MZ: sieć szpitali nie zastąpi całkowicie obecnego systemu
Sieć szpitali, choć ma być dominującym modelem ich finansowania, nie zastąpi całkowicie obecnego systemu - przekonywał w piątek w Sejmie wiceminister zdrowia Piotr Gryza. Podkreślał, że system ten daje ważnym dla pacjentów placówkom gwarancję stabilnego funkcjonowania.
Resort zdrowia przedstawił posłom informację o Systemie Podstawowego Szpitalnego Zabezpieczenia Świadczeń Zdrowotnych (tzw. sieci szpitali). Nad projektem w tej sprawie pracuje Sejm - w środę odbyło się jego pierwsze czytanie na posiedzeniu komisji zdrowia.
Gryza przekonywał, że wprowadzenie nowego modelu ma poprawić efektywność udzielania świadczeń w szpitalach i poprawić dostęp do nich dla pacjentów. Jak mówił, jest również odpowiedzią na wnioski, jakie płyną z map potrzeb zdrowotnych; ma też zwiększyć elastyczność zarządzania środkami pomiędzy poszczególnymi zakresami świadczeń, a także pomiędzy ambulatoryjną opieką specjalistyczną a lecznictwem szpitalnym.
Podkreślał, że obecnie działamy w systemie konkursowym, który ma to do siebie, że "aby ktoś wygrał, ktoś musi przegrać". Jeśli np. kontrakt zdobędzie mały podmiot z określonym zakresem świadczeń, a szpital wieloprofilowy przegra konkurs - nawet na pewien zakres - to ten szpital de facto będzie musiał upaść - tłumaczył Gryza. "My w tej chwili mamy system, który się rozpływa w bardzo wielu strumykach finansowych. To jest powolne umieranie wielu szpitali" - przekonywał.
Jak podkreślał, sieć szpitali sprawi, że system będzie efektywny. "Wskazujemy istotne podmioty funkcjonujące na rynku; my nikogo nie zamykamy, my nie prowadzimy do likwidacji, my tylko dajemy w tym projekcie gwarancję funkcjonowania istotnym, czy bardzo istotnym podmiotom funkcjonującym na rynku, żeby one mogły wykonywać świadczenia zarówno teraz (...), za rok jak i za pięć lat" - mówił wiceminister. Przekonywał również, środki zainwestowane w remonty, podnoszenie jakości będą miały swoją trwałość - a podmioty, które ich dokonały, będą dalej działać.
Przypomniał, że do systemu wchodzi 91 proc. wartości świadczeń zdrowotnych, zatem nie ma żadnej obawy o brak dostępności.
Wiceminister zapewnił, że nowy system nie oznacza całkowitej likwidacji dotychczasowego modelu. "O ile system stanowić ma dominującą formę zapewnienia dostępu do świadczeń zdrowotnych wykonywanych w szpitalach w trybie ostrym, to jednak w żadnym razie nie oznacza to całkowitego zastąpienia przez ten system obecnego modelu kontraktowania świadczeń opieki zdrowotnej na zasadzie konkursów ofert lub rokowań, który zostanie również zachowany" - powiedział.
Przypomniał, że niezakwalifikowanie szpitala do sieci nie oznacza, że zostanie pozbawiony możliwości wykonywania świadczeń w ramach kontraktu - dyrektorzy wojewódzkich oddziałów NFZ, po przeprowadzeniu konkursów, będą mogli zawierać kontrakty na poszczególne procedury.
O tym, że reforma jest konieczna, przekonywał również klub PiS. Tomasz Latos podkreślił, że teraz w ochronie zdrowia panuje chaos; zdarza się, że ważne podmioty, wykonujące istotne procedury przegrywają w konkursach z placówkami małymi, często kilkułóżkowymi, które oferują niższe ceny za świadczenia. Jego zdaniem należy wprowadzić sieć szpitali, aby "wspierać te najważniejsze dla systemu i dla pacjenta placówki". "Nie może być tak, że tworzą się nowe podmioty konkurujące o tego samego pacjenta i wyrywają sobie pieniądze" - dodał.
Plany wprowadzenia sieci szpitali skrytykowały pozostałe kluby. Bartosz Arłukowicz (PO) ocenił, że ustawa o sieci szpitali jest groźna dla pacjentów. "To żadna sieć, to pajęczynka jest" - mówił.
Dodał, że obecnie, jeśli "szpital musi zabiegać o pacjenta i procedurę, to stara się wykonać dużo procedur; lepiej lub gorzej, ale stara się tych pacjentów leczyć". "Wy zaś mówicie: milion złotych masz i lecz. To kogo on będzie leczył - pacjentów z najlżejszymi chorobami i będzie ich przetrzymywał" - stwierdził Arłukowicz. Beata Małecka-Libera (PO) podkreśliła zaś, że planowana ustawa pogorszy dostęp do służby zdrowia i usług medycznych dla pacjentów. "Pacjent staje się kosztem i żaden szpital nie będzie miał na celu przyjmowania większej liczby pacjentów" - dodała.
Również Jerzy Kozłowski (Kukiz'15) ocenił, że w nowym systemie pacjent stanie się dla szpitala kosztem. Jego zdaniem reforma nie motywuje do podnoszenia jakości usług, sprawi natomiast, że szpitale będą bać się "pacjentów kosztownych". Wskazywał także, że reforma nie sprawi, iż lekarzy przybędzie, nie zmniejszą się kolejki. "Bez zwiększenia nakładów na służbę zdrowia to się nie uda" - dodał.
Marek Ruciński (Nowoczesna) oświadczył, że projekt o sieci szpitali "mimo słusznych założeń jest nie do zaakceptowania". Jak stwierdził, to, że placówki medyczne muszą spełnić łącznie wiele warunków, aby znaleźć się w sieci, eliminuje z niej szereg szpitali publicznych, w tym "bardzo ważnych dla pacjentów szpitali monospecjalistycznych". Jego zdaniem, wątpliwości budzi także nadzwyczajny tryb kwalifikacji placówek do sieci szpitali, która, jak mówił, odbywa się na podstawie "uznaniowej decyzji ministra zdrowia".
"Niebezpiecznym eksperymentem na pacjentach, lekarzach, pielęgniarkach" nazwał planowaną reformę Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL ). Podkreślał, że w jej wyniku wiele szpitali nie otrzyma finasowania. Ocenił, że zaproponowana ustawa, "nie jest ani siecią, ani nawet pajęczynką; to są wnyki zastawione na polską służbę zdrowia, na pacjentów". "Mam nadzieję, że sami w nie wpadniecie" - dodał, zwracając się do rządu.
Zwracał uwagę, że choć szpitale, które nie zakwalifikują się do sieci, będą mogły przystąpić do konkursów na dotychczasowych zasadach, to jednak na ten sposób kontraktowania przeznaczono znacznie mniej środków i w rezultacie wiele placówek nie dostanie finansowania. Mówił też, że szpitale powiatowe, które zakwalifikują się do sieci, również będą musiały przystąpić do konkursów, by otrzymać finansowanie na działalność niektórych oddziałów, np. neurologicznych. "Powiedzcie, ile oddziałów będzie zlikwidowanych; powiedzcie ilu lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, fizjoterapeutów, rehabilitantów straci pracę" - apelował.
Pytał, co się stanie z lekarzami odbywającymi specjalizację na oddziałach, które zostają zlikwidowane, oraz jacy lekarze będą pracować w przychodniach nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej, które mają działać przy szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR). Dopytywał również, czy szpitale otrzymają finansowanie na wyposażenie tych przychodni. Przekonywał, że wielu szpitalom grozi utrata otrzymanych środków unijnych, jeśli nie będą miały kontraktu z NFZ.
Podczas debaty posłowie pytali m.in. o konkretne szpitale w swoich regionach, ile placówek nie wejdzie do sieci, jak obliczany będzie ryczałt.
Zgodnie z projektem, sieć szpitali ma zostać utworzona 1 października br. Placówki będą do niej kwalifikowane po spełnieniu ściśle określonych kryteriów dotyczących zakresu i charakteru udzielanych świadczeń. Szpitale znajdujące się w sieci zostaną podzielone na kilka różnych poziomów systemu zabezpieczenia, a kwalifikacji do każdego poziomu będzie się dokonywać na cztery kolejne lata kalendarzowe.
Szpitale "sieciowe" środki finansowe będą otrzymywały w formie ryczałtu, którego wysokość będzie powiązana z wartością świadczeń zrealizowanych w poprzednich okresach. W ramach ryczałtu poza świadczeniami szpitalnymi finansowana będzie także ambulatoryjna opieka specjalistyczna (w przychodniach przyszpitalnych) i rehabilitacja. Niektóre świadczenia i procedury (np. porody, endoplastyka, chemioterapia) będą opłacane osobno i rozliczane tak jak dotychczas.
W sieci będą mogły się znaleźć zarówno szpitale publiczne, jak i niepubliczne.
Skomentuj artykuł