Miejskie pszczoły na dachu Pałacu Kultury i Nauki

Miejskie pszczoły na dachu Pałacu Kultury i Nauki
(fot. PAP/Jakub Kamiński)
PAP / mg

W sobotę obchodzony jest - pod patronatem resortu rolnictwa - Wielki Dzień Pszczół, mający zwrócić uwagę opinii publicznej na rolę tych owadów w środowisku i zachęcić do ich ochrony. W związku z tym miejska pasieka pojawiła się na jednym z dachów PKiN.

Pasieka, utworzona z inicjatywy m.in. warszawskiego Ratusza, Pałacu Kultury i Nauki, Teatru Studio im. S.I. Witkiewicza, grupy Miejskie Pszczoły oraz Greenpeace Polska, składa się z czterech uli i szpaleru miododajnych krzewów. Organizatorzy przedsięwzięcia chcą w ten sposób wzmocnić warszawską populację pszczół i podkreślić znaczenie tych owadów m.in. dla ekosystemu oraz produkcji żywności.

Zadowolenie z tego, "że pierwsze cztery ule zmieniają warszawskie Śródmieście" wyraził na piątkowym briefingu prasowym na dachu Teatru Studio wiceprezydent Warszawy odpowiedzialny m.in. za promocję miasta i projekty partycypacyjne Jarosław Jóźwiak. - Mam nadzieję, że to nie są jedyne ule, które staną wkrótce na budynkach miejskich, bo wiemy, jak ważna jest rola pszczół w mieście - powiedział.

Zadowolenia nie ukrywali też dyrektor Teatru Studio Roman Osadnik oraz prezes zarządu Pałacu Kultury i Nauki Renata Kaznowska. - Mamy w Pałacu Kultury i Nauki bardzo wielu najemców, ale takich jeszcze nie mieliśmy. Serdecznie witamy pszczoły! Zapraszamy również na pozostałe dachy. Wiemy, jak ważną rolę odgrywają i cieszymy się, że zagościły na dachu PKiN - mówiła Kaznowska.

DEON.PL POLECA

- Mam nadzieję, że będziemy mogli rozwijać tę akcję na terenie całego Śródmieścia - dodała.

Wiktor Jędrzejewski, reprezentujący inicjatywę Miejskie Pszczoły podkreślił, że "pszczoły mają zasadnicze kłopoty, wynikające z nas - ludzi, z tego, jak żyjemy w świecie". - Pszczół jest coraz mniej, a są one podstawą tego świata, w którym dzisiaj żyjemy, tego jedzenia, które mamy na co dzień na stołach - przekonywał.

Jak zaznaczył, w związku z masowym stosowaniem pestycydów w rolnictwie oraz faktem, że w mieście jest "więcej młodych ludzi, którzy mówią, że to jest ważne, żeby tej pszczole pomóc", owadom tym "w mieście nieraz jest lepiej niż tam, gdzie naturalnie są hodowane".

 - Te cztery ule tutaj nie rozwiązują problemu pszczół, ale pokazują pewną politykę miasta otwartą wobec tego, co ważne, wobec tego, co zielone, co związane z naszą przyrodą - ocenił.

Jędrzejewski zachęcał też do uczenia się pszczelarstwa i tworzenia własnych hodowli. - Zapraszamy do nas, do ruchu Miejskie Pszczoły, żeby móc się tego wspólnie uczyć - mówił.

Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska podkreśliła, że choć cieszy się, że "Pałac Kultury i Bar Studio dołączają do coraz większej ilości miejsc, które chcą ratować pszczoły i dają im przestrzeń", miejskie ule nie rozwiążą problemów, z jakimi zmagają się pszczoły. - To jest przedziwne i niepokojące, że na skutek naszej działalności, na skutek tego, jak zmieniliśmy przyrodę i ekosystem w naszym otoczeniu, pszczołom zaczyna być lepiej w mieście niż na terenach rolniczych - podkreśliła.

- Pamiętajmy, że pszczoły były tutaj przed nami i są nam niezbędne do przetrwania. Niech rośnie siła pszczela w miastach, ale nie zapominajmy, że najważniejsza jest zmiana sposobu, w jaki produkujemy żywność - oceniła.

Wcześniej ule w Warszawie ustawiono m.in. na dachu hotelu Hyatt Regency i na osiedlu domków fińskich na warszawskim Jazdowie, gdzie aktywiści prowadzili dla chętnych warsztaty z pszczelarstwa. Od czerwca br. ule stoją w parku przy Królikarni. Ule stoją też pod gmachem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Jak podał Ratusz, w ramach tegorocznej edycji warszawskiego budżetu partycypacyjnego wybrano łącznie 30 projektów, które związane były z budową uli, pasiek i barci. Dotąd zrealizowanych zostało 28 z nich - powstało 780 domków dla pszczół, na które wydano blisko 67 tys. zł.

W Polsce żyje ponad 470 gatunków pszczół, z czego ponad 220 znajduje się w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Choć pszczoły kojarzą się głównie z produkcją miodu, dla człowieka najważniejszym efektem pracy ich i innych dziko żyjących owadów jest zapylanie roślin. Dzięki nim na nasze stoły trafia większość produktów roślinnych, którymi się żywimy.

Według danych Greenpeace, w USA ginie co roku średnio 1/3 pszczół, w Chinach są miejsca, w których pszczół nie ma już wcale. W Europie ginie ich średnio 20 proc., przy czym istnieją rejony, w których straty sięgają ponad 50 proc. Z raportu opublikowanego przez KE wynika, że znacznie więcej pszczół ginie na północy kontynentu niż na południu i wschodzie. W Polsce w zimie przełomu 2012 i 2013 r. wskaźnik śmiertelności pszczół wyniósł 14,8 proc.

O tym, że pszczoły w Polsce mają się dobrze, a ich populacja wzrasta, przekonywał natomiast pod koniec lipca br. minister rolnictwa Marek Sawicki. Jego zdaniem fakt, że pszczoły dobrze radzą sobie w miastach, wynika z większej "różnorodności roślin w mieście i nieco wyższej temperatury".

Polityka przyjazna dla pszczół i innych owadów zapylających od kilku lat jest domeną miast i prowincji m.in. w Kanadzie. Wprowadzono tam m.in. zakaz stosowania niektórych pestycydów, zaprojektowano specjalne kwietne ogrody, odtwarzano naturalne środowisko owadów oraz zakładano miejskie pasieki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miejskie pszczoły na dachu Pałacu Kultury i Nauki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.