"Nie wszystko tutaj działa - mówiąc delikatnie"

"Postaram się, żeby nikt, kto został bez środków, nie został bez pomocy" (fot. PAP/Stanisław Rozpędzik)
PAP / zylka

Premier Donald Tusk spotkał się we wtorek z mieszkańcami miejscowości Proszówki w powiecie bocheńskim w Małopolsce. Premier wizytuje miejsca dotknięte powodzią w Małopolsce. Z Proszówek udał się do Pcimia. Na razie premier nie widzi potrzeby wprowadzania stanu klęski żywiołowej, ale - jak podkreśla - sytuacja także od strony prawnej, jest cały czas analizowana.

Podczas rozmowy z szefem rządu mieszkańcy Proszówek narzekali, że akcja ratownicza jest opieszała, a w poniedziałek - kiedy była największa woda - brakowało pomocy ze strony służb.

- Musieliśmy ewakuować się na własnych pontonach, nie było strażaków. Dzisiaj jest wszystko, bo pan premier przyjechał - mówił jeden z mieszkańców Proszówek. Ludzie pytali też, czy ktoś odpowie za spuszczenie wody ze zbiornika w Dobczycach i niepoinformowanie ich o tym. - Nie da się tego ogłosić wcześniej? Nie da się wody wcześniej spuścić? Tydzień temu meteorolodzy zapowiadali, że idą opady deszczu - mówił inny mieszkaniec zalanej miejscowości.

- W takiej sytuacji nigdy nie ma ludzi zadowolonych z tego, co się dzieje, to jest zawsze sytuacja traumatyczna, ludzie tracą dobytek, a niektórzy są bezpośrednio zagrożeni przez wodę. Nie jestem pierwszy raz w takiej sytuacji. Nie dziwię się takiemu rozgoryczeniu - powiedział premier dziennikarzom.

Zapowiedział, że przede wszystkim będzie chciał dokładnie sprawdzić, jak wyglądała pierwsza pomoc. - Nie będę tolerował sytuacji, że tak jak tutaj mówią niektórzy mieszkańcy - dzisiaj jak ja jestem, to jest dobrze, a wczoraj, jak mnie nie było, to tak dobrze nie było. Będę chciał wiedzieć, dlaczego tak nie było - powiedział Tusk.

Zapowiedział też, że sprawdzi, dlaczego jeśli ze zbiornika w Dobczycach spuszczono wodę, nie poinformowano wystarczająco wcześniej mieszkańców Proszówek.

- Będę chciał wiedzieć co do sekundy, w jaki sposób odpowiedzialni za pracę zbiornika w Dobczycach i dlaczego tak późno i w tym momencie zdecydowali się na spuszczenie wody i jak wyglądała informacja. Bo - jak rozumiem - przynajmniej jeśli chodzi o to miejsce, wójt otrzymał informację o godz. 4 nad ranem i jak widzimy tutaj, jaki to jest teren, informacja dotarła do ludzi koło godz. 5 - wpół do 6, a o godz. 7 przyszła woda - mówił Tusk.

Zapytany, czy to jest czas na wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, premier odpowiedział, że "zna ten problem konstytucyjny i ustawowy". Zgodnie z konstytucją w czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory prezydenta.

- Wszystko, co można zrobić, nie ogłaszając tego stanu - zrobimy. Ale oczywiście jeśli się okaże, że to jest niezbędne, żeby ratować ludzki dobytek, to nie będę się wahał. Ale na razie nie widzę takiej bezpośredniej potrzeby. Analizujemy dziś od rana sytuację też od strony prawnej, czy potrzebne jest wprowadzenie stanu klęski - powiedział szef rządu.

- Na razie chcę przede wszystkim pomóc w maksymalnie sprawnej organizacji, bo jak widać, nie wszystko tutaj działa - mówiąc delikatnie - dodał premier.

Pytany był też przez mieszkańców Proszówek o pomoc dla poszkodowanych przez powódź. - Do tej pory zawsze staraliśmy się, jeśli skala niewielka, kierunkowo pomagać tym, którzy ponieśli największe straty, także tym, którzy nie byli ubezpieczeni. Nie można zostawić ludzi tych nieubezpieczonych - mówił Tusk. Ale - jak podkreślił - w tym zakresie nic nie powie na razie, bo nie wie jeszcze, "jaka jest skala katastrofy".

- Będę dziś jeszcze na Śląsku, bo jak wiecie to i Małopolska, i Podkarpacie, nie wiadomo jeszcze, jak będzie na Dolnym Śląsku. I zawsze uczciwie mówię: najpierw szacujemy, ilu ludzi to dotknęło, ile pomoc będzie wynosiła, ale postaram się, żeby nikt, kto został bez środków, nie został bez pomocy. O skali dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć - zaznaczył premier.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Nie wszystko tutaj działa - mówiąc delikatnie"
Komentarze (3)
Stanisław Miłosz
18 maja 2010, 17:38
Leń jestem, co się będę wysilał, gdy już wysilił się ktoś, zacytuję: Pańscy wojewodowie nie mieli głowy do takich pierdół! Nie zawracali sobie głów analizowaniem skutków niżu genueńskiego! Wtedy , gdy czescy, węgierscy, austriaccy i słowaccy odpowiednicy pańskich wojewodów i sztabów kryzysowych przygotowywali się, robili symulacje zagrożeń od wysokiej fali pańscy byli zajęci przygotowywaniem regionalnych konwencji PO i zaplanowanych spotkań z Bronisławem Komorowskim! Wtedy, gdy ministrowie i sztaby kryzysowe naszych południowych sąsiadów szykowali się na wysoką kulminacyjną falę w ich rzekach pana ministrowie byli zajęci ...poziomem wody w królewskich Łazienkach oraz robieniem klaki dla Bartoszewskiego i Wajdy! Gdy Czesi i Słowacy głowili się jak poradzić sobie z wysoką retencją pan premier i ministrowie obmyślaliście jak jak znów opluskwiać Jarosława Kaczyńskiego i nieżyjącego już śp Prezydenta Lecha Kaczyńskiego! Nie mieliście czasu na obserwację wysokich stanów w górnym biegu polskich rzek, gdyż wam...spadało w sondażach! Nie przyrosty poziomu wody w rzekach was zajmowało i martwiło lecz...spadki słupków! Na wodowskazach niebezpiecznie rosło, ale pan panie premierze nie mógł tego widzieć, gdyż przed oczyma miał pan tylko spadki!!! z: <a href="http://niepoprawni.pl/blog/162/premier-i-wojewodowie-zajeci-promowaniem-bronka-nie-zauwazyli-przyboru-wody-w-rzekach-czas-">Premier i wojewodowie zajęci promowaniem Bronka ...</a>
SA
Stanisław Andrzej Gumny
18 maja 2010, 14:34
Panie Premierze - delikatnie mówiąc "tutaj nic nie działa oprócz propagandy".
D
Dies
18 maja 2010, 13:43
Jak za starych, dobrych czasów (kiedy w maju zawsze było ciepło i słonecznie - takie bzdury ostatnio ktoś znany wygadywał w tv). Jedzie premier drogą ze swoją świtą i nagle wszystko działa lepiej. Jak w monarchii absolutnej, a nie w demokracji. A przecież w terenie są "dworzanie" premiera czyli wojewodowie i inni ludzie z administracji publicznej hojnie opłacani. Jak to się dzieje, że co klęska żywiołowa to sobie z nią nie radzą?! Na różne działania idą stale pieniądze z budżetu (tak się przynajmniej oficjalnie głosi), funkcjonuje rozbudowana administracja, służby. A samych działań jakoś nie widać. Skutki ich są mizerne. Propaganda i wzruszające zapewnienia ludziom nie pomogą. Tu trzeba konkretnych działań, a niekoniecznie wizyt i deklaracji. Państwo (administracja) pokazuje cały swój stosunek do obywtela wtedy, kiedy są chwile trudne i wymagające, a nie wtedy kiedy delikatnie świeci słońce (nie Peru i nie Karpat) i nic złego się nie dzieje.