Opozycja o wynikach negocjacji na szczycie UE
Premier Ewa Kopacz na szczycie UE świadomie działała na szkodę polskiej gospodarki, powinna stanąć przed Trybunałem Stanu - ocenił w piątek szef SP Zbigniew Ziobro. Według niego czwartkowe ustalenia szczytu UE to cios w polskie górnictwo.
"Pani premier Ewa Kopacz przyjeżdża na tarczy z Brukseli, ogłasza wielki sukces, w sukurs idzie jej Donald Tusk, kiedy tak naprawdę polska gospodarka uzyskała gigantyczny cios w plecy w wyniku działań pani premier Ewy Kopacz w Brukseli. To jest ogromna kompromitacja polskiego rządu" - ocenił na piątkowej konferencji prasowej lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.
Ziobro jest zdania, że czwartkowe ustalenia szefów państw i rządów UE uderzą w polską gospodarkę. "To, co przywozi pani Ewa Kopacz, to jest cios, który uderzy nie tylko w polskie górnictwo, nie tylko w polską energetykę, ale też przełoży się na koszty życia każdego Polaka, dlatego nie sposób inaczej skomentować tego w cudzysłowie +sukcesu+ pani premier Kopacz, jak żądaniem postawienia jej w przyszłości, wraz z osobami odpowiedzialnymi za tę decyzję, przed Trybunałem Stanu" - powiedział polityk.
Jak ocenił, Kopacz zgadzając się na ustalenia szczytu, "świadomie działała na szkodę polskiej gospodarki". "Musiała dysponować wiedzą ze strony ekspertów rządowych, jakie fatalne konsekwencje będzie ta decyzja miała dla polskiej gospodarki, przecież to szacunki rządowych ekspertów wskazywały na możliwość podwyżek prądu nawet o 120 proc. dla każdego użytkownika. To oznacza, że bardzo wiele gałęzi polskiego przemysłu przestanie być opłacalne na terenie naszego kraju" - mówił Ziobro.
W ocenie polityków PiS premier Ewa Kopacz poniosła na szczycie UE całkowitą klęskę. Ich zdaniem, decyzje podjęte w Brukseli uderzają w polską gospodarkę i spowodują wzrost cen energii, a Kopacz powinna była zawetować ustalenia ws. redukcji CO2.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił w piątek na konferencji prasowej, że Kopacz poniosła na unijnym szczycie "całkowitą klęskę". "To (decyzje szczytu UE) jest ubezwłasnowolnienie Polski wobec naszych partnerów unijnych; z konkluzji szczytu zadowoleni mogą być Niemcy, Francuzi i Rosjanie. Efekty szczytu uderzą w polską gospodarkę, polskie górnictwo, oznaczają zamykanie kopalń, spadek rozwoju gospodarczego naszego kraju oraz bezrobocie" - podkreślił.
Jak podkreślił, Kopacz powinna zawetować ustalenia podjęte na szczycie ws. redukcji CO2. "Premier Kopacz zgodziła się, żeby Polska była dostarczycielem taniej siły roboczej, zrezygnowała z energetyki opartej o tani polski węgiel na rzecz kupowania drogiej energii ze źródeł odnawialnych, która jest wytwarzana poza granicami naszego kraju" - przekonywał szef klubu PiS.
Błaszczak zapowiedział też, że klub PiS złoży wniosek o uzupełnienie porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu o informacje rządu na temat ustaleń podjętych na szczycie UE.
Poseł PiS Piotr Naimski ocenił, że realizacja unijnej polityki klimatycznej jest "skrajnie niekorzystna dla Polski i uniemożliwia naszemu krajowi marzenie o dogonieniu w rozwoju krajów zachodniej Europy". Jego zdaniem decyzje podjęte na szczycie są dla Polski destrukcyjne, są "kagańcem dla polskiej gospodarki", ponieważ oznaczają m.in. realny wzrost cen energii elektrycznej.
Jak podkreślił, strategia polskiego rządu - w sprawie pakietu klimatycznego - "była i jest z gruntu błędna". "Polskim interesem jest wyłączenie Polski (tzw. opt-out - PAP) z polityki klimatycznej Unii Europejskiej, opt-out jest naszym celem, jeśli tylko będzie taka możliwość, to rząd PiS będzie dążył do rewizji tych porozumień każdą możliwą metodą" - mówił Naimski.
Również zdaniem Krzysztofa Szczerskiego (PiS), decyzje podjęte na szczycie UE, oznaczają wzrost cen energii w Polsce. "To porozumienie uderza nie tylko w energetykę, podjęto decyzje o uderzeniu także w rolnictwo, transport i przemysł budowlany" - podkreślił. "Decyzje, na które zgodziła się Kopacz są przeciw Polsce" - oświadczył poseł PiS.
