Pogrzeb Kasi Sobczyk na Starych Powązkach

(fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
PAP / apd

Była wrażliwa, utalentowana, zawsze uśmiechnięta, jej życie do ostatnich dni pełne było muzyki - mówili przyjaciele zmarłej pod koniec lipca piosenkarki, legendy polskiego big bitu, Kasi Sobczyk, którzy towarzyszyli w czwartek w jej ostatniej drodze na Starych Powązkach.

Piosenkarka zmarła 28 lipca po długiej i ciężkiej chorobie; miała 65 lat.

Urna z prochami Sobczyk została złożona do krypty w katakumbach, obok krypty z prochami Czesława Niemena.

- Straciliśmy Kasię, straciliśmy wspaniałą piosenkarkę, wspaniałego muzyka i artystę. Koło historii zatoczyło swój obieg. Teraz Kasia spocznie obok Czesława i będą razem śpiewali piosenkę, która Kasia zwyciężyła na festiwalu w Opolu w 1965 r., a potem podarowała Czesławowi - powiedział podczas pogrzebu przyjaciel artystki Piotr Miks z zespołu Zielono-Czarni, przypominając historię przeboju "Nie wiem, czy to warto".

- W naszej pamięci zawsze będzie jej wrażliwość, artyzm - mówiła przyjaciółka zmarłej piosenkarka Halina Frąckowiak. Wspominała jak poznały się przed laty na Festiwalu Młodych Talentów, gdy ona miała 16 lat, a Sobczyk 18. - Stała się wtedy dla mnie ideałem, wzorem dziewczyny, artystki, wspaniałego człowieka. Była bardzo serdeczna dla wszystkich i zawsze bardzo życzliwa - powiedziała.

Z kolei Barbara Rybałtowska, która żegnała zmarłą w imieniu Związku Artystów Scen Polskich, zaznaczyła, że Sobczyk "miała wszystko, by zawojować estradę: głos, urodę, temperament". - Czas darowany nam umyka szybko, (...) wydaje się, że to wczoraj wielkooka, śliczna, filigranowa Kasia zawojowała giełdę piosenki przebojem 'O mnie się nie martw', a to było 46 lat temu - mówiła.

Z kolei Andrzej Frajndt z zespołu Partita, zauważył, że piosenki Sobczyk nadal są bardzo popularne i chętnie wykonywane przez młodych wokalistów.

Zgromadzeni na Cmentarzu Powązkowskim wspólnie wysłuchali jednego z największych przebojów piosenkarki "Mały Książę", a także utworów: "Mój syn", który Sobczyk napisała wspólnie z synem Sergiuszem i "Jesiennie, jesiennie", który nagrała na krótko przed śmiercią.

- Żegnamy dziś osobę bardzo kochaną, szanowaną, która wiele wniosła w życie każdego z nas. (...) Dziękujemy za dar, którym była dla nas - mówił podczas mszy pogrzebowej w kościele św. Karola Boromeusza ks. Paweł Bekus, który odwiedzał Sobczyk w hospicjum onkologicznym. - Była zawsze uśmiechnięta - podkreślił.

- Była otoczona przyjaciółmi i bliskimi, (...) jej życie do końca wypełnione było muzyką - zaznaczył ks. Miks. Przypomniał, że jeszcze w maju i czerwcu mimo choroby artystka występowała na koncertach.

Sobczyk została odznaczona pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Srebrnym Medalem Gloria Artis. Odznaczenia podczas czwartkowej uroczystości z rąk przedstawicieli Kancelarii Prezydenta i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyjął syn artystki.

Kasia Sobczyk naprawdę nazywała się Kazimiera Sawicka. Urodziła się 12 lutego 1945 w Tyczynie. W latach 60. śpiewała z zespołami Biało-Zieloni, Czerwono-Czarni.

W 1964 roku wystąpiła po raz pierwszy na festiwalu w Opolu. Tam zaśpiewała specjalnie dla niej napisaną piosenkę pt. "O mnie się nie martw". Otrzymała wtedy pierwszą nagrodę. Rok później znów przyjechała do Opola, tym razem z piosenką "Nie wiem, czy to warto" i znów wyśpiewała pierwsze miejsce. Pod koniec 1966 powstała piosenka "Mały Książę". Do wielkich jej przebojów należą także m.in. "Nie bądź taki szybki Bill" i "Trzynastego".

Kilkakrotnie wyjeżdżała do Stanów Zjednoczonych, by na początku lat 90. zostać tam na dłużej. Artystka przez kilkanaście lat mieszkała w Chicago, w 2008 r. wróciła do Polski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pogrzeb Kasi Sobczyk na Starych Powązkach
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.