Pielęgniarki z CZD apelują o pomoc do premier Szydło

(fot. PAP/Paweł Supernak)
PAP / kw

Pielęgniarki z CZD apelują do premier Beaty Szydło o pomoc w rozwiązaniu konfliktu. Jednocześnie rezygnują z referendum ws. zaostrzenia protestu.

Podkreślają przy tym, że nie wycofują się ze strajku - trwa w takiej formie, w jakiej rozpoczął się 24 maja.

Protest w stołecznym Instytucie "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" trwa już 12. dzień. Pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów - ich obecność została ograniczona do oddziałowych i jednej pielęgniarki. Strajkujące domagają się podwyżek i zwiększenia zatrudnienia. Ponieważ rozmowy z dyrekcją nie przynoszą oczekiwanego przez nie rezultatu, rozważały zaostrzenie protestu - przez całkowite odejście od łóżek pacjentów lub złożenie wypowiedzeń.

Referendum w tej sprawie było planowane na piątek, jednak pielęgniarki poinformowały o odłożeniu go do niedzieli; jak tłumaczyły - dla dobra pacjentów.

Przewodnicząca strajkujących pielęgniarek Magdalena Nasiłowska powiedziała w sobotę PAP, że wycofują się z tego pomysłu. Jednocześnie, jak dodała, nie trwają obecnie żadne rozmowy z dyrekcją szpitala ani nie ma terminu ich wznowienia. Podkreśliła, że strajk trwa w niezmienionej formie.

Zaznaczyła, że jej koleżanki gotowe są do złożenia wypowiedzeń i bez strajku oraz przejść tam, gdzie są większe zarobki i mniejsze natężenie pracy.

Strajkujące odczytały w sobotę dziennikarzom list, podpisany przez zarząd związku zawodowego przy CZD, w którym zwracają się do premier z prośbą o "natychmiastową pomoc".

"W obliczu obojętności dyrekcji Instytutu i braku chęci porozumienia zmuszone byłyśmy do podjęcia ostatecznych kroków związanych z rozpoczęciem akcji strajkowej. Poprzez swoje działania pragniemy wyrazić głębokie zaniepokojenie wobec ciągle rosnącego deficytu kadry pielęgniarskiej w tak szczególnym miejscu, przeznaczonym do leczenia dzieci z całej Polski" - napisały w liście. Wśród przyczyn braku porozumienia z dyrekcją Instytutu wymieniły: nadmierne przeciążenie pracą związane z niedoborem pielęgniarek i położnych, zbyt niskie wynagrodzenia, brak poczucia bezpieczeństwa oraz poszanowania godności zawodów pielęgniarek i położnych.

"Poprzez wystosowane postulaty pragniemy wyrazić swój niepokój i zdeterminowanie wobec braku reakcji ze strony dyrekcji. Uprzejmie prosimy o natychmiastową pomoc w tak dramatycznej sytuacji, w której znalazły się pielęgniarki i położne w CZD" - zaapelowały strajkujące.

Nasiłowska poinformowała, że w tej chwili w CZD przebywa ponad 200 dzieci (szpital dysponuje ok. 500 miejscami); w czasie strajku przeprowadzono ok. 75 operacji, zatem nie można powiedzieć, że placówka nie funkcjonuje. Jak dodała Nasiłowska, pielęgniarki pracują w szpitalu tak, jak w weekendy.

Tymczasem w niedzielę planowana jest pikieta pod hasłem "Solidarni z dziećmi z CZD". Organizowana jest za pośrednictwem mediów społecznościowych. Do udziału zapraszani są wszyscy, którym "nie jest obojętna dramatyczna sytuacja małych pacjentów z CZD", którzy nie godzą się na "stawianie dzieci w środku konfliktu". Ma się ona rozpocząć o godz. 12 przed Instytutem.

W CZD jest zatrudnionych ok. 800 pielęgniarek. Strajkujące twierdzą, że każdego dnia w szpitalu brakuje ich ok. 70 i nie są w stanie zapewnić pacjentom właściwej opieki i bezpieczeństwa. Domagają się podwyżek i zwiększenia zatrudnienia. Spór zbiorowy pielęgniarek z dyrekcją CZD trwa od grudnia 2014 r.

Dyrekcja przestrzega, że dalszy strajk, który generuje dodatkowe straty finansowe może doprowadzić do likwidacji placówki.

Jak podaje dyrekcja, pielęgniarki żądają podwyżek o 500 zł brutto dla każdej z nich, co oznacza faktyczną podwyżkę w wysokości średnio 720 zł brutto, uwzględniając dodatki. "Są to kwoty, na które Instytutu nie stać" - podkreśla kierownictwo placówki. W ostatniej propozycji porozumienia, odrzuconej przez strajkujące, była oferta podwyżki średnio 250 zł brutto, czyli średnio 360 zł brutto, uwzględniając dodatki.

Akcję strajkową wsparł region mazowiecki OZZPiP. Wiceprzewodnicząca regionu Izabela Szczepaniak zaapelowała do koleżanek o przyjazd i wsparcie pielęgniarek z CZD.

"Będziemy rozszerzać nasze działania. Rozpoczynamy od tego, że będziemy codziennie od godz. 10 do 15 pełnić dyżury, aby wspierać nasze koleżanki. (...) O dalszych działaniach będziemy informować" - zapowiedziała. Jednocześnie zaprosiła dyrekcję CZD, by w poniedziałek o godz. 10 poinformowała o sytuacji finansowej Instytutu po 11 dniach strajku i o tym, jakie byłyby koszty spełnienia postulatów pielęgniarek. Zasugerowała, że straty szpitala przewyższyły już koszt żądań strajkujących.

Na wtorek planowany jest protest pielęgniarek i położnych przed Ministerstwem Zdrowia, również organizowany za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych podkreślił, że nie jest jego organizatorem, a członkowie związku, którzy zdecydują się na udział w nim, czynić to będą na własną odpowiedzialność. Poprosił też o niewykorzystywanie emblematów związkowych.

Jednocześnie Zarząd Krajowy OZZPiP w wydanym 27 maja stanowisku zaapelował do wszelkich innych podmiotów, aby nie wykorzystywały sytuacji jaka powstała w CZD do "załatwienia przy okazji własnych celów".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pielęgniarki z CZD apelują o pomoc do premier Szydło
Komentarze (1)
4 czerwca 2016, 22:48
[url]http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/500106,pielegniarki-zadowolone-po-spotkaniu-z-beata-szydlo.html[/url] ---------- Idąc na spotkanie z przedstawicielkami protestujących Beata Szydło podkreśliła, że chodzi o bezpieczeństwo pacjentów i o to, aby pielęgniarki mogły godnie wykonywać swój zawód. Nie ujawniła czy zamierza złożyć konkretne obietnice, gdyż jej zdaniem, obecnie najbardziej brakuje rozmowy i dialogu. Wiceprezes PiS stwierdziła, że premier Ewa Kopacz uciekła i nie chciała spotykać się z pielęgniarkami. - W związku z tym ja postaram się wypełnić tę rolę - powiedziała przed rozmową Beata Szydło, ale potem już nie rozmawiała z dziennikarzami o jej rezultatach. Zdaniem wiceministra zdrowia Sławomira Neumanna, w rozmowach z pielęgniarkami jest jeden problem - pieniądze. Tysiąc pięćset złotych podwyżki, której się domagają, to według niego 6 miliardów złotych, których w NFZ nie ma. - Lekką ręką można obiecać każdemu wszystko kiedy nie ma się władzy - dodał wiceminister.