Przywódcy państw i rządów uzgodnili w nocy z czwartku na piątek na szczycie Brukseli, że UE ograniczy emisje CO2 o co najmniej 40 proc. do 2030 r. względem roku 1990. Mniej zamożne kraje UE, w tym Polska, będą mniej obciążone kosztami ambitnej polityki klimatycznej. Ostateczne porozumienie przewiduje, że udział energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w UE wyniesie co najmniej 27 proc. w 2030 r. Cel ten będzie wiążący na poziomie całej Unii, ale nie dla poszczególnych państw członkowskich.
Kompromis przewiduje, że mniej zamożne kraje UE (z PKB poniżej 60 proc. średniej unijnej) - wśród nich Polska - będą mogły przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom do 2030 r. O taki zapis walczyła premier Kopacz. Bez takiej klauzuli byłby trudno powstrzymać podwyżkę cen energii elektrycznej w Polsce. Według źródeł dyplomatycznych Polska energetyka będzie mogła otrzymać pulę darmowych uprawnień o wartości 31 mld złotych.
Najmniej zamożne państwa UE podzielą się też środkami ze specjalnej rezerwy utworzonej z 2 proc. pozwoleń na emisję. Według nieoficjalnych wyliczeń przekazanych przez źródła dyplomatyczne oznacza to, że Polska otrzyma ok. 7,5 mld zł do 2030 r. na modernizację naszej energetyki.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński: "To jest bardzo wielki cios w nasze szanse rozwojowe, to jest ciężka klęska" - skomentował w piątek wyniki szczytu lider Prawa i Sprawiedliwości.
Nawiązując do ocen, że rezultat szczytu jest sukcesem dla Polski, prezes PiS porównał ten rezultat do sytuacji, w której poinformowałby kogoś ze zgromadzonych o ciążącym na nim długu w wysokości 200 tys. zł, a po rokowaniach ta kwota spadłaby do 160 tys. zł. "To jest taki sukces" - podkreślił Kaczyński.
"Nie będę wdawał się w szczegóły. Poza tymi skomplikowanymi rozwiązaniami jest po prostu jedno, że bierzemy na plecy ogromny worek kamieni, a jak każdy kraj, który musi nadrabiać wielkie jeszcze ciągle różnice rozwojowe, idziemy mocno pod górę. A w zamian za to dostajemy dosłownie parę groszy, bo 7 mld zł na kilkanaście lat, to są po prostu grosze" - uznał prezes PiS.
Kaczyński odniósł się w ten sposób do środków mającej powstać z 2 proc. pozwoleń na emisję specjalnej rezerwy, którymi mają podzielić się najmniej zamożne państwa UE. Według nieoficjalnych wyliczeń przekazanych przez źródła dyplomatyczne, Polska otrzyma w ten sposób do 2030 r. ok. 7,5 mld zł na modernizację energetyki.
"Te wszystkie ulgi, te 40 proc. (…), to jeżeli zna się szczegóły, to wie się, że to jest po prostu nic innego jak czysta propaganda. Te rozwiązania obciążają dodatkowo przemysł, rolnictwo, transport - bo tutaj też, a nie tylko w energetyce będą zobowiązania odnoszące się do zmniejszenia emisji - krótko mówiąc powodują, że nasz rozwój będzie nieporównanie droższy i nieporównanie trudniejszy" - dodał Kaczyński.
Szef PiS krytykował też głosy przekonujące, że Polska "musi", bo Niemcy dają Polsce fundusze strukturalne. "Nie dajcie się na takie rzeczy nabierać. Dają nam to, co nam się należało. Gdybyśmy byli ostrzejsi, to byśmy dostali pewnie więcej. Ale załóżmy nawet, że dostalibyśmy mniej, to byłoby mniej pewnie o kilkanaście mld zł, a wiecie państwo, ile to (wcielenie przyjętych założeń polityki klimatycznej - PAP) nas będzie kosztowało do 2030 r.? Nie potrafię podać w tej chwili precyzyjnych danych, ale to są na pewno setki mld zł" - przekonywał Kaczyński.
"Tak to, proszę państwa, wygląda. Dajemy się po prostu traktować jak kolonia, jak państwo, które ma być ciągle tylko dostarczycielem taniej siły roboczej i ma nigdy nie mieć szans, by osiągnąć poziom, dajmy na to, Niemiec" - wskazał prezes PiS.
Zaznaczył, że polski wskaźnik PKB per capita sięga jedynie 55 proc. niemieckiego. "Powinniśmy dążyć do tego, by tę różnicę zmniejszać, a następnie całkowicie zniwelować. Dziś w tych okolicznościach, które zostały stworzone, to jest praktycznie rzecz biorąc w jakoś dostrzegalnej perspektywie w ogóle niemożliwe. Takie zostały dzisiaj odniesione sukcesy" - podsumował Kaczyński.
Skomentuj artykuł