Polska musi inwestować w czystszą energię
Dzięki wywalczonym na szczycie UE zapisom Polska otrzyma na nowy okres polityki klimatycznej podobną liczbę pozwoleń na emisję, jaką ma teraz, jednak przychody ze sporej części z nich będą musiałby być inwestowane w technologie sprzyjające ochronie środowiska.
Na nową liczbę pozwoleń na emisję składają się mechanizmy kompensacyjne dla biednych krajów zawarte w dokumentach końcowych ze szczytu. Państwa zachodniej Europy z Niemcami na czele postarały się jednak, by mechanizmy te były obwarowane takimi zapisami, by Polska musiała inwestować w czystszą energię.
To, że przychody ze sprzedaży pewnej części emisji CO2 Polska powinna inwestować w modernizację swoich elektrowni podkreślała też w Brukseli niemiecka kanclerz Angela Merkel. Jak tłumaczyła, przychody z 40 proc. przypadających Polsce uprawnień na emisje nie będą trafiać do budżetu, ale mają być "inwestowane w poprawę własnego sektora zaopatrzenia w energię elektryczną".
W obecnym systemie rozdawane za darmo emisje nie za bardzo przyczyniały się do inwestowania w modernizację - przyznawali jeszcze przed szczytem nasi dyplomaci. "Teraz jest zaostrzony wymóg. Trzeba to zainwestować w modernizację" - powiedziała Merkel.
Według szacunków podawanych przez polskie źródła zbliżone do rządu, Polska na okres 2021-2030 dostanie w sumie 1,12 mld pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych. Gdyby nie było ustaleń szczytu i po 2020 r. obowiązywałyby obecne ramy klimatyczne, mielibyśmy 1,074 mld pozwoleń.
Teoretycznie mamy zatem więcej certyfikatów, niż gdyby UE nie zgodziła się na ambitny cel redukcji emisji gazów cieplarnianych. Obecne ramy klimatyczne mówią o celu redukcji CO2 o 20 proc. Cel na 2030 wynoszący 40 proc. ma być realizowany głównie przez to, że państwa UE będą miały coraz mniej pozwoleń. Zatem jeśli Polska będzie miała ich tyle co teraz, oznaczać to będzie teoretycznie, że nie będziemy ponosić dodatkowego wysiłku w zmniejszaniu emisji.
W dokumentach końcowych ze szczytu są jednak szczegółowe zapisy, które zmuszą nas do tego, byśmy również stawali się coraz przyjaźniejsi dla środowiska. Dodatkowe pozwolenia na emisję dla naszego kraju, będą pochodzić z mechanizmów kompensacyjnych. Zachodnie państwa unijne z Niemcami na czele postarały się o klauzule, które zagwarantują, że cześć z tych dodatkowych certyfikatów zostanie zainwestowana w modernizacje dymiącej polskiej energetyki.
Teoretycznie darmowe emisje miały dawać impuls inwestycyjny już teraz. Polskie elektrownie, które z nich korzystały, przejadały jednak te certyfikaty, zamiast wydawać środki na nowe, przyjaźniejsze środowisku rozwiązania. Teraz zapisy szczytu mówią wyraźnie, że 40 proc. pozwoleń na emisje, które biedne państwa w tym Polska będą mogły rozdawać sektorowi energetycznemu, ma służyć inwestycjom.
"Należy poprawić obecne uwarunkowania, w tym przejrzystość, aby zapewnić wykorzystanie środków finansowych na propagowanie realnych inwestycji służących modernizacji sektora energetycznego" - czytamy w konkluzjach.
"Jest możliwość, że część przychodów z handlu uprawnieniami nie trafi do budżetu, (...) określony procent z nich należy przeznaczać na modernizację własnej gospodarki energetycznej" - mówiła niemiecka kanclerz.
Jednak nie tylko darmowe emisje, których rozdawanie teraz elektrowniom powstrzymywało wzrost cen prądu w naszym kraju, mają się przyczynić do wydawania przez Polskę środków na inwestycje w ochronę środowiska.
Temu celowi służyć ma również specjalna rezerwa, która także teoretycznie powiększa naszą całkowitą sumę liczby pozwoleń na emisje CO2. Według nieoficjalnych wyliczeń naszych ekspertów część z tej rezerwy, która nam przypadnie, to 135 mln certyfikatów. Pieniądze, jakie za nie uzyskamy, będą jednak oznaczone i będą musiały iść na inwestycje modernizacyjne.
"Wpływy z rezerwy będą wykorzystywane do zwiększenia efektywności energetycznej i do modernizacji systemów energetycznych tych państw członkowskich, tak, by ich obywatele mogli korzystać z czystszej i bezpiecznej energii po przystępnej cenie" - zastrzeżono we wnioskach ze szczytu. Dodatkowym zabezpieczeniem, by fundusze te szły na właściwe cele, ma być to, że w wyborze projektów będzie brał udział Europejski Bank Inwestycyjny.
Nie wszyscy interpretują tak samo zapisy mówiące o tym, że po globalnym szczycie klimatycznym w 2015 r. w Paryżu, UE powróci do kwestii swoich celów klimatycznych. Nasi dyplomaci przekonują, że chodzi o możliwość ewentualnej rewizji celów w dół, gdyby inne państwa świata nie były tak ambitne jak UE.
Merkel tłumaczyła z kolei, że zapis ten ma służyć temu, aby UE mogła pójść jeszcze dalej, jeśli uda się wynegocjować ambitne porozumienie klimatyczne. "Uzgodniliśmy cel redukcji emisji CO2 o co najmniej 40 proc. To jest wiążące i nie jest podawane w wątpliwość" - powiedziała niemiecka kanclerz.
Skomentuj artykuł