Morawiecki: to, co się działo w grudniu 1970 r., było korytarzem do wolności
Pamiętamy, że Gdynia i ten kawałek Polski przed II Wojną Światową był nazywany korytarzem; dla mnie symbolicznie to, co się działo w 1970 r., potem w 1980 r. to był taki korytarz do wolności - mówił na spotkaniu m.in. z uczestnikami wydarzeń na Wybrzeżu premier Mateusz Morawiecki.
W niedziele rano premier spotkał się z grupą kilkudziesięciu osób, m.in. przedstawicielami rodzin ofiar Grudnia’70 i uczestnikami wydarzeń sprzed 47. lat. Byli też przedstawiciele NSZZ "Solidarność", zarządu regionu gdańskiego i stoczni Gdynia, działacze opozycyjni, m.in. Andrzej Kołodziej, sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, działacz pierwszej Solidarności i Solidarności Walczącej oraz minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk.
- Pamiętamy wszyscy z lekcji historii, że ta Gdynia nasza i ten kawałek Polski - 147 km i to licząc razem z Mierzeją Helską - przed II Wojną Światową był nazywany takim korytarzem. Był to korytarz do morza, wolności, wolnej gospodarki - podkreślił Mateusz Morawiecki podczas spotkania w budynku b. dyrekcji dawnej Stoczni Gdynia, obecnie nowoczesnym biurowcu.
- Dla mnie też symbolicznie Gdynia, Gdańsk, Trójmiasto, to, co się działo w 1970 r., potem w 1980 r. to był taki korytarz do wolności - podkreślił premier.
- Korytarz, który nas prowadził do wolności przez trudne lata, rok 1970, 1980 i 1981 - dodał. - Te czołgi, które były wysłane przeciwko robotnikom, przeciwko waszym kolegom (..) obnażyły prawdziwe obliczy tego systemu - mówił Morawiecki do uczestników spotkania. Premier podkreślił, że "tamten grudzień był bardzo ważnym etapem na drodze do naszej wolności". - Wasze działania, odwaga, współpraca wtedy ze sobą dla mnie była bardzo ważna - zwrócił się do zgromadzonych.
- To, że przechowywaliście państwo tę wartość prawdy w latach już późniejszych, w latach 90. i dwutysięcznych - ciężko to mi przechodzi przez gardło - bo tak nie powinno być, powinniśmy od samego początku, kiedy zapanowała wolność móc walczyć o lepszą Polskę. Ale niestety było inaczej - zaznaczył szef rządu. W tym miejscu premier przypomniał o "zwijaniu stoczni, zwijaniu przemysłu stoczniowego, przemysłu morskiego".
Zwracając się do ministra Gróbarczyka poprosił uczestników spotkania o złożenie mu podziękowań "za to, co dziś tak pięknie odbudowuje". - Nie jest prosto odbudowywać coś, co zostało zupełnie zniszczone przez lata - zauważył szef rządu. - Dziękuję też wszystkim stoczniowcom i przedsiębiorcom, którzy tutaj w tej substancji stoczniowej, portowej starają się odbudowywać nasz przemysł morski, stoczniowy - dodał Morawiecki.
Premier przyznał, że "wierzy w to, że w ciągu kilku lat przejdziemy tę drogę znowu do świetności, zupełnie innej niż ona była kiedyś, dawno temu ale świetności przemysłu stoczniowego". - Gdynia jest najpiękniejszym tego symbolem i na pewno wrócą jeszcze te czasy w nowej Polsce, że będziemy mogli świętować wielkie sukcesy tego przemysłu tutaj na Wybrzeżu - podkreślił Morawiecki.
Premier życzył sobie i zgromadzonym, "abyśmy wspólnie budowali ten przemysł, żebyśmy doczekali tych czasów jak najlepszej, jak najsilniejszej Polski". - Dziękuję wszystkim wam, którzy - sądząc po siwych włosach - walczyliście wtedy o wolną Polskę i dzisiaj razem musimy ją budować już w tych lepszych czasach - powiedział Morawiecki na zakończenie swego spotkania w budynku dawnej Stoczni Gdynia.
Spotkanie premiera opóźniło się ok. 1,5 godz. - Przepraszam bardzo, że czekaliście na mnie, ale ksiądz arcybiskup to gaduła (metropolita gdański, abp Sławoj Leszek Głódź - PAP) i zagadał mnie troszeczkę - tłumaczył Morawiecki na początku spotkania. Po kilkuminutowym przemówieniu premier przez kilkanaście minut rozmawiał, przyjmował gratulacje i pozował do zdjęć. Premierowi odśpiewano "sto lat".
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR. Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 45 osoby (w tym 18 w Gdyni, a 16 w Szczecinie), a 1165 zostało rannych.
Skomentuj artykuł