Mordowali robotników i do dziś są bezkarni
Domagamy się osądzenia tych wszystkich, którzy doprowadzili do stanu wojennego i do zamordowania górników - powiedział we wtorek w 33. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda.
16 grudnia 1981 r. od milicyjnych kul zginęło dziewięciu górników z katowickiej kopalni Wujek, kilkudziesięciu zostało rannych. Górników upamiętnia ponad trzydziestometrowy Krzyż-Pomnik.
- Spotykamy się tutaj od wielu lat, aby w tym miejscu głośno powiedzieć: pamiętamy i dziękujemy. Ale także domagamy się sprawiedliwości, osądzenia tych wszystkich, którzy doprowadzili do stanu wojennego i do zamordowania górników z Wujka a także wszystkich ofiar stanu wojennego - mówił Duda podczas uroczystości przy Krzyżu-Pomniku. Jak zaznaczył, "oprawcy stanu wojennego, esbecy, zomowcy mają duże emerytury, a ludzie, którzy byli internowani, więzieni - jak dożywają emerytur - to nie wiedzą, jak za nie przeżyć. I to jest ta wielka niesprawiedliwość".
- Z honorami grzebano generała Jaruzelskiego, a gdy półtora tygodnia temu żegnaliśmy Kazimierza Świtonia - prekursora wolnych związków zawodowych, posła na Sejm pierwszej kadencji i człowieka, który miał taki wielki wkład w to, że dzisiaj stoi ten pomnik - o nim państwo polskie zapomniało - dodał Duda.
W uroczystości przy pomniku uczestniczyli też m.in. hierarchowie Kościoła, samorządowcy oraz ambasador USA Stephen Mull. Obecni byli też kibice GKS Katowice, którzy skandowali: "Cześć i chwała bohaterom". Odbył się Apel Poległych, złożono wieńce i kwiaty.
Wcześniej kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, położonym niedaleko kopalni, mszę w intencji górników celebrował metropolita katowicki abp Wiktor Skworc; kazanie wygłosił prymas senior abp Józef Kowalczyk. - Tragizm tamtych dni ciągle jest żywy w naszych umysłach i sercach. Uświadomił on ówczesnej władzy i społeczeństwu skalę oporu społecznego przeciwko stanowi wojennemu i łamaniu praw człowieka - mówił prymas senior.
Jak ocenił abp Kowalczyk, tragizm tamtych dni jest wołaniem "o godne i trwałe rozwiązywanie problemów górnictwa i ludzi ciężkiej pracy górniczej, o szeroko pojętą wolę polityczną skutecznego rozwiązywania bolesnych problemów w górnictwie a nie tylko wygłaszanie słownych zapewnień i przyjmowanie biernej postawy w imię zasady "jakoś to będzie". Jest też wołaniem, jak dodał, o "wzrost odpowiedzialności za życie ludzkie".
W 33. rocznicę pacyfikacji kopalni, odbył się też "Bieg Dziewięciu Górników", w którym wzięło udział ok. 150 uczniów szkół województwa śląskiego wraz z opiekunami. Mieli na sobie koszulki z wizerunkiem jednego z górników zastrzelonych w czasie pacyfikacji kopalni Wujek.
Górnicy z Wujka zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się uwolnienia przewodniczącego kopalnianej "Solidarności" Jana Ludwiczaka. Potem zażądali też m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia wszystkich internowanych. 16 grudnia milicja i wojsko otoczyły kopalnię. W czasie szturmowania zakładu padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, trzej inni zmarli później na skutek odniesionych ran. Prawomocny wyrok, skazujący byłych milicjantów z plutonu specjalnego ZOMO za strzelanie do górników na karę od 3,5 do 6 lat więzienia, zapadł dopiero po blisko 15 latach rozpatrywania tej sprawy, w czerwcu 2008 roku.
Ofiary Grudnia'70 i stanu wojennego były poniesione także za nas i zadajemy sobie pytanie, do czego ta ofiara nas zobowiązuje - mówił we wtorek w Gdańsku prezes IPN Łukasz Kamiński w 44. rocznicę wydarzeń 1970 r.
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński podczas uroczystości pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku mówił, że "jak co roku w tym dniu, powodowani obowiązkiem pamięci, spotykamy się w tym miejscu - wznosimy oczy ku górze i patrzymy na trzy gdańskie krzyże i myślimy o innych krzyżach, które są w Gdyni, o krzyżach poznańskich, o krzyżu, który wznosi się przy kopalni "Wujek" i o bardzo wielu innych miejscach w Polsce, gdzie jest ten wielki znak".
- Jeśli myślimy o ofierze z Grudnia 1970 r., jeśli myślimy o ofiarach stanu wojennego, to ta ofiara była poniesiona także i za nas, a to spotkanie pod Trzema Krzyżami powoduje, że zadajemy sobie pytanie, do czego ta ofiara nas zobowiązuje - zwrócił się do zgromadzonych na Placu Solidarności.
Zaznaczył, że "to jest pytanie, na które każdy z nas indywidualnie, a także jako członek wspólnoty musi odpowiedzieć". Podkreślił, że "dla pracowników IPN ta ofiara jest zobowiązaniem do wytrwałej pracy nad dążeniem do odkrycia prawdy o tamtym trudnym dla Polaków czasie, jest zobowiązaniem do tego, aby prawdę przekazywać kolejnym pokoleniom". - Dziś to zobowiązanie odnawiamy i w tym szczególnym miejscu czerpiemy siłę do jego wypełnienia - zakończył prezes IPN.
Przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność Krzysztof Dośla podkreślił, że w wolnym, demokratycznym kraju, po 25 latach od odzyskania niepodległości, polski wymiar sprawiedliwości nie potrafił osądzić ludzi, nie potrafił w sposób jednoznaczny wskazać zbrodniarzy, którzy użyli broni i nakazali strzelać do bezbronnych robotników. - To byli zbrodniarze, to są zbrodniarze, którzy z zimną krwią postanowili utopić protest robotniczy w morzu krwi i do dziś są bezkarni i do dziś ciąży to na nas jak wyrzut sumienia - mówił.
Zadeklarował, że "przychodzić tu będziemy tak długo, jak długo wołać będą ofiary o sprawiedliwość, jak długo nie będziemy mogli powiedzieć, że tamten rozdział w historii naszej ojczyzny został w sposób jednoznaczny osądzony".
Podczas uroczystości, w których uczestniczyło kilkaset osób, pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców złożono wieńce i wiązanki kwiatów oraz odczytano apel poległych. Uroczystości na Placu Solidarności poprzedziła msza święta w intencji ojczyzny w kościele św. Brygidy w Gdańsku i przemarsz ulicami miasta pod Pomnik Trzech Krzyży.
We wtorek w rocznicę tragicznych wydarzeń Grudnia'70 na Wybrzeżu pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców wieńce i kwiaty przed południem złożyła m.in. kilkudziesięcioosobowa delegacja pracowników Stoczni Gdańsk. Odbyła się też uroczystość wręczenia blisko 30 osobom Krzyży Wolności i Solidarności.
W ramach obchodów rocznicy po południu zapalono też znicze pod tablicą upamiętniającą Ofiary Grudnia'70, znajdującą się na budynku, gdzie niegdyś miał swoją siedzibę Komitet Wojewódzki PZPR, podpalony przez demonstrujących w grudniu 1970 r. Odbyła się też modlitwa i został wbity krzyż na skwerze przy Targu Rakowym, w miejscu zamordowania Antoniego Browarczyka - pierwszej śmiertelnej ofiary stanu wojennego w Gdańsku, który 17 grudnia 1981 roku został zastrzelony przez MO podczas demonstracji związanej z rocznicą Grudnia '70. W tym wydarzeniu udział wzięli m.in. kibice Lechii Gdańsk. Browarczyk był też kibicem drużyny z Gdańska.
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR.Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby (w tym 18 w Gdyni, a 16 w Szczecinie), a ponad 1160 zostało rannych.
Skomentuj artykuł