Opinia biegłych ws. odczytu "czarnej skrzynki"
W siedzibie Prokuratury Generalnej rozpoczęła się w poniedziałek konferencja, na której prokuratorzy wojskowi mają zaprezentować złożoną do akt śledztwa opinię biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zawierającą odczyt "czarnej skrzynki" Tu-154M.
Udział w niej biorą m.in. prokurator generalny Andrzej Seremet oraz szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej Krzysztof Parulski.
Opracowywana w Krakowie od lata 2010 r. ekspertyza jest jednym z ważniejszych dowodów w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Zanim polscy biegli zakończyli ekspertyzę, w czerwcu wyjechali do Moskwy, by na miejscu porównać swoje odczyty z oryginałami.
Opinia publiczna już wcześniej poznała zapisy nagrań z Tu-154M - w wersji jaką opracował rosyjski MAK, bo to tam do dziś znajdują się rejestratory (produkcji rosyjskiej), odnalezionych przez Rosjan w Smoleńsku jeszcze 10 kwietnia 2010 r. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez nich transkrypcję. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań (np. będąca korespondencją załogi z innymi samolotami) była w języku angielskim, niektóre fragmenty opisano jako niezrozumiałe, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora.
Po raz kolejny stenogramy ujawniono w Polsce po zakończeniu prac komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera - w wersji opracowanej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Głównej Policji. Na początku września zeszłego roku komisja opublikowała protokół wraz z załącznikami do ogłoszonego w lipcu raportu. Załącznik nr 8 zawiera transkrypcję rozmów z samolotu zestawioną z transkrypcją rozmów zarejestrowaną na wieży w Smoleńsku. Według komisji Millera Błasik był w kokpicie jedynie jako "bierny obserwator" i nie stanowiło to presji na załogę.
Poinformowano wtedy, że odczyt korespondencji radiowej między samolotem a wieżą i pełna analiza tego odczytu ujawniła, iż kierownik strefy lądowania podawał błędne komendy załodze samolotu Tu-154M, podchodzącego do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Zdaniem komisji Millera było tak zarówno wtedy, gdy samolot był powyżej ścieżki i obok kursu, jak i wtedy, gdy był poniżej ścieżki; kontrolerzy informowali załogę, że samolot jest na ścieżce i na kursie.
W lutym rosyjscy śledczy i polscy prokuratorzy prowadzący odrębne postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej spotkają się w Warszawie, by dokonać inwentaryzacji dotychczasowej współpracy i ocenić, które wnioski już zrealizowano, a których jeszcze nie. Zapowiedział to w poniedziałek prokurator generalny Andrzej Seremet, który w zeszłym tygodniu był z wizytą w Moskwie i rozmawiał tam z przedstawicielami Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej i rosyjskiego Komitetu Śledczego, który prowadzi rosyjskie postępowanie.
Według Seremeta, jego rosyjscy rozmówcy zapewnili go, że rzetelnie przeanalizują całokształt zebranych dowodów - także pod kątem ewentualnej odpowiedzialności obywateli rosyjskich za przyczynienie się do zaistniałej katastrofy - o ile będą po temu podstawy.
Jak podkreślił Seremet, i strona polska, i rosyjska uznały, że zaawansowanie dwustronnej współpracy jest już takie, że należy przeprowadzić "inwentaryzację" i ocenić, co już wykonano, a czego jeszcze nie. - Do takiego spotkania rosyjskich śledczych i polskich prokuratorów dojdzie w lutym w Warszawie. Wymiana pism ma swoje znaczenie, ale przyda się i bezpośrednie spotkanie - ocenił prokurator generalny.
Zarazem Seremet zadeklarował, że zeszłotygodniowe wydarzenia (związane z osobnymi konferencjami jego i szefa prokuratury wojskowej gen. Krzysztofa Parulskiego) nie mają żadnego wpływu na bieg śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, które ma dla niego znaczenie "priorytetowe".
Dotychczas zgromadzono 374 tomy akt śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej, w którym przesłuchano 1040 świadków - podał szef NPW gen. Krzysztof Parulski.
Prokuratura prowadzi przesłuchania osób w wątku nieprawidłowości w b. 36 specpułku. Według Parulskiego możliwe jest wyłączenie pewnych kwestii do odrębnego postępowania; decyzja zapadnie na przełomie lutego i marca.
Nowe odczyty stenogramów nie zawierają słów przypisanych gen. Błasikowi. Taśma z rejestratora Tu-154M jest w bardzo dobrym stanie, ale biegłym nie udało się rozszyfrować wszystkich zarejestrowanych głosów - powiedział w poniedziałek płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Według biegłych, nagranie zaczyna się o godzinie 8:02 (czasu polskiego), a kończy o godz. o 8:41 i trwa 38 min. Jak podkreślił płk Szeląg, precyzyjne ustalenie czasu katastrofy pomoże ekspertom skorelować zarejestrowane słowa z działaniami załogi i funkcjonowaniem sprzętów samolotu. - Osłona rejestratora ma uszkodzenia mechaniczne, ale sam sprzęt jest w dobrym stanie, a stan taśmy uznano za bardzo dobry - powiedział szef WPO.
Treści wielu wypowiedzi w ogóle nie zdołano zrekonstruować, m.in. z powodu uwarunkowań technicznych sprzętu zamontowanego w samolocie - powiedział płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej, na której ujawniono nowe stenogramy z kokpitu Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku.
Jak tłumaczył Szeląg, pomimo żmudnej pracy specjalistów, stenogramy "zawierają liczne wypowiedzi oznaczone przez biegłych jedynie jako odsłuch prawdopodobny".
- Treści wielu wypowiedzi w ogóle nie zdołano zrekonstruować. Wynika to nie tylko z uwarunkowań technicznych sprzętu, jaki zainstalowano w samolocie. Zasadnicza trudność wynika z niskiej wyrazistości mowy, spowodowanej wysokim poziomem szumu i sumowania sygnałów jednoczesnych z trzech mikrofonów oraz samej charakterystyki tychże mikrofonów. Dodatkowo w początkowej części nagrania brak jest określonego kontekstu sytuacyjnego, który pozwoliłby weryfikować semantycznie dokonywane odsłuchy - powiedział Szeląg.
- Powyższe okoliczności zdaniem biegłych ograniczają możliwość alternatywnych odsłuchów i rozstrzygnięcie o treści wypowiedzi - dodał.
Płk Szeląg powiedział, że biegli z Instytutu im prof. Sehna z Krakowa dysponowali wynikami badań fonoskopijnych Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji i ABW wykonanymi na potrzeby komisji Millera. Jak dodał, opublikowany w poniedziałek stenogram to efekt pracy biegłych po konfrontacji ich własnych ustaleń z wynikami badań policji i ABW.
Zanim opublikowano stenogram, z treścią opinii mogli się zapoznać członkowie rodzin osób, których głosy zidentyfikowano, oraz ich pełnomocnicy.
Jak zaznaczył Szeląg, sam stenogram nie zawiera jednoznacznej odpowiedzi, co było przyczyną katastrofy.
Na podstawie badań identyfikacyjnych wyodrębniono wypowiedzi 17 osób. W tym w różnym stopniu udało się je przypisać 9 osobom - podał w poniedziałek płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- W efekcie pracy biegłych wyodrębniono wypowiedzi 17 osób. Wyodrębniono, to nie znaczy, że je zidentyfikowano - powiedział płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Wśród tych 17 osób są: czterech członków załogi Tu-154M, dwie osoby spoza załogi wypowiadających się w kabinie albo w jej pobliżu, trzech członków załogi Jak-40, trzech kontrolerów ruchu lotniczego w Mińsku, kontrolera z Moskwy, czterech kontrolerów ruchu ze Smoleńska - powiedział Szeląg.
Jak dodał, na podstawie badań identyfikacyjnych przypisano wypowiedzi konkretnym osobom - załodze Tu-154M, dyrektorowi protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszowi Kazanie, jednej ze stewardes oraz trzem członkom załogi Jak-40.
- Biegli dokonali stopniowania swoich ustaleń, określając ich identyfikację załogi Tu-154M jako wysoce prawdopodobną, stewardesy i dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ jako prawdopodobną oraz z najwyższym prawdopodobieństwem określili identyfikację co do dwóch osób spośród załogi Jak-40 - powiedział Szeląg.
- Poza tymi dziewięcioma osobami nie zdołano wyodrębnić w nagraniu dalszych grup wypowiedzi, które konstytuowałyby kolejne osoby - dodał.
Ekspertyza fonoskopijna przeprowadzona przez krakowski instytut nie przyniosła nowych hipotez co do okoliczności katastrofy smoleńskiej - powiedział w poniedziałek płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Płk Szeląg nie chciał odpowiedzieć na pytania, czy i komu biegli przypisali słowa, które MAK lub komisja Jerzego Millera przypisywała dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Jak podkreślił, dziennikarze będą mogli sami to przeanalizować na podstawie stenogramów, które zostaną im udostępnione. Szef WPO dodał, że ocena, czy i kto podawał prawidłowe odczyty wysokościomierzy (wg komisji Millera był to gen. Błasik) będzie zależała od korelacji opinii fonoskopijnej i ekspertyzy co do działania określonych urządzeń z samolotu.
Szeląg podkreślił też, że biegli opracowujący opinię fonoskopijną mieli dostęp do oryginałów w tak szerokim stopniu, że wykonali wszystkie oględziny, jakie mogliby wykonać, gdyby mieli dostęp do tego sprzętu na miejscu.
Pytany o to, w jakich miejscach samolotu zostały odnalezione ciała poszczególnych osób (na tym również MAK opierał tezę, że gen. Błasik był w kokpicie), Szeląg odparł, że opisujące to protokoły są dostępne dla powołanego zespołu biegłych, który "zawiera w swym gronie specjalistów, którzy będą w stanie wypowiedzieć się co do tej kwestii".
Pytany, czy prawdą jest, że lecący do Smoleńska generałowie w ogóle nie byli przypięci pasami, płk Szeląg oświadczył, że cały materiał z pracy MAK "został przekazany przez stronę rosyjską naszej prokuraturze, został włączony w poczet akt śledztwa i oczywiście będzie wykorzystywany przez zespół biegłych do formułowania określonych tez".
Skomentuj artykuł