Premier przybył na szczyt klimatyczny
Premier Donald Tusk przybył do Kopenhagi na światowy szczyt klimatyczny. Szef rządu zapewniał przed wyjazdem, że Polska jest gotowa do solidarnego działania w walce ze zmianami klimatycznymi, ale – jak zastrzegł – "w ramach naszych realnych możliwości".
Do Kopenhagi przybywają światowi przywódcy, którzy mają nadzieję na zawarcie porozumienia do piątku, który ma być ostatnim dniem szczytu klimatycznego. Swoją obecność w dniu zamknięcia zapowiedział prezydent USA Barack Obama.
Tusk mówił w środę, że problemem – w kontekście szczytu – nie jest Polska, ani Unia Europejska, tylko Stany Zjednoczone, Chiny i Indie, czyli emitenci CO2, którzy nie chcą zaangażować się w ochronę klimatu równie intensywnie co UE. – W samej Kopenhadze – i ja mam odwagę mówić to bardzo otwarcie – nie UE i nie Polska jest problemem, tylko Stany Zjednoczone, Chiny, Indie. Ci najwięksi emitenci, de facto bardzo bogaci, którzy nie bardzo chcą się angażować na takim poziomie jak Unia Europejska w ochronę klimatu – mówił szef rządu.
Pytany, jaką konkluzję szczytu w Kopenhadze uznałby – jeśli nie za sukces – to za brak klęski, Tusk odparł, że z polskiego punktu widzenia "główna gra" rozgrywa się na poziomie Rady Europejskiej – bo chodzi nam przede wszystkim o sposób naliczania obciążeń finansowych ponoszonych na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi wewnątrz UE.
Skomentuj artykuł