu, że człowiek na świecie nie jest sam, gdy ma problemy" – powiedział. Zaznaczył, że każdy dzień zaczyna od modlitwy, i że bez wiary nie umiałby żyć. Boga widział w „dźwięku dzwonów, w pięknej pogodzie, w kroplach deszczu i w błysku pioruna, w bulgocie sportowego silnika w samochodzie, we wszystkim co jest naszym udziałem a dotknięte światłem geniuszu.”

W jednym z materiałów dostępnych w Internecie przytacza pewną historię: „Kiedy kręciłem pierwsze sceny i odcinki serialu, okazało się, że nasza baza jest w bliskim sąsiedztwie Sanktuarium w Niepokalanowie. Tak sobie pomyślałem wtedy, że Zduńskowolski święty chyba czuwa nad nami, bo serial okazał się hitem, a Maksymilian Kolbe wraz ze współbraćmi uchodzili przecież za innowatorów w dziedzinie komunikacji i publikacji mediów”. Wierzył w to, że trzeba żyć na własny rachunek, czerpać wzorce z góry, z nieba, z Pana Boga i takiego katalogu moralnego, który każdy z nas ma w sobie.

Był zdania, że nie trzeba się zarzekać, nigdy nie mówić „nigdy”, że jak się robi coś dobrego, to trzeba się tym zwyczajnie cieszyć. Potrafić dostrzegać rzeczy ważne i nieważne i umieć je od siebie odróżnić.

Paweł Królikowski był człowiekiem niezwykle wrażliwym i empatycznym. Dlatego zdarzało się, że rzeczy mało istotne zaprzątały jego uwagę. „Jak mówi moja żona, żebym nie martwił się na zapas dlatego uśmiecham się do kłopotów i staram się martwić jak najmniej”.

Marzył o aktorstwie

Paweł Królikowski pochodził z Zduńskiej Woli, nawet gdy już tam nie mieszkał chętnie angażował się w promowanie miasta, gdy wspominał swoje dzieciństwo, mieszkanie w bloku i patrzenie na odjeżdżające pociągi, mówił, że już wtedy marzył o pracy jako aktor. Najbardziej o grze w filmach przygodowych.

Jego pierwszą rolą ekranową był chuligan w filmie dla dzieci i młodzieży Dzień kolibra (1984). W 1987 ukończył studia na Wydziale Aktorskim filii krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Początkowo grał w Teatrze Studyjnym'83 im. Juliana Tuwima w Łodzi. Później razem z żoną przeprowadził się do Wrocławia. Tam dla wrocławskiego oddziału Telewizji Polskiej realizował programy dla młodych widzów „Truskawkowe studio”. Widzowie znają go też ze szklanego ekranu: w pamięci zapadła szczególnie jego rola Kusego w serialu „Ranczo”. W 2007 roku otrzymał za nią statuetkę „Melonika” dla najlepszego aktora komediowego na Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku. Podkreślał, że każda rola jest dla niego wyzwaniem. Od 8 marca 2014 do 23 listopada 2019 zasiadał w jury programu rozrywkowego Polsatu Twoja twarz brzmi znajomo.

16 kwietnia 2018 został wybrany na prezesa Związku Artystów Scen Polskich, zastępując Olgierda Łukaszewicza. 21 lutego 2020 złożył rezygnację z pełnionej funkcji.

Doceniał każdy uśmiech

Paweł Królikowski w 2015 roku przeszedł zabieg usunięcia tętniaka mózgu. „Spotkałem ludzi w Szpitalu Bródnowskim, w szpitalu koło Zgierza i tam uratowali mi życie. Uratowała mi życie moja żona i mój profesor Ząbek. Okazało się, że mogę żyć" – mówił po operacji. Z nadzieją patrzył w przyszłość, wierzył, że choroba nie wróci. Tuż przed Bożym Narodzeniem ubiegłego roku trafił do szpitala, na oddział neurochirurgiczny, gdzie przeszedł kolejną operację.

W ostatnim wywiadzie powiedział: „Wszystko zawdzięczam mojej żonie. Małgosia niesamowicie mnie wspiera, ale również ogromną pomoc mam ze strony rodziny”. Dodał, że „ludzie, których dotyka choroba onkologiczna, oni jedyni wiedzą, jak to jest i co teraz czuję. To nigdy się nie kończy, zawsze będziemy zagrożeni, dotknięci najcięższą chorobą. To są bardzo poważne sprawy. Nie chcę o tym więcej mówić. Życzę wszystkim tym, których dotyka taka choroba, żeby przeżyli i zyskali znowu zdrowie” – powiedział.

Paweł Królikowski zmarł 27 lutego 2020 roku w Warszawie, miał 58 lat. 5 marca miejsce miał pogrzeb aktora, mszę żałobną koncelebrował kardynał Kazimierz Nycz. Królikowski spoczął na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Rodzina poprosiła, aby na pogrzeb nie kupować kwiatów. W zamian za to można wpłacać pieniądze na rzecz, walczącego z glejakiem Kamila Ziółkowskiego, podopiecznego Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym "Kawałek Nieba".

„Sukcesem mojego życia jest radość z życia, świadomość, że bez względu na to, ile kosztuje każdy dzień, tak emocjonalnie, to bez względu na to nauczyłem się doceniać każdy najdrobniejszy uśmiech, mój, moich dzieci i tych, dla których staram się żyć” – mówił w jednym z wywiadów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Doceniał każdy uśmiech i innych uczył, by się śmiać
Komentarze (2)
MK
~Maria Kozłowska
5 marca 2020, 23:16
Wielu kolegów i koleżanek z branży artystycznej i my możemy się uczyć takiego postępowania. Dziękuję za świadectwo wiary,nadziejo i miłości . Wyrazy współczucia dla rodziny
TI
~Teodor Iwonski
5 marca 2020, 16:08
Pewien doktor mnie niedawno powiedzial; nie wazne jak dlugo zyjesz ale wazne jak zyjesz